tag:blogger.com,1999:blog-40756475725181326852024-03-19T11:28:19.331+01:00Scorose- ,,It isn't that hard boy, to like you or love you....''paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.comBlogger36125tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-43671729580356831492016-06-19T14:02:00.000+02:002016-06-19T14:02:34.880+02:00Rozdział 29<div>
<br /></div>
<div>
<b style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><i>Część druga</i></b></div>
<div>
<b><i>Czas: teraźniejszość </i></b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Chris</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Stoję na jej klatce, a moje ciało drży. W kieszeni mam pierścionek, którego nie będzie chciała założyć. Drobiazg, którego nie doceni. Miły gest od cichego chłopaka. Kogoś tak beznadziejnie zakochanego jak ona.</div>
<div>
Teraz jest on zainteresowany tylko tym, by móc schować się w jej objęciach. Zaznać bezpieczeństwa i zrozumienia. Uciec od chłodu, który wypełnia zimowe dni.</div>
<div>
Kiedy o tym myślę, przypominam sobie obłoczki naszych oddechów łączące się w perfekcyjną całość. Jesień, zapach liści i smak goryczy. </div>
<div>
Pensjonat Euforia.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zanim zdążę zadzwonić do jej mieszkania, drzwi staromodnej windy otwierają się, </div>
<div>
a ona stoi przede mną w ciemnym płaszczu, który sięga stóp.</div>
<div>
W rękach ściska pęk kluczy.</div>
<div>
-Czyli spotkanie znowu padło na moje mieszkanie?- spogląda z nutką rozbawienia, wpuszczając mnie do środka- Witaj w moich skromnych progach, królewiczu.</div>
<div>
Wskazuje mi gestem, żebym się rozgościł. Kusząca propozycja, cudowna obietnica.</div>
<div>
Biorę wdech nowego życia....</div>
<div>
Czuję przyjemną wolność i błogość, ale wypełnia mnie pustka. Wiem, że czegoś mi brakuje.</div>
<div>
Może to być o n a. </div>
<div>
Opiera się o blat, czyta mnie swoimi czekoladowymi oczami. Widzę w nich niewypowiedziane słowa, mimo iż panuje półmrok. Nie zapaliła światła.</div>
<div>
Podchodzi do mnie, cicho, na palcach. Jestem oszołomiony, ziemia kręci się wokół mnie, gdy się całujemy. Upadamy na kanapę. Jej ręce torują sobie drogę wzdłuż moich pleców, przejeżdżają slalomem wokół guzików, rozpinając je.</div>
<div>
Jej palce są długie, podobnie jak paznokcie. Czuje jak wbijają się w moją skórę.</div>
<div>
Moje ręce lądują pod jej czerwonym sweterkiem, bo zamierzam go zdjąć.</div>
<div>
Gdy sobie przypominam.</div>
<div>
-Evie. Evie, chciałbym najpierw, dowiedzieć się czegoś bardzo ważnego. Naprawdę...wiele, wiele to dla mnie znaczy.-próbuję złapać oddech.</div>
<div>
Widzę wyraz konsternacji na jej twarzy.</div>
<div>
Niezadowolenie.</div>
<div>
Potrafię zauważyć to po raz pierwszy.</div>
<div>
Przygryza usta, jej policzki są zaróżowione, ucieka wzrokiem.</div>
<div>
Chcę bym zamilkł. Nic nie mówił.</div>
<div>
Nie pragnie mnie. Chce tylko zapomnieć Nathana.</div>
<div>
A ja? Patrzę na nią i widzę Laurę. Macmillan, która dawała miłość, której nie czuła.</div>
<div>
W zamian dostawała tę samą iluzję. Jak narkotyk, kilka sekund bliskości zamraczało zmysły, a nawet rozum. Można było zapomnieć, że czegoś brakuje.</div>
<div>
Nie pamiętało się nikogo sprzed obecnego momentu. Świat na chwilę rozkwitał na nowo, a zapach lata unoszący się w powietrzu był trucizną idealną.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Muszę to zrobić. By odzyskać zgubiony los na loterii. By podpisać bezbłędny sprawdzian, na którym brakuje mojego nazwiska. By zetrzeć nasz grzech jak łzy z policzków. By przetrzeć oczy, jakbym wyszedł ze snu o alternatywnej rzeczywistości.</div>
<div>
Zanim uklęknę wyjmuje malutkie pudełeczko, które sam zrobiłem z drewna. Polakierowałem je, obwiązałem dodatkową wstążeczką. Teraz, gdy na to patrzę, muszę powstrzymywać się od śmiechu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Otwieram przed nią skorupę swojego serca. W środku jest drobny pierścionek ze srebra z malutkim zielonym oczkiem. Zdaje się mrugać do mnie jak do starego przyjaciela.</div>
<div>
Patrzę na jej rozpalone policzki i rozczochrane włosy. Spoczywa na mnie spojrzenie zranionego zwierzęcia.</div>
<div>
-Evie Nott, dziewczyno z oczami, w których płonie ogień, czy wyjdziesz za mnie?</div>
<div>
Nastaje cisza. Jedna z tych teatralnych, które następują przed wielkimi wydarzeniami.</div>
<div>
To ten czas.</div>
<div>
Wstaję i chowam pudełeczko z marzeniem, które uschło. Gdy odchodzę,</div>
<div>
na moich ustach błąka się uśmiech.</div>
<div>
Jeszcze raz odwracam się, by pochwycić w pamięci parę oczu, w które nie będę się więcej wpatrywał. Nie będę.</div>
<div>
-Powodzenia.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Rose</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Na zewnątrz pada śnieg, ale my właśnie weszliśmy do pomieszczenia. Malfoy strzepuje biały puch ze swoich jasnych włosów. Jego śmiech jest pełen życia, jakby wypił płynne szczęście. Jest poddenerwowany. Potwierdza to lekkim popchnięciem mnie w stronę salonu. Przysięgłabym, że jego ręce drżą.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
W drzwiach stoi kobieta o nieobecnym uśmiechu; wie, że może zdobyć nim każdego. Jej mąż patrzy na nią jak na skarb, którego nigdy nie będzie posiadał. Mimo to, ciemnowłosa piękność nigdy się od niego nie odwróci.</div>
<div>
Podchodzi do mnie i tuli jak córkę; jej uścisk jest ciepły, podobnie jak zadbane dłonie ozdobione srebrnymi pierścieniami.</div>
<div>
Mężczyzna o włosach jak śnieg za oknami, spogląda na nas rozbawionym wzrokiem. Probuje to zatuszować, gdy podchodzi, by uścisnąć mi dłoń. Sięga po cygaro i proponuje nam to samo..</div>
<div>
Patrzę na Scorpiusa, a on na mnie. Głucha willa rozbrzmiewa czystym rozbawieniem.. Chłopak łapię mnie za rękę i siadamy przy stole.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wszystko na co patrzę, jest drogie, sterylne i zimne. Ale w oczach ludzi, którzy przede mną siedzą nie widzę chłodu. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dystans.</div>
<div>
</div>
<div>
Dzieli nas mur zbudowany z dawnych uprzedzeń, nigdy niezagajonych ran. Pomieszczenie przesiąka zapach niepewności, tego co możemy odkryć, zrywając zakurzona zasłonę szarości. Ukrywa to, jacy jesteśmy na prawdę. Ale jak długo potrafimy udawać? Wstrzymujemy oddechy. Wycieramy spocone dłonie o przyciasne ubrania, jakbyśmy czekali na wynik sztuczki iluzjonisty. Jakby magia nie istniała, jakby cuda się nie zdarzały. </div>
<div>
Próbujemy złapać za ogon rozwiazanie tajemnicy, nie wiedząc, że odpowiedzi siedzą w nas samych. Uśpione czekają na przebudzenie. To my tworzymy najpiękniejsza magię; płynie w naszych żyłach. Potrafimy się nią podzielić z innymi, choć często o tym zapominamy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Patrzę na sztućce, gdy Astoria Malfoy przynosi wykwintne danie. Śmieję się pod nosem. Wymyślne wzory na sztućcach, a na każdym z nich odmienne.</div>
<div>
A każdy widelec, każda łyżeczka? Wszystko do czego innego..</div>
<div>
Czuję ciepły oddech na moim uchu:</div>
<div>
-Nie martw się, Rosie. Nigdy nie zapamiętałem, które służą do jakiego dania..</div>
<div>
Ledwo oddycham, ale śmieje się. Dźwięk, który wydobywa się z mojego gardła jest czysty. Wymyślny arystokrata zaprosił mnie w swoje wyrafinowane progi. </div>
<div>
-A wiec ojcze..-odzywa się Scorpius- opowiesz nam jak to się stało, ze znaleźliście się</div>
<div>
w odpowiednim miejscu i czasie, by pomoc nam ujść z życiem?</div>
<div>
W jego głosie miesza się ciekawość z delikatną nieśmiałością. Wiem, że jest bardzo zżyty </div>
<div>
z ojcem, który w dzieciństwie opowiadał mu historie ze swojej przeszłości. </div>
<div>
Patrzy na niego w sposób, w jaki mały chłopiec spogląda na swojego bohatera. Nigdy nie potrafiłam się nadziwić, że te gorzkie historie, upiorne przestrogi kołysały go do snu. Zastanawiam się, czy jak każdy chłopiec szukał ukrytego skarbu i co czuł, gdy okazał się zatruty. Ile kosztowała go ta wiedza?</div>
<div>
Prędzej czy pózniej poznałby prawdę. Ludzkie spojrzenia nigdy nie kłamią, ostre języki lubią być strzępione. Myślę o tym, o czym dowiedziałam się od własnej mamy już jako starsza dziewczynka. Patrzę na stół przy którym siedzę. </div>
<div>
Wyobrażam sobie czerwoną krew malującą mozaikę przy stole, ogromnego węża Voldemorta i cichy oddech Śmierciożerców. Ten dom jest pełen duchów. Czuję ucisk</div>
<div>
w żołądku na myśl o cierpieniu, które skrywały, skrywają i już na zawsze bedą skrywać te ściany .Draco Malfoy po wszystkich przeżyciach, których doświadczył gdy był nastolatkiem, zrehabilitował się dużo skuteczniej niż inni. Udało mu się przywrócić swojej osobie dobre imię. Nie do końca jestem w stanie zrozumieć, jak tego dokonał. Mimo ze jest szychą</div>
<div>
w Ministerstwie, zawsze widziałam w nim wrażliwość, którą musiał odziedziczyć po nim jego syn.Mimo ze noże, którymi życie w nich rzuca tną ostro, a rany wciąż dają o sobie znać.</div>
<div>
Może nie różnią się ode mnie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jego ojciec spuszcza wzrok, przeciera oczy i zaczyna cichym, niepewnym głosem niepodobnym do polityka.</div>
<div>
-Chcieli nas zwerbować. Przyszli tutaj. Zjawili się w takich samych czarnych chmurach jak dawniej. Byli tez inni. Młodzi. Nie wiem co we mnie wstąpiło...</div>
<div>
Widzę nutę zaniepokojenia w oczach Scorpiusa. Zalażek strachu.</div>
<div>
Łapię go za rękę, jest mokra. Dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, ze kipi gniewem. Widział to już na ekranie telewizora, teraz musi przeżywać wszystko od nowa. </div>
<div>
Mimo to, zauważam w nim determinacje, by poznać prawdę.</div>
<div>
-Nie wiedziałem, ze potrafię. Nie zdawałem sobie sprawy, ze mogę wyczarować tak silne pole ochronne. Synu, kiedy dowiedziałem się o twoim zaginieciu, nie mogłem spać, jeść...Astoria wciąż wysiadywały w twoim pokoju, a ja próbowałem robić wszystko, by ja chronić. Jednocześnie chciałem cię odnaleźć...Ściągnąłem Pottera z misji. Wszyscy inni mieli skrupuły.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przełykam ślinę, słysząc te słowa. Jestem pewna, że moja mama próbowała szukać mnie na własne rękę, ale wiem, że nigdy nie poprosiłaby o pomoc. Z wiekiem staje się coraz bardziej honorowa. Czuję gorzki smak zawodu w swoich ustach. Zamykam oczy, czując jak zbiera się w nich ocean łez. Przypominam sobie jednak jak walczyła z własnym mężem, bym była bezpieczna. Jak bała się o mnie, gdy Al kierował trującymi pnączami. Jej włosy rozwiane na wietrze, wypieki i stary obraz mamy odprowadzającej mnie na pociąg do Hogwartu. Łzy w jej oczach.</div>
<div>
Robiła co mogła, co uznawała za słuszne;. dzięki niej wciąż tu siedzę.</div>
<div>
-Jak dołączyliście do zakonu?-pytam, zanim się orientuję..</div>
<div>
-Szukali was od dłuższego czasu. Używali zaklęcia namierzania, co nie było łatwe, gdy otoczyliście się wszystkimi możliwymi zaklęciami ochronnymi. Nie zrozumcie mnie złe, dobrze zrobiliście.</div>
<div>
Uśmiechnęłam się onieśmielona intensywnością spojrzenia byłego Ślizgona.</div>
<div>
-Jestem pracownikiem Ministerstwa, nie było mnie tam w tym czasie. Ci, którzy zorientowali się co się dzieje i poinformowali Zakon, wysłali mi przyspieszona magiczna wiadomość, bardzo krótką informację o tym, co się stało, pierwszym miejscem o którym pomyślałem,</div>
<div>
była siedziba Feniksa. To dziwne, ale miałem przeczucie, że bitwa przeniesie się z tak zamkniętej przestrzeni jak Ministerstwo..Poza tym... Rose, nie pomyślałaś o tym miejscu bez powodu.</div>
<div>
Patrzę się na mężczyznę, który jest większą tajemnica niż Toby Puckey. Jego zagadki chciałabym rozwiązać, a chłopak mojej siostry mroził krew w moich żyłach. .</div>
<div>
O czym mówi? Co ma na myśli?</div>
<div>
-Nie pamiętasz tego, ale byłaś tam jako dziecko. Myśleliśmy, że może nastąpić moment, kiedy historia zatoczy koło. Byłaś w siedzibie Zakonu jedynie dlatego, że twoi rodzice nie chcieli zostawić cię samej w domu. Po naradzie wpadliśmy na pewien pomysł. Postanowiliśmy wczepić do twojego umysłu to miejsce; było zbyt tajne byś mogła gościć </div>
<div>
w nim dość często by je zapamietać. W tym mogła pomoc nam tylko magia.</div>
<div>
-Czy wy.. wyostrzyliście to wspomnienie?-spytałam, niewiele rozumiejąc.</div>
<div>
-Jesteś bystra. Ale to nie było takie proste. Użyliśmy zaklęcia. Starego zaklęcia.</div>
<div>
Nie czarnej magii, ale bardzo, bardzo archaicznego czaru.</div>
<div>
Robię wielkie oczy. Zostałam poddana eksperymentowi, nosiłam go w sobie przez całe dzieciństwo.</div>
<div>
Patrzę się na Scorpiusa. Jego usta układają się w jakieś słowo, a jego ojciec kiwa głową</div>
<div>
z uznaniem.</div>
<div>
Wzrok Astorii spoczywa na mojej rozpalonej twarzy.</div>
<div>
-Pozwolisz na górę, Rose? Z przyjemnością pokażę ci dom.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Idę za elegancka kobietą po schodach ze starego drewna. Skrzypią groźby w moja stronę. </div>
<div>
Z każdej strony patrzą na mnie postacie z ruchomych obrazów, pochrząkując, krztusząc się</div>
<div>
i mrucząc z zainteresowaniem.</div>
<div>
Astoria otwiera drzwi do jakiegoś pokoju i widzę drzewo genealogiczne Malfoyów.</div>
<div>
Słyszę szept.</div>
<div>
-Twój wuj, albo może i ojciec, opowiadali ci pewnie coś o tym, że podobizny niektórych członków rodziny zostały wypalone. Naprawiliśmy ten błąd. Widzisz tutaj?</div>
<div>
Jestem przekonana, że łobuzerski uśmiech mężczyzny spoglądającego na mnie z muru nie jest mi obcy.</div>
<div>
-To Syriusz Black, który uciekł do dziadka Albusa. A tu- wskazuje jakąś kobietę o dobrotliwym uśmiechu- to Andromeda Tonks.</div>
<div>
-Ted jest jej wnuczkiem?- pytam, a ona kiwa głową z zachwytem, że udało jej się mnie zaciekawić.</div>
<div>
Czuję jak zbiera mi się łezka w kąciku oka, gdy patrzę na kolejny artefakt tego domu uśpionych wspomnień.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pani Malfoy popycha mnie w stronę kolejnego pokoju.</div>
<div>
To sypialnia. Ściany mają kolor przytłumionego granatu, podłoga jest z ciemnego drewna. Łóżko zostało idealnie posłane i wydaje się nieziemsko wygodne. </div>
<div>
Najbardziej jednak przykuwają wzrok regały pełne książek w skórzanej oprawie, kociołki</div>
<div>
i probówki rożnej wielkości, a także liczne fotografie poprzylepiane do ściany. </div>
<div>
Podchodzę bliżej i siadam na pościeli. Miałam racje, łóżko jest cudowne.</div>
<div>
Na większości zdjeć widziałam Scora i Ala, Evie, a nawet rozbawionego Nathana.</div>
<div>
Uśmiecham się smutno, gdy widzę zdjęcie mojego kuzyna i Malfoya, którzy wygłupiają się. Mogą być na swoim piątym roku w Hogwarcie. Chowam się w tle,spoglądając na nich z pobłażaniem.Nie pamiętam, kiedy je zrobili.</div>
<div>
W spojrzeniu młodej Rose miesza się kpina i jakieś niezbadane uczucie.</div>
<div>
Jak wiele się zmieniło..</div>
<div>
-Musze poprosić Scopiusa by przylepił tu kilka twoich fotografii..Wiesz, on bardzo lubi je robić.</div>
<div>
Uśmiecham się. Wizja Malfoya z aparatem była tak rozkoszna, że nie mogłam się powstrzymać. Czemu nigdy mi o tym nie powiedział? Cóż,nie mieliśmy zbyt wiele czasu na pogaduszki o naszych zainteresowaniach. Ratowanie świata i te sprawy.</div>
<div>
Astoria bierze z półkiinstrument, którego wcześniej nie zauważyłam i siada z nim na wiklinowym fotelu. Zaczyna grać melodię wypełnioną po brzegi smutkiem i radością.</div>
<div>
Ukulele.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przełykam ślinę jakbym mogła połknąć swoje zdenerwowanie.</div>
<div>
- Scorpius mówił mi o tym, ze nauczyła go pani grać...Nie słyszałam, co prawda jak to robi, </div>
<div>
ale jeżeli tak jak na gitarze...</div>
<div>
Cofam się pamięcią do pełnego goryczy i miłości wieczoru spędzonego w mieście na klifach. Jedliśmy gofry, jeździliśmy na karuzeli, a Malfoy grał mi miłosne serenady.</div>
<div>
Chichoczę.</div>
<div>
Byliśmy takimi dziećmi!</div>
<div>
Astroria kładzie dłoń na mojej i jej ciepło znów ogrzewa sopelki lodu.</div>
<div>
Patrzy na mnie jak na córkę.</div>
<div>
-Mów mi Astorio...chyba, że wolisz mamo. Wiem, ze to nie pierwsze lepsze zauroczenie..on tak się nie zakochuje. Podejrzewam, że ty tez nie.</div>
<div>
Kryję swój strach pod pozorem radości,jak zmęczenie pod makijażom.</div>
<div>
Nie chcę zawieść tej kobiety, ale nie mam pojęcia jak Malfoy miałby współgrać z Weasley przez resztę życia.</div>
<div>
-Rose, gdybyś kiedykolwiek zadawała sobie pytanie, co ty tu właściwie robisz...nie mam tu na myśli tyko naszego domu, ale twojego życia i podejmowanych przez ciebie decyzji...pamiętaj, ze możesz wygrać dla siebie dowolne zakończenie. Musisz tylko pociągnąć za właściwe struny.</div>
<div>
Musnęłam jedną ze strun instrumentu,, krążąc myślami wokół własnych pragnień.</div>
<div>
-Każdy ma własne ukulele.</div>
<div>
Moje serce zrywa się do lotu. Uskrzydlają je słowa, które udało mi się ocalić ze skrawków pokruszonych wspomnień:</div>
<div>
Scorpius powiedział mi kiedyś, że ,,jego matka lubi to, co wszyscy odtrącają” </div>
<div>
Cokolwiek miał na myśli; czy na prawdę były to ukulele, miłość do byłego Śmierciożercy Dracona Malfoya,a nawet mój związek z jej synem...</div>
<div>
Czuję to, co wypowiadają jej usta, gdy powoli wracam z głębin własnych myśli do prostego piękna rzeczywistości.</div>
<div>
-Pasujesz tutaj, Rose. I widziałam jak patrzysz się na ten stół. Spokojnie, to jeden z mebli, które wymieniliśmy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Laura</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Demi Lovato-Stone cold</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Brudne okna zaparowały od zimna. Moje palce wędrują ku nim, malując mapę myśli, które nawiedzają sny i zamieniają je w koszmary. Jeśli miałabym z nią gdzieś trafić, byłoby to jedynie to miejsce.</div>
<div>
Cztery gole ściany, łóżko i niedojedzony posiłek na szafce nocnej.</div>
<div>
Powiedzieli mi, że jestem całkowicie normalna. Jasne.</div>
<div>
Wiem, że szpital Munga byłby lepszym miejscem dla kogoś takiego jak ja, ale czary nie mogą naprawić wszystkich problemów; nie istnieje tak uniwersalne antidotum.</div>
<div>
A jedyny kłopot, z którym być może mogę coś zrobić, siedzi w mojej głowie.</div>
<div>
Godzinami wpatruje się w żarówkę, która dawno przestała świecić. Chyba powinnam o tym komuś powiedzieć, ale podoba mi się to, że nie działa. Przypomina mi cele, w której siedzieliśmy w pułapce Puckeya.</div>
<div>
Teraz go nie ma, najzwyczajniej go nie ma.</div>
<div>
W jakim pokręconym świecie ja żyje?</div>
<div>
To była sekunda; krócej niż zajmowało mi mrugnięcie, doktóregoś z chłopców w szkole. Czy to wszystko jest naprawdę takie kruche?</div>
<div>
Wstaje, by spojrzeć w lustro i spotykam echo dziewczyny, którą znałam.</div>
<div>
Pamięcią wciąż wracam do klifu, do miejsca w którym zmieniło się moje życie.</div>
<div>
W którym moje życie rozpoczęło się na nowo.</div>
<div>
Zaciskam palce na umywalce. Nie potrafię wymazać głosu czarownicy zapewniającej, że wszystko jeszcze raz odmieni się, gdy odnajdę miłość. Czy nie sugerowała mi, że ją stracę</div>
<div>
i skończę jak ona?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dziecko rozciąga się na dywanie z sierści zwierzaka i uśmiecha się, niewinne i szczęśliwe.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Swoje dni w szkole spędzałam samotnie, mimo że otrzymałam dużo więcej czasu</div>
<div>
w świetle niż większość uczniów. Kiedyś cień, jednak mnie dopadał. Mimo że tajemnicza kobieta zamieniła mnie w idealną machinę, która potrafiła każdego omamić, nie zmieniła jednego. Tego, że sama pragnęłam zostać omamiona, oszukana i rozkochana.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zdałam sobie sprawę, że byłam w błędzie. To ona oczarowała mnie życiem, które niegdyś nie było mi pisane, sprzedała mi prezent owinięty złotą kokardą, skrywający jedynie ból i spaczenie. Próbowałam zawalać testy umyślnie, gdy zdenerwowałam się na nauczycielkę i miałam dość, postrzegania mnie tak samo jak reszty kujonek. Nie dało się. Kiedy nie przygotowałam się do egzaminu, zerknęłam na siedzącą obok mnie dziewczynę, nie znałam żadnej odpowiedzi z jej testu. Wtedy nauczycielka powiedziała, że zabrakło papieru. Podyktowała mi inne przykłady.</div>
<div>
Zaznaczyłam na chybił trafił.</div>
<div>
Otrzymałam wynik.</div>
<div>
Był bezbłędny. Tak absurdalne było moje życie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Innym razem nie potrafiłam zrobić eliksiru i spodziewałam się najgorszej oceny. Pani profesor pomyliła próbki i dostałam cudzą ocenę. Najdziwniejsze było to, że nie znalazł się nikt, kto przyznałby się, że zaszła pomyłka. Poprosiłam ją by nie mówiła, kto jest powiązany z tym problemem, by nikt się nie zniechęcił, nie przestraszył, że zniszczę mu życie, gdy powie, </div>
<div>
że zaszła pomyłka</div>
<div>
Nic.</div>
<div>
Fiolka pojawiła się znikąd zostawiona przez niewidzialne place przeznaczenia. Tylko ja widziałam ślady jego stóp i ciężki oddech na mojej szyi.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Było tysiące innych sytuacji.</div>
<div>
W snach widziałam siebie zamazującą odpowiedzi w nieskończoność, bo za każdym razem pojawiały się znowu.</div>
<div>
Tarcie o papier gumką od ołówka.</div>
<div>
Budziłam się z niemym krzykiem i widziałam swoje współlokatorki pogrążone we śnie.</div>
<div>
Wybranie mnie na prefekta; nawet tego drobnego sukcesu nie mogłam przypisać sobie. Czułam to w kościach.</div>
<div>
Zdałam sobie sprawę, że mam do czynienia z magią ciemną jak dno oceanu, w którym tonęły klify niedaleko mojego domu. Jak dno pustki, którą czułam w swoim sercu, patrząc na odbity blask gwiazd z okna dormitorium.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Myślałam o chłopcach, którzy ulegli mojemu urokowi. Byli moi, gdy tylko się nimi zainteresowałam. Jedyny klucz. Pozostawali bezpieczni, póki moje oczy na nich nie spoczęły. Niebo czarne jak atrament każdej nocy przykrywało rozpacz małego, stalowego serca, które skrywałam przed światem.</div>
<div>
Plan czarownicy posiadał luki. Można było mnie upokorzyć, podeptać, zaatakować...ale wszystko w czym próbowałam swoich sił, wychodziło mi.</div>
<div>
W mojej głowie szumi rozmowa z Chrisem, ostatnia przed tym jak się pożegnaliśmy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
-A wiec wszystko, czego dotkniesz zamienia się w złoto?</div>
<div>
-Jak pierdolony Król Midas, Chris. Może w moim przypadku jest tak też z miłością. Kochasz mnie, bo ja tego pragnę i to wszystko zmienia. Zaczynam rozumieć jak głęboko zapadłam się we własne kłamstwo. Kłamstwo, którym jest moje życie! Chris, ja to ciągnę</div>
<div>
od dzieciństwa!</div>
<div>
Smutek malował na jego twarzy jakaś dziwną emocje. Po chwili zrozumiałam,</div>
<div>
o czym myślał. O tym, że jest moim przeciwieństwem; nic mu nie wychodziło.</div>
<div>
-Skarbie, jak możesz tak sądzić? Uwierz mi, nie chciałbyś wygrywać jak ja.</div>
<div>
-Och, tak myślisz? Wiesz, jedynym co mi wyszło było zwalenie cholernego żyrandola,</div>
<div>
a to chyba akt wandalizmu, nie? Przy okazji spaliłem Ministerstwo i powiedzmy, ze dali mi dość wyraźnie do zrozumienia, że wszystko to moja wina.</div>
<div>
Ukrył twarz w dłoniach, a ja sięgnęłam ku nim. Chciałam odnaleźć wzrokiem jego spojrzenie, ale kryło się w nim coś obcego.</div>
<div>
-Lauro, jestem zmęczony trochę tym, ze nie widzisz wszystkiego, co masz. Myślisz, że mogę dać ci szczęście, gdy wciąż jesteś smutna, będąc ze mną? Coś cię gryzie.</div>
<div>
- Ty mi powiedz, co się dzieje, Chris. Ty tez czymś się martwisz i wiem, że masz coś na sumieniu.</div>
<div>
-Lauro, czy ty mnie w ogóle potrzebujesz? Sprawiam tylko, ze idziesz w dół. Znasz przepowiednie czarownicy. Nie mogę ci tego robić. A co gorsza, wiem że tego nie chcesz.</div>
<div>
-Chyba przywykłam do swojego życia i nie jestem gotowa na zmianę. Nawet jeżeli jest ono okropnym bałaganem.</div>
<div>
Wzruszyłam ramionami, jakby to co mówiłam nie miało dla mnie żadnego znaczenia.</div>
<div>
-Chyba? Kiedy do ciebie przychodzę i całuje cię, jesteś nieobecna. Prze chwile uśmiech gości na twojej twarzy, ale od razu znika. Może nie wiem... Wcale nie wystarczę. Myślałem, że da się ciebie naprawić. Nie wiem za kogo ja się uważałem. Za jakiegoś Odkupiciela?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Widziałam łzę w jego oku, było w niej odbicie kogoś innego. Dziewczyny, którą skrywał przede mną w gęstym mroku. Dziewczyny, którą postanowił z niego wyciągnąć.</div>
<div>
Zawsze miał zbyt miękkie serce.</div>
<div>
- Kto to, Chris? Spójrz na mnie..</div>
<div>
Jego głos drżał, gdy wypowiedział do mnie ostatnie słowa. Patrzył się w szybę, skulony pod szalikiem, który wybrałam dla niego w mugolskim centrum handlowym.</div>
<div>
-Nie muszę i dobrze o tym wiesz. Wiem, że tobie też było trudno;; kłamanie i oszukiwanie podczas wojny, tak jak przez całe swoje życie. Nie potrafię się przebić przez twoją barierę. Może wcale do siebie nie pasujemy? Cała ta gadka z przyciąganiem się przeciwieństw, została wymyślona by wmówić ludziom, że zasługują na więcej...Proszę, to łamie moje serce. Czy mogę cię prosić,żebyś wyszła z restauracji?</div>
<div>
Poczułam jak smutek przeszywa mnie jak strzała. Wbijałam paznokcie w dłonie,</div>
<div>
aż zaczęła z nich lecieć krew.</div>
<div>
A wiec tak wygląda moja pierwsza porażka.</div>
<div>
Może myśli, że wyświadcza mi przysługę, ale myli się.</div>
<div>
Gdy jego nie ma, nie ma wygranej, nie ma nagrody.</div>
<div>
To nasze rozstanie ściągnie mnie w dół.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wstałam. Słyszałam szelest mojej luźnej czarnej sukienki, cała skóra zaczynała mnie </div>
<div>
swędzieć, a czerwone plamy zdenerwowania malowały ją jak obraz.</div>
<div>
Stukot moich butów na posadzce.</div>
<div>
Jego spojrzenie utkwione w płatkach śniegu, które zaczynały spadać z najbardziej </div>
<div>
szarego nieba, jakie kiedykolwiek widziałam.</div>
<div>
W powietrzu unosił się zapach mielonej kawy, cynamonu, świątecznych pierników...</div>
<div>
a ja nie mogłam oddychać.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jestem zepsutą maszyną. Jestem ruiną.</div>
<div>
Cicho sza.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
-Ty tez masz swoje bariery, co nie Craven?</div>
<div>
Całym ciężarem ciała przygniotłam drzwi, a te otworzyły się pod naciskiem. Dzwoneczek u drzwi dzwonił markotnie, by przypomnieć mi o samotnej drodze,</div>
<div>
która czekała mnie za tymi drzwiami.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jednego Chris się nie dowiedział. Tego, że ja tez mam swój sekret. Sekret, który jest gwoździem do trumny.</div>
<div>
Sprzed moich oczu nie znika twarz byłego Śmieciożercy, o zaroście i ogromnej posturze harleyowca.</div>
<div>
Widzę wciąż cygaro, które odpalam od niego, przechodząc na ciemną stronę. Tysiące razy oglądam to samo, klatka po klatce, w różnym tempie, odcieniach i wersjach.</div>
<div>
Czuję w powietrzu ciężki zapach dymu.</div>
<div>
Wciągam go.</div>
<div>
Widzę moje posiniaczone, prawie nagie ciało na podłodze, wściekle czerwoną krew na białych płytkach. Twarz olbrzymiego potwora nade mną. Zamykane drzwi przez tego samego wielkiego faceta o obleśnym uśmiechu w tej samej podartej kurtce motocyklisty.</div>
<div>
Drzwi otworzone ponownie po wielu godzinach. Inna postać. Smukła i wysoka. Pomocna ręka Toby'ego, który zanosi mnie na górę i przywraca do porządku. Chłopaka, który zmusza mnie do kąpieli, przemywa moje rany, smaruje siniaki, kładzie do snu na miękkiej pościeli pod starymi kocami.</div>
<div>
W jego bezdennych oczach tkwi współczucie.</div>
<div>
Słyszę jego podniesiony głos na dole.</div>
<div>
I wtedy dopiero.. naprawdę zaczynam płakać.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tak samo jak wtedy, z moich płuc wydostaje się krzyk, który płoszy wszystkie ptaki.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Nathan</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ed Sheeran- One</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Moje wypastowane buty wybijają jednostajny rytm, gdy ścierają się z płytką chodnikową. Latarnie lśnią przyćmionym blaskiem. Daleko na niebie jaśnieje samotna, blada gwiazda. Błyszczy nad jej domem, oświetla okno mieszkania Vee. Nie chodziłem po ulicy jak włóczęga przez cały dzień. Jeszcze pół godziny temu, byłem w swojej posiadłości, której ktoś ukradł duszę. Nie jestem pewien, czy ktokolwiek tchnął kawałek siebie w to miejsce. Są to korytarze wybudowane z twardych cegieł, ale o kruchej konstrukcji. Zawsze, gdy myślę o domu przypomina mi się jak mój ojciec nie mógł rzucić palenia i za każdym razem jego walka kończyła się sięgnięciem po papierosa. Pamiętam ogień, który płonął czerwienią i to jak pragnąłem sprawdzić, czy da się wyczuć od niego ciepło. Gdy zbliżałem się, tata odkręcał się plecami i szedł na balkon wpatrywać się w nicość na horyzoncie.</div>
<div>
Mój dom przypominał mi zapałkę, którą można było złamać i wyrzucić, a jej słaby, ciepły ogień wygnać jednym oddechem.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Hogwart był moim domem. Evie nim była. Ciepło w jej oczach nie stawało się chłodem, nawet gdy była zła. Królowa mrozu miała oczy jak letni poranek. Roześmiałem się i oparłem</div>
<div>
o ścianę bloku. Mugole mijali mnie, nawet nie obdarzając zagubionego chłopaka swoim spojrzeniem. Kim ja właściwie byłem, by oczekiwać czyjejś uwagi? Zawsze jej szukałem. Może w niewłaściwych miejscach. Może to ktoś powinien walczyć o mnie?</div>
<div>
Coś głęboko w mojej duszy jak kamień przymocowany do wagi sprawiało, ze całe życie byłem niestabilny. Nie potrafiłem utrzymać równowagi. Pragnąłem za bardzo ii zbyt wiele na raz, </div>
<div>
a spoczynek był moim największym koszmarem. Gdy się zatrzymujesz, prawda spogląda</div>
<div>
w twoje oczy. A ty? Nie zapominasz tego uczucia. Sięga ręką do twojej piersi i obok serca wkłada ciężarek, który nie pozwala ci wzlecieć. Skąd to znasz, przyjacielu?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Bałem się zaangażować, bo nie sadziłem, ze uda mi się podołać. A życie, w którym jedynym zajęciem była walka o to, by nie upaść, nie wydawało się zabawą. Kiedy wciąż jestem tu, chcę tańczyć. Nawet jeśli życie nie jest imprezą, na jaką się pisałem. Tylko...Gdybym wiedział, </div>
<div>
że opuszczając miecz, sam stwarzam swój powolny upadek...</div>
<div>
Moje życie wyglądałoby inaczej. Byłoby jak rozkoszny poemat, a nie bełkot zachlanego głupca.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Kryję twarz w dłoniach. Do moich powiek przylepia się obraz imprezy, która miała być iskierką w ciemności pod moim dachem. Cóż, w tym wieku powinienem zacząć odróżniać fajerwerki od ognia, przy którym można się ogrzać. Podobnie, zimne ognie są efektowne, ale gdy się wypalą potrzeba dużo więcej, by zatrzymać przelotny uśmiech, uleczyć drganie serc, połączyć dwie cudne osoby pocałunkiem słodyczy. Elektroniczna muzyka, tupot stóp, spocone ciała, wszystko to, co zobaczyłem na kolejnym przyjęciu, mieszało się w mojej głowie z jej zmysłowymi ruchami, jej ciałem nakrytym zieloną sukienką, z subtelnym jazzem wydobywanym przez stary adapter z zakurzonej, nylonowej płyty. Przypomniałem sobie jak mnie błagała i to jak dzwoniłem do niej z imprezy pełnej pseudo arystokratów, punków, zepsutych dziewczyn o poprawionych twarzach i chłopaków maskujących swoje nieczyste intencje słodkimi, krzywymi uśmieszkami.</div>
<div>
Sygnał telefonu wybrzmiewa w moich uszach jak kościelne dzwony.</div>
<div>
Cholera.</div>
<div>
To nie przestaje hałasować.</div>
<div>
Moja ręka sięga po jakiś skręt leżący na sterylnej umywalce. Ironio.</div>
<div>
To w ogóle twoja ręka, Zabini?</div>
<div>
Alkohol.</div>
<div>
Moje własne ciało na satynowych nakryciach. Pot na twarzy.</div>
<div>
Zapach perfum dziewczyny, której nie znam.</div>
<div>
,, czy mogę ci w czymś pomoc, skarbie?"</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie wiem, skarbie, a potrafisz? Czy potrafisz?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Laura</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Marina and The Diamonds- I'm a Ruin</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Gorące strumienie łez znaczą moje policzki, mimo iż myślałam, że moje oczy wyschły</div>
<div>
i nigdy znów nie zapłaczą. Moje serce było w szoku, bodźce zewnętrzne przestały mieć znaczenie dla mojego ciała.</div>
<div>
Znów płonę, a w mojej krwi znajduje się adrenalina. W powietrzu czuję swój własny gniew, słyszę kroki. Nie moje. Przecież ja siedzę na niepościelonym łóżku. Słyszę głosy w swojej głowie, a ich echo odbija się od ścian.</div>
<div>
Muszę stąd uciec.</div>
<div>
Moje własne nogi zaprowadziły mnie do drzwi tego więzienia, mogę równie dobrze sama je opuścić.</div>
<div>
Jeśli nie...przyjdą po mnie. Lekarze, wspomnienia opuszczonego szpitala Puckeya, który wyglądał niemalże tak samo. Merlinie, czasem wydaję mi się, że on pojawi się </div>
<div>
w drzwiach. Wiem, że to niemożliwe. Dziwne jak bardzo chciałabym z nim porozmawiać. Był wariatem, ale kiedyś musiał być dobry. Czy mógł kiedykolwiek przeżywać coś takiego jak ja przeżywam?</div>
<div>
Wyglądam przez okno. Wiatr zagarnia śnieg ze sklepienia nieba. Bicie mojego serca wyprowadza mnie z równowagi. Wyobrażam sobie werble przed wyjściem na scenę zaraz potem zdaję mi się, że zacznie grać muzyka, a napięcie będzie rosnąć.</div>
<div>
Ale w moich uszach brzęczy cisza. Ktoś stoi za jednym z drzew w parku. Ciemna plama na tle bieli. Ta postać bez tożsamości w moich oczach, budzi moje zainteresowanie.</div>
<div>
Chwieję się. Wrzucam wszystko, co mam do torby; nie trudzę się, by coś złożyć. Ubrania, kosmetyki...nic dla mnie nie znaczą. Schodzę po schodach, ale moja niecierpliwość narasta. Chcę odetchnąć świeżym powietrzem. Nikt nie może mi powiedzieć jak długo powinnam to robić.</div>
<div>
Śnieg oblepia moje buty. Jest coraz wyżej. Jestem zainteresowana, kto mnie obserwował. Wyłania się zza drzewa, płynnym, nieskrępowanym ruchem.</div>
<div>
Pociera kark.</div>
<div>
-Witaj, Lauro- mówi Nathan.</div>
<div>
Jego ciemne oczy mimo że wpatrują się we mnie, są odbiciem jakiegoś innego miejsca.</div>
<div>
Oddycham głęboko.</div>
<div>
-Co cię tu sprowadza?</div>
<div>
-Wiesz, powinienem spytać o to samo ciebie.</div>
<div>
-Co za różnica- biorę do rąk śnieg i formuję kulkę.</div>
<div>
Jest sypki, nie lepi się w moich dłoniach.</div>
<div>
.- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? Myślałam, że nikt nie...</div>
<div>
Nikt nie wiedział. Dopóki nie zacząłem cię szukać.</div>
<div>
Poczuwam jak zalewa mnie fala wstydu. Zaczynam czuć papierowe ściany,</div>
<div>
które zamykają mnie w środku pudełka. Zero drogi ucieczki, a tyle w nim miejsca.</div>
<div>
-Ty, mnie szukałeś?</div>
<div>
Otacza mnie ramieniem i kładzie na mojej twarzy smutny wzrok. Pewnie wyglądam tak samo.</div>
<div>
-Organizowałem imprezę i nie potrafiłem się z tobą skontaktować. Ale to nie dlatego postawiłem wszystko na głowie, by znaleźć cię w tym miejscu...Powiedzmy, że nasza paczka trochę się podzieliła...na pary. A ja chciałem porozmawiać z kimś, kto może podziela moje wątpliwości.</div>
<div>
Czuję, że mróz osiada na moich policzkach.</div>
<div>
-Pary? Co się stało z twoim...nie wiem jak to nazwać, związkiem z Evie Nott? </div>
<div>
Śmieje się, ale wyczuwam jego gorycz.</div>
<div>
-Liczyłem, że mi z tym pomożesz. </div>
<div>
Uderza mnie delikatnie ramieniem, a ja mu oddaje.. Jestem niepewna.</div>
<div>
-Ty na pewno w ogóle tu jesteś?</div>
<div>
Znów się śmieje. Smutny dźwięk.</div>
<div>
-Obawiam się, że tak. Mogę?- pyta pokazując mi swoje ramię.</div>
<div>
Biorę go pod rękę.. Idziemy przez ośnieżony park, bez śladów przetartych szlaków.</div>
<div>
Chris. </div>
<div>
Chris siedzi na ławce, noga na nogę, wzrok utopił w poszarzałym niebie.</div>
<div>
Jest w nim coś innego, ale niepewny uśmiech, którym mnie obdarza, gdy nasze spojrzenia się spotykają mówi mi wszystko.</div>
<div>
To wciąż ten sam chłopak.</div>
<div>
To musi być sen..</div>
<div>
Pocieram oczy, kręcę się dookoła, szczypie się.</div>
<div>
Nathan zatrzymuje mnie i uśmiecha się z odrobiną rozczulenia.</div>
<div>
-Twój książę na białym rumaku przyjechał. Zdaję się, że byłem tylko dobrą wróżką.</div>
<div>
Mierzę go wzrokiem.</div>
<div>
-Wiesz, że zapamiętam to sobie, Zabini.</div>
<div>
-Dobrze, pamiętaj tylko, że świadczę najlepsze usługi w mieście. Złotą rybką mnie nie zastąpisz.</div>
<div>
Robię drobny krok, a potem kolejny. Skradam się jak do zwierzęcia, które mogę spłoszyć lub sprowokować.</div>
<div>
Chris zgarnia śnieg dłońmi w grubych, jednopalczastych rękawiczkach i klepie miejsce obok siebie.</div>
<div>
Kręcę głową. W jego oczach nadzieja gaśnie. Nie mogę na to patrzeć. Siadam.</div>
<div>
Pocieram rękoma o uda, nie wiem co robić.</div>
<div>
Sięga po moją rękę; odsuwam się od niego.</div>
<div>
Chris uśmiecha się smutno.</div>
<div>
-Tęskniłem za tobą. Chyba nie będę pytał, co sprawiło, że tu trafiłaś. Wolę raczej dowiedzieć się, czy pozwolisz mi się stąd zabrać?</div>
<div>
Zamykam oczy i chowam twarz w dłoniach. Kładę się na swoich kolanach,a on pozostawia swoją rękę na moim ramieniu.</div>
<div>
-Nie chce powiedzieć do widzenia. - mamroczę w tej samej pozycji, mimo że moje serce krzyczy, co innego.</div>
<div>
Wrzeszczy, że zrobiłam rzeczy, których nie powinnam. I nie potrafię ich zapomnieć.</div>
<div>
Tańczyłam do muzyki jak zaczarowana przez zaklinacza. </div>
<div>
Mówi, że chcę być wolna: od przeszłości, wspomnień, bólu. Nie wiem, czy Craven mi go nie zada. Był jedynym, któremu zaufałam, a porzucił mnie w restauracji. Nasze pożegnanie przypieczętował dźwięk dzwoneczka u drzwi, gdy przez nie wychodziłam.</div>
<div>
Chcę powiedzieć, że dobrze zrobił; zrujnuję go jak samą siebie, jeśli pozwoli mi zostać.</div>
<div>
-Co ty tam mamroczesz?- mówi rozbawionym głosem, jakby wszystko było po staremu.</div>
<div>
Podnoszę się z ławki i ciągnę go do góry. Po mojej skórze przechodzą dreszcze i wiem, że droga, którą będziemy musieli przejść będzie dłuższa niż kiedykolwiek. Mimo to, próbuję.</div>
<div>
-Co ty na to, by ta wędrówka była pierwszą, którą pokonamy razem?</div>
<div>
Jego oczy mówią za niego.</div>
<div>
Bierzemy się za ręce i idziemy, nie wiedząc, gdzie zmierzamy.</div>
<div>
Nie oglądam się za siebie, ale wiem, że Nathan uśmiecha się tak jak tylko on potrafi.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-71857226314976543242016-05-24T15:17:00.000+02:002016-05-24T15:17:13.329+02:00Instagramowe kontoWitajcie,<br />
jeśli czujecie się zadomowieni z j.angielskim z przyjemnością zapraszam na moje instagramowe konto pod nazwą paperbackpoema. Zamieszczam tam myśli i wiersze, a także znajduje się tam parę przetłumaczonych fragmentów z tego opowiadania. Może dacie radę je rozpoznać :)?<br />
Co do opowiadania, na pewno wracam do poprawiania rozdziałów na wattpad i fanfiction.net, ale zamierzam też w przeciągu czerwca wywiązać się z obietnicy epilogu i kilku opowiadań.<br />
Wezmę pod uwagę, że waszymi ulubionymi pairringami okazały się Scorose i Nathan/Evie o coś o nich naskrobię :) Ba, możecie się spodziewać, czegoś dużego z ich życia :)<br />
Pojawią się też inne postaci :)<br />
Ściskam mocno, przepraszam równie mocno za nieobecność i do napisania,<br />
paperbackpoemapaperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-60069277075376059912016-03-18T23:45:00.001+01:002016-06-12T00:02:54.081+02:00Rozdział 30Okrągła liczba, moi drodzy! Rozdział 30. Miłego czytania :) Komentarze ultrasupermiło widziane 💕<br>Możecie spodziewać się sporej serii opowiadań i epilogu 😘<br>
<br>
<br>
<b>Evie</b><br>
<br>
Glass Animal-Cacoa Hooves<br>
Patti Smith-Beacause The night<br>
<br>
Strugi deszczu spływają po zaparowanych oknach jak tusz po policzkach dziewczynki,<br>
którą kiedyś byłam. Małej osóbki o drobnych rączkach, która myślała że jest w stanie zachowywać się jak dorosła. Patrzy na mnie ze świata za szkłem.<br>
Czemu jej policzki są suche, twarz wciąż poważna, a włosy dzikie?<br>
<br>
Strumienie wody to nie moje łzy.<br>
Widzę dżungle w swoim spojrzeniu, nieodkryte lądy.<br>
Nie poznałam nigdy samej siebie; nie urodziłam się z kompasem wytyczającym mi szlak. Jedynym drogowskazem była magiczna gra polegająca na odbijaniu rożnego rodzaju piłek<br>
i lewitowaniu w powietrzu. Rano mam pojawić się na meczu. Myśl o nim wisi w mojej głowie na cieniutkiej lince; chce ulecieć jak ptak, ale coś ją powstrzymuje.<br>
Sumienie dobija się do moich drzwi, krzycząc: czy ktoś mnie słyszy?<br>
O, kochanie-myślę-Jak mogłaś tak potraktować tego chłopaka?<br>
Przesuwam album, z którego wypada zdjęcie.<br>
Z fotografii uśmiecha się do mnie znajoma postać. Tobias Puckey wydaje się przemawiać głębokim, hipnotyzującym głosem.<br>
<br>
,,Nie zapunktowałaś, Evie.”<br>
<br>
Krew zastyga w moich żyłach.<br>
<br>
Dzwonek u drzwi rozbrzmiewa w pustej ciszy.<br>
<br>
Dreszcze<br>
<div style="text-align: center;">
Dreszcze</div>
<div style="text-align: right;">
Dreszcze.</div>
<br>
Chowam się pod ladą, a głowę w dłonie.<br>
Kołysze się od przodu do tyłu. Albo od tyłu do przodu.<br>
Już sama nie wiem. Krzyczę do mamy, by wróciła z pracy.<br>
Ale mamusia ci nie pomoże, Evie, nie masz pięciu lat.<br>
<br>
Czy ja w ogóle zamknęłam drzwi?<br>
<br>
Słyszę kroki. Może je sobie wymyśliłam.<br>
Nie. Nie. Nie.<br>
Były prawdziwe, a teraz czyjeś dłonie spoczywają na moich ramionach.<br>
Jedno spojrzenie wystarczy mi na powrót do rzeczywistości i zrozumienie prawdy.<br>
To nie Toby.<br>
Nie jest to żaden Śmerciożerca.<br>
Ani nawet Craven, czy mama.<br>
Zabini, pan czarujący we własnej osobie, tuli mnie do siebie.<br>
Kilka tygodni rozłąki, które spowodowałam odpływa razem z kolejną sekundą zagubioną bez powrotu.<br>
-Szszsz-ucisza mnie, a ja chcę nagrać ten dźwięk, aby odtwarzać go jak stara piosenkę, kiedy czuję tyle, co nic.<br>
<br>
Za każdym razem. Aż początek zleje się z końcem, a melodia jego szeptu wyryje bruzdę<br>
w moim sercu.<br>
<br>
-Przepraszam-wyszeptalam.<br>
-Zwariowałaś, za co? Miałaś pełne prawo się nie odzywać. Evie, nie byłem gotów na zmianę<br>
.... cokolwiek ci powiedziałem.<br>
Odwróciłam się do niego i zanurzyłam w jego ciemnych ciemnych oczach. Prądy morskie porywają mnie w czarną glebie...czy gdzieś znajduje się dno?<br>
-Myślisz, że ja byłam..jestem gotowa?-kręcę głowa- Wiesz, wciąż nie wiem jak to zrobić. Ale dokąd próbujemy...proszę. Powiedz mi, że dlatego tu przyszedłeś.<br>
Czuje jego oddech,<br>
wdech i wydech wdech i wydech.<br>
Brak odoru alkoholu czy papierosów.<br>
Lekka woń mięty i perfum o zapachu drzewa sandałowego.<br>
Zbliża swoje usta do kącika moich i mruczy:<br>
-Nie wiem, kochanie. Może przyszedłem się tu trochę podroczyć?<br>
Śmieje się, przybliża się jeszcze bardziej. Oplatam go nogami.<br>
-Albo pobić?<br>
- Już powaliłeś mnie swoim najlepszym strzałem, skarbie.<br>
-Kusząca Vee! Spytam raz jeszcze. Gdzie się podziała sztywniara Evie?<br>
-Och, skończ już z tym!<br>
Wpijam się w jego pełne usta, wychodzimy w swoich objęciach spod lady.<br>
Zataczamy się i błędny krok dzieli nas od upadku na sofę. Kręcę głową i ciągnę go na taras.<br>
Wychyla się i krzyczy do kogoś, kto przygląda się nam z ulicy.<br>
- Zwariowałeś?-pytam.<br>
- Na twoim punkcie? Tak. Co do tego faceta, nie mógłbym być bardziej niezadowolony z jego obecności.<br>
-A to dlaczego?<br>
-Dlatego, ze dziś są moje urodziny i..<br>
Przełykam ogień. Nie miałam pojęcia.<br>
- Nie patrz tak na mnie, Vee. Nie mam w zwyczaju ich obchodzić. Moje życie to wystarczająca impreza. Ujmijmy, że to taki bunt.<br>
Poprawiam jego kołnierzyk. Zatrzymuję ręce na torsie Zabiniego.<br>
-Wiem, ze jest coś więcej na rzeczy..<br>
-Może..<br>
Całuje mnie, wypełniając ciepłem. Dotyka obojczyka. Jego uczucie zalewa mnie wrzątkiem. Kolorowe światełka świąteczne lśnią nad naszymi głowami.<br>
- A może nic szczególnego. Albo nie coś, tylko ktoś. Ktoś szczególny.<br>
Jest zimno, ulice pokrywają pierwsze cienkie tkaniny śniegu. Cały świat iskrzy się bielą,<br>
ale z nieba zaczyna padać leniwy deszcz.<br>
Chłopak muska moje ramię, z którego spadł rękaw swetra.<br>
Gubię rozsądek razem z nim i depcze go bosymi stopami.<br>
-Chyba się przeziębię. Przy tobie nie czuje chłodu.<br>
Ubranie opada na ziemie,a Jonathan zostawia delikatne ślady na moim jasnym ciele jakbym była z porcelany.<br>
Ciarki maszerują po moich plecach.<br>
Unosi brwi.<br>
-Tak sadzisz? A co powiesz na to? Accio, miotła!<br>
Po szarości nieba oświetlonego światłem ulicznych latarni przemyka jego Piorun.<br>
Zabini ciągnie mnie do środka, otwiera szafę jak we własnym domu i wyjmuje ciepły płaszcz.<br>
Bierze torbę i wrzuca ubrania. Letnie.<br>
Otula mnie okryciem, czuje przyjemną fakturę wełny. Łaskocze mnie przy tej czynności, a ja wyślizguje się z jego ramion. Bierze w rękę miotłę i na ramieniu zawiesza torbę. Zakładam ciepłe buty.<br>
Staje przy drzwiach i wskazuje na dwór. Uśmiecha się, jakby zapraszał mnie na przejażdżkę<br>
z jednostronnym biletem. Nie szkodzi.<br>
Myślami już jestem na pokładzie.<br>
- Wsiadasz, czy potrzebujesz kopa?- pyta, przymierzając się do miotły.<br>
Prycham i i obejmuje go od tyłu.<br>
Zawsze latałam sama.<br>
Do teraz.<br>
-Przy tobie? Nigdy.<br>
<br>
Wiem, że nie byłam wieloma rzeczami. Ale jestem dobra, stabilna. Moje uczucie jest czyste.<br>
Wiem to, gdy całujemy się, leżąc na molo nad otwartym oceanem. Toniemy w ciemności nieba. Jesteśmy jedynym światlem na tym świecie. Wiatr smaga moją skore, ale pozwalam tej sile, by wzięła mnie w swoje objęcia.<br>
Nathan ociepla mnie dotykiem.<br>
Wstajemy i biegniemy wzdłuż brzegu. Ucieka zanim do niego dobiegam. Zlewa się z czarną pustką i znów pojawia się dla moich oczu. Opadam na piasek, miękkie lądowanie. Topie się<br>
w jego złocistych ziarnach.<br>
Spocone ciało Nathana spoczywa na moim, gdy stuka mnie w ramie byśmy zagrali w berka. Zgadzam się i gonie go, dopóki nie wbiega w ogromną falę. Znika pod jej powierzchnią i wynurza się ponownie jak heros z mitu.<br>
Życie, gdy znów mam go obok siebie jest zbyt wspaniałe, by mogło być prawdziwe. Wbijam paznokcie w ramię.<br>
Przywołuje mnie kuszącym gestem. Jest jak miraż na pustyni; mam wrażenie, że rozpłynie się w słodkim powietrzu.<br>
Podążam powolnym krokiem, zdejmuje ubrania i wbiegam do wody.<br>
Uśmiecham się zanim, tego pragnę. Uśmiecham się, bo nie pragnę niczego bardziej.<br>
-Wstrząsasz moim życiem, wiesz?-pytam poprzez pocałunki.<br>
-Ty, wstrząsasz moją duszą.<br>
Roztapiam się pod jego dotykiem. Płonę i marznę w jego objęciach.<br>
Żyję i oddycham. I wszystko pomiędzy.<br>
<br>
Trawy poruszają się na wietrze, liście szumią w rytm moich myśli. Siedzę na werandzie, kołysze się do muzyki gitary wybrzmiewającej w radiu.<br>
Zachodzi mnie od tyłu i podaje mi tackę z jedzeniem.<br>
Nie jestem głodna.<br>
Chce tylko jego.<br>
-Kiedy wracamy do śnieżnej Anglii?-pytam, rozglądając się po otaczającej nas naturze<br>
w pełnym rozkwicie.<br>
Siada obok na schodach.<br>
-Nie wiem, za dwa dni musze pojawić się na przesłuchaniu. Z tego co się orientuję, ty też nie masz go za sobą.<br>
Kręcę głową.<br>
-Kiedy myślę o ostatnich miesiącach, czuję pustkę. Jakbym natrafiła na lukę w świecie, pustą kieszeń. To wszystko ginie w moich wspomnieniach, a niedługo nie będzie po nich śladu...<br>
Nie przeraża cię to?<br>
-Myślę,że..niektóre rzeczy muszą zostać zgubione. Po to, by odnaleźć nowe. Największe rozdarcie; to miedzy tym, co znajome i ukochane a przyszłością, w której nie może się wydarzyć ponownie to samo. Dlatego staramy się wyłączyć myślenie. Jak mówiłaś..to działanie, chociaż spowodowane myślą, dokonuje jakiejś zmiany. Może to okrutne, ale taka jest prawda. Myśl to tylko początek.<br>
-To nic nie rozwiązuje, prawda? Czy cokolwiek znaczy posiadanie takiej wiedzy?.<br>
-Niektórych równań w życiu nie da się rozwiązać; matematyka, której nigdy nie zrozumiemy, Vee. Cóż..ja i tak jej nie rozumiem niezależnie od tematu...<br>
Śmieje się. Zgrywa się albo nie docenia swoich umiejętności.<br>
-Musimy walczyć o to, by nie schrzanić wszystkiego od nowa i nie rozpamiętywać przeszłości. Mimo to, gdzieś nosimy cześć tego, co było i dzięki temu jesteśmy sobą. Jeśli kiedyś to zgubię, sam będę zgubiony. Kto wie czy gdybym był inny..czy siedziałbym tu teraz z tobą, gdybym kiedyś nie był kim byłem? Nie wiem. Cholera, nie mam najmniejszego pojęcia.<br>
O wielu rzeczach nigdy się nie dowiem! I wiesz co? Pieprzyć to. Zamierzam się cieszyć tym, co los dał mi w prezencie.<br>
-To nie tylko twoje najlepsze urodziny. Czuje się, jakbym sama je miała.<br>
Machnięciem różdżki gasi światło w domku. Już może to robić, czary poza Hogwartem nie są zabronione dla Nathana Zabiniego od dnia jego 17 roku życia.<br>
Uśmiecham się.<br>
Kiedy ten dzieciak dorósł?<br>
Całuje go powoli, ale on zwraca mi uwagę na coś innego.<br>
Pokazuje palcem na niebo, po którymś ktoś rozsypał srebrne perełki.<br>
Myśle o wszystkich konstelacjach, co oznaczają i czy gdzieś znajduje się moja.<br>
Gubię się w tłumie białych świateł.<br>
Wiruje i wiruje ...<br>
Odnajduje swoją gwiazdę obok siebie.<br>
Spadła na ziemie i stoi obok mnie.<br>
Przechodzą mnie dreszcze pod jego spojrzeniem. Szkarłat wypływa na moje policzki.<br>
Nathan zdejmuje moją sukienkę, a ja rozpinam jego koszule.<br>
Odrywa moje bose stopy od podłoża,, gdy ciągnie mnie do środka.<br>
Przestaje mnie całować, by wyłączyć radio.<br>
Pamietam jak naprawiał inne w pensjonacie, który był kiedyś moim skarbem, teraz pozostaje żywy w moich wspomnieniach. Bezpieczny. Już tam nie powrócę.<br>
Wsadza do gramofonu płytę z jazzem.<br>
-Mogę prosić o ten taniec?- pyta mnie, a ja widzę znajomego chłopaka stojącego w oknie Hogwartu.<br>
Przez wiraż prześwituje światło nadające mu aureolę anioła. W jego ręku dostrzegam papierosa, choć teraz go tam wcale nie ma. Jego oczy wciąż mówią więcej niż łobuzerski uśmieszek.<br>
Teraz jest taki sam, widzę w nim nieszczęśliwą miłość do życia i do kogoś, kto stoi przed nim szepcząc:<br>
-Karty na stół, Jonathanie.<br>
Jego dłonie są wolne i mam ochotę to zmienić.<br>
Podchodzę do niego i kładę jego dłonie na swoich biodrach.<br>
-Ten i każdy kolejny.<br>
<br>
<br>
<b>
Scorpius</b><br>
<br>
Lana Del Rey-Mermaid Motel<br>
<br>
<div>
Siedzi na murku i patrzy w niebo. Blady blask słońca zatapia swoje palce w jej rudych włosach. Dzień jest ciepły, jej kurtka rozpięta. Widzę swoją koszulę na ciele Weasley.<br>
W Malfoy Manor spędziliśmy cały wieczór na rozmowie o fotografii, przyszłych planach, przekomarzaniu się i leczeniu ran, które nigdy się nie zagoiły. Poprosiła mnie, bym ofiarował jej koszulę, gdy wspominaliśmy naszą pierwszą wspólną imprezę. To wtedy wszystko się zaczęło. Moja pamięć dobijała się do drzwi umysłu z zatopionym wspomnieniem. W oczach Rose widziałem echo własnych niepewności i nadziei.<br>
Dziś dostrzegam magię skaczącą w jej oczach; płonie w jej żyłach i wciąż musi panować nad swoimi mocami. Moje wnętrze oddała fakt, ze urodziłem się wcześniej. Gdy na nią spoglądam, wydaje się starsza o stulecia.<br>
Patrzy na mnie jakby znała każdy mój krok.<br>
Czyta z otwartej księgi, zna wszystkie runy, nagłówki i niewyraźne, mroczne notatki na stronicach życia chłopaka, który siedzi obok niej.<br>
Mógłbym tak spędzić całą wieczność, ale ciągnie mnie do pobliskiej kwiaciarni.<br>
Kiedy wchodzimy do środka, uderza nas paleta kolorów.<br>
Zdają się krzyczeć ze wszystkich stron.<br>
Zielone pnącza pną się po wysokim sklepieniu, a urocze doniczki otaczają nas z każdej strony. Za szklanymi drzwiami widzę kawiarenkę, w której zakochani popijają herbaty<br>
o egzotycznych smakach, sączą słodki likier i rozsmakowują się w słodkich, lukrowanych łakociach. Po środku placu zwieńczonego szklaną kopulą znajduje się płytki basen z rybami.<br>
Przyglądam się naszemu odbiciu w szybie.<br>
-To moje ulubione miejsce-mówi Rose, gdy sięga po gałązkę lawendy.-Myślę, że odkryłam jeden ze składników twoich odurzających perfum, Skorpionie. Bynajmniej nie jest to jad ani tej paskudny ani węża..<br>
Zbliża się do mnie, a jej oddech spoczywa na mojej szyi. Każdy nerw mojej skóry pali żywcem<br>
i zaraz zaraz zaraz spłonę..<br>
-Cóż, musiałeś dodać magiczne substancje odurzające. Jeśli chodzi o zapach...To lawenda. Sama w sobie ma silne oddziaływanie na zmysły. Nieprawdaż?<br>
Przysuwa do mnie gałązkę. Czuję zapach rośliny wokół siebie; otacza mnie, pokrywa<br>
i spycha w przepaść. A ja skaczę zanim dokona na mnie sądu ostatecznego.<br>
Rozgląda się, czy nikt jej nie obserwuje i zrywa jeszcze kawałek, który wkłada sobie miedzy włosy.<br>
- Nie wiem czy wiesz, co oznaczają te kwiaty, wężu..<br>
Unoszę brwi i nie mogę powstrzymać chichotu, gdy używa swojej wiedzy, by wprawić mnie<br>
w zakłopotanie.<br>
Jej twarz staje się na chwile poważniejsza, a cień zasnuwa oczy. Drobne ramiona uginają się pod ciężarem ostatnich miesięcy.<br>
-Nieufność. Ten zapach oddalał cię od innych bardziej niż przybliżał. Chciałeś mieć życie pod kontrolą. Chciałeś być królem swojego podwórka.<br>
Przestępuję z nogi na nogę, wiedząc że ma racje.<br>
-Ale to w porządku. Kiedyś powiedziałeś mi, ze jesteśmy tacy sami. Miałeś rację. Ale jednego nie zauważyłeś. Wchodzę w chaos z każdym krokiem, który wykonuje w twoja stronę. I nigdy nie czułam się tak lekko.<br>
Mimo swojego wzrostu, wydaje mi się drobna w moich ramionach. Jest silna, ale rownocześnie delikatna.<br>
Moje usta błądzą wokół jej, nie podejmując żadnej decyzji.<br>
W jej oczach zapala się to samo światło, które zobaczyłam zeszłego wieczoru.<br>
Całą noc nie spałem. Powieki zaczynaja mi ciążyć , jakby rzuciła na mnie urok.<br>
Może miłość jest jak Przysięga Wieczysta: zawsze będziemy związani niewidocznym sznurem, którego nie dało się przerwać.<br>
Jest<br>
ciaśniejszy<br>
ciaśniejszy.<br>
<br>
I jest miedzy nami mniej miejsca,<br>
mniej tlenu,<br>
mniej barier.<br>
<br>
Aż znika wszystko.<br>
<br>
Ciągnie mnie na gore, a ja posyłam jej pytający wzrok.<br>
-No co? Użyjesz Alohomory na drzwiach. Spokojnie, właściciele wynajmują te mieszkania po niskiej cenie. Jak nie będziesz mógł rozstać się z pokojem, wrócisz tu ponownie.<br>
Zmierzyłem ją wzrokiem i posłałem szelmowski uśmiech.<br>
- Na prawdę uważasz że to się uda?<br>
-Z tobą? Oczywiście.<br>
Czytam każdą runę, która skrywa jej myśli.<br>
<br>
Zamykam drzwi, a wystrój pomieszczenia wprawia mnie w zaskoczenie.<br>
Pokój upstrzony jest niezliczonymi kwiatami, a na tapecie zakwitają malowane róże.<br>
Podłoga jest stara i skrzypi pod naszymi nogami. Na środku stoi miękki fotel o roślinnym wzorze.<br>
Siadam, a Rose chichocze.<br>
- Malfoy na swoim tronie.<br>
Rzucam w nią pluszową poduszką.<br>
-Róża z kolcami.<br>
Wzrok róży ląduje na drzwiach po lewej, perlisty śmiech wypełnia ściany,rozjaśnia pomieszczenie, kradnie cały blask słońcu.<br>
-Co tam jest?<br>
- Przekonaj się sam, wężu. Naszym przeznaczeniem zdaje się bycie razem na podłodze.<br>
<br>
Przed moimi oczami pojawia się materac leżący na ziemi i świece porozstawiane dookoła.<br>
Rozpalam je pstryknięciem palców.<br>
Świat za oknem cichnie, a ja słyszę tylko bicie naszych serc. Przyciągam ja do siebie i jak po balu przyszpilam do ściany.<br>
-Chyba musze zacząć chodzić w sukienkach, by zobaczyć cię znów w jednej z nich- mówię przez pocałunki.<br>
Każdy z nich wywołuje palenie w moich wnętrznościach.<br>
Od jej zapachu kręci mi się w głowie.<br>
<br>
Jestem odurzony. Płynie w moim krwiobiegu, wypełnia każdy oddech.<br>
Tonę w świecie, który rozmywa się i wiruje wokół nas.<br>
-Chodź tu, Lawendo.<br>
Ciągnę ja w swoją stronę. Dwa guziki od jej koszuli turlają się po podłodze, zmierzając w tylko sobie znanym kierunku.<br>
Nieważne.<br>
Widzę zaskoczenie w jej oczach, ale całuje mnie pierwsza i zrzuca bluzkę ze swoich ramion. Lądujemy na materacu.<br>
Wyciągam z jej włosów fioletową gałązkę i wkładam ją sobie miedzy zęby.<br>
Śmieje się, gdy muskam nią jej dekolt, schodząc coraz niżej.<br>
Zaczyna się wiercić i jeszcze bardziej śmiać. Czuję jak jej skóra ociera się o moją.<br>
Pragnę pragnę ten dźwięk zamknąć w szkatułce, a klucz powiesić na sercu. Dźwięk, którego pozazdrościłyby słowiki budzące ją ze snu.<br>
Moje palce obramowują usta kwiatu; próbuje je ugryźć, wiec przyciągam jej nogi do siebie. Oplatają mnie i nie ma drogi ucieczki dla żadnego z nas.<br>
Splata swoje ręce z moimi, opiera głowę na moim ramieniu. Chowam swoją w zagłębieniu jej obojczyka, oddycham cieżko.<br>
-Wracam do Hogwartu-szepcze- chce przeżyć ostatni rok od prologu do epilogu. Wyczuwam niedokończona opowieść.<br>
Uśmiecha się. Wiem o tym, bo czuje jej spokojny oddech na swojej spoconej skórze.<br>
- Nie znoszę otwartych zakończeń-dodaje.<br>
-Czy to jedno z nich?<br>
-Być może.-uśmiecha się i nasze usta spotykają się z powrotem.<br>
Usta do ust.<br>
Czoło do czoła.<br>
Ciało do ciała.<br>
<br>
Nie ma już<br>
odwrotu.<br>
<br>
<br>
<b>
Albus</b><br>
<b><br></b>
Nick Cave-Wild rose<br>
<div>
<b><br></b></div>
<div>
James Blunt-Tears and rain<br>
<br>
<br>
Obrotowe drzwi kręcą się jak karuzela. Ludzie wsiadają i wysiadają. Wskakują i spadają, ciągnąc za sobą innych. Każda blondynka ma uśmiech zimy, która nie zdążyła wybielić świata. Zalążka zimy porwanego przez lodowate odmęty wody.<br>
Chlup.<br>
Chlup.<br>
Odpłynęła, a ja podryfowałem za nią.<br>
Bramy, które przekracza są dla mnie zamknięte. Czuwam przed nimi, wdychając zapach egzotycznych pnączy.<br>
<br>
Otwieram oczy. Siedzę pod szklanym dachem, przez który widać szare szare niebo.<br>
A wokół mnie ludzie ludzie ludzie.<br>
I tonę we wspomnieniach i tonę razem z nią.<br>
Moja dłoń dzierży długopis<br>
Piszę piszę i piszę.<br>
O wszystkim, co pamiętam.<br>
Tak jak było.<br>
Tak jak miało być.<br>
Mam początek, rozwinięcie i zakończenie.<br>
Łzę w kąciku oka.<br>
Życie w kawałkach.<br>
Nie mam jej w swoich objęciach.<br>
<br>
Kolejny obrót i do małego ogrodu w czterech ścianach wchodzi Rose. Ciągnie za sobą Scorpiusa.<br>
Nie widzę jej oczu, ale na pewno się śmieją.<br>
Żałoba kryje się pod szczęściem bliskości ukochanego.<br>
Płatki kruchego śniegu rozpuszczają się na dachu; jak moje łzy, jej łzy, jego łzy, łzy jeszcze niewypłakane.<br>
Po swojej prawej mam list od Lily przekazany z tymczasowego aresztu.<br>
Proces zadecyduje o jej losie.<br>
Czytam każdą literę, chowam każdy przecinek, zjadam każdą kropkę.<br>
<br>
Albusie na niektóre rzeczy już za późno ale zawsze lepiej jest usłyszeć to słowo przepraszam myślałam że byłeś ode mnie lepszy ale ty starałeś się być lepszy dużo bardziej niż ja nie zapominaj o tym<br>
<br>
ja straciłam Toby’ego ty straciłeś Chloe<br>
ty straciłeś Chloe<br>
ty straciłeś Chloe<br>
<br>
Echo jak wyrok egzekucyjny. Jakbym kazał ją stracić.<br>
Przyciąć dziką różę...<br>
Nigdy nie powinienem jej opuszczać, nigdy nie powinienem pozwolić jej iść.<br>
Lilia szepcze, bym obrócił się, ale niepodlewana...więdnie.<br>
<br>
Po mojej lewej stronie leży inny list. Z czerwoną pieczęcią. Z adresatem wypisanym starannym, zawijanych pismem.<br>
Moje palce błądzą wokół miejsca sklejenia.<br>
Wyjmuję list. I czytam ponownie każdą literę, zatrzymuję się przy każdym przecinku, przemilczam każdą kropkę.<br>
<br>
Szanowny Panie Albusie Potterze,<br>
W imieniu Organizacji Wybitnych Czarodziei proponuję Panu możliwość jednorocznych studiów dla wyjątkowo uzdolnionych czarodziei odbywających się w Akademii Magii Beauxbatons. Program obejmuje rozszerzone kształcenie przed ukończeniem edukacji egzaminem z wszystkich lat nauki, lekcje dotyczące kultury i języka głównych krajów uczestniczących w projekcie, dodatkowe zajęcia dotyczące magii obronnej i integracje z rówieśnikami z całego świata.<br>
Oczekujemy pańskiego potwierdzenia do końca grudnia bieżącego roku.<br>
Dalsze informacje będą przekazywane w kolejnych listach.<br>
Z poważaniem,<br>
Prezes Organizacji Wybitnych Czarodziei,<br>
Alain Cassel<br>
<br>
Rozglądam się i widzę, że nieśmiały śnieg rozkwitł w przepiękne płatki.<br>
Wiruje i opada. Opada i wiruje.<br>
W powietrzu czuję nadzieję, wdycham ją i próbuje zatrzymać głęboko.<br>
Głęboko w sercu; stąd nie uleci.<br>
W mojej fantazji fontanna Nicolasa Flamela skrzy się obietnicami, niebieskie szaty wirują na wietrze, a ja odnajduje szczęście w miejscu, które opuściła Inez Arnaud.<br>
Może wszyscy chodzimy tymi samymi ścieżkami. Tylko widzimy inne znaki na swoich drogach. W końcu to nie to, co nam się przydarza nas definiuje, ale to, czemu pozwolimy się zmienić.<br>
Chloe mnie zmieniła, ale nie mogę pozwolić na zmianę, którą może spowodować jej strata.<br>
Nie mogę upaść, bo nie wstanę. Muszę stać pomimo wiatru, który wieje w oczy, wyciska ze mnie łzy i szczypie mrozem moją skórę.<br>
Nowe życie rozkwita nowymi obietnicami, pozostawiając w moim sercu złote płatki poprzedniego.<br>
Zamykam swoją książkę i podpisuje nazwiskiem.<br>
Cała historia w jednym zeszycie.<br>
<br>
Nazywam się Albus Severus Potter. Noszę imiona po dwóch dyrektorach Hogwartu. Jeden z nich był Ślizgonem. Nie jestem swoim ojcem, wujem, ciotką, kuzynem, bratem.<br>
Kryje się we mnie lekkoduch ściągany przez grawitacje jak ptak ze zranionym skrzydłem.<br>
Kiedyś wzlecę ponownie.<br>
Do słońca i do gwiazd. Jak feniks z popiołu.<br>
Jest światło, które nigdy nie gaśnie.<br>
I za nim podążam.<br>
<br>
<br>
<br>
<br>
<br>
<br>
<br>
<br>
<br></div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-25255007853827812522016-01-15T20:15:00.000+01:002016-01-15T20:15:17.035+01:00Coming soonWitajcie,<br />
bardzo się cieszę, że mogę powiedzieć, że rozdział jest prawie skończony. Niedługo go wstawię, bo już mam około 10-ciu stron. Zastanowię się, czy nie opublikować tego, co mam a resztę przeznaczyć na nowy rozdział; jeśli podejmę taką decyzję na pewno pojawi się on na blogu wcześniej.<br />
Oczywiście pod tym postem możecie napisać jak wolicie.<br />
Zdradzę, że na 100% w rozdziale pojawi się perspektywa Nathana, Laury i Chrisa. Jeśli będę miała jeszcze czas dopiszę solidne fragmenty z perspektywy Rose i Evie/Nathana.<br />
W ostatnim czasie założyłam konto na fanfiction, net, gdzie mam nadzieję za jakiś czas też uda mi się udostępnić całe opowiadanie.<br />
Myślę, że zwiastun i szablon na tego bloga załatwię w lutym.<br />
Mam nadzieję, do szybkiego 'napisania',<br />
paperbackpoema/hopelessdream ;)<br />
<br />paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-87402409588437897152015-11-14T00:44:00.000+01:002016-06-11T23:57:29.400+02:00Rozdział 28<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>CZYTASZ? SKOMENTUJ!</b></i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>KAZDY ROZDZIAŁ TO
GODZINY, DNI, TYGODNIE PRACY.</b></i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>JEDNO SŁOWO, A TAK
WIELE DLA MNIE ZNACZY!</b></i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b><i><br></i></b></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b><i>NIEZBĘDNE INFO--->NA DOLE ROZDZIAŁU</i></b></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Chris</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Błyski zaklęć maszerowały po
ścianie jak mroczne cienie. <b>Nie</b> było nikogo w zasięgu
wzroku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To znaczy.. nie było <b>nikogo, </b>kogo
chciałbym zobaczyć. Szukałem uśmiechu zrozumienia, iskry
współczucia, tchnienia lęku...ale wszyscy byli wyprani. <b>Nie</b>
widziałem tego u nikogo, kogo znałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Nigdy</b>
nie zobaczyłem tego na szkolnych korytarzach; <b>nigdy</b> na
twarzach tych, którzy wszędzie byli wszystkim,<b> nigdy</b> u tych
kulących się w ciemnych kątach swoich myśli.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Nie.</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od zawsze było ,,coś''. Jakieś
uczucie. <b>Nie </b>musiało być
pozytywne, żeby było ludzkie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od radości, dumy i pełni życia do
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
zagubienia</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
załamania</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
zazdrości</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
gniewu</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
braku akceptacji...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystko to widziałem w lustrze, gdy
patrzyłem na swoją zmęczoną twarz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dzień za dniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A oni byli wypaczeni, obcy...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle te dwa słowa nabrały dla mnie
akuratnego znaczenia; już nie były tylko obrazami wylewającymi się
z ust ignorantów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Nie</b> byłem wspaniałym
czarodziejem. Wiedziałem, że zostałem porwany ze względu na
Laurę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odbijałem tylko zaklęcia, próbując
wydostać się z siatki wroga.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałem pomóc innym, samemu
sobie...Żałowałem, że <b>nie</b> potrafiłem. <b>Nie</b> wiele
mogłem,<b> nie</b> pierwszy raz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byłem jednym wielkim <b>NIE</b>, a
świat w którym przyszło mi żyć przedstawiał się jako wariackie
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>n i k t n i g d y n i c.</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zobaczyłem postać o ciemnych włosach
i rzuciłem się za nią biegiem. Chciałem pochwycić swoje
marzenie. Złapałem za ramię szczupłą dziewczynę. Kiedy
odwróciła się, znaleźliśmy się twarzą w twarz; nos przy nosie,
oddech obok oddechu. Ale to nie była moja 'dziewczyna'. To była
Evie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oddetchnęła, spojrzawszy mi prosto w
oczy.</div>
<div style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
Wystraszyłeś mnie. - jej głos
był o ton niższy- Chodź, Chris, mamy misję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Roześmiałem się. Mała drobna
dziewczynka w roli wojownika.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jednakże..</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
nadawała się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To był łańcuch działań.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zaklęcie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cios.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
WRÓĆ!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zaklęcie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Unik.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cios.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zdawała się wiedzieć, co robić i
gdzie iść.</div>
-Evie...Skąd ty wiesz...<br>
-Toby..myślę jak Toby.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zobaczyłem ogromne drzwi na końcu
długiego korytarza; w mojej wyobraźni Evie już sięgała do
klamki...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W rzeczywistości nie udało jej się,
tego dokonać. Ktoś złapał ją od tyłu pod ramiona, podniósł do
góry i rzucił nią o ścianę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie jęknęła. Uderzyła się w głowę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Otoczyła nas trójka osiłków,
różdżka prawie wypadła mi ze spoconych dłoni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byli coraz bliżej, a Evie leżała pod
ścianą...Za drzwiami działo się coś, czego nie mógłbym i nie
chciałbym sobie wyobrażać. Uciekłem spojrzeniem w górę.. jak
zwykły tchórz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I to mnie uratowało. To uratowało
NAS.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skupiłem całą swoją uwagę na
magicznym żyrandolu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie spadł i nie przygniótł ich-ech,
przecież wiedziałem, że to się <b>nie </b>uda. <b>Nigdy nic nie</b>
wychodzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale wtedy...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Żyrandol zachwiał się, zaskrzypiał
i nagle zaczęły się z niego sypać iskry jak z żarzącej się
pochodni. Żarówki zamieniły się w świece, które buchnęły
dzikim ogniem. Zaczęły się topić i topić...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gorący wosk zaczął KAPAĆ i KAPAĆ.
Aż wszystkie szesnaście świec SPADŁO, wzniecając pożar.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Doskoczyłem do Evie i zacząłem ją
szarpać. Nie wiedziałem, co zrobić. Języki ognia zaczęły
zacieśniać swój krąg wokół naszych ciał. To nie był jedynie
pożar, który mogła spowodować lampa; wiedziałem, że płomienie
rosną wraz z moimi emocjami. Kontrolowałem pożogę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wziąłem Evie w ramiona i pobiegłem
do drzwi, pozostawiając dwóch Śmierciożerców w objęciach ognia.
Zacząłem biec do gabinetu Ministra jak do bram nieba, ale droga
zdawała się nie kończyć. W końcu otworzyłem drzwi, używając
resztki sił. Zawiasy zaskrzypiały, strumień bladego światła padł
na na nasze ciała.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cały nasz wysiłek poszedł na marne,
<i>poszedł na marne, na marne,
marne</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ta nieuchronna myśl krążyła w mojej głowie jak orzeł polujący
na swoją ofiarę;
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
zdeterminowana, by zamknąć mnie w swoich szponach, zabrać w
nieznane miejsce i tam, ze mną skończyć,</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nie czekał na nas raj.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Za tymi drzwiami czekało na nas coś
zbyt ciężkiego, by to udźwignąć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uratowałem Evie przed polującym
żywiołem, a wniosłem prosto w paszczę lwa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Scorpius</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ci którymi byliśmy i ci którymi
jesteśmy; przestałem być pewny, co to znaczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Widząc swojego przyjaciela,
jednocześnie takiego samego i tak odmienionego...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
dostrzegłem w nim pewność, której
nigdy w nim nie widziałem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wcześniej spoglądał na mnie, jakby
szukał kogoś, kto złapie go w razie wypadku.. A ten miał nastąpić
za miliardy miliardów cichych tykań zegara.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zawsze spoglądał wstecz, jakby chciał
zawrócić, jeśli nikt za nim nie podąży.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Teraz był w nim także gniew, który
mógłby zamienić się w wieczny krzyk;</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
nie wiedziałem w jakie słowa się
ułoży i jak silne będzie jego echo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy Albus zobaczył Rose leżącą na
ziemi, rzucił się do niej, a wszystko, co potem się wydarzyło,
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
było jak obraz z zapomnianego snu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Potok zaklęć rzucanych przez Ala,
powtarzanych przeze mnie szeptem jak przez papugę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To pamiętam. To, że w szoku
zacząłem czarować, by pomóc przyjacielowi w tym,</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
co wspólnie zaczęliśmy.</div>
<div style="border-bottom: 4.50pt double #000000; border-left: none; border-right: none; border-top: none; margin-bottom: 0cm; padding-bottom: 0.07cm; padding-left: 0cm; padding-right: 0cm; padding-top: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Płatki śniegu porwane
przez wiatr wisiały za oknem jak sceniczna dekoracja.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pokój Życzeń przepełniony
był naszymi głosami, moim i Ala. To był jeden z ostatnich dni</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
piątej klasy. Świętowaliśmy
nasze małe zwycięstwo, nasze wyniki z SUM, zanim pochwaliliśmy się
nimi innym.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Śpiewaliśmy piosenki z
dzieciństwa, hymn uczniowski, wymyślone na poczekaniu wierszyki,,,</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Piliśmy kremowe piwo; piana
wyciekała z kufli, gdy nalewaliśmy do nich złocisty płyn.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
STUK</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Łyk ciepła, który
kojarzył mi się z moim drogim drugim domem, Hogwartem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rozpakowywaliśmy karty
czarodziejów z pudełek z czekoladowymi żabami, jedliśmy fasolki
Boota.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Machaliśmy różdżkami,
udając najlepszych czarodziei na świecie.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
I w tej jednej chwili, w
wyobraźni, naprawdę nimi byliśmy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zacząłem wypowiadać
jakieś zaklęcia. Byłem zaskoczony tym, jak dobrze mi wychodziły,
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
więc nazwy stały się
coraz odważniejsze, formuły bardziej skomplikowane.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pamiętam,że Al złapał
mnie za ramiona i mną potrząsnął.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Stary, to było coś. Wiesz
o tym, prawda?
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Uśmiechnął się z nutką
dzikości, która teraz zamieniła się w pełną czarę; ocean
szaleństwa .</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Inny wieczór. Szósta
klasa, cotygodniowe spotkanie,</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czarowaliśmy z pasją; już
nie dla laurów, nie dla ego.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Byliśmy zafascynowani siłą,
która drzemie w każdym człowieku. Tym, że każdy może stworzyć
swoim ciałem i umysłem coś pięknego.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tchnąć życie, samemu
będąc tchnieniem życia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chcieliśmy tego. I tego
momentu, gdy nasz wzrok zatrzymał się w wirującym chaosie i oboje,
to jedno wiem na pewno, pomyśleliśmy:</div>
<div align="LEFT" style="border-bottom: 4.50pt double #000000; border-left: none; border-right: none; border-top: none; margin-bottom: 0cm; padding-bottom: 0.07cm; padding-left: 0cm; padding-right: 0cm; padding-top: 0cm;">
,,Boże, to jest coś. Dzięki Ci, że istnieje''
</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Rose</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moje
myśli znalazły się poza granicami ciała. Czułam się zniewolona,
zmęczona, zszarpana.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Stałam
się ciałem leżącym na zimnej podłodze. Oczami wyobraźni
widziałam to,</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
czego
nie chciałam widzieć.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyobraźcie
sobie tylko wszystko to, czego się boicie i ubierzcie to we
wszystko, co kochacie. Z tymi marami walczyłam na miecze zbudowane z
kulawych argumentów.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dawno
temu, w dzieciństwie, mój ojciec opowiadał mi pewną historyjkę
na dobranoc.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tata
był zestresowany przed uroczystością jego życia; swoim ślubem z
mamą. Targały nim wszystkie emocje; od strachu przez zwątpienie,
aż do zrezygnowania. Wtedy Harry Potter, wieczny złoty chłopiec,
przypomniał mu to, o czym zapomniał.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wspomniał
mu o miłości. O miłości i o tym, że skoro ją czuje, nie
potrzebuje żadnych zapewnień, że powinien wyjść za mamę; ani
niczyjego pozwolenia ani niczyjej aprobaty.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
I tak
miał zamiar to zrobić i ten swój zamiar zrealizować.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ojciec
znalazł w sobie światełko i pozwolił mu siebie rozjaśnić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tak i
ja, znalazłam jasność; malutką jak kryształek w moich ulubionych
kolczykach...i robiłam wszystko, by jej nie zgubić. Jakbym mogła
zamknąć ją w klatce zrobionej z własnych palców.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zamierzałam
przeżyć.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Scorpius</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wielkie
oczy, Toby miał wielkie oczy. Jak spodki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pierwszy
raz zobaczyłem u niego przebłysk strachu; krótki jak migające
światełko przy robieniu zdjęć. W jednej sekundzie przed
zrobieniem fotografii, na jego twarz wróciłoby to samo zamroczone
rozbawienie.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaczął
budować tarczę, składającą się z czarnomagicznych zaklęć, ale
Al nie ustawał,
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
pragnął
konfrontacji.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Potter,
może poczekamy na twoją siostrę? Będzie tu za chwilkę, jeśli
dotrze. A wierzę, że to zrobi...widzisz bardzo z niej utalentowana
dziewczynka.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dałbym
głowę, że Potter się zawahał. Dałbym.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
ŁUP</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Inez
rzuciła zaklęcie, które prawie ugodziło w Albusa. Tak, ona zawsze
miała ochotę na zabawę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Włączyłem
się w tę walkę, gdy drzwi otworzyły się. Spodziewałem się
Lily, ale to nie była ona.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zobaczyłem
za to Evie; bezwładną w ramionach Chrisa. Moją kochaną Evie; tą
która wysiadywała pod kominkiem w Pokoju Wspólnym, a na święta
słała mi zawsze złośliwe wierszyki i zabawne upominki. Tą,
której zawdzięczam to jak żyje swoim życiem. To ona zawsze mnie
napędzała.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
A ja
ją. Moje serce wykonało pełne salto.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>To
nie może się dziać.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>-</b>Pięknie-
parsknął Puckey.- Cała rodzinka w komplecie? Jeszcze nie? Gdzież
się podziewa Zabini?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
I
Laura? Wspaniała buntownicza Laura?!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyrzucił
ręce do góry jak kompozytor, który steruje armią instrumentów.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy
Rose podniosła się z zakurzonej podłogi; jakby w odpowiedzi na
jego słowa. Wstała. Jej nogi były jak z waty, ale wstała.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podbiegłem
do niej, złapałem ją pod ramię; schowałem twarz w jej rude loki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Inez,
chyba nie słuchałaś wszystkich lekcji Scorpiusa- powiedziała
schrypniętym głosem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Już
przygotowywałem się na atak szaleństwa; atak złości, że kolejna
próba uzyskania władzy nad jej osobą nie powiodła się. Inez nie
mogła rządzić wszystkimi. A na pewno nie Rose.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Za
drzwiami jest ogień- wyrzucił z siebie Chris.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
Twarz
Toby'ego poszarzała; rozpiął guzik swojej koszuli, potem kolejny.
Zaczął się cofać.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy
Lily pojawiła się na środku pokoju wraz z gwałtownym podmuchem
wiatru. W ręku trzymała taki sam breloczkiem jak ten należący do
Toby'ego.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jej
wzrok opadł na Puckey'a opartego o ścianę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Toby
osunął się po niej i schował twarz w dłonie.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Nie,
nie ogień! Tylko nie ogień! Wszystko tylko nie ogień! Błagam!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Krzyczał
jak szaleniec; a ONA w czarnym skórzanym kostiumie, o rozwianych
lokach, robiła wszystko żeby go uspokoić, pocieszyć, wyciszyć,
jakby był małym dzieckiem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mój
wzrok uciekł od tej fatalnej pary i padł na bladą Evie. Poruszyła
się w ramionach Chrisa, a on zaczął do niej szeptać.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaczynałem
czuć zapach spalenizny, dusić się zatrutym powietrzem; wydawało
mi się, że słyszę płomienie atakujące ściany.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Chyba
zwariowałem.</i></div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Musimy
się stąd zabierać.- powiedziałem, pocierając ramię Rose.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zmierzyłem
wzrokiem Toby'ego. Byliśmyłem jak zwierzę w potrzasku wyrodnego
właściciela. Pana o perfidnym uśmiechu, lepkich rękach i myślach
ociekających żądzą, chciwością,chęcią zemsty... Chciałem od
niego uciec, wyzwolić nas ze smyczy..</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wzrok
Ala utknął na Lily.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nie,
nie, nie</i>.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nie
możemy, tego zrobić bez niego.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Albus
próbował odciągnąć ją od Toby'ego; zapomniał o rozsądku,
zapomniał nawet o różdżce.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy
Toby wstał i zaczął iść na swoich długich nogach w stronę
Ala, który stawiał kolejne kroki w tył...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy
zauważyłem na biurku błyszczący złotem przedmiot.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jarzący
się niebiańskim blaskiem w panującym półmroku.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mały
breloczek Toby'ego. Breloczek Ministerstwa.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Świstoklik.</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rose
zrozumiała na co patrzę. Chwyciła cofającego się Ala, który
przygotowywał się do obrony. Chris złapał go za drugie ramię.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Sięgnąłem
po breloczek, zanim Inez, Toby i Lily zdążyli zrozumieć, co
zamierzam. Rose wyrwała mi go z ręki; wiedziałem, znała miejsce,
do którego powinniśmy się udać. Co byśmy bez niej zrobili?
Chwilę po tym jak odechnąłem z ulgą, uświadomiłem sobie, że
popełniłem błąd.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
O
jednym nie pomyślałem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Puckey i siostra Ala byli wystarczająco szybcy, by zabrać się z
nami.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b><br></b>
<b>Evie</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Drzewa
zaszumiały szuu</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
szuu</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
szuu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułam
zimny wiatr uderzający o moje policzki; niemal widziałam oczyma
wyobraźni jak czerwienieją pod wpływem mrozu. Bezwiednie otuliłam
się ramionami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Próbowałam
zrozumieć, gdzie jesteśmy, ale za każdym razem, gdy czułam, że
wpadam na dobry trop, gubiłam go jak tysięczną liczbę w
niekończącym się zbiorze. Ta, której szukałam, zdawała się
nie istnieć. Odwróciłam głowę, położyłam na wietrze jedno
słowo:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nathan</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałam, że nie było go tuż za mną; nie miał mnie, kto
podtrzymać.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiem, dlaczego przypomniałam sobie, że Zabini wcale nie miał
na imię Nathan, tylko Jonathan. Ta myśl sprawiła, że moje oczy
wypełniły się łzami, które przysłoniły mi cały świat.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jonathan (nie Nathan) zapisał się w mojej pamięci tym balem,
który przesiedzieliśmy na ławce, wieczorem spędzonym na tańcu
przy subtelnym jazzie, wieczorem, którego używaliśmy tylu
dziwnych słów... Rozmawialiśmy o wrakach i ratunku, używając
liczby mnogiej.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tego Nathana chciałam przy sobie; jego ramion zaciśniętych wokół
mnie jak śliskie cielsko węża. Cicho i szczelnie. Nie chciałam
słyszeć jego szeptu i syku, chciałam wierzyć samej sobie; jednak
wciąż pragnęłam go z powrotem. Czy zrobiłam wszystko, co
mogłam? Wszystko, co mogłam, by wciąż tam przy mnie był?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily zaatakowała mnie. MNIE.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moje skupienie prysło jak mydlana bańka, zamęt wślizgnął się
pod moją skórę jak czarnomagiczny urok. Uchyliłam się. Otarłam
pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kipiała złością; wyglądała, jakby zebrała jej w sobie zbyt
dużo i nie mogła już pomieścić jej pod skórą. A ja?
Emanowałam smutkiem. Rzuciła kolejny urok.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Spokojnie, Evie.-pospieszny głos Chrisa otulił mnie swym
ciepłem;.-Protego!</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Expeliarmus!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety Lily tylko wybuchnęła śmiechem i odbiła zaklęcie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Craven zaczął mnie bronić przed kolejnymi urokami. W tamtym
czasie był moim aniołem stróżem; zaczynałam lubić go tak, jak
nigdy nie sądziłam, że jestem w stanie polubić, kogoś kogo
znałam tak krótko. Między nami powstała więź; cienka nić,
wystarczająco mocna, by nas ze sobą złączyć, ale tak delikatna,
że mogłaby przedrzeć się w mgnieniu oka. Wystarczył jeden
szybki oddech, jedno niewłaściwe spojrzenie...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Scorpius i Al walczyli z Toby'm, który wciąż starał się
wykorzystać Rose, by zranić ich obojga. W chwili ich nieuwagi
rzucał na nią uroki, które sprawiały, że uginały się pod nią
kolana. Za każdym razem wstawała i mimo że Malfoy starał się ją
osłaniać, wychodziła Toby'emu naprzeciw.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Stawała z nim do walki. Chciałam wziąć z niej przykład.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Byłam wojowniczką; w głębi duszy od zawsze nią byłam.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Drętwota!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily upadła na kamienną posadzkę; dobiegłam do niej i rzuciłam
kolejne zaklęcie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tak naprawdę chciałam ukarać <b>s i e b i e</b> za to, że
dopuściłam do tego, by ktokolwiek zakochał się w Toby'm. Za to,
że mimo wszystko ją rozumiałam. Za to, że było mi jej szkoda i
jednocześnie miałam ochotę być dla niej taką, jaką ona była
dla mnie.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy Toby szukał kogoś takiego jak ona, gdy pocałował tę
dziewczynę w dormitorium parę lat wstecz? Wtedy, gdy byliśmy
parą?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Trzymałam różdżkę przy jej szyi, gdy Toby zauważył, co się
dzieje. To dało Rose chwilę na to, by wycofać się w stronę
obskurnego budynku po drugiej stronie ulicy.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz, czemu tu jesteśmy, Evie? Na was też chcieliśmy się
zemścić, ale wiecie co? Jesteście drugorzędnej wartości; my
będziemy rządzić czarodziejami, a wy będziecie musieli to
przełknąć- przygryzła wargę tak, że poleciała z niej strużka
szkarłatnej krwi- Zupełnie jak to, że Toby bez ciebie jest o
wiele silniejszy. I kocha mnie. Kocha mnie!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Toby nie poszedł w stronę swojej dziewczyny; ruszył za Weasley. W
tej chwili obskurny blok zaczął zmieniać swój wygląd; magiczny
miraż zaczął się zacierać. Pojawiło się dodatkowe wejście i
parę okien.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ktoś otworzył drzwi i wychylił się lekko.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W tym samym momencie grupa postaci aportowała się na ulicę.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Harry Potter, Hermiona Granger, a za nimi Ginny Weasley (trochę
wychudzona i blada, ale o stanowczym spojrzeniu) i cały, prawie
legendarny Zakon Feniksa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W drzwiach dostrzegłam chudego mężczyznę o jasnych włosach,
jakby skąpanych blaskiem. Przez chwilę myślałam, że to
Scorpius. Wiedziałam, ze to nie mogła być prawda; poświęcił
się walce z Toby'm jak inni. W drzwiach budynku Ministerstwa stał
Draco Malfoy. W cieniu rzucanym przez uliczną latarnię, wyglądał
jak przyczajony smok.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zza niego wyłoniła się Astoria Greengrass; tak samo piękna,
krucha i delikatna jak w moim wspomnieniach. Za nią stała jeszcze
jedna osoba.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>M o
j a m a m a. </i>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kobieta w ciemnym stroju o oczach koloru fal rozbijających się się
o klif, na którym stoi Pensjonat Euforia. Jak woda przypominająca
mi wszystkich, których ostatnio zabrała. Nie mogłam pozwolić jej
odpłynąć wraz z nimi.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Toby nigdy nie wyglądał na tak szczęśliwego jak na widok
,,brygady ratunkowej''. Od razu rzucił się w stronę Pottera; Al
stanął po stronie ojca; jak równy z równym. Za Toby'm zaczęły
się pojawiać jego imperiusowe zastępy. Scorpius i Rose odpierali
ich ataki, tańcząc z szałem wojny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i szybkim ruchem
przygniotła mnie do ziemi.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Jak tam na dole, Nott?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zakon Feniksa ruszył w stronę nowozebranych.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przełknęłam ślinę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Bądź
dzielna. </i>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy zauważyłam Toby;ego, który odparł atak wyczerpanej Rose.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Imperio!- syknął, Weasley wzdrygnęła się, jakby została oblana
wodą.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
O nie, pomyślałam, to nie może się dziać. Nie może dołączyć
do swojej przyjaciółki. <i>Boże, Al!</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Hermiona, która walczyła właśnie z jakimś Śmierciożercą,
potknęła się i upadła na ziemię spostrzegłszy, co się stało.
Nad nią pochylał się Blake.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dla Harry'ego to było zbyt wiele; natarł na niego jak cały zastęp
wojowników.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-O tak! Nie wystarczy mi Ministerstwo! Harry Poter, złoty chłopiec
pod moją władzą!</div>
Czyż to nie wspaniałe? I jego jedyna córka po mojej prawicy..<br>
Nie powinien był tego mówić. Harry Potter miał tyle siły, która
płynęła z serca...I wiedział jak się nią posłużyć.<br>
Nagle Lily upadła z głuchym jękiem na brudną jezdnię.
Przestałam czuć jej ciężar na swoim ciele; moje mięśnie
rozluźniły się..tylko nieznacznie. Podniosłam drżący wzrok,
ukryłam drżące ręce przed samą sobą.<br>
Nie ujrzałam nad sobą wroga.<br>
Nade mną stał Nathan.<br>
Cholerny Jonathan Zabini!<br>
Osoba, którą pokochałam żyła i stała przede mną z krzywym
uśmieszkiem i oczami utkwionymi w mojej zakłopotanej twarzy.
Wiedziałam, że powstrzymuje się przed wybuchem śmiechu. Był
tylko kolejnym wyklętym wariatem jak my wszyscy.<br>
<ul>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
</ul>
Kucnął przy mnie i ucałował mnie w czubek głowy, wdychając mój
zapach.<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Milcząc
jedynie, </i>
</div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>podał
mi rękę i pomógł mi wstać.</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Albus</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Widziałem swoje odbicie w okularach mojego ojca. Było jak cień
rzucany przez moją duszę. Zaczęliśmy odbijać zaklęcia Puckeya;
wspólnie zwalczaliśmy grożące nam niebezpieczeństwo. Chciałem
krzyczeć, póki moje płuca nie pękną, płakać póki zabraknie mi
łez, tłumaczyć, co zrobił Puckey, aż zabraknie słów w moim
słowniku. Nie mogłem tego zrobić. Mój głos pochłonąłby zamęt
bitwy, od którego nie mogłem uciec. Musiałem podjąć decyzję, co
jest moim celem. Czy tak naprawdę zamierzam walczyć, o to co mi
drogie czy wylewać na Toby'ego swą nienawiść za zrujnowanie Lily?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Stąpałem po cienkiej linie jak cyrkowy aprobata; wiedziałem, że
mogę zaraz z niej spaść, a każda decyzja może stać się moją
ostateczną. Żaden nastolatek nie powinien być postawiony w takiej
sytuacji, ale czy samo życie nie jest podobnym ryzykiem?
Przychodzimy na świat bez doświadczenia, po to by dopisać kawałek
podarowanej nam historii. Podejmujemy decyzję; prawo czy w lewo, w
górę czy w dół, dzisiaj czy jutro...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W każdym momencie nasze działania mogą zaprowadził nas w ślepą
ulicę, z której już nie ma drogi powrotnej i nie ma się za kim
obejrzeć; zostaje tylko to, co masz przed sobą. To ty decydujesz,
czy będzie to światło czy ciemność bez dna.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale czasem tak <i>t r u d n o</i> jest podjąć kolejną decyzję i
nieważne, ile wcześniej się ich podjęło.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przez ściany, które wybudował mój umysł docierały do mnie
pojedyncze krzyki, które zakorzeniały się w moim wnętrzu i
ściągały mnie do dołu jak kotwice.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wspomnienia i marzenia działały jak prąd, który pchał mnie do
przodu.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W oczach Toby'ego było odbicie szaleństwa; gdy mój wzrok spotkał
się z jego poczułem jak samym spojrzeniem przewierca moje myśli na
wylot.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Myśl</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>za</i> <i>myślą</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zawsze ta sama sztuczka. Uczucia..</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
(są najpotężniejszą bronią, jaką otrzymał człowiek.)</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wspomnienia jak <i>mgła</i> otuliły mój zmęczony umysł.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Szkolne
korytarze pełne uczniów w różnokolorowych krawatach. Czarowanie
z Malfoyem, gdy śnieg za oknem wirował, jakby jego płatki porwał
mały huragan. Każdy ciepły uścisk z zawsze zapracowaną Rose.
Nathan i Evie prowadzący ze sobą swoją własną małą bitwę; ich
potyczki słowne, jego żarliwe namowy. Scenka z papierosem w blasku
popołudniowego słońca.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Wszystkie
kłótnie, które wbiliśmy w nasze szkolne lata jak szpilki w
niedopasowany strój. Popchnięcie Malfoya na ścianę za zatajenie
związku Lily. Scorpius i Puckey w walce na pięści.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Pośród
tego wszystkiego, Chloe która odnalazła mnie i poszła ze mną na
boisko Quiditcha. Zabrała mnie w miejsce, które było częścią
mojego życia; pokazała mi drogę powrotna do domu. Chloe ze swoimi
jasnymi, błyszczącymi włosami. Chloe, która zawsze stąpała moim
cieniem. Cieniem, który ją pochłonął. Pochłonął jej
ukrywający się uśmiech i nerwowe przeczesywanie włosów.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Pamiętałem
każdy moment i to, jacy w nim byliśmy.</i></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Chloe
i mnie złączonych pocałunkiem w jednej z sypialni pensjonatu
Euforia. </i>
</div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Błysk
w jej oczach i jego brak.</i></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Chloe
uśmiechniętą pośród jesiennych liści, ostatecznie leżącą w
zatrutej wodzie.</i></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Chloe</i></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>powoli</i></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>pochłanianą przez jej zimne odmęty.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moje kolana ugięły się jak jej; oparłem się dłonią o ziemię,
ciężko dysząc. Małe kamyczki wbijały mi się w ręce. Usłyszałem
zduszony krzyk ojca; tego, który nigdy niczego się nie bał.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Strach nawiedzał go, tylko gdy chodziło o bezpieczeństwo jego
rodziny...Wtedy to zrozumiałem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zanim odwrócił się ode mnie, by rzucić zaklęcie w stronę
Toby'ego, tamten krzyknął:</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Sectusempra!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Oczy mojego ojca prawie wyszły z orbit; wyglądał jakby zobaczył
ducha, o którego istnieniu zapomniał. Za nim pojawiła się moja
matka. Z trudem odbiła zaklęcie i Toby ruszył ku niej. Zaczęli
miotać w siebie urokami.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Drętowota!- krzyknął i nie chybił.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ginny Weasley uderzyła głową o krawężnik.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zebrałem wszystkie swoje siły; połączyłem odległe lampki w
mojej głowie pojedynczym sznurkiem: miłością do wszystkiego, co
robię, Jakby moje siły, były kolorowymi światełkami zapalanymi
w Święta; miłość pozwalała im się złączyć, a wszyscy,
którzy mnie kochali i wszyscy ci, którzy byli kochani przeze mnie,
byli dla mnie prądem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rude liście podrywały się z jezdni; jeden za drugim. Tworzyły
cyklon wokół mnie; przylatywały z każdej strony świata,
podnosiły się z chodników, trawników, dachów niskich domów.
Podmuch skierował je w stronę Puckeya jak armię marionetek. Wiatr
sprawił,
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
że Toby runął na ziemię. Przylgnął do jezdni jak podczas
trzęsienia ziemi; widziałem jak z bólu zaciska zęby. Paru
czarodziei walczących za nim również nie mogło utrzymać pozycji
stojącej. Wtedy poczułem jak moje powieki zamykają się, świat
staje się czarny, jasne kropki przeszywają obraz jak plamy ognia.
Wszystkie liście zaczęły opadać na Puckey'a;
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
ja sam upadałem....</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
...ale podtrzymał mnie Scorpius. Rose złapała mnie z drugiej
strony.- nie była już pod wpływem Imperiusa, nie wiedziałem jak
to było możliwe. Czy zaklęcie mogło nie być dla niej
wystarczająco silne? Szepnęła coś do Malfoya i poczułem jak mój
przyjaciel rozluźnia uścisk.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Straciłem przytomność. Kiedy ocknąłem się Toby stał na
własnych nogach, ale liście zamieniły się w liany, które powoli
zaczęły oplatać jego nogi. Puckey na początku tego nie zauważył,
tata natarł na niego całą swoją siłą. Scorpius i Rose go
kryli.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Złapali się za ręce, więzy stały się ciaśniejsze i zaczęły
piąć się jeszcze wyżej; teraz już ich różdżki wykonywały
pełne obroty, usta Malfoya wypowiadały zaklęcia, a Rose
powtarzały ich ruch. To wystarczyło, by powalić Puckeya.
Widziałem jak na siebie patrzą, Scorpius i Rose, w tej jednej
chwili nie było nikogo poza nimi. Widzieli tylko siebie na cichej
rozległej pustyni, a żaden czarny charakter nie mógł zakłócić
wszechobecnego spokoju. Czekał ich happy end, ich twarze zdawały
się krzyczeć; TO właśnie jest nam przeznaczone.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałem być tak pewny jak oni.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy jakaś myśl zaświtała w mojej głowie najciemniejszym
światłem, jakie kiedykolwiek poznałem. Zbliżyłem się do nich,
zataczając się ze zmęczenia, braku snu i ze strachu. Musiałem
wyglądać jak zwykły pijak. Objąłem ich od tyłu; Rose zaplątała
się w swoich rudych włosach, gdy odwróciła głowę w moją
stronę, Scorpius odetchnął ciężko. Stuknąłem różdżkę Rose
tak, że wypadła z jej dłoni. Scorpius był w zbyt wielkim szoku;
nie musiałem robić nic więcej. Uniosłem własną różdżkę i
jednym, pewnym ruchem...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Liany zrobiły się czarne jak atrament, czarne jak peleryny
Śmierciożerców, czarne jak niebo nad Zakazanym Lasem. Wiedziałem,
że były zatrute tak jak może być zatruty eliksir, tak jak Puckey
potrafił zatruć tę rzekę, która zabrała Chloe.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Twarz Toby'ego poszarzała; chciał krzyczeć, ale z jego ust
wydobył się tylko szept..</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle Rose odciągnęła mnie i z całej siły popchnęła; wciąż
próbowałem wyrwać się do przodu. Scorpius, dużo wyższy ode
mnie, zaczął iść w moją stronę z groźną miną. Zacisnął
dłoń na moim ramieniu, a ja się złamałem. Oparłem głowę o
jego koszulę i rozpłakałem się jak dziecko. Scorpiusa nie
obchodziło jak bardzo ta sytuacja była idiotyczna; objął mnie
ramieniem. Rose zaszła mnie od tyłu i pocałowała w policzek,
cicho szlochając.</div>
-Al, prawie zrobiłeś coś tak strasznego...<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Toby leżał z poszarzałą twarzą; oplatały go liny i wyglądał
na chorego, ale oddychał płytko.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rose przygarnęła nas do siebie, zamknęła w szczelnym uścisku.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Bez zastanowienia</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
podniosłem
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
głowę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Puckey</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>czołgał
się w naszą stronę</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>(Zielony
płomień mknie ku nam z prędkością światła; Rosie odwraca się
po to, by zobaczyć, że zaraz ugodzi w nią zielony płomień. W
jednej sekundzie i ja i Malfoy rzucamy się, by ją zasłonić.
Upadam całym swoim ciężarem na szorstki asfalt. Wyciągam różdżkę
i macham nią najmniej stanowczo w całym swoim życiu.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Tyle
wystarczy. Wystarczy, że to robię,</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Odbijam
zaklęcie.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Avada
Kedavra.)</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wzdrygnąłem się, jakbym wyszedł jakiegoś mroźnego poranka z
ciepłego pomieszczenia</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Puckey, wciąż był przede mną; leżał splątany w pnącza parę
metrów od nas. Zastygł w bezruchu. Wtedy zrozumiałem. Tym razem to
j a wszedłem do jego umysłu. A co najważniejsze, zmieniłem jego
wersję przyszłych wydarzeń.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wykorzystałem jego chwilę zwątpienia. Wykonałem lekki ruch
różdżką i liny ponownie poczerniały, Puckey zaczął się
szarpać, krzyczeć, warczeć i rzucać wyzwiskami. Jego twarz
ściągnęła się z bólu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przekręcił się na plecy, ciężko dysząc.</div>
Usłyszałem to, co prawie niesłyszalne; jęk towarzyszący każdemu
potknięciu, każdemu z upadków.<br>
I jeszcze cichszy pisk Rose, chowającej twarz w mojej koszuli.<br>
Jej ciepłe łzy znalazły się na moim ubraniu. Scorpius dotknął
jej twarzy policzkiem i objął jej rozedrgane ciało.<br>
<div>
- Rose- szepnął Scorpius- Skarbie, proszę powiedz, że jeżeli
podniesiesz wzrok i zobaczysz kolejną złą rzecz, nie rozsypiesz
się w moich ramionach.<br>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-O czym ty mówisz?- spytała, potrząsając głową.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Hermiona walczyła z Ronem Weasleyem, a jej pomocnikiem był...Draco
Malfoy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy Rose podniosła głowę, natychmiast wyrwała się w ich
stronę...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W tej samej chwili do Puckeya pobiegła Evie. Wyminęły się w tak
bliskiej odległości, że mogłyby przybić sobie piątki,
Jakkolwiek groteskowo to brzmi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily próbowała rzucić się za Evie, ale była trzymana przez
członka Zakonu...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem się na Scorpiusa i mimo wszystkiego co
czułem...wszystkiego, co oboje czuliśmy, pobiegliśmy za Rose.
Zawsze byśmy to zrobili. Wiedzieliśmy, jak bardzo nas wtedy
potrzebowała.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaklęcia latały w powietrzu, jakby były lotką odbijaną przez
zawodników. Nie potrafiłem zorientować się, kto rzuca, które
zaklęcie i jaki będzie kolejny ruch mojego wuja.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Krzyczeliśmy do Rose, by nie zbliżała się, ale ona nawoływała
do swojego ojca, próbowała odświeżyć jego pamięć...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
(jedno pytanie świszczało w mojej głowie jak porywisty wiatr:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>czemu
pamięć Chloe nie mogła zostać tak po prostu 'odświeżona' ?
Czemu nic nie było takie proste?)</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ron spojrzał się na nią tępym wzrokiem.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
(<i>Czy Rose była chodzącym wyjątkiem?</i>)</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wzrok Dracona Malfoya padł na jego syna, a następnie na Rose;
jedno krótkie spojrzenie wystarczyło mu, by zrozumieć, co musi
zrobić.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jego zaklęcia stały się coraz bardziej natarczywe; po chwili
zastanowienia dołączyłem do niego, ignorując gulę narastającą
w moim gardle. Walczyłem przeciwko własnemu wujowi, przeciwko ojcu
Rose. Taki był zamiar Toby'ego...Podzielić nas, wyrysować
nieprzekraczalne, niezmazywalne linię między nami...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jego imię z trudem przechodziło mi przez gardło; cały czas
miałem przed oczami ból wymalowany na jego twarzy, którego
sprawcą byłem ja.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wuj Ron...Musieliśmy go jakoś tymczasowo zająć,
unieszkodliwić...Nie pozwolić na to, by stało się coś złego.
Nie mogliśmy dać się zabić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tyle rzeczy działo się w jednym czasie, w jednym miejscu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Scorpius ścisnął mocno rękę Rose, mówiąc coś przepraszającym
głosem, już miał stanąć do walki obok nas...Widziałem mojego
ojca pojedynkującego się parę kroków dalej ze swoim byłym
kolegą z pracy. Widziałem moją matkę. Bolało mnie to, że każde
kolejne zaklęcie, które kierowałem w stronę wuja była
groźniejsze; tego nie dało się uniknąć.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Walczył zawzięcie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
I w tym jednym momencie, gdy myślałem, że osiągnęliśmy dno</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
(każdy jeden ze wszystkich, nie ważne czy nazywaliśmy się
Potter, Malfoy czy Weasley.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Płynęliśmy tym samym statkiem ku niechybnej katastrofie i
zalewały nas fale i porywał nas prąd morski i wiał wściekły
wiatr)</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
wuj zamrugał.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Hej, a co ja właściwie tu robię?- spytał z głupawą miną-
Czemu wymierzacie we mnie te różdżki...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zmierzył nas wzrokiem, po to by w końcu skupić się na Draconie
Malfoyu i swojej żonie.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-I co ty robisz z nim?- spytał Hermiony.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rozejrzałem się do koła, wciąż pozostając w niewyobrażalnym
szoku. Imperiusowe zastępy Toby'ego obudziły się ze swojego snu.
Niektórzy oberwali nieszkodliwymi zaklęciami, ale większość
rozmawiało z członkami Zakonu lub rozmawiało z innymi.
Spojrzeliśmy po sobie. Wiedzieliśmy, co to oznaczało. Moc
Toby'ego nie wpływała już na nikogo.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak, który odcisnął swoje piętno na tak wielu, odszedł.
Już z nikim nie będzie walczył, już nigdy nie pocałuje Lily,
nie zabawi się z nami w swoje gierki.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
To był ostatni raz.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Koniec.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pochwyciłem wzrok mojego ojca, który próbował rozmawiać z Lily,
która przestała już walczyć z pilnującym ją mężczyzną. Tata
mrugnął do mnie porozumiewawczo, ale jego uśmiech był smutny.
Zobaczyłem Nathana i Evie. Rozmawiali z jakąś parą...chłopakiem
o brązowych włosach i z dziewczyną o kruczoczarnych włosach.
Musiałem przetrzeć oczy...czy to była Laura i Chris? Poczułem
jak uczucie ulgi bierze mnie w ciepłe objęcia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ciocia Hermiona wybuchła perlistym śmiechem i natychmiast
zasłoniła usta ręką.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jej oczy śmiały się po raz pierwszy od tak dawna.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Draco Malfoy przybrał krzywy uśmieszek.</div>
-Granger, tylko nie mów nic mojej żonie o naszym małym
randez-vous.<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ciocia była tak szczęśliwa, że zignorowała jego zaczepkę i
wpadła w ramiona nie wiele rozumiejącego Rona.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Scorpius przytulił do siebie Rose. Szczelnie zamknął ją swoich
objęciach. Kiedy ją puścił podeszła chwiejnie w stronę swojego
ojca i objęła go z początku niepewnie, potem zawiesiła mu się na
szyi, cicho, bardzo cicho szlochając. Poznałem, że płacze po
sposobie w jaki układały się jej ramiona..</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałem, że były bardzo szczęśliwa.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem się na stojących obok mnie Malfoyów; dołączyła do
nich Astoria, która od razu ucałowała syna. Trochę się skrzywił,
ale byłem pewny, że tylko się z nią droczył.
</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-Jak się tu w ogóle znaleźliście?- spytał głosem pełnym
niedowierzania.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Draco Malfoy spojrzał się w powoli rozjaśniające się niebo,
roześmiał się i poklepał syna po plecach.</div>
-To długa historia.<br>
-W takim razie, oby była ciekawa.<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałem, że są rzeczy, których nie mogę odwlekać w
nieskończoność. Nie mogłem dłużej być obserwatorem cudzego
życia. Musiałem dołączył do ojca, matki, Lily.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zrobiłem krok. Wiedziałem, że po pierwszym kroku będę musiał
zrobić drugi, po drugim trzeci, a po trzecim następny...Ale równie
dobrze mogłem zacząć już wtedy. Bo zdawałem sobie sprawę, że
będę musiał zrobić ich cholernie dużo, by wejść na właściwe
tory. Ale wiesz co?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Może tym razem</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
to będzie moja droga?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Evie</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Toby. Ten chłopak zawsze przypominał mi kruka. Czasami, gdy
rozpościerał skrzydła wznosił się tak wysoko, że mógłby
dotknąć chmur, częściej ginął jednak pod swymi ciemnymi
piórami. Pogładziłam go po policzku; spojrzałam na Lily, która
była prowadzona tyłem do siedziby Zakonu Feniksa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W czarnych jak onyks oczach Toby'ego znajdowała się rozpacz; nie
widziałam w nich pustki. Widziałam w nich zbyt wiele, by móc to
kiedykolwiek opisać. Próbował ukryć swój łamiący się uśmiech.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zapunktowałaś,
Nott- zażartował jak dawniej, gdy udawało mi się wygrać z nim w
potyczce słownej lub powiedzieć coś, czego sam nie
wiedział.- To ostatni raz. Mam rację, prawda? Tym razem to ja nie
chybię?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Potrząsnęłam
głową, zasłoniłam usta. Wydarł się z nich najgłębszy szloch.
Ścisnęłam jego rękę.</div>
<div align="LEFT" style="display: inline !important; margin-bottom: 0cm;">
-To
była długa droga- powiedział, a jego powieki zaczęły opadać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zamknęłam
je szybkim ruchem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z
trudem wyplotłam swoje dłonie z uścisku jego palców. Wpadłam w
ramiona Nathana.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zobaczyłam
jego oczy. Były równie ciemne.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W
odróżnieniu oo tych Toby'ego widziałam w nich światło, które
rozbłysło tysiącem słońc, gdy dotknęłam nosem jego ust.
Osunęłam się w łagodne odmęty snu, jakby Nathan był samym
Morfeuszem.</div>
<ul>
<div align="LEFT" style="border-bottom: 1px solid #000000; border-left: none; border-right: none; border-top: none; margin-bottom: 0cm; padding-bottom: 0.07cm; padding-left: 0cm; padding-right: 0cm; padding-top: 0cm;">
</div>
</ul>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Witam Was! Sama jestem
w szoku, że wreszcie udało mi się to skończyć ;).</b></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Rozdział ma ponad 11
stron, więc mam nadzieję, że chociaż to Wam wynagrodzi w jakiejś
części czas czekania.</b></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Z ważnych informacji:
Myślę, że maksymalna liczbą rozdziałów, które się ukażą to
4 lub 5.</b></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Ale mam pewien pomysł.</b></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Mielibyście może
ochotę czytać serię opowiadań, która powstałaby do fanfiku?</b></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Nie byłyby już one
związane bezpośrednio z fabułą ficka, ale byłyby bardziej
miłosne bądź humorystyczne ;). Mogłabym pisać je z waszymi
ulubionymi postaciami/pairringami itd.</b></i></div>
<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Jestem ciekawa, co o
tym sądzicie. Cały czas zapraszam do głosowania w ankiecie i do
zapoznania się z listą piosenkę, które kojarzą mi się z tym
opowiadaniem.</b></i></div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-56449160704589737902015-10-19T16:38:00.000+02:002016-06-19T14:02:26.008+02:00SoundtrackTeam songs:<br />
<br />
Mika-Last Party<br />
Kidness- Swingin Party<br />
Lana Del rey- Millon Dollar Man<br />
Lorde-Everybody Wants to Rule the World<br />
Eurhytmics-Sweet Dreams<br />
<br />
Scorpius;<br />
The Neighbourhood- The Beach<br />
The Neighbourhood- Float<br />
Lorde-Still Sane<br />
Lorde-Glory and Gore<br />
<br />
<br />
Rosie;<br />
Lorde- White Teeth Teens are Out<br />
Lana del Rey-Honeymoon<br />
Lana Del Rey-Mermaid Motel<br />
Florence and The macine-Never Let Me go<br />
Lana Del Rey- Black Beauty<br />
<br />
<br />
Evie:<br />
Regina Spektor- Hero<br />
Birdy-Shine/Standing in the way of the light<br />
Lana Del Rey-Kill Kill<br />
Green Day- Wake me up when September Ends<br />
Lorde-A world alone<br />
Patti Smith-Because the night<br />
<br />
<br />
Chris:<br />
Billy Joel- Uptown Girl<br />
The Eagles- Hotel California<br />
The Neighbourhood- Flawless<br />
The Smiths- How soon is now/There is a light that never goes out<br />
My Chemical Romance-Teenagers<br />
<br />
<br />
Laura:<br />
Demi Lovato-Stone Cold<br />
Marina and The Diamonds- I'm a Ruin<br />
Marina and The Diamonds-E.V.O.L.<br />
Marina and The Diamonds- Homewrecker<br />
Tanita Takiram-Twist in my sobriety<br />
<br />
Nathan:<br />
The National- Conversation 16<br />
Ed Sheeran- One<br />
Glass Animals- Toes<br />
Glass Animals-Black mambo<br />
Panic!at the disco-This is gospel<br />
<br />
<br />
Toby<br />
The National- Little Faith<br />
The National- This is the Last Time/Heavenfaced<br />
<br />
Al;<br />
The National; Vanderlyle Crybaby Geeks<br />
Regina Spektor- Man of the thousand faces<br />
<br />
Chloe;<br />
Florence and The Machine; What the water gave me<br />
Marina and The Diamonds-Froot<br />
Regina Spektor-I want to sing<br />
<br />
Lily<br />
Lana Del Rey- Off to the Races<br />
Lana Del Rey-Yayo<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-71941700418245352362015-10-17T11:10:00.000+02:002015-10-19T16:40:28.194+02:00Coming soon<div>
Witajcie,</div>
Nowy post będzie miał około 10 stron; mogę zdradzić, że jest w nim pespektywa Chrisa, Ala, Scorpiusa i Evie.<br />
<div>
W tym poście zamknie się<u> wątek walki.</u></div>
<div>
Brakuje mi ok. 3 stron, gdy uda mi się je dopisać, od razu udostępnię rozdział.</div>
<div>
Oprócz tego, pojawi się post pod tytułem ,,Soundtrack'', który będę stale uzupełniać. Postanowiłam udostępnić listę piosenek już teraz, byście mogli się cieszyć tymi, które udało mi się zebrać. </div>
<div>
Stale zapraszam na moje konto na Wattpadzie, gdzie również możecie przeczytać poprawioene pierwsze rozdziały (które zmieniłam też na tym blogu: mają numerki zamiast cyfr rzymskich w tytułach): https://www.wattpad.com/myworks/46923440-scorpiusrose-,,it-isnt-that-hard-boy,-to-like-you-or-love-you</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Fragmenty postu (potraficie zgadnąć czyje to słowa?):</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
,,Chciałem pomóc innym, samemu
sobie...Cóż, <b>nie</b> potrafiłem. <b>Nie</b> wiele mogłem,<b>
nie</b> pierwszy raz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byłem jednym wielkim <b>NIE</b>, a
świat w którym przyszło mi żyć przedstawiał się jako wariackie
<b>nikt nigdy nic.''</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><br /></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
,,Wcześniej spoglądał na mnie, jakby
szukał kogoś, kogo mógłby się złapać przy upadku. A ten miał
nastąpić za miliardy miliardów cichych tykań zegara.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zawsze spoglądał wstecz, jakby chciał
zawrócić, jeśli nikt za nim nie podąży.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale teraz był w nim także gniew,
który mógłby się zamienić w wieczny krzyk;</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
nie wiedziałem w jakie słowa się
ułoży i jak silne będzie jego echo.''</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
,,Wyobraźcie
sobie tylko wszystko to, czego się boicie i ubierzcie to we wszystko
to, co kochacie. Z tymi marami walczyłam na miecze zbudowane z
kulawych argumentów.''</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
,,Pierwszy
raz zobaczyłem u niego przebłysk strachu; krótki jak migające
światełko przy robieniu zdjęć. W jednej sekundzie przed
zrobieniem fotografii, na jego twarz wróciłoby to samo zamroczone
rozbawienie. ''</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mogłabym dać jeszcze wiele ,,zwiastunów'' nowego rozdziału, ale nie chcę zdradzić zbyt wiele; musicie mieć trochę niespodzianki przy czytaniu ;)</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Do następnego postu?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
hopelessdream</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br />
<div>
<br /></div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-14729631009032577502015-08-17T18:49:00.000+02:002016-06-11T23:34:47.420+02:00Rozdział 27<div class="blogaway-section"><p><i><b>Rose</b></i><br><br>
<br>Niewidzialne palce torowały sobie drogę przez moje plecy, kurcząc wszystkie mięśnie. <br>
<br>Zapadałam się w sobie. <br>
<br>Jak zgnieciona kartka papieru.<br>
<br>Kwiat, który składa swoje płatki.<br><br>
<br><i>Obrona.</i><br><br>
<br>Wzniecałam ogień, który nie zatrzymywał cichej tortury myśli i bólu tworzącego ścieżki na moim ciele.<br>
<br>Płonęłam gniewem i topiłam się w swoim smutku.<br>
<br>Targały mną sprzeczności.<br>
<br>Byłam lekka jak pranie na wietrze. <br>
<br><i>Znoszona. Poszarzała.</i><br>
<br>Opadałam coraz głębiej w ramiona skorpiona, który zgubił swój jad.<br>
<br>Modliłam się, by było inaczej; by schował go poza obszarem mojej świadomości. <br>
<br>Miałam ochotę zabawić się w wisielca, tak jak zrobił to mój najczarniejszy koszmar.<br><br>
<br><i>T o b y...</i><br><br>
<br><i>-Szszsz- </i>ręce Scorpiusa tworzyły okręgi na moich spiętych plecach.<br>
<br>Byliśmy w błędnym kole naszych tragedii, myśli i działań. <br>
<br>Staliśmy w miejscu, a mnie to <br>
<br><i>cholernie</i><br>
<br><i>wkurzało.</i><br><br>
<br>Odepchnęłam go.<br><br>
<br>Wstałam; na nogach, które wydawały mi się cienkie i kruche jak zapałki.<br>
<br><i>Tak trzymać.</i><br>
<br>Coś musiało zapłonąć. <br><br>
<br><i>Nie przeszkodzą temu kałuże łez wypłakanych przez niebo.</i><br><br>
<br>Drżałam.<br>
<br>W moim odczuciu, znów byłam w dormitorium z tym samym jasnowłosym chłopcem, który klęczał na ciemnych panelach pokrytych delikatną warstwą kurzu.<br>
<br>Widziałam kolejne gazety, ogromne litery ich nagłówków.<br><br>
<br><i><b>ATAK NA MINISTERSTWO</b></i><br><br>
<br>Złowieszcze chórki śpiewały w mojej głowie: <i>TRALALALA TRALALALA HEJ</i>!<br>
<br>Były wszędzie w swych ciemnych szatach jak granatowe i szare chmury nad nami.<br>
<br>-Rosie- wstał i dotknął mojego ramienia. <br>
<br>Szukał głową mojego obojczyka, ale go nie znalazł, bo zrobiłam krok do tyłu.<br>
<br>Popatrzyłam na twarze zebranych wokół nas: <br>
<br>Evie.<br>
<br>Chris.<br>
<br>Laura.<br>
<br>Nathan.<br>
<br>Parę kroków dalej Al.<br>
<br>Al.<br>
<br>Albus Severus Potter.<br>
<br>Mój kuzyn.<br>
<br>I dopiero wtedy zrobiłam to, na co nie byłam gotowa.<br>
<br>Rozpłynęłam się w powietrzu.<br>
<br>Poczułam dziwaczny ucisk w okolicach brzucha towarzyszący teleportacji.<br>
<br><b>Moje stopy znalazły twarde podłoże.</b><br>
<br><b><i><b>Po nim stąpam.</b></i></b><br><br><br>
<br><i><b>Laura</b></i><br><br>
<br>Odgarnęłam włosy, które pot przylepił do mojej twarzy. Wystarczyło mi przelotne spojrzenie Chrisa, by odrzucić maskę, która była moją stałą towarzyszką.<br>
<br>To uległo zmianie, gdy ten niepozorny chłopak zagnieździł się w moich myślach. <br>
<br>Przestałam pragnąć ciągłej zabawy w chowanego.<br>
<br>Widziałam współczucie w jego oczach, które graniczyło z rzeczywistym bólem straty kogoś bliskiego.<br>
<br><i>Miłość rzeczywiście nadaje nowy bieg naszym ścieżkom. Stara czarownica miała racje.</i><br><br>
<br><i>WSZYSTKO WYDAWAŁO SIĘ INNE. WSZYSTKO WYDAWAŁO SIĘ INNE. WSZYSTKO...</i><br><br>
<br>Szukałam dłonią jego dotyku. Ścisnął ją mocno, jakby potrzebował pomocy, by wejść na wysoki klif.<br>
<br>Była mokra.<br>
<br>A moja?<br>
<br>Drżała, tak jak moje ciało i usta.<br>
<br> Mój wzrok był zimny i pewny.<br>
<br>Podciągnęłam go do góry, a on jęknął zdziwiony.<br>
<br>Miałam ochotę w tym całym szaleństwie mruknąć; <br><br>
<br><i>kochanie, jestem od tego, by zadziwiać. Kiedy się nauczysz?</i><br><br>
<br>Ale nie zrobiłam tego..<br>
<br>Bałam się widma przebranego za nasz cień.<br>
<br>Bałam się fatum, które mogło gonić nas jakimś ogromnym harleyem. <br>
<br>Bo przecież czasy się zmieniły.<br><br>
<br>Nie odwracałam wzroku.<br>
<br>Trwoga była jedynym, co czułam. Zadziwiające, że pchała mnie do przodu.<br>
<br>-Obudźcie się- to nie był wrzask, ale mój głos stał się donośny, jakbym użyła czarów.<br>
<br>Może byłam tego nieświadoma?<br>
<br>Kilka pracowników z Ministerswa rozejrzało się we wszystkie strony świata, aż w końcu rozmyło się na wietrze.<br>
<br>Nie wiedziałam, czy poza urzędem działało zaklęcie Namiaru czy postanowili zdać się na los; może udało im się wyciągnąć ten z właściwym miejscem.<br>
<br>Z tym, do którego udał się Toby, a jego śladem Rose.<br>
<br>Hermiona Granger podeszła do nas pewnym krokiem, który musiał wejść jej w nawyk przez tyle długich lat.<br>
<br>Albus podniósł się z ziemi. Zauważyłam, ile sprawiło mu to trudu; nie odniósł wielkich ran, więc na ciele nie pozostaną żadne blizny, ale te na sercu nigdy się nie zagoją.<br><br>
<br>Hermiona rzuciła się w jego ramiona z cichym westchnieniem.<br>
<br>Otarła łzy z jego policzków pośpiesznymi ruchami i pocałowało go w czoło, jakby miała mu ofiarować wszystko, czego sobie zażyczy.<br>
<br>Myślę, że pragnęła skraść dla niego księżyc, chociaż nawet nie był jej synem.<br>
<br>Poczułam smak łez w gardle.<br>
<br>Nigdy nie widziałam czegoś, co łamałoby serce w tak okrutny sposób.<br>
<br>Ich miłość bardziej grała na strunach moich emocji niż obojętność czy nienawiść. <br>
<br>Puściła go powoli, tak jak z trudem opuszcza się kochaną osobę.<br>
<br>-Lauro, ja muszę <i>wiedzieć</i>, gdzie ona jest, rozumiesz? To moja córka.- spojrzała na mnie- Jestem prostym urzędnikiem, nie mam pojęcia o połowie spraw Ministerstwa. Poza tym los całego świata czarodziejów jest dla nich ważniejszy, niż jednej osoby. Nie ważne, czyją Rose jest córką. Nikt teraz mnie nie wysłucha. Gdzie oni mogli...<br>
<br>Widziałam jak trybiki w jej mózgu odnalazły właściwe miejsce, jak wyciągnęła dwie ręce przed siebie (chyba dlatego, że tylko tyle ich ma) i chwyciła jedną z nich Ala. Po zastanowieniu sięgnęła po moją. <br>
<br>Nathan wbił palce w ramię swojego przyjaciela. Evie wtuliła głowę w ramię Nathana. Chris odnalazł moje palce i ścisnął je niepewny.<br>
<br>Obraz przed moimi oczami rozmazał się..i wyostrzył jak w idealnie dobranej soczewce.<br><br>
<br>Byliśmy w Ministerstwie.<br>
<br>Widziałam twarze wykrzywione szaleństwem.<br>
<br>Zaślepionych pracowników próbujących dosięgnąć nas rękoma.<br>
<br>Wytwarzaliśmy wokół siebie tarcze ochronne, zbywaliśmy ich zaklęciami, odbijaliśmy ich uroki.<br>
<br>Ale to nie było łatwe. Nikt nie powiedział, że takie będzie.<br>
<br>Zostałam odepchnięta prostym zaklęciem rozbrajającym. Leciałam i leciałam, aż w końcu leżałam jak długa na Nathanie Zabinim. Stęknął, a mimo to, pomógł mi wstać. <br>
<br>Biegliśmy, trzymając się za ręce; uchylaliśmy się przed pociskami.<br>
<br>Puściłam go.<br>
<br>Próbowałam znaleźć rude włosy, czerń czerni.<br>
<br>Nie widziałam..<br>
<br>Byłam jak ślepiec.<br>
<br>Tłum był za duży.<br>
<br>Czarodzieje, którzy nie zostali zaczarowani lub nie wymienili uścisku dłoni ze zdrajcą walczyli<br>
<br>różdżka w różdżkę ze swoimi starymi kumplami.<br><br>
<br>Nie pozostało mi nic.<br>
<br>Nic oprócz potrzeby jeszcze jednego spojrzenia, zanim znowu będę silna i gotowa przejść przez ogień.<br>
<br><i>Gdzie jest Chris?</i><br>
<br>Nie widziałam go...<br>
<br>Musiałam poradzić sobie z tą wiadomością.<br>
<br>Może udało mu się przedrzeć dalej i był bliżej znalezienia właściwego sprawcy tego chaosu.<br>
<br>Albo został w tyle i był bezpieczniejszy niż w samym sercu walki. Nie wiedziałam, nie wiedziałam. <br>
<br>Chwyciłam się nadziei.<br>
<br>Odepchnęłam się od niej, znalazłam siłę napędową...<br>
<br> I rzuciłam się w wir wojny...<br><br>
<br><i><b>Jestem ruiną.</b></i><br>
<br><i><b>Cicho sza.</b></i></p><p><b><i><br></i></b>
<br><b>Scorpius </b><br><br>
<br>Moim marzeniem stało się posiadanie peleryny niewidki, chociaż wcześniej nigdy tego nie pragnąłem.Cóż, szkoda, że nikt już nie spełniał moich życzeń. To nie było Malfoy Manor. To nie był też Hogwart.<br><br>
<br>Dłoń Rose była ciepła, gdy szliśmy za rękę, przemierzając opuszczone biura. Ciała zasłaniały dywany; ciała ludzi, którzy mieli siłę stawić opór. Co do tego nie miałem wątpliwości.<br>
<br>Rzuciłem zaklęcie, które sprawiło, że nasze kroki stały się cichsze. Nie było to dobre rozwiązanie, <br>
bo użycie tego czaru pozbawiało dużej ilości energii i było krótkotrwałe. <br>
<br>Ale pomysły są jak milczące wyrocznie; lubią pozostawiać nas samym sobie.<br>
<br>-Rosie- poruszyłem ustami, ale wiedziała, co miałem na myśli.<br>
<br>Czuła, że coś się nie zgadza.<br>
<br>Część z nich nie zdążyła wyciągnąć różdżek. Wszędzie walały się rozbite naczynia; szkło kruszyło się pod naszymi butami. Było tak, jakbyśmy szli po śniegu; nieustanne <i>chrup chrup</i> przypominało łamane kości.<br>
<br>Zanim zdążyłem coś powiedzieć, smuga światła przeleciała nad moim uchem jak spadająca gwiazda.<br>
<br>T a k m a ł o b r a k o w a ł o.<br>
<br>Rzuciłem Rose na ścianę i osłoniłem ją swoim ciałem, odbijając kolejne zaklęcie.<br>
<br>Nie mogłem wiedzieć, czy mężczyzna uważa nas za ludzi Puckeya czy sam jest jednym z nich,<br>
<br>Jego twarz nic nie zdradzała.<br>
<br>-Jesteśmy po twojej stronie- powiedziałem, myśląc, że może to okaże się zapobiegawczym ruchem.<br>
<br>Zachowywał się, jakby nic nie zrozumiał.<br>
<br>To był jeden z nich; musiał nim być..<br>
<br>Po chwili poszybował w powietrzu i uderzył głową o ścianę; czerwona smuga krwi błysnęła na szorstkiej powierzchni, gdy jego głowa spotkała się z kantem regału.<br>
<br>Biegliśmy przed siebie; nasze kroki wydawały się tak głośne jak kroki strażników, którzy zbliżali się do nas, gdy uciekaliśmy z kryjówki Toby'ego.<br>
<br>Szukaliśmy miejsca, w którym mógł się znajdować Puckey. <br>
<br>Myślenie w takich sytuacjach wydawało się czystym złudzeniem, ale czy nie żyjemy w objęciach absurdu?<br>
<br>Czasami od jednego ruchu zależy cała kolejka.<br>
<br>Jedna dobra myśl pociąga za sobą szereg trafień.<br>
<br>-Będzie tam, gdzie się najbardziej tego spodziewamy..<br>
<br>-Mówisz, że nie zbrudzi rąk walką?- odbiła dwa zaklęcia, gdy zza zakrętu wyłonili się Śmierciożercy.<br>
<br>Zrobiłem to samo, co ona. Już nic nie czułem.<br>
<br>-A po co? Chcę posiąść swój tron i zgarnąć przy tym dziewczynę. Oni? Nic dla niego nie znaczą...Ale my..t a k.<br>
<br>-Zemsta działa jak ukojenie, co?<br>
<br>-Sądzę, że dla takich typów jak on to jedyna przyjemność na tym świecie.<br>
<br>Kolejny unik; tym razem prześlizgnęliśmy się pod ich nogami i zadaliśmy cios od tyłu, powalajac napastników na ziemię.<br>
<br>Drzwi, które znajdowały się przed nami były otwarte.<br>
<br>Początek końca dopiero przygotowywał się do wyścigu po laury.<br>
<br>Gabinet Ministra zapraszał do środka. <br><br>
<br>Toby...<br>
<br>Stał tam. W dłoni trzymał karafkę czerwonego płynu, który błyszczał w świetle pojedynczej świecy. Jego strój był nienaganny, jakby zdarł go, z któregoś z pracowników rządu. Czarne włosy opadały mu na twarz, ale dostrzegłem jego szeroki uśmiech i parę jarzących się oczu, ciemnych jak węgiel.<br>
<br>Postawił wyćwiczony krok w naszą stronę; wypastowane buty od garnituru wydały samotny stukot o marmurową posadzkę.<br>
<br>-Jak się bawicie, moi drodzy przyjaciele?- zanim nalał trunek do dwóch kieliszków, rozłożył ramiona, jakby miał objąć nimi cały świat. <br>
<br>Wcisnął je nam do rąk, śmiejąc się.<br>
<br>-Jeżeli uznać za zabawę walkę z twoimi maszynkami...nigdy nie byłem na lepszej imprezie.<br>
<br>Cmoknął.<br>
<br>Miałem ochotę zniszczyć drogą zastawę na czyjejś głowie...Jego była znakomitym celem.<br>
<br>-Myślałem, że masz mniej niewyparzony język, Malfoy. Wyuczony na dobrego chłopca od pampersa...a tu takie rozczarowanie. Ale przekonałem się już o tym przy naszym poprzednim, małym randez vous..<br>
<br>W mojej głowie pojawił się pulsujący ból na wspomnienie ciosów zadawanych przez Puckeya i odniesionych obrażeń, podczas upadku ze schodów.<br>
<br>-Niedługo dorównasz swojemu Zabiniemu, a to, nawet ja muszę przyznać, nie lada wyczyn.<br>
<br>Podniósł sugestywnie brew, opierając się o biurko.<br>
-Jusqu’au fond! - powiedział, szczerząc się- Może to wasze ostatnie.<br>
<br><i>Do dna,</i> pomyślałem, <i>do dna.</i><br>
<br>Widziałem strach malujący obrazy na twarzy Rose, jej palce zaciskane mocno na szklance, usta na tle bladej twarzy wyglądające jak linia na papierze.<br>
<br>Toby otoczył ją ramieniem i przycisnął kieliszek do jej ust,. Wzbraniała się, ale przytrzymywał ją od tyłu. Nie mogła uciec.<br>
Zacisnęła zęby, ale widziałem, że powstrzymywanie się przed jego natarczywym dotykiem stawało się trudniejsze z każdą sekundą wypadającą z obiegu. Jego dłoń na chwilę odsunęła kielich. <br>
Palcem zaczął gładzić jej policzek, powieki Rose drgały jak skrzydła spłoszonych motyli.<br>
<br>Rzuciłem kieliszkiem o podłogę, zanim podjąłem taką decyzję. Czerwony płyn już barwił posadzkę, a różdżka opuściła moją kieszeń.<br>
<br>-Drętwota!<br>
<br>Nie chciałem ryzykować bardziej okrutnego zaklęcia, w końcu mogłem nie trafić. A to miało dać nam trochę czasu.<br>
<br>Potężna czarna tarcza otoczyła Toby'ego jak bańka i rozmyła się w powietrzu. Doskoczyłem do niego i pociągnąłem na ziemię. Złapał za rękę Rose, więc upadła razem z nim. Przyciskałem różdżkę do jego szyi, ale on wciąż skupiał się na swoim kieliszku, w którym zostało trochę płynu. Złapałem go za nadgarstek, ale obok jak miraż na pustyni pojawiła się druga ręka. Czułem się, jakbym miał lęki nocne; jakbym nie mógł dłużej wytrzymać tego koszmaru, ale nie potrafił się z niego wybudzić.<br>
<br>Przejrzysta dłoń zbliżyła kieliszek do ust zszokowanej Rose; jej oczy stały się wielkie, gdy zrozumiała, że zmaterializował się przed jej oczyma. <br>
<br>Po chwili zdałem sobie sprawę, że nadgarstek Toby'ego znów jest wolny. Zszokowany tajemniczym zaklęciem musiałem poluźnić swój uścisk...<br>
<br>Uderzył mnie kolanem w krocze i połączył się razem ze swoim magicznym hologramem.<br>
<br>Upadłem na ziemię, dysząc. <br>
<br>Od razu spróbowałem wstać. Skóra moich rąk była pościerana, co stanowiło przeszkodę, ale nic nie mogło mnie zatrzymać. Nie, gdy miałem walczyć, o to czy kiedykolwiek obudzę się obok <i>n i e j</i>.<br>
<br>Poszukałem różdżki, ale...nie było jej w kieszeni.<br>
<br>Opętany gniewem rzuciłem się na Puckeya, ale było za późno. Nawet mnie nie odtrącił, tylko opadł na ziemię razem ze mną. Czerwony płyn już znajdował się w ciele Rosie; jego szkarłat został na jej ustach niczym krwista szminka.<br>
<br>Jej twarz zadrgała, tak delikatnie, że ktoś inny mógł, by tego nie zauważyć.<br>
<br>Ale nie ja, nie ja.<br>
<br>Minęła mała wieczność, zanim jej brwi uniosły się do góry, źrenice rozszerzyły, usta ułożyły w niemym krzyku. Potem zamknęła powieki i przygryzła usta. Zabarwiły się na jeszcze ciemniejszy odcień, a strużka gęstej krwi polała się po jej brodzie.<br>
<br>Palcami szukała czegoś w co mogły by wbić paznokcie, drapała podłogę, szukała i szukała, i szukała.<br>
<br>W końcu wczepiły się w ramiona, na których pojawiły się ciemne pręgi.<br>
<br>Moje zęby obijały się o siebie; grały pieśń strachu głupca i tchórza.<br>
<br>Serce ciążyło mi w piersi, wybijało <br>
<br><i>bum </i><br>
<br><i>bum</i><br>
<br><i>bum</i><br>
<br>Jak mogło wciąż bić?<br><br>
<br>Świat wokół mnie kręcił się jak pochwycony przez oko huraganu. Moja pięść była jedyną bronią, przed którą Toby się nie bronił.<br>
<br>Śmiał się i śmiał.<br>
<br>Zaczął śpiewać pieśń, która stała się nieoficjalnym hymnem szkoły dla wielu uczniów Hogwartu . <br>
Kiedyś chór wyśpiewywał ją na szkolnych uroczystościach, ale znacznie częściej nuciła go młodzież.<br>
Jej słowa wybrzmiewały, podczas zażartych meczów Quidditcha i w trakcie imprez w każdym z czterech domów: czasem w przypływie euforii, częściej po to, by kogoś sprowokować. Pamiętałem każde słowo.<br>
-A kiedy przyjdzie zbierać plony naszych żniw<br>
i czerwone róże z naszych dzikich łąk..<br>
pokora rozkaże pójść też w stronę błoń <br>
i na rozstaju, wroga uściskać dłoń.<br>
<br>Kolejne uderzenie.<br>
<br>Widziałem, że w jego oczach się zamroczyło.<br>
Jeszcze raz i jeszcze raz...<br>
Chciałem zadać mu więcej bólu...<br>
<br>b ó l u<br>
<br>Poczułem jak coś ciągnie mnie do tyłu, jak na smyczy.<br>
<br>Przejechałem po podłodze, zbierając na ubraniu warstwę kurzu i plamy dwóch odcieni czerwieni.<br>
<br>Nade mną stała Inez. Usmiechnąłem się tak, jak robią to szaleńcy.<br>
<br>Merlinie, jakoś nie bawi mnie to wszystko, ale to,,,<br>
<br>czy musiałem otrzymać wszystkie niewłaściwe karty?<br>
<br>- Taki waleczny. A ona jeszcze bardziej...jak lwica. Szkoda, że zachowuje się jak kruczek...<br>
<br>Wróciłem myślami do dnia, w którym Inez Arnaud otworzyła drzwi do moje życia, okrywając nas szkarłatem.- Ucałowałabym was, ale mój ,,pocałunek dementora'' już robi swoje z twoją dziewczyną.<br>
<br>Objęła mnie kolanami, jej włosy opadły na moją pierś.<br>
<br>Pochyliła się tak, że jej nos dotknął mojego. Poczułem jak po czole spływa mi strużka potu. Zlizała ją powoli, potem przygryzła moje ucho i szepnęła:<br>
- Sama go uważyłam. Biedulka..eliksir przypomniał jej wszystko to, co było smutne w jej życiu. Jak myślisz, ile czerni jest w stanie zamroczyć tak jasny umysł?<br>
Zamilkła, gdy znów zaczęła się bawić moim uchem. Potem zaczęła przypominać małą dziewczynkę, rozbawioną czymś, co dopiero spostrzegła.<br>
-Ty nauczyłeś mnie jak ważyć idealne eliksiry. Widzisz, co narobiłeś!<br>
Jej palce zakręciły się wokół guzika mojej koszuli.<br>
-Taki...zły..chłopiec.- zbeształa mnie.<br>
Jej uśmiech rozciągał się i rozciągał się- coraz szerszy.<br>
Nagle zamienił się w grymas. Zęby zacisnęły się na ustach, a ona upadła na ziemię z krzykiem bólu wymieszanego z szaleństwem.<br>
Zaklęcia błysnęły nade mną, schyliłem się i odwróciłem głowę w stronę drzwi.<br>
To był Al.<br>
<br>Na jego dłoniach zauważyłem ślady krwi. <br>
Jgo włosy były w brudzie, koszula w strzępach.<br>
<br>A to zaklęcie?<br></p><p><b>To był Cruciatus</b>.</p></div><br>paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com7Warszawa, Polska52.1307612 21.0592129tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-34485159354943057712015-07-30T10:54:00.003+02:002015-07-31T17:44:18.029+02:00*Wracam*<div class="blogaway-section"><p><b>Chciałam przywitać wszystkich, którzy wciąż odwiedzają mojego bloga i go czytają.</b><br/>
<br/><b>I im podziękować. Wam.</b><br/>
<br/><b>Wracam</b> do tego bloga i postaram się sprawić, by funkcjonował, tak jak powinien.<br/>
<br/>Żebyście nie musieli kończyć czytać, tam gdzie tekst robi się niedopracowany albo zwyczajnie brakuje dalszej części.<br/>
<br/>Mam zamiar spełnić poniższy plan i wierzę, że tak zrobię:<br/>
<br/><b>1) Oczywiście dokończę pisać tę historię.</b><br/>
<br/>2)<b> Będę regularnie poprawiać poprzednie rozdziały</b>, by wyglądały tak jak powinny; poprawię wszystkie błędy i niewłaściwie opisane fragmenty, tak by nic znaczącego nie zmienić. <br/>
<br/>Wiem, że nie każdy będzie czytał od początku.<br/>
<br/>3) Postaram się załatwić <b>nowy zwiastun.</b><br/>
<br/>4) <b>Zrobię porządek</b> na tej stronie.<br/>
<br/>5) Przygotuję soundtrack. Chodzi mi o piosenki, które mogłyby znaczyć coś dla postaci, ale też po prostu o te, które oddają klimat opowiadania.<br/>
<br/>I najważniejsze<b> 6) postaram się wynagrodzić wszystkim czekanie i odzyskać swoich czytelników </b>(i jak mam nadzieję zdobyć nowych;) ).<br/><br/>
<br/><b>Dziękuję za wszystkie wyświetlenia.</b><br/>
<br/><b>Do następnego postu?</b><br/><br/>
<br/><i><b>hopelessdream</b></i></p></div><br/>paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com11Warszawa, Polska52.1307351 21.059103tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-14989385449473899972015-03-07T01:04:00.002+01:002016-06-11T23:34:42.585+02:00Rozdział 26<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Cześć
wszystkim! Jestem bardzo szczęśliwa, że powracam z nowym
rozdziqłem! Przede wszystkim chciałabym Wam podziękować za
wszystkie komentarze, które zostawiliście. To, że opowiadanie
wciąga Was i interesuje wiele dla mnie znaczy, bo myślę, że
jednym z najważniejszych celów pisania jest to jak czytelnicy
odbierają treść ;). </i></span></span>
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Przepraszam
Was, że musieliście tyle czekać na tą notkę. Wiem, że minęło
dużo czasu od poprzedniej. Mam nadzieję, że chociaż tym
rozdziałem uda mi się trochę wam to zrekompensować.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Mogę
Wam obiecać, że od maja notki będą pojawiały się o wiele
częściej i regularniej. </i></span></span>
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Byłabym
wdzięczna za każdy komentarz; macie jakieś przemyślenia dotycząc
rozdziału, śmiało spiszcie je ;)</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Mam pytanko, czy ktoś może byłby zainteresowany, jakbym zrobiła soundtrack do opowiadania?;)</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Rozdział
dedykowany wszystkim, którzy czytają; wszyscy jesteście wspaniali
i niezastąpieni!</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Rozdział
napisałam z perspektyw Laury, Rose, Evie, Ala i Nathana.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Cały
czas używam przed różnymi fragmentami charakterystycznych
znaczków, więc mam nadzieję, że nie będzie problemu z orientacją
:p.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Laura-
$</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Rose-
*</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Evie-
&</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Al-
@p</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Nathan-
</3</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>$</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Pierwszy
raz uciekałam z domu. W kuchni skąpanej w bladym blasku księżyca,
ojciec znów kłócił się z matką, która płynnymi ruchami
ugniatała ciasto. A ja chciałam znaleźć się jak najdalej
stamtąd. Iść do celu i nie tłumaczyć nikomu, dlaczego tego
pragnę.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Nie
wiedziałam, że tej nocy wiatr przeznaczenia wskaże mi drogę i
odmieni życie dziesięciolatki, którą byłam.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Żarówka w
szklanej lampie w holu zamigotała i zgasła, gdy ubrałam lekką
kurteczkę, owinęłam się szalikiem i zarzuciłam na plecy maleńką
torbę.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Nasz
dom. Biała willa. Swoimi grubymi ścianami robiła wrażenie
nijakiej i prytłaczającej. </i></span></span>
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Była
taka odkąd pamiętam.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Krótko
przykoszona trawa, staw...Mama przeznaczyła go tylko dla złotych
rybek, a od ich nieustannego zataczania kółek zawsze kręciło mi
się w głowie. </i></span></span>
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Huśtawka
nie chciała poszybować ku niebu wystarczająco wysoko, nie ważne
jak mocno odbijałam się od ziemi. Nie mogłam nawet zerwać liścia
z gałęzi, która wisiała nad moją głową. </i></span></span>
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Dreptałam
na swoich patyczkowatych nóżkach do drewnianej altanki nad
przełęczą. Często tam przychodziłam. Wyciągałam do przodu
bladą rączkę i wyobrażałam sobie, że dżentelmen o długich,
ciemnych włosach, zostawia na niej dotyk swoich ust. Już wtedy
marzyłam o byciu adorowaną.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Wyjęłam
z plecaka termos z ostudzoną herbatą owocową. Wcześniej
zaparzyłam ją w drugiej, mniejszej kuchni, która znajdowała się
na poziomie sypialni.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: small;"><i>Myśląc o mojej
samodzielnej podróży, spostrzegłam jakiegoś malucha. Dzierżył w
swoich rączkach bączka. Gdy wpuścił go w obieg po kamiennym
podłożu niedaleko altanki, przez chwilę słyszałam irytującą
melodię; wykrzywiłam usta. Spojrzałam się na parę unoszącą się
znad napoju. Gdy podniosłam wzrok, zabawki już nie było. Zniknęła
gdzieś w przepaści. </i></span></span>
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Razem
z nią chłopczyk.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Wychyliłam
się przez barierkę; spadał coraz szybciej. Krzyczał. Wyjęłam
różdżkę; dziwnie, instynktownie. Machnęłam nią i mały zawisł
w powietrzu z rękoma rozłożonymi jak do lotu.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #999999;"><br></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Usłyszałam
cichy stukot stóp, szum oddechu..Odwróciłam się w stronę hałasu.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Matka
chłopca biegła boso z drobnym bukietem jakichś polnych kwiatów.
Wypuściła zielsko w ciemną othchłań. Upadła na kolana. Szepnęła
zaklęcie. Chłopak wpadł w jej ramiona. Zamknęła oczy, tuliła
go; ręce jej lekko drżały, ale ruchy jakie nimi zataczała były
zdecydowane. Kiedy podeszła do mnie, jej mina była poważna.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>-Chodź
za mną- powiedziała.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Zrobiłam,
co kazała. Prowadziła mnie przez gęsty las, ale nie czułam
strachu. W tamtym czasie był mi on zupełnie obcy, wszysko w mojej
głowie zmierzało do happy endu. Zawsze towarzyszyła mi dziecinna
ciekawość i żądza przygody. Nawet w tamtej sytuacji.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Iglaste
drzewa odsłoniły polanę mieniącą się wszystkimi kolorami
zieleni. Na jej końcu stał dom z kamienną werandą.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>W
środku było ciemno; zamiast lamp ktoś powiesił pochodnie, na
drewnianych stolikach stały długie świece. Na polecenie czarowicy
rozjarzyły się czerwienią. Wzdłuż ścian znajdowała się
biblioteczka; obco brzmiące tytuły zdawały się zlewać w
rozmazane plamy.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Boczny
korytarz prowadził pewnie do kuchni, drzwi naprzeciwko do sypialni.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Kobieta
skryta za swoimi długimi, ciemnymi włosami zaczęła szperać po
półkach. Wyjęła jakąś księgę i spojrzała na mnie badawczym
wzrokiem. Nie potrafię sobie przypomnieć jakie miała oczy, ale
przeszyły mnie na wylot. Znała mnie od podszewki..</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>-Wiem,
czego pragniesz. Widzę to w twojej głowie. Masz u mnie dług
wdzięczności, a ja należe do tych, którzy nie uciekają przed
zapłatą.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Myślałam
o tym jak bardzo pragnęłam być traktowana poważnie; być
samodzielną osóbką, która otwiera kolejne furtki bez cudzej
dezaprobaty. Z taką łatwością...</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>-
Będziesz jak światłość. Oślepiać, skrzyć się w
ciemności..Przykuwać uwagę, przynosić to co najlepsze. Samotna w
centrum wirującej wokół ciebie rzeczywistości, będziesz
rozpoznawać trudności, ale twój wewnętrzny płomień odnajdzie
drogę w każdym labiryncie.. Lepiej mnie posłuchaj; jedynym co
może zatrzymać czar, jest uczucie. Ze słońcem na zawsze związany
jest księżyć, blask przysłania cień. Nie ma niczego bez
wyrzeczeń. Tylko czy potrafisz rózróżnić; co jest czym?-
przerwała.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Jej
wzrok był nieobecny</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>-
Partnerstwo opiera się na czymś więcej niż na podążaniu
własnym, wytyczonym szlakiem; zamknie drogę odosobnionej wędrówki.
Nawet, gdy się zawiedziesz, nic nie będzie już takie samo.
Uwierz.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Jej
spojrzenie padło na syna, który wyciągnął się na dywanie z
sierści jakiegoś zwierzaka.</i></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #999999; font-size: small;"><i>Mgła
zapomnienia osiadła jak kurz na tym wspomnieniu.Ostatnim co
pamiętam jest uczucie duszności pod nocnym niebem rozświetlonym
gwiazdami; przedtem ich tam nie było.</i></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oderwałam się od sennej muzyki, która
zaczęła wypełniać mnie od środka. Moje stopy dotknęły gładkiej
kostki chodnika, a krew w żyłach znów zaczęła płynąć w
zawrotnym tempie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Malfoy objął mnie w talii i
stanowczym ruchem pociągnął do przodu. Wtulił w moje ramię głowę
o burzy złotych loków.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
W świetle
neonowego szyldu restauracji, stał staruszek z gitarą. Nosił
francuski beret, a jego palce, jakby niezależne od zamglonych oczu,
wygrywały akordy, które ocierały się o ściany mego serca.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po przebywaniu w kryjówce Toby'ego,
każdy dźwięk miał dla mnie zdwojoną siłę. Czułam się jak
nieszkodliwa wariatka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie musiałam się odwracać, by
wiedzieć, że usta Malfoya wygięły się w łobuzerski uśmieszek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Hej, hej!- krzyknął- Mógłby mi
pan użyczyć tego instrumentu?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stary przekrzywił głowę i podał
blondynowi gitarę. Malfoy złapał mnie za rękę i usadził na
malutkiej ławeczce. Stanął na niej jedną nogą, rzucając mi
spojrzenie spod długich rzęs. Następnie zaczął przesuwać
palcami po wytartych strunach.</div>
-Od kiedy grasz? Nic mi o tym mnie
powiedziałeś...<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Właściwie nie gram. Gdy byłem
mały odnalazłem na strychu ukulele...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zarumienił się.</div>
-Nie oceniaj mnie! Proszę! Byłem
ciekaw! Poszedłem do mamy i spytałem się, czy wie jak to działa.
Jej cała rodzina była muzykalna. Poza tym matka lubi to, co inni
odrzucają. Gdy jej siostrę zajmowała arystokratyczna wiolonczela,
ona zamykała się w pokoju, grając na czymś co nie zdobyłoby
nawet sekundy uwagi Greengrassów. W ten sposób odrywała się od
świata powagi, w którym zmuszona była żyć... Pokazała mi, jak
to działa. A ja jako ambitny dzieciak nauczyłem się czego
mogłem... Aż w końcu dorosłem. Nie mogłem sobie poradzić z
moim rozbujanym ego, bo nie dostrzegałem żadnych perspektyw
rozwoju.. Wiesz.. Zająłem się bardziej przyziemnymi sprawami...
Teraz stwierdzam, że to nawet przyjemne powrócić do tego co
stare.<br>
-Jesteś niemożliwy.- Nie
potrafiłam dłużej powstrzymać śmiechu.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wzruszył ramionami i usiadł obok
mnie. Wpatrując się w moją twarz, zaczął grać kolejną
melodię, a ja oczyma wyobraźni widziałam nuty, które zamieniały
się w kolejne dźwięki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie potrafiłam opisać tego co
tworzyły. Tak delikatnego i uspokajającego jak muzyka pozytywki-
baletnicy kręcącej się wokół własnej osi...W moim umyśle
zabłysło wspomnienie białej szkatułki Lily, w której trzymała
długie, srebrne kolczyki. Zmieszana patrzyłam na kuzynkę
obracającą się w swoim małym świecie podczas, gdy pozytywka
wygrywała tajemniczą melodię;
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
ni smutną, ni wesołą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To wspomnienie przeszłości rozsypało
się w złoty pył, gdy szare niebo przeciął klucz ptaków.
Zdawały się tańczyć po sklepieniu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dopiero, gdy Malfoy zesztywniał i
odłożyć instrument, a cisza między nami zaczęła być
nienaturalna, dotarło do mnie, że ptaki nie były jedynie kleksami
na błękitnym tle naszego przedstawienia. Nie ubarwiały scenerii w
moim nieziemskim romansie. Były marionetkami strachu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uciekały w popłochu.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: Tahoma;"><span style="font-size: 10pt;">&</span></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Opuściłam zranioną rękę. Moja
klatka piersiowa przez chwilę unosiła się w drżących oddechach.
Oworzyłam zaszklone oczy. Zdziwiona spostrzegłam, że pokój
jednak nie obrócił się w czarną pustkę, która skrywała się
pod moimi zamkniętymi powiekami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nathan wstał i złapał mnie za
nadgarstek. Los ponownie przynosił mi coś z czym nie potrafiłam
walczyć. A wiedziałam, że wszystkie błędy jakie popełnimy
pokaleczą nasze stopy, gdy będziemy szukali drogi z powrotem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałam, by nic się nie wydarzyło,
a on wziął mnie w swoje ramiona.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I przyciągnął mnie do siebie.
Powinnam być zadowolona?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czułam jego oddech zakrapiany
alkoholem, kiedy zbliżył swoje wyschnięte usta do moich. Wysyłał
znak ostrzegawczy do moich zmysłów. Mózg rozumiał informację:
nic się nie zmieni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szarpnęłam się w jego objęciach.
Unieruchomił moje ręce, zaczęłam wierzgać nogami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Krew sącząca się z mojej dłoni
zabarwiła jego koszulkę. Wiedziałam, że nie zwraca na to uwagi.
Ubiegał się o swoje, nie mając znikomego pojęcia co zrobi, gdy
to dostanie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Puść ją.- Chris zacisnął ręce
na moich ramionach- Słyszysz?!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wtrącaj się- Odchyliłam głowę
do boku.- Nie przybieraj postaci bohatera, bo pan Zabini poczuje
się urażony.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nathan odsunął się i załamał
ręce.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Musiałam się uszczypnąć.
Zamrugać. Zobaczyć jak światło pada na jego twarz, żeby
przekonać się, że nie majaczę. Oparł się łokciami o ścianę
i schował między nimi głowę. Z jego rozedrganego ciała wypłynął
jęk.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie wiem jak się zmienić. Chcę
twojego szczęścia, Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
Uwierz, byłem gotowy udawać rycerza. Tylko dla ciebie. Nie
chciałem, byś to kiedykolwiek usłyszała.. Cholera, Evie.
Przepraszam, nie chciałem. Po prostu tyle się dzieje..To mnie
przerasta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odepchnęłam od siebie Chrisa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje nogi same wykonały parę kroków
w stronę Nathana, serce przyśpieszyło bicie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stanęłam za nim i wyciągnęłam
rękę przed siebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zmieszana, opuściłam ją wzdłuż
bioder.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie rozumiesz? Wybrałam ciebie.
Masz w sobie coś co mi pomaga. Ale to co zobaczyłam dzisiaj
potwierdza tylko, że muszę się zatrzymać zanim na dobre wpadnę
w twoje ramiona...Ty nawet nie wierzysz, że możesz dokonać
jakichś zmian. A ja nie wiem czy potrafię cię do nich przekonać.
Nathan, każdy ma prawo się pogubić, ale musi chociaż próbować
szukać jakichś sposóbów, by wyjść na prostą. Słowa nie
wystarczą, jeśli nie nadają kierunku twoim działaniom!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy odwrócił się i spojrzał na
mnie, powiedziałam:</div>
-Nie usuniesz dla mnie tego, co cię
niszczy. Bo nawet jeśli nie wierzysz w siebie, gorsze jest to, że
nie wierzysz w nas. I przez to..czuję się jakbym była tylko
kolejną dziewczyną z twojej kolekcji!<br>
-Nie jesteś. Nigdy nie byłaś.<br>
Pokręciłam głową, ale on mówił
dalej.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Kiedy byliśmy porwani..Myślałem
tylko o tym, że chciałbym być w pomieszczeniu obok, by móc
osuszyć twoje łzy. By zobaczyć, że w końcu się uśmiechasz...
Dawniej, kiedy widziałem, że dziewczynie jest smutno, przecież
znasz mnie Evie, wolałem trzymać się z daleka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Obejrzał moją dłoń, poczułam jego
zimny, ostrożny dotyk. W oczach Nathana błyszczało poczucie
winy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Już wyjmował różdżkę, by
wyleczyć moją ranę, gdy nagle jego spojrzenie padło na ekran;
kalejdoskop migotliwych barw w przestrzeni za nami. Stał się
bardziej skupiony.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Obróciłam się, by ujrzeć co go tak
bardzo zainteresowało.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wiadomości. Prezenter na tle jakiegoś
budynku.</div>
-Czy to takie ważne, Nathan?!
Myślałam, że właśnie jesteśmy w trakcie jednej z tych długich
rozmów zakochanych, którzy denerwują wszystkich dookoła! I
zapowiada się, że dopóki nie dojdzie do pieprzonych rękoczynów,
będą także irytować siebie!<br>
Zakochanych. Tak powiedziałam to.
Czasem głupotą zdaję się ukrywanie rzeczy, które są oczywiste.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie, nie. Posłuchaj- zbył mnie,
nie odrywając wzroku od telewizora.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W środku mnie złość i żal
wznowiły walkę o kontrolę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Może spróbują zawiązać
koalicję</i>-pomyślałam.</div>
A potem zrozumiałam.<br>
Obok reportera pojawiły się dwie
znajome twarze. W telewizji byli rodzice kogoś za kim poszłabym
nawet na koniec świata. Kogoś kto wyszedł z pensjonatu i jeszcze
nie wrócił....<br>
Wszystko docierało do mnie trzy po
trzy.<br>
Atak.<br>
Huki.<br>
<div>
Hotel.</div>
<div>
Cudem ocaleni.</div>
<div>
Przestępcy zbiegli.</div>
<div>
Chciałam krzyczeć, bo cały ten
chaos w mojej głowie próbował ułożyć się w logiczną
układankę.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziękujemy, państwu Malfoy.
Hongkong. Oddaje głos do studia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy to możliwe że dwójka
czarodziei mogła stawić opór zorganizowanej grupie? A jeśli
atakujący nie byli zwykłymi mugolami? Jeśli na ich czele stał
Toby.... Czy mogli wyjść z tego bez szwanku?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cisza zawisła między nami: ciężka
i pusta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałam krzyczeć, ale wrzask gniewu
nie wydostał się na światło dzienne. Rzeczywistość przeszył
dźwięk tysiąca spłoszonych ptaków. Zaraz potem usłyszałam
odgłosy bitwy.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>@p</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Leżałem ze zmrużonymi powiekami. Obserwowałem jak pomarańczowe
płomyki słońca malują twarz Chloe kolorami raju. Przeciągnęła
się, prostując nogi. Osłoniłem ją swoim ciałem. Pachniała
liśćmi. Chciała coś powiedzieć, gdy nagle ciepła światłość
zmieniła się w ostry, magiczny blask. Dźwignąłem się na rękach.
W jasnych oczach Chloe zauważyłem niepokój. Otworzyłem okno.
Wychyliłem się przez nie, a chłodny popołudniowy wiatr zmroził
mi policzki. Z daleka usłyszałem odgłosy walki.
</div>
-Już czas- Chloe założyła sweter i spodnie. Czekała na moją
reakcję.<br>
-Tak. To oni.</div>
<div>
-Myślisz, że nie możemy tutaj zostać?- spytała.</div>
<div>
- Zanim tu dotrą wymordują wszystkich mugoli. Poza tym...nie
umiemy rzucać wystarczająco silnych zaklęć ochronnych..<br>
-Evie i Rosie nie mają różdżek. Ja też nie.<br>
-Nie zostaniesz tu, jeśli o to poproszę.<br>
Pokręciła głową<br>
<div>
-.Staraj trzymać się z daleka od prawdziwej walki. Ratuj kogo
możesz.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wyszliśmy przez drzwi. Zeszliśmy tymi samymi schodami i trafiliśmy
do salonu, gdzie byli Evie, Nathan i Chris.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stali w progu. Zabraliśmy w pośpiechu kurtki, a potem wypchnęli
nas do ogrodu. Drzewa szumiały jak fale wściekłego oceanu, gdy
drzwi huknęły, jakby miały wypaść z zawiasów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dalsza droga była gonitwą strachu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rwąca rzeka odcinała miasto od rozciągających się wzgórz o
barwie spopielałych kwiatów. Mieszkańcy chat wybiegali na drogę,
a potem upadali w błoto odstraszani niewytłumaczalnymi dla nich
czarami,.Część przerażona wchodziła w zimne odmęty wody, tonąc
pod jej powierzchnią. Wiatr siał okropne krzyki rodzin. Nie mogłem
nic poradzić na to, że natychmiast przepchałem się między
obleśnymi zwolennikami Voldemorta ciągnącymi za włosy mugolskie
kobiety i bez zastanowienia wystawiłem się z ródżką przed Inez
Arnaud. Celowała kolejnymi Cruciatusami w piegowatego chłopczyka o
długich włosach. Wyczuła moją obecność. Odwróciła się z
krzywym uśmieszkiem na twarzy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pozdrowić siostrę? - powiedziała- A może sam się przywitasz?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nienawiść do dziewczyny, w której cieniu kiedyś przebywałem
wybuchła jak nuklearna.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ciskałem przed siebie zaklęciami, jakbym próbował ustrzelić ją
kolejnymi strzałami amora, które miały znaleźć drogę do jej
serca dawno temu w szkole. Wylewałem z siebie strumienie
niewypowiedzianych słów i straconych szans. Fontannę cudzego i
własnego bólu. I żalu, że wszystkie światy stanęły do góry
nogami, zamieniając ją w potwora.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nie widzę w tobie miłości.</i></div>
<i>-Drętwota!</i><br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Okręciła się, by odbić zaklęcie. Nathan. Ściskał różdżkę
tak, że jego knykcie pobielały.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Założę się, że nie popijasz francuskiego wina z szefem, co?
Wielka strata dla kogoś tak pazernego jak Inez Arnaud, hm?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie przyniósł ciszy. Nic dziwnego. Nathan był mistrzem kakofonii
dźwięków. Zawsze przegrywał, gdy graliśmy w Króla Ciszy. Poza
tym raczej nie zachowywał jej nawet w kościele.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A gdzie się podziała twoja żądza panienek, Zabini? Czemu twoja
ręka jeszcze nie znalazła się pod moją bluzką?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz, gdy w piosenkach tych głupich czarodziejskich kapel
śpiewają ,,zakochałem się w czarownicy'', nie mają na myśli
tych, które mogłyby straszyć w bajkach dla dzieci.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rozpętał się huragan pocisków. Wściekłych petard, Ale nas było
dwóch. A ona tańczyła na tym świecie z niewierną partnerką; z
wściekłością.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Upadła na ziemię, śmiejąc się histerycznie, jej długie włosy
niemal zasłaniały twarz. Wtedy zobaczyłem Rose.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Lily przyduszała ją w swoich ramionach, mówiąc coś przez
zaciśnięte zęby. Scorpius odpychał ataki Toby'ego, który nawet
nie otwierał ust, by wypowiedzieć kolejne zaklęcia. Po prostu
machał różdżką, a ona go słuchała. Scorpiusa słuchały
jedynie nogi, które stawiały kolejne kroki w tył.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Inez ponownie rzuciła się na Nathana,. Odwróciłem się. Czas
nagle zwolnił dla mnie swój bieg. Zaklęcie skierowane w niego
pomknęło ku mnie. Ugiąłem się pod urokiem, który dosłownie
zabrał mi powietrze z płuc. Krztusiłem się wyłącznie pustką,
wpatrzony w przesuwające się cały czas cudze nogi. Nagle tłum
rozstąpił się i na kolana przede mną upadła Chloe, popchnięta
przez jakiegoś oblecha.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie- chciałem powiedzieć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zabiniego zaczeli atakować inni. A my znajdowaliśmy się pod siatką
tych wszystkich uroków.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Między naszymi ciałami przeleciała przejrzysta gołębica.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zatoczyła koło wokół Nathana.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nigdy nie widziałem takiego patronusa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zabini od razu go rozpoznał.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Lacarnum Inflamare!- krzyknął, a kule ognia wystrzeliły prosto w
jednego z atakujących. Jego kumple próbowali mu pomóc.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zanim facet zdążył ich odepchnąć, Nathan zlał się ze
zbrązowiałym otoczeniem i pomknął w stronę Evie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przysiągłbym, że gdy przechodził obok, dotknął mojego ramienia.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
</3</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie mogłem pozostać w ukryciu na zawsze, nieważne jak bardzo tego
pragnąłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stałem się znów widoczny, gdy znalazłem się przed Evie, która
szykowała się właśnie do odparowania ataku Laury.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Protego!- krzyknąłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
. Po raz pierwszy czułem się za kogoś odpowiedzialny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Teraz na polu bitwy było nas czworo- ja, Evie, Chris i Macmillan.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziękuję- wyszeptała Nott. '</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułem obezwładniającą mnie falę gorąca. Zignorowałem ją i
natarłem wraz z Cravenem na Macmillan. Liczyłem, że uda nam się
ją zmęczyć, zanim dojdzie do naprawdę zażartej walki. Zależało
mi na uratowaniu tej dziewczyny. Trochę dlatego, że byłem
egoistą; nie chciałem brać na siebie ciężaru, nie chciałem, by
Chris wkurzał mnie kręcąc się wokół Evie, a głównie dlatego,
że sam nigdy nie chciałbym być tak samotny jak mógłby być
Craven, gdyby zabrakło Laury.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Laura odpierała nasze ataki. Zmuszaliśmy ją do robienia kolejnych
kroków w tył.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy włączyła się Evie, Macmillan poślizgnęła się na ziemi.
Uderzyła się w głowę, a my opuściliśmy różdżki. Bałem się,
że popełniliśmy błąd, że ona już nie wstanie...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pochyliłem się nad nią.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle jakby znikąd wyrosła jej ręka, złapała mnie za kołnierz
i pociągnęła z łoskotem do dołu. Dziewczyna przyłożyła
różdżkę do mojej szyi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Za Evie i Chrisem wyrośli dwaj Śmierciożercy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Już byłbym pod wpływem Imperiusa, gdyby nie żałosne błagania
Cravena.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Laura, proszę. Po prostu znów przybrałaś inny ksztalt, bo tego
chciała sytuacja. Zrzuć go.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dwóch czarodziei wybuchło śmiechem. A ona razem z nimi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Myślałem, ile kosztowałoby mnie ryzyko w tej sytuacji, gdy
zauważyłem jej spojrzenie. Nie było puste; wydawało się żywsze
niż kiedykolwiek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odbiła się od ziemi i zaatakowała Śmierciożercę, który puścił
Chrisa. Chłopak od razu zebrał się z ziemi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Evie udało się uciec, gdy facet który próbował ją uwięzić w
swoich objęciach, wymierzył we mnie różdżkę. Craven też
wyorzystał ten moment.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Drętwota!- krzyknął, a polujący na mnie Śmierciożerca uderzył
w pobliskie drzewo.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Laura i Chris razem walczyli; atakowali i bronili się. Nie umawiali
się; po prostu rzucali najtrudniejsze do odparowania czary.
Zadziałało. Śmierciożerca, który więził wcześniej Chrisa
zatoczył się do tyłu i zwiał. Pobiegł do miasta które
zapewniło mu ochronę. Zabawne, że normalnie pragnąłby je
zrównać z ziemią- jako stary poplecznik Voldemorta- tylko
dlatego, że należało do mugoli.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odwróciłem się, zapisując ten obraz gdzieś w najdalszych
zakamarkach mojego umysłu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Usłyszałem Laurę. Rozmawiała z Cravenem tym typowym,
prowokującym głosem. Jakby codziennie rozbrajała niebezpiecznych
facetów w średnim wieku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie pytaj jak. To wszystko jest zbyt zagmatwane. Lepiej od razu
uwierz w cuda.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wybuchnęła śmiechem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy zauważyła, że na nią patrzę, rzuciła mi leniwe spojrzenie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zasalutowałem jej, gdy moją uwagę odciągnęła zbliżająca się
Evie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zwolniła. Patrząc na drobną brunetkę z oczami ciemnymi jak
kosmos, powiedziałem coś, co zapamiętam chyba do końca życia:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Pozwól, że zrobię krok i sprawię, że będzie ci łatwiej wpaść
w moje ramiona.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zamknąłem ją w swoich objęciach, jakbym już nigdy nie miał jej
wypuścić.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
@p</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Inez niemal rzuciła się na Chloe i pociągnęła ją do góry. Jej
całe wariactwo zaczęło wylewać się z różdżki, sypiąc
kolejnymi urokami. Chloe czołgała się po ziemi, sapiąc. Nie
potrafiła uniknąć każdego wystrzału.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Imperio!- wrzasnęła, a fala zaklęcia trafiła prosto w jej klatkę
piersiową.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wstała z ziemi i rozejrzała się zmieszana. Zawiesiła swój pusty
wzrok na mnie.Usłyszałem Inez:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mogłeś to powstrzymać. Mogliście wszyscy do nas dołączyć. A
teraz...myślę, że twoich rodziców wystarczająco poruszy, gdy
usłyszą, że Albus Potter nie żyje.. Wtedy na pewno będą
chcieli ochronić przed tym samym resztę swojej wesołej
gromadki..A to pomoże nam w całkowitym przejęciu ministerstwa.
Twój ojciec jest tam chyba bardzo ceniony..Ciekawe za co? Za pokój,
który przyniósł, tak? Bzdury.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kopnęła Chloe w żebro i wręczyła jej różdżkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Rusz się. Walcz z nim, aż nie będzie mógł podnieść się z
ziemi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wstała. W jej oczach nie było już mojego ulubionego błysku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Rictusempra!- wrzasnęła.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Śmiech. To ostatnia rzecz na jaką miałem ochotę. Jednak to
zaklęcie w irytujący sposób oddawało paradoks całej sytuacji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Protego! Drętwota!</div>
-Expeliarmus!<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ktoś walczący nieopodal popchnął mnnie; zatoczyłem się i
uniknąłem zaklęcia.</div>
-Crucio!- krzyknęła<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mimble Wimble!-odpowiedziałem, przetoczywszy się na bok.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zaklęcie ugodziło w niczego nie spodziewającą się Chloe.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wypowiadałem już słowa mające cofnąć Imperiusa, ale ona
zaczęła machać zawzięcie różdżką. Moje nogi zaczęły
zapadać się w błocie. W panice pomyślałem, że nie mam pojęcia
dlaczego</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>m o j a d z i e w c z y n a</i> zna takie zaklęcie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miałem tylko chwilę namysłu. Sekundę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Woda z rzeki znajdującej się parę kroków za mną stanęła murem
za moimi plecami. Czułem, że mój mózg podświadomie próbuję
tych czarów, których zawsze się bałem, a jednak powtarzałem je
ze Scorpusem miliony razy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Avada...- zdałem sobie sprawę, że z różdżki Chloe wypłynie
zaraz zielony płomień, który w świecie magii był tylko i
wyłącznie światełkiem w tunelu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Fala popłynąła w jej stronę, podczas gdy ja zapadałem się
coraz głębiej w ziemię.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Porwała ją w stronę rzeki tak jak tych mugoli. Widziałem, że
próbowała się utrzymać na powierzchni; machała rękoma.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zniknęła pod przejrzystym dywanem, w odmętach zimnej toni.
Rzuciłem się do brzegu; zacząłem szeptać paniczne przeprosiny,
modlić się, by wszechświat się mylił; by dało się cofnąć
czas.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szukałem jej tym samym zaklęciem, którym zgubiłem. Udało mi się
zrobić przejście w rzece, więc pociągnąłem ją za rękę.
Starałem się usunąć wodę z jej płuc.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzyła oczy. Była bardzo słaba, ale przytomna.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jej wzrok był nieobecny; kolor oczu przypominał otchłań, w którą
ją wrzuciłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odczyniłem urok Imperiusa; zdawało mi się, że odetchnęła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-To nic, Al. - wymamrotała, prawie nie otwierając ust.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Głos miała spokojny, a ja byłem bliski płaczu. Zaczęła
kaszleć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To nie jest normalna...woda. Ktoś ją zatruł.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dotknęłem jej twarzy; była jak z lodu. Uleciało z niej tyle
życia..</div>
-Chloe, proszę. Nie wiem jak ci pomóc. Gdybym tylko wiedział...To
wszystko miałoby jakiś sens...<br>
-Ma sens. Tylko nie taki, jakbyś tego chciał. Ani ja..<br>
-Masz rację! Nie chcę, nie chcę cię tracić!- potrząsnęłem ją,
a ona pozostała spokojna.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Al, mój kochany..Nie zapomnij mnie..ale ja pozwolę... by zabrała
mnie woda.*</div>
Zamknęła oczy. Próbowałem krzyczeć, ale nie potrafiłem.<br>
Pragnąłem ujrzeć jej tęczówki jeszcze raz, nawiązać kontakt z
dziewczyną, która zawsze była na wyciągnięcie ręki, a ja tego
nie dostrzegałem. Nie mogłem, było za późno.<br>
Próbowałem otworzyc jej powieki; calowałem twarz, tuliłem jej
ciało.<br>
Czas zwolnił w tej jednej chwili, w której moje serce stopniało z
gorącej frustracji, jednocześnie sprawiając, że trząsłem się
z zimna.<br>
Położyłem się na ziemi obok niej w centrum hałaśliwej
rzeczywistości. Ogarniała nas..cisza.<br>
Trzymałem ją za rękę, gdy przekraczała rzekę dzielącą oba
światy.<br>
<div style="text-align: center;">
*</div>
Nasze włosy powiewały na wietrze, tworząc abstrakcyjny obraz;
rudości, blondu i czerni.<br>
W huraganie walki, czułam się jakbyśmy wszyscy byli energiami. A
ja i Lily byłyśmy ze sobą spokrewnione. Każde kopnięcie, każde szarpnięcie, każdy wypowiedziany urok
był jak niszczenie fotografi osób, którymi już nie byłyśmy.
Wszelkimi metodami. Gdy przygwoździłam zdyszaną Potter do drzewa i przyłożyłam jej
do szyi różdżkę, patrzyła na mnie wzrokiem pełnym urazy. Nie
mogłam rzucić żadnego zaklęcia, nie byłam w stanie. Słyszałam
bicie własnego serca, bicie jej serca...Nie chciałam oddalać się
od niej w sposób w jaki ona uciekała ode mnie...Ale wiedziałam, że Scorpius potrzebuje mojej pomocy.Zamknęłam oczy i przeszukałam każde możliwe miejsce w mojej
pamięci.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy je otworzyłam, wiedziałam lepiej niż kiedykolwiek co mam
zrobić. Tak jakby ten dar przyniósł mi z sobą zaczynający padać
deszcz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Łodygi drzewa owinęły się wokół ciała Lily. Próbowała się
wydostać, ale jej próby nie pomagały w uwolnieniu się. Nie były
jednak całkiem bezowocne.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Toby zwiększył siłę z jaką atakował Malfoya. Nie tego
pragnęłam; chciałam go przestraszyć, a nie pobudzić do walki...</div>
-Levicorpus!- wrzasnęłam, ale Toby odbił zaklęcie nawet nie
spuszczając wzroku z blondyna.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Immobilus!- odpowiedział; czas dla mnie zwolnił.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czułam się jakbym była piaskiem zamkniętym w klepsydrze. W tym
momencie, w którym walka była dla mnie czymś niemożliwym,
ujrzałam nadchodzącą pomoc. Aurorów i...wielu rodziców.
Ujrzałam swoją mamę z bojową miną, którą pewnie też
przybrała podczas tej słynnej bitwy o Hogwart.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cieszyłam się, że nas znaleźli. Byłam dzieckiem...które powoli
traciło nadzieję, że komukolwiek uda się namierzyć grupę
nastolatków uprawiających czary w obecności tylu dorosłych. Poza
tym wiedziałam, że Toby mógł już mieć 17 urodziny, a ja
prawdopodobnie bym się o tym nawet nie dowiedziała.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Scorpius ponownie zaatakował zdziwionego Puckeya; tamten zasłonił
się zaklęciem tarczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I uwolnił Lily.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A jednak- pomyslałam z iskierką nadziei; świat nie jest jeszcze
całkiem pokręcony i zły.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Strzały. Strzały, które miały służyć jedynie rozbrojeniu Lily
i Toby'ego pomknęły w ich stronę z prędkością światła...a oni
zniknęli jeszcze szybciej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zdążyłam zauważyć krzywy uśmieszek Puckeya, obracającego w
ręku breloczek z symbolem Ministerstwa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byli Śmierciożercy, którzy nie zostali zaatakowani przez
przybyszów znikali wśród czarnych obłoków dymu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pole bitwy się przerzedzało. Wiedziałam, że jeden poziom gry
Puckeya dobiegł końca.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czekała druga plansza.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czerwone słońce prawie spadło z nieba i zabarwiło rzekę na
szkarłatno.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A nad nią stali moi przyjaciele. Tak cieszyłam się, że wszyscy
byli cali. Spojrzałam się na Scorpiusa, złożyłam na jego
miękkich ustach szybki pocałunek i pobiegłam w stronę
zbiorowiska. Zarzuciałam ramiona na Nathana i Evie; nie odwzajemnili
uścisku. Ich wzrok był utkwiony w jednym punkcie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Al kładł Chloe na nieustannie płynącej rzece. Jej oczy były
zamknięte, ciało bezwładne.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Upadłam na kolana. Słone łzy zmoczyły włosy Malfoya, który
pojawił się znikąd, znów utrzymując mnie przy życiu, gdy
myślałam, że nie jestem już w stanie wytrzymać ani minuty
dłużej.</div>
<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mój krzyk stłumiło jego ciało.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
* Inspiracja utworem Florence and The Machine ,,What the Water Gave me''</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Utwory do rozdziału: Florence and The Machine ,,What the Water Gave me''</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
,,Vanderlyle Crybaby Geeks''- The National</div>
</div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-72057141492140119892014-11-14T23:12:00.000+01:002016-06-11T23:34:53.905+02:00Rozdział 25<br><div style="margin-bottom: 0cm;"><i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Zostawię wam linki do
piosenek, które trochę pomogły mi w pisaniu tego rozdziału.
Pierwsza według mnie bardzo pasuje do jego klimatu, a druga po
części może się kojarzyć z bohaterami :p.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=qD_PyhJehjA">https://www.youtube.com/watch?v=qD_PyhJehjA</a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
https://www.youtube.com/watch?v=WZzcY7ASQno</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><i><b>Chris</b> <br>
<div style="text-align: center;">
<i><br></i></div>
</i>Stała plecami do mnie, a jej ciemne
włosy powiewały na wietrze. Wpatrywała się w szare niebo
upstrzone deszczowymi chmurami. Kursujące ptaki tworzyły na nim
ciemne plamy.<br>Evie...<br>Swoim całokształtem przypominała mi
osobę, której nie chciałem pamiętać. Osobę, która zasługiwała
na to, by jaśnieć w naszych sercach...<br>Myślę, że dla nikogo nie jest
tajemnicą to, że ludzie lubią wybierać najprostsze rozwiązania.
A dla mnie najwygodniej byłoby zapomnieć o Laurze Macmillan i o
wszystkim co jej dotyczyło.<br>Jednak po znajomości z kruczowłosą
uczennicą Ravenclawu pozostały mi paraliżujący ból, suchość w
gardle i problemy ze spokojnymi wdechami i wydechami. Czułem się,
jakbym w przeszłości wsiadł na karuzelę, która z każdą
sekundą obracała się coraz szybciej, a następnie wypadł z niej,
ujrzawszy jedynie zapłakaną, zmęczoną istotkę, zmuszoną do jej
obracania.<br>Ślizgonka, w którą bezwiednie
wlepiałem wzrok, zwróciła głowę do boku, obejmując się
rękoma.<br>-Pewnie zastanawiasz się co ja
takiego właściwie mogłabym ci powiedzieć. Ale wiem jak to
jest...za kimś tak tęsknić- jej głos lekko się załamał,
przełknęła ślinę i kontynuowała- I nie tylko ja. Reszta też
cię rozumie, no oczywiście oprócz Nathana, on jest inny i chyba
zawsze będzie. Może to lepiej dla niego; łatwiej jest iść przez
życie ignorując i topiąc smutek jakby w ogóle nie istniał...<br>Jej uwaga nie wyrwała mnie z własnego
toku myślenia, jedynie sprawiła, że cudem udało mi się
przesunąć go na dalszy plan, zastępując jego miejsce kolejnym.<br>-Rozumienie nie zawsze wystarcza-
niemal szepnąłem, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego
głośniejszego dźwięku- I litość. One nie równają się
współczuciu.<br>Pokiwała głową.<br>-Chris, wszystko będzie
dobrze...Ona do nas wróci. Użyją jej przeciwko nam, ale nic jej
nie grozi, wiesz? Musisz to wiedzieć, musisz w to wierzyć. Inaczej
się nie da. To bezsensowne i bolesne, gdy sytuacja może okazać
się... promienna. Boże, nie wierzę, że użyłam tego słowa-
zaśmiała się ochryple.<br>Podszedłem w jej stronę. Nasze
ramiona niemal się stykały, cień naszych ciał kładł się na
jesiennej trawie.<br>-To wszystko jest popieprzone, nie
uważasz? Kto by pomyślał, że komuś może zależeć na porwaniu
faceta z biednej rodziny, pełnego wad i kompleksów. Wiem, że
porwali mnie. tylko dlatego że uważali, że znaczę wiele dla
Laury, która jest naprawdę dobrą czarownicą. To, że miałem z
nią styczność jest jeszcze bardziej nie do pomyślenia. I to, ze
inni ludzie mogli sądzić, że jej na mnie zależy.<br>-Masz kompleksy?- zmierzyła mnie
wzrokiem- Jesteś fajnym facetem. Normalnym, w porównaniu ze
wszystkimi, których znam. Laurze się podobasz..<br>Zacięła się na tych słowach i
zaczęła kopać tenisówką grunt pod stopami.<br>-Społeczeństwo ma ograniczone
pole tolerancji na odmienność. Zachowują się jakby wzięli
niewidzialny cyrkiel i podzielili ludzi na tych, którzy mieszczą
się w schematy i na tych, którzy nie zasługują, by doświadczyć
takiej przynależności.<br>-Ja też nie mieszczę się w te
schematy, Chris. Są durnowate.<br>-Ktoś przynajmniej się zgadza ze
mną, w tej całej samotności i rozpaczy- uśmiechnąłem się
krzywo, trącając ją ramieniem.<br>Gest ten, mimo że chciałem by
wyglądał szczerze, był mocno wymuszony.<br>- Wszystko co doświadczyliśmy wydaje
się takie małe, co?<br>Spojrzała mi w oczy, przenikliwie i
powoli, podczas gdy samotność usilnie próbowała zgasić ostatni
promyk w moim sercu. Tak bardzo chciałem mieć przy sobie
kogoś...Czuć kogoś bliskość, czuć, że mam przy sobie
człowieka, tak jak moi towarzysze mieli przy sobie chociaż jedną
miłość z ich codziennego świata. Tak jakby ktokolwiek mógł
zastąpić Laurę, która mogłaby przejść między płomieniami, a
nawet wtedy na jej ładnej twarzy nie pojawiłaby się ani jedna
zmarszczka.<br>Para wydobyła się z perłowych ust
Evie, po chwili moje westchnienie wywołało ten sam efekt. Obłoczki
połączyły się w jeden większy, a ten po chwili rozpłynął się
przed naszymi oczami, zupełnie jakby nasze oddechy nie miały
żadnego znaczenia.<br>Dotknąłem jej bladej twarzy, a moje
usta lekko musnęły jej. Przez chwilę ciepło rozlewało się po
moich wnętrznościach, w buzi czułem delikatny smak mięty.<br>I żadne uczucie we mnie nie ożyło.<br>-Chciałabym ci w ten sposób
pomóc, ale to nie jest rozwiązanie- powiedziała, nie odsuwając
się ode mnie- Nie poczujesz ze mną tego co czułeś z Laurą. To
tak nie działa, nawet jeśli może w czymś ci ją przypominam.<br>-Ale sprawi, że poczuje się mniej
samotny, tak jakby nic się nie zmieniło...Jakby było po prostu w
porządku..<br>Zbliżyła twarz do mojej, ciężko
oddychając.<br>-Ja i Nathan, ty i Laura...Dziwne z
nas pary co? Nie pasujemy do siebie. Oni są piękni i odważni-
mówiła z goryczą, a ciepło jej oddechu muskało moją skórę-
My stłamszeni uczuciami do nich. Oni nas lubią, ale ile to może
potrwać? A my tęsknimy za nimi jak szaleni...Chcemy ich naprawić.
A gdy są przy nas nie wiemy jak zachowywać się, by nie zrobić im
dodatkowej krzywdy. Bo w rzeczywistości stąpają po lodzie tak
samo kruchym jak my. Tylko nasze drogi się różnią, gdzie indziej
znajdują się pułapki.<br>-I łączymy drogi, pogłębiając
dziury, w które możemy wpaść. Do tego zmierzasz?<br>-Beznadziejna mieszanka.<br>-Stanowczo.<br>Pocałowała mnie ponownie; długo i
powoli. Gdy ten stan zatracenia trwał, było tak jakbyśmy
rzeczywiście mogli być z kimś innymi niż oni. Ale to była tylko
bardzo nietrwała iluzja, która mogłaby istnieć za każdym razem
dopóki oni nie pojawiliby się na horyzoncie. Zamknąłem oczy i
poczułem jak jej usta odłączają się od moich.<br>Po chwili zobaczyłem, że Evie
przeczesuje palcami włosy, potem oddala się wolno w głąb ogrodu.
Na chwilę odwróciła się. Popatrzyła się na mnie spod długich
rzęs.<br>-Przepraszam, Chris, ale ja tak nie
potrafię. Mieszanka beznadziejna, ale jednak mieszanka. A poza
tym...warto.<br>Wzruszyła ramionami.<br>-Ale pamiętaj, że możesz na mnie
liczyć. Nie ważne jak trudna byłaby nasza rozmowa...Jestem tu.<br>Pojedyncza łza spłynęła po moim
policzku, gdy ona stała się jedynie figurką na tle szarego nieba,
zmierzającą w tylko sobie znanym kierunku.<div><i style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><b><br></b></i></div><div><i style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><b>Albus</b></i><div style="text-align: center;">
<span style="font-style: italic;"><br></span></div>
-Drzwi do mojego serca są otwarte,
a ty stoisz w progu, bojąc się wykonać kolejny krok-powiedziałem, mierząc wzrokiem drobną blondynkę.<br>Chloe siedziała pod jednym z drzew,
kuląc się pod za dużą dżinsową kurtką Znaleźliśmy ją w
jednym z pokoi używanych przez właścicieli Pogoda nie była
bardzo mroźna, mimo że musiał to być listopad. Przyglądając
się słońcu, byłem zmuszony lekko mrużyć oczy, ale czułem
chłodny wiatr smagający moją skórę. Wolałem jednak czuć zimno
spowodowane naturą, która otaczała mnie jak płaty kwiatu niż
goryczą, budującą twarde ściany między mną a resztą świata.
Zamknąłem na chwilę oczy. Gdy je otworzyłem, słońce w centrum
obłoków było dla mnie jedynie odbiciem na wodzie, którą niegdyś
pokrywał lód; teraz skruszony jak grunt pod naszymi stopami.<br>Dziewczyna lekko się poruszyła,
układając głowę o delikatnych blond włosach na chropowatym pniu
dziwacznego drzewa, którego już bezlistne gałęzie wyginały się
pod różnymi kątami. Zupełnie jak macki próbujące czegoś
dosięgnąć.. W ogrodzie było jeszcze kilka takich samych, ale
tylko w tym miejscu, w którym siedzieliśmy. Zastanawiałem się
czy coś tak pięknego i mrocznego mogło istnieć bez ludzkiej
ingerencji. Z konarami wyglądającymi jakby ktoś stworzył je
paroma pociągnięciami pędzla po płótnie, ołówka po papierze.<br>Wtedy przyszła mi do głowy myśl, że
my także jesteśmy wykorzystywani przez innych, że możemy żyć w
symbiozie bądź być pasożytami. Przyprawiło mnie to o ciarki na
całym ciele, wywołało gule w gardle.<br>Spojrzałem się na Chloe, na jej
jasne oczy zaszklone, jakby ktoś zaledwie pstryknięciem palcami
pokrył je połyskliwą fakturą.<br>-Moje drzwi były otwarte dla
ciebie od zawsze, jak do domu. Ale ty je omijałeś, Al- powiedziała
wyjątkowo pewnie, pomimo spojrzenia utkwionego w swoich butach- Nie
mam ci tego za złe. Ja to.. rozumiem. Ale nie dziw się, jeśli
czasami bywam zamknięta czy nie potrafię okazać ci miłości. Nie
mam w tym doświadczenia. Byłam uczuciowo związana z tobą, jakbym
zostawiła u ciebie coś ważnego...więc tkwiłam myślami w tym
jednym punkcie.<br>Uśmiechnąłem się krzywo, bez krzty
kpiny, jedynie z wielką sympatią.<br>-Czyli teraz, gdy nadeszło to na
co tyle czekałaś, boisz się.<br>-Boję się, że cię stracę-
wyparowała, przerywając mi- Znasz naszą sytuację. Staram się
postępować pewnie, bo tak nakazuje mi logika i odpowiedzialność,
ale jeśli chodzi o słabość do ciebie, nie potrafię jej tak po
prostu...zmazać.<br>Przysunąłem się do niej, opierając
ręce z dwóch stron jej ciała. Zacząłem szeptać patrząc
centralnie na nią. Czułem, że powstrzymuje przyśpieszony oddech,
nieśmiało kierując swój wzrok ku moim ustom.<br>-Nie możesz uciekać przed tym co
będzie. To co ma się wydarzyć i tak się pewnie wydarzy. Myślę,
że nasze życia napisane są według jakiegoś planu. Kto się w
nim pojawia, co ci się przytrafia... To co można nazwać zbiegiem
okoliczności, wcale nim nie jest; to wszystko pewnie gdzieś jest
spisane. Ale pozostaje wybór, co z tym zrobisz.<br>Nie wiedziałem w jaki sposób z moich
ust wypłynęły te słowa. Dawniej nawet nie pomyślałabym, że
jestem zdolny do tego rodzaju przemyśleń. Biegałbym po krętych
korytarzach jakiegoś absurdalnego labiryntu, po omacku szukając
kolejnych drzwi, które może udałoby mi się otworzyć, które
dałoby się choćby uchylić czy zajrzeć przez szparę między
nimi a starą podłogą. Teraz wszystkie szlaki zdawały się przede
mną przecierać, jakbym nagle ujrzał światło w tunelu.<br>Chloe objęła moją głowę niemal
niezauważalnym ruchem i pocałowała niespodziewanie i żarliwie
jak na boisku Quiditcha.<br>Mimowolnie zmrużyłem oczy i splotłem
swoje chłodne dłonie z jej. Położyłem jej ręce na moich
ramionach, a ona przysunęła się bliżej. Gdy przestawała mnie
całować, a mój wewnętrzny głos błagał o więcej, widziałem
jak refleksy słońca odbijają się od jej włosów, sprawiają, że
mruży oczy i marszczy nos. Wydawała mi się niesamowicie
naturalna, tak inna pośród wszystkich dziewczyn, które na siłę
eksponowały swoje piękno. Ona zdawała się nie być świadoma
swojej kobiecości, inteligencji, wszystkiego co zdolna była
zrobić. I może w tym byliśmy podobni, mimo że obracaliśmy się
w innych kręgach towarzyskich, a ja byłem bardziej otwarty na
ludzi. Nie potrafiliśmy dostrzec jak jasny jest blask, który od
nas bije i jak wielu osobom i miejscom nie dane było go jeszcze
ujrzeć.<br>Doskoczyłem do niej w akcie milczącej
desperacji. Zdawałem sobie sprawę, że to ja tak naprawdę
potrzebowałem jej pomocy, ale ona zawsze marzyła tylko o tym, by
móc mi nią służyć. Nie rozumiałem czemu nasze losy tak długo
nie mogły się spleść na tyle mocno, by doszło między nami do
czegoś więcej niż posłanie przyjacielskiego uśmiechu.<br>Nie wiedziałem tego wtedy, ale myślę,
że pewne rzeczy musiały się wydarzyć byśmy zwrócili swoje
głowy w odpowiednim kierunku...<br>A ona była przede mną i tak niewiele
nam było trzeba.<br>Trochę spokoju, miejsca i swojej
bliskości.<br>A reszta świata odpływała z naszych
myśli po wodach niezmąconych falami.<br>Położyłem się na zimnej ziemi
usłanej złocistymi, suchymi liśćmi. Pociągnęłam ją za sobą.
Zachichotała, bo nasze nosy stykały się czubkami. Wpiła się w
moje usta. Jedną ręką ścisnęła moją koszulę wystającą spod
starego płaszcza.<br>Dotknąłem jej szyi opuszkami palców.
Drgnęła, gdy kurtka przestała chronić ją przed zimnem. To samo
stało się z moją.<br>Z pytającym wzrokiem zaczęła
rozpinać małe guziki za dużego na mnie elementu cudzej garderoby.
Jej blada skóra dotknęła mojej nieco ciemniejszej. Przetoczyliśmy
się po trawie, tak, że to ja opierałem się nad jej ciałem.
Bardzo szybko się podniosłem i podałem jej rękę.<br>-Chodź ze mną, Chloe-
powiedziałem proszącym tonem, z niemal słyszalną nadzieją w
głosie.<br>Po chwili dodałem z rozbawieniem:<br>- Nie możemy przecież tu zostać.<br>Po paru niemiłosiernie dłużących
się sekundach podała mi drobną dłoń i dała się pociągnąć w
stronę tylnych drzwi pensjonatu.<br>Popędziliśmy szybko do willi.
Wypełniał nas od środka niestworzony, a równocześnie
niesamowicie ludzki żar. Weszliśmy do ciemnego korytarzyka bez
okien, obłożonego boazerią z jasnego drewna. Zaprowadziłem Chloe
do pustego holu. Z salonu było słychać szmer niemrawych rozmów,
a my wbiegliśmy na górę, śmiejąc się i stukając butami
podczas wchodzenia po schodkach, jak dzieci, które skończyły
jedną zabawę i teraz żwawo biegną ku drugiej.<br>Popchnąłem drzwi swojej tymczasowej
sypialni. Gdy zamknęły się z cichym trzaskiem, stanąłem na
stopę Chloe, tak że musiała się cofnąć. Uderzyła głową o
ścianę i na chwilę przymknęła oczy.<br>-Czyli wnioskuję, że ty również
nie wiesz co właściwie robisz- podsumowała, pocierając bolące
miejsce.<br>-Chyba jestem przekonany co do
tego co teraz robię bardziej niż do wszystkiego co robiłem
wcześniej- odpowiedziałem, mrużąc oczy.<br>-Zawsze byłam przekonana, że to
ty jesteś tym właściwym.<br>-Czemu akurat ja?- spytałem, a w
swoim głosie usłyszałem kruchą nutę niedowierzania i braku
zrozumienia. Podeszła do mnie, stanęła na placach, a gdy ja
schyliłem się minimalnie, bo wcale nie należałem do wysokich,
zaczęła całować mnie delikatnie, rozpoczynając od szyi,
przechodząc w stronę policzków, w końcu spoglądając na mnie.
Jej oczy poszybowały w górę, jak to miały w zwyczaju, wlepione
prosto w moją twarz.<br>-To może być nasza ostatnia
szansa, Al. Chcę tego. Chciałam być z tobą latami... Nie chcę
teraz się z niczego wycofywać.<br>W odpowiedzi wypowiedziałem te
słowa, trzymając ręce w miejscu gdzie kończył się jej chudy
brzuch, a zaczynały się pełne biodra:<br>-Nigdy już nie będziesz musiała.<br>Jej noga powoli oplotła się wokół
mojego ciała, ręce wokół szyi, moje dłonie spoczęły na jej
plecach. Nasze usta złączyły się po raz kolejny, a ja czułem
się tak jakby stało się to dopiero po raz pierwszy. Nigdy nie
nudził mi się ten kontakt z jej ciałem.<br>Zrobiłem parę bezsilnych kroków w
tył z blondynką w ramionach, a po chwili opadłem na materac pod
jej ciężarem.<br>Znów się zaśmiała.<br>-O mój Boże, Chloe, zejdź ze
mnie, ty bestio!- zażartowałem, kładąc ją obok mnie na beżowej
narzucie.<br>Gdy ponownie się nachyliłem, by ją
pocałować ona odepchnęła mnie dziecinnym gestem.<br>-Wstawaj- zarządziła.<br>Wzdychając, spełniłem jej prośbę,
a ona zaczęła ściągać ciężką kapę z dużego drewnianego
łoża.Niezgrabnie zebrała ją w dłoniach,
a ja zasłoniłem ciemne firany, tak aby pojedyncza smuga słońca
pokryła pokój złotem.<br>Weszliśmy na materac z dwóch
różnych stron. Podeszła do mnie, spoglądając mi w oczy z
delikatnym uśmieszkiem na twarzy. Dostrzegałem w jej tęczówkach
błysk, którego nie widzieli inni. Tak jakby był on tylko
urojeniem, a to łamało moje serce.<br>Na moich ramionach spoczęły jej
drobne ręce.<br>-Jestem tutaj. Powinnam zaśpiewać?
Czy raczej zacząć się rozbierać, by cię uwieść?- uniosła
lekko brwi. - Okej. Może to nie będzie potrzebne.<br>Mój śmiech stłumił nasz
pocałunek. Upadliśmy w swoich objęciach na kolana. Nie zdawało
się to być słabością. Było tak jakbyśmy zniżali się do
modlitwy.<br>Zdjęła ze mnie koszulę. Pewnie
zeszła by ze mnie sama, kiedy jeszcze byliśmy na dworze...gdyby
tylko mogła. Powoli zdjąłem z niej czarny sweterek z dekoltem w
serek. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie, jakbyśmy byli
iluminacją, która nie działa tak jak należy. Pamiętam ją, nieidealną, pozornie
przeciętną i ,,normalną'', a niesamowitą. Przez te lata, które
obserwowałem ludzi nauczyłem się, że każdy jest wyjątkowy, a
wokół nas znajdują się tacy, którzy mimo że na takich nie
wyglądają i większość ich za takich nie uważa, są wielcy
całym swoim bytem, przepełnieni wartościami.<br>Ściągaliśmy z siebie nawzajem
ubrania, aż w końcu znaleźliśmy się pod grubą pierzyną.<br>W świetle jej skóra była mniej
blada, dodawało jej jeszcze więcej naturalnego uroku. Jej ręce
wodziły po moim ciele, nasze ciała były jak jedno. Jakbyśmy nigdy
już nie mieli się rozstać.<br>Parę chwil z nią, jej oddech przy
moim uchu i ciche szepty....<br>Nasze ręce splecione ze sobą, gdy ona
zasypiała w moich ramionach,a jedynym co przerywało cisze był
głośny bełkot tego, co zwiemy zegarem.<br>Tyle mi wystarczało.</div><div><b style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br></b></div><div><b style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Rose</b><span style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> </span></div><div><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif; text-align: center;"><br></span></div><div><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif; text-align: center;">Siedzieliśmy przy drewnianym stole
przed malutką budką z różnorodnymi łakociami. Jedliśmy
dobrze wypieczone gofry ze śmietaną i kolorową polewą. Scorpius
co chwilę wybuchał śmiechem i wycierał serwetką moją
umorusaną twarz. Ostatnie złote liście spadały z drzew, wirując
wokół nas jak baletnice. Obserwowałam ludzi spacerujących z
aparatami fotograficznymi w dłoniach. Było tak jakby czas się zatrzymał.</span><span style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br></span>- Musimy chyba wracać. Myślisz, że
to wszystko jest bezpieczne?- spytałam, rozgrzewając przy tym
chłodne dłonie.<br>Wywrócił oczami. Dosyć
ostentacyjnie.<br>-Myślisz, że jak zamkniemy się
w mugolskiej rezydencji, będzie trudniej nas wytropić? Chyba
zacznę podziwiać twój entuzjazm, Rose.<br>-Mądrala się znalazł-
mruknęłam, ale nieświadomie uśmiechnęłam się- I tak już
zjedliśmy.<br>Podniosłam się z miejsca i zaczęłam
iść przed siebie, spoglądając na ciemniejszą linię morza na
tle grafitowego nieba.<br>-Czemu ci się tak śpieszy? To,
że jesteśmy w takiej, a nie innej sytuacji nie oznacza, że nie
możesz pozwolić sobie na poczucie ani grama szczęścia. Bo to
przed nim teraz uciekasz, prawda?- usłyszałam za sobą lekko
wzburzony głos Scorpiusa.<br>Objął mnie od tyłu, chowając
głowę w zagłębieniu mojego ramienia. Pierwsze kropelki deszczu
zaczęły spadać z nieba. Krajobraz przerywały łzy chmur,
jakbyśmy spoglądali na słabo odbierający telewizor.<br>-Powoli. Nie chcę być jak
kolejne skreślenie w twoim kalendarzyku.<br>Jego słowa sprawiły, że poczułam
nieprzyjemne mrowienie na całym ciele, jakby ktoś kłuł mnie
igłą.<br>Próbowałam to ukryć, zadając
nonszalanckie pytanie:<br>-A skąd ty niby wiesz, że go
mam?<br>-Zauważam więcej rzeczy niż
może ci się wydawać.<br>Złapał mnie za rękę; tak mocno,
że w innej sytuacji natychmiast bym ją wyrwała.<br>Mijaliśmy domy mieszkańców
miasteczka chowające się za przednimi ogrodami oraz opustoszałe
pensjonaty. Restauracje, które jeszcze nie uprzątnęły stolików
stojących na zewnątrz. Ich kraciaste obrusy powiewały na rozkaz
wiatru.<br>Zawiesiłam wzrok na jednym z
szyldów, przez co wpadłam na Scorpiusa, który nagle się
zatrzymał. Jego silne ramiona uchroniły mnie przed upadkiem.<br>Spoglądał na ogromną karuzelę,
która jarzyła się złocistymi neonami.<br>Siwe konie na metalowych drągach
odbijały jaskrawe światło. Całość była otoczona białym
płotkiem, który kojarzył mi się z domkiem dla lalek, którym
bawiłam się w dzieciństwie. Malfoy zwinnym ruchem przeskoczył
przez skromną furtkę i popędził w stronę karuzeli. Doszłam do
niego otwierając małe drzwiczki, pod palcami czułam zimno
zasuwki. Oparłam się jedną ręką przy małej dziurce na
pieniądze i pogrzebałam w kieszeni kurtki.<br>-Ja mam drobne- powiedziałam,
spoglądając na monety- Myślisz, że to kradzież? Może
właściciel już nigdy nie sięgnie po ten łach...<br>-Nadzieja matką głupich-
wyszczerzył się Scorpius, uruchamiając karuzelę. Zdawało mi
się, że wesoła muzyka dobiega znikąd.<br>Zajęłam miejsce, blondyn wybrał
kucyka przede mną. Kiedy świat zaczął się kręcić wlepiłam
wzrok w wystające kości na jego szyi. Wydawało mi się, że
nigdy nie widziałam niczego piękniejszego. I może rzeczywiście
tak było. Położyłam się na plastikowym zwierzaku, zamykając
oczy. Wyobraziłam sobie, że jest noc, nie środek dnia, a gwiazdy
na sklepieniu obracają się razem z nami.<br>Kiedy otworzyłam do połowy powieki,
nuty zanikły w przestrzeni między światami, a Scorpius pochylał
się nade mną, dotykając ustami mojego policzka.<br>Słone łzy zaczęły lecieć z moich
oczu, a usta ułożyły się w szeroki uśmiech.<br>-Boże, kocham cię, Malfoy.</div><div><b style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br></b></div><div><b style="text-align: center; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Evie</b>
<div style="text-align: center;">
<br></div>
Szłam przed siebie, aż
dotarłam do bramy wejściowej. Oparłam głowę o gruby mur. Nie
mogłam uspokoić ani oddechu ani serca, które biło o moją
klatkę piersiową tak uparcie, jakby chciało się z niej wyrwać.
Odfrunąć jak ptak, niezdolny do śpiewu, daleko od tego miejsca.
W mojej głowie szumiało jedno słowo. Euforia. Kiedy
przyjeżdżałam do tej małej mieściny nad morzem byłam jeszcze
dzieckiem. Wtedy naprawdę odczuwałam niewyobrażalną radość.
To był raj na ziemi, ucieczka przed szarą rzeczywistością. W
mojej pamięci zapisały się dni spędzone na włóczeniu się po
ogrodzie, bawieniu się w ratowanie świata. I brzdęk naczyń
podczas śniadania.<br>Teraz ciszę przerywał
tylko szmer gałęzi. I dziwny szept wyróżniający się z
kłębowiska myśli w mojej głowie: ,,Już nic nie będzie tak jak
dawniej''.<br>Machnęłam parę razy
różdżką, wzmacniając czary ochronne wokół naszej kryjówki.
Wcześniej zajął się tym Malfoy. Zapomniałam mu za to
podziękować. Sama bym o tym zapomniała.<br>Usłyszałam warkot silnika
samochodowego, dochodzący z drogi. Wyrwał mnie z odrętwienia. Gdy
auto przejechało, przestałam kryć się za murem i ruszyłam do
domu, podczas gdy pierwsze kropelki deszczu muskały moje włosy.<br>W holu zdjęłam kurtkę i
buty. Postanowiłam wziąć jeszcze jeden głęboki wdech, zanim
wejdę do salonu i znów zacznę udawać, że wszystko jest w
porządku.<br>Wtedy usłyszałam Nathana:<br>-Po tym całym siedzeniu
na tyłku w jakiejś zatęchłej celi, znajdujemy się w jakiejś
zasranej willi. I tak nas znajdą!- mówił do Cravena, rozparty na
kanapie.<br>W ręku trzymał jakiś
bimber. Gapił się w jaskrawy ekran telewizora.<br>-A ona pewnie oczekuję,
że stanę na głowie, żeby ją uratować. Jakbym był księciem na
białym rumaku.<br>Zaśmiał się gorzkim
śmiechem, rozlewając na siebie część alkoholu.<br>-Nie jestem cholernym
bohaterem. Nie jestem.<br>Wyciągnął rękę z
szklanym flakonem w stronę Chrisa. Wparowałam do pomieszczenia.
Potknęłam się o dywan, upadłam na ziemię u stóp Zabiniego.
Poczułam jak złość rozlewa się po całym moim ciele.<br>-Nie! Nie jesteś! Jak
możesz się w ten sposób zachowywać w tej sytuacji? Jesteśmy w
tym wszystkim razem czy nie? Chcesz topić w tym płynie smutki,
proszę rób to. Ale nie oferuj tego Chrisowi, gdy wiesz, że nie
odmówi!<br>Twarz bruneta wykrzywiła
paskudny grymas.<br>-Pewnie. Bardziej cie
obchodzi on niż ja.<br>Resztką sił, podniosłam
się z podłogi.<br>- A ty? Pomyślałeś o
mnie? Jesteś i zawsze byłeś tylko ty. Dbasz o kogoś innego? Zapomnij o problemach!
Odpuść sobie, bo to potrafisz. Ja też się źle czuję, ja też
się boję. Nie chcesz sprawić, bym była szczęśliwa, widzisz
tylko swoje potrzeby, prawda? Mam dość myślenia co zrobić, byś
dawał sobie radę!<br>Gwałtownie wstał, dłonie
miał zaciśnięte w pięści.<br>Spojrzałam się w jego
oczy i przypomniałam sobie jak tańczyliśmy w dormitorium w
Hogwarcie. Między zębami trzymał papierosa. Brązowa toń jego
tęczówek kojarzyła mi się wtedy z czekoladą. Nagle zaczęło
mi się wydawać, że widzę w nich ruchome piaski.<br>- Kocham cię.- powiedział
chrapliwym głosem.<br>-Przepraszam, Nathan.
Ale ta relacja nie powinna tak wyglądać.<br>Zerknęłam na używkę w
dłoniach Chrisa. Półświadomie wyrwałam mu ją, jakby kierowała
mną jakaś wyższa siła. Zamachnęłam się mocno. Rzuciłam flakonikiem w kredens stojący po mojej lewej stronie. Nathan zrobił krok do tyłu,
potknął się o własne nogi i opadł na kanapę. Chris patrzył na
mnie wielkimi oczami.<br>Po mojej dłoni płynął
strumyk szkarłatnej krwi. Przytknęłam dłoń do ust, przerażona
swoim niekontrolowanym zachowaniem.<br>Nie byłam taka silna jak
myślałam.<ul>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
</ul>
</div>paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-5662647080053134332014-08-19T15:58:00.001+02:002016-06-11T23:35:03.655+02:00Rozdział 24<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><br></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><b>Rose</b></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><br></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">To co dotarło do mnie ze strony lekko
uchylonych drzwi, przez które sączyło się jasne światło, jakby
chciało uleczyc siniaki rozlane po naszych ciałach, sprawiło, że miałam ochotę krzyczeć. Niestety moje struny
głosowe zdawały się być pęknięte jak te, które nie służą
dłużej instrumentom muzycznym za sprawą nieumiejętnego gracza.
Miałam ochotę chodzić z kąta w kąt pochłoniętego mrokiem
pomieszczenia, miotana uczuciem przepełniającego mnie szczęścia i
przywróconej niespodziewanie wiary, ale moje obolałe kończyny
odmawiały mi posłuszeństwa. Sama nie byłam pewna czy to za sprawą
marnej kondycji fizycznej czy szoku, który w przeciwieństwie do
strachu sprawiał, że pozostawałam w bezruchu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Oparłam się ręką o ziemię w
beznadziejnym oczekiwaniu i pozostałabym w takiej pozycji,
gdyby nie kolejne zdanie dopływające do mojej świadomości powoli
i niepowstrzymanie jak papierowy stateczek, niesiony przez rzekę.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-I co,
Weasley? Zamierzasz się tak gapić, czy może ruszysz biedną dupę i obudzisz
swoich bardzo sprytnych i podstępnych Ślizgonów i pozostałą
dwójkę, która nie używa mózgu?- mówiła teatralnym szeptem,
jakby na raz zachowując ostrożność i robiąc sobie ze mnie
żarty.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-right: -0.26cm;">
<span style="font-family: inherit;">Ostatnie słowa
powiedziała głośniej, artykułując sylaby jak profesjonalny
mówca i zaznaczając gestem, jak mniemam, trafność swojej
wypowiedzi.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Poczułam, że nieświadomie zaczynam
zaciskać zęby. Ale Macmillan, to Macmillan. Zachowywała się w sposób w
jaki zwykle się zachowywała. A tym, co trzeba było zauważyć było
to, że przyszła nas ocalić, mimo że mogła uciec sama. Moja
wdzięczność mieszała się z lekką irytacją. Jednak to te dwa
uczucia pchnęły mnie do czynu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Potrząsnęłam śpiącym Malfoyem,
wyczuwając dłonią jego silne ramiona, które nie dały rady w walce. W mojej głowie zaczynały się rodzić
wątpliwości, co do tajemniczego planu mojej znienawidzonej od
zawsze koleżanki.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Powieki chłopaka się otworzyły,
ukazując mi szarość podobną do tej, której kolor tak często
przybierało niebo nad Hogwartem. Tak bardzo chciałam wrócić do
tego, co stare.
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Bo wszyscy nigdy nie byliśmy w pełni
zadowoleni z tego, co było, ale parę tych rzeczy, które mieliśmy
kochaliśmy całym sercem. I chociaż wielu z nas pewnie, by tego nie
przyznało, nie bylibyśmy w stanie kiedykolwiek zamienić ich na
tajemniczy worek, który podsuwała nam przyszłość pełna okazji .
Nawet jeśli było prawdopodobieństwo, że jego zawartość
przekracza nasze najśmielsze wyobrażenia perfekcyjnego życia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><br></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Z jego twarzy bez problemu wyczytałam
zdumienie; dwa doły, w których jarzyły się tęczówki
zmniejszyły się, usta zacisnęły w poziomą kreskę,
prawie niewidoczną na tle bladej, posiniaczonej i poranionej buzi.
Brwi jak przystało na kogoś o jego charakterze; o dobroci przebijającej się przez warstwy wrodzonej wyniosłości i wychowania
w arystokratycznym środowisku; wzleciały w stronę jasnych włosów,
jakby chciały naśladować wszystkich tych, którzy wzbili się w
przestworza, zbliżając się do słońca. Ten gest był aż tak
naturalny, ukazywał jego ciekawość różniącą się od tej Albusa, którą podpatrywałam od
najmłodszych lat.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">- Co się dzieję,Rosie?- bez
zastanowienie obrócił głowę w kierunku, powoli oślepiającej go
smugi światła i zerwał się na nogi, przypadkowo mnie potrącając.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zaczął zmierzać powolnym krokiem w
stronę osoby, która nie musiała wegetować w tej ,,celi''- Laura
Macmillan. Wiesz co? Kiedy pomogłaś mi dostać się do wieży
Ravenclawu wydawało mi się, że mogłaś się choć trochę
zmienić. Albo, że po prostu się co do ciebie myliłem. Naiwnie
stwierdziłem, że być może pod tą twoją sztuczną manierą,
którą się przed wszystkimi obnosisz, jest trochę morali</span><span style="font-family: inherit;">.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Niebezpiecznie brnął w jej stronę,
jakby już wiedział, że jesteśmy na przegranej pozycji i mógł
zrobić tylko dwie rzeczy, które i tak będą prowadziły do tego
samego rezultatu; zostawić sprawę w spokoju lub sobie ulżyć.
Jego głos był spokojny, chociaż kierował nim gniew.</span></div>
<span style="font-family: inherit;">-Scorpiusie, przestań. Nic nie
rozumiesz- próbowałam go uspokoić, ale moje słowa zdawały się
odbijać od jakiejś niewidzialnej bariery, która powstała między
nami i powracać do mnie.</span><br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Jak mogłaś zrobić coś takiego?
Brzydzę się tobą. Jak możesz myśleć o sobie i szkodzić tak
wielu osobom? Czy ty naprawdę jesteś taka... próżna?!</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Był niebezpiecznie blisko niej,
miałam złe przeczucie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Czułam jak iskra przerażenia rośnie
w moim sercu, chcąc wybuchnąć niczym fajerwerk.
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">- Uspokój się, słyszysz?- weszłam
pomiędzy nich, powieki szczypały mnie od
powstrzymywania płaczu- Zostaw ją..</span></div>
<span style="font-family: inherit;">-Przez nią już nigdy nie będziesz
sobą. Nigdy nie zobaczę jak się złościsz.</span><br>
<span style="font-family: inherit;">-To chyba akurat dobrze!</span><br>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Nie, bo to naturalne..i piękne.
Nie poczuję jak twoje włosy dotykają mojej twarzy, łaskoczą
mnie. Nie zobaczę znów twojego uśmiechu, a nawet jeśli to nie
będę tego pamiętał. A kiedy przestaną w kółko poddawać nas
Imperiusowi będziemy takim rodzajem ludzi, że nie będziemy
wstanie więcej na siebie spojrzeć.</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-TY nie będziesz wstanie na mnie
spojrzeć. Wiesz, że ja tak łatwo nie zapominam tego, co mnie łączy
z innymi!</span><br>
<span style="font-family: inherit;">-A myślisz, że ja szybko
zapominam? Myślisz, że jak sobie przypomnę ciebie przed tym
wszystkim, a potem... po tym wszystkim, co oni nam zrobią...Wydaję
ci się, że nie odczujemy różnicy?</span><br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Jego głos nie był pewny i przez
chwilę przypominał mi tego chłopaka, który stracił panowanie nad
sobą w bibliotece po sprzeczce z Puckeyem. Gdy go zobaczyłam
w tamtym starym pomieszczeniu, nie przeraziłam się,
byłam do niego podobna...Powinnam bać się samej
siebie?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Ale teraz zadawałam sobie pytanie, czy
moja miłość nie okaże się tak samo destrukcyjna dla otoczenia
jak ta, którą Lily żywiła do Toby'ego.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><br></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy moje serce ponownie miękło, a
moje kolana uginały się pod jego stopami, poczułam czyjś dotyk na
ramieniu, a kiedy przeniosłam wzrok w tamtą stronę ujrzałam rękę,
która dawniej musiała być wypielęgnowana, natomiast teraz długie
paznokcie były całkiem połamane i brudne. Wyglądały jak
zaniedbane schodki na klatce, ale nadal w jednej z tych luksusowych
kamienic.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Laura rozdzieliła nas tak jak ja to
wcześniej zrobiłam, kiedy Scorpius prowadził coś na kształt
monologu. Nie patrząc się choćby na chwilę w
jego stronę, skupiła swoje ciemne oczy wyłącznie na mnie. Jej
uścisk się wzmocnił, a spojrzenie zdradzało pewnego rodzaju
wstyd, że doświadczyła tej niechcianej sytuacji.</span></div>
<span style="font-family: inherit;">-Chyba zapomniałaś mu o czymś
wspomnieć. Pośpiesz się, gadaj. Bo w takim tempie to nie tylko wy
skończycie marnie, ale i ja. - to mówiąc obejrzała się w stronę
wyjścia z pomieszczenia, jakby rzeczywiście się spodziewała, że
kogoś w nim zobaczy- I wtedy to wy będziecie mieli nieczyste
sumienia.</span><br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Westchnęłam. Miała rację. Z każdym
kolejnym słowem traciliśmy kolejny procent szansy na ucieczkę.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Uciekamy, Malfoy. Dlatego cię
obudziłam.</span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">Blondyn porwał mnie w ramiona i ucałował w czubek głowy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Kiedy wyswobodziłam się powoli z
jego objęć podkradł się w stronę przyjaciół i zaczął ich budzić. Poczułam dziwne zdziwienie, że nawet nasze
krzyki nie przerwały ich snu; tak go teraz potrzebowali.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Wyglądali mizernie. Jakby nie byli
wstanie podejść nawet do drzwi...
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Czego mogliśmy dokonać?</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Pamiętam naszą podróż w
stronę wyjścia jakby mgła osiadła na tym wspomnieniu,
niedokładnie przykrywając prześcieradłem punkty kulminacyjne i
konsekwencje tego zdarzenia. Wciąż moje serce bije szybciej, gdy
jakiś przedmiot, człowiek czy wirujący po niebie liść sprawi,
że mój mózg jak wagonik zmieni tor na ten niewłaściwy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Światło, które oślepiło
nas niczym nagła nadzieja okazało się płynąć z pojedynczej
lampy jarzeniowej w korytarzu. Znajdowaliśmy się w piwnicy, jak
powiedziała nam Laura, w której dawniej przechowywano niezbędne
leki, zioła oraz zapasowe przyrządy medyczne.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Na tym samym piętrze...
jest kostnica- rzuciła Macmillan mimochodem, lekko się prostując
i marszcząc nos- Chyba sama nie chciałam tego wiedzieć, a teraz
wam to mówię.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przeszedł mnie dreszcz od
szyi aż po plecy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nagle dziewczyna zgasiła
światło, sprawiając, że prawie potknęłam się o pierwszy
stopień schodów.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Musimy wyjść stąd
niezauważeni. A gdy otworzymy drzwi lampa rozświetli też część
korytarza- wytłumaczyła, macając ręką ścianę, na której jak
się potem przekonałam, nie znajdowało się nic o co można byłoby
się wesprzeć przy wchodzeniu po stromych stopniach.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nie mogę sobie przypomnieć
jak udało nam się dostać do holu, w głowie widzę tylko to, co
było wtedy wszędzie; ciemność. Byliśmy tam wszyscy, już tak
blisko drzwi, co teraz wydaję mi się niewiarygodne, biorąc pod
uwagę stan ogółu. Nie wiem jak to się stało, ale uważam to za
cud.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Ale każdy cud ma swoją
mroczną stronę, która jest nieodłączna...</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nie ma wygranych bez strat.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Słyszeliśmy czyjeś
kroki, dudniące jakby ziemia pod nami nagle zaczęła się chwiać,
jakby lód kruszał pod ich dotykiem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Gdy próbuję przywołać w
pamięci tę chwilę zamiast po kolei zapalających się lampek i
ukazującej się naszym oczom twarzy, widzę kostki domina powoli
opadające ku celowi.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nie mogę powiedzieć,
kiedy to zrozumiałam. Że mężczyzna, który jako pierwszy do nas
dotarł jest tym byłym Śmierciożercą, od którego cygaro
odpalała Laura. O grubej, obleśnej posturze z tatuażami na rękach
i podstarzałą twarzą wykrzywioną w odpychającym uśmiechu.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Brunetka była nieugięta;
wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni coś co wyglądało na
pomiętą ciemną koszulkę i przystawiła ją w stronę drzwi.
Wrota powoli zaczynały się otwierać jak w zwolnionym tempie, a ja
mechanicznie odskoczyłam do tyłu prawie wpadając w ramiona
Śmierciożercy. W ostatniej chwili Laura odsunęła się od wyjścia
i popchnęła mężczyznę. Złapał ją za nadgarstki, a jej twarz
od razu wykrzywił grymas. Powoli opadała na ziemię przez siłę
człowieka. Mój wzrok odciągnęło od nich parę postaci o różnych
sylwetkach powoli biegnących przez długi korytarz, którym
zostałyśmy tu przywleczone, kiedy nas porwano. Moje uszy uderzył
alarm.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Powoli w mym sercu swe
nasiona zaczynała siać panika. Ręka Macmillan była przypalana
cygarem, które ówcześnie pozwoliło jej wkupić się w te progi.
Jakby były niszczona własną, toksyczną bronią, która tak
naprawdę podobnie działała po dłuższym czasie. Po prostu
wszystko chciało się na niej zemścić o wiele wcześniej niż by
tego pragnęła...</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nagle, zupełnie
niespodziewanie, Malfoy pobiegł w stronę ściany, która teraz
oświetlona, oferowała nam pomoc znajdującej się przy niej
szpitalnej recepcji. Wskoczył za blat. Jeden z mężczyzn skupił
się na nim, reszta doskoczyła do nas. Ja byłam więziona wraz z
Chloe, Evie, Nathanowi, Alowi i Chrisowi przypadał jeden
Śmierciożerca na głowę. Z różdżką ponownie na szyi, spowitej
grubą warstwą gęsiej skórki, obserwowałam poczynania Scorpiusa.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zanim polujący na niego
facet zdążył do niego doskoczyć, Zabini i mój kuzyn, jakby
uzgodnili to jakimś tajemniczym gestem, zamachnęli się jedną
nogą do tyłu, sprawiając niewyobrażalny ból trzymającym ich
Śmierciożercom w miejscu, w którym nie chciał by go poczuć
żaden mężczyzna.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Ich ręce opadły w
poddańczym geście, jakby sparzyli się w sytuacji, w której się
tego zupełnie nie spodziewali. Tak jakby sięgnęli po zachęcająco
wyglądającą bułeczkę, a zamiast słodyczy, poczuli jedynie
palący ból. Ich różdżki potoczyły się po ziemi, stając się
własnością chłopaków.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nastolatkowie pobiegli w
stronę mężczyzny, który polował na Scorpiusa, po drodze
uchylając się nad wymierzonymi w nich zaklęciami, odpychając
bardzo mocnymi uderzeniami młodziaków, aspirujących na
kryminalistów., Nathan rozbroił Śmierciożercę, a Al jednym
sprawnym ruchem zamknął go w żelaznym uścisku, owijając ręce
wokół jego szyi i ramion. Mimo to mężczyzna kręcił się w taki
sposób, że ciężko by było w niego wycelować różdżką.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zabini pomknął walczyć
zresztą.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Widziałam zaklęcia
śmigające po dużym, białym pomieszczeniu; niczym kolorowe
błyskawice, przecinały bezbarwne powietrze.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Scorpius wyskoczył zza
blatu i mocnym kopnięciem zdzielił faceta, którego pilnował Al,
sprawiając że wróg stracił przytomność. Blondyn popchnął
przyjaciela w stronę wyjścia, schylając się przed latającymi
pociskami. Wyjście zagrodzili im mężczyźni, którzy trzymali w
ramionach nas, swoją najsilniejszą broń.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Kątem oka zauważyłam, że
Albus, Nathan i Chris sprzeczają się o coś gorączkowo, a
następnie wyciągają przed siebie różdżki. Odliczają. Z
magicznych patyków poleciały smugi zaklęć prosto w naszą stronę.
Chciałam wrzasnąć, ale zanim jakikolwiek dźwięk wydobył się z
moich ust, czar, który mknął do celu, będącym mną, okazał się
być rzucony z wyjątkową precyzją; trafił w szyję mężczyzny,
który był ode mnie wyższy. Upadł z hukiem na ziemię, jak się
przekonałam, obok swoich kumpli. Poczułam się jakby macki, które
do mnie przylegały ktoś odciął i uwolnił mnie z uczucia
obrzydzenia, przerażenia i braku wolności.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Czułam jak moje serce
wybija przyśpieszoną wersję swojego tradycyjnego hymnu, jakby
chciało mi przypomnieć, że wciąż żyję. Głowa mnie bolała,
przymknęłam oczy; nie potrafiłam myśleć jasno o tym wszystkim co
mnie otaczało.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zanim zdążyłam choćby
pomyśleć o stawieniu czoła bitwie, tak jak zapewne właśnie to
robiła reszta, poczułam jak ktoś mocno ciągnie mnie za rękaw.
Ostatnią rzeczą, którą pamiętam zanim przekroczyłam próg ku
wolności, jest widok, który nieodmiennie mrozi mi krew w żyłach.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Długowłosa dziewczyna o
ciemnych oczach, z których lały się kłócące się z jej urodą
łzy, siedziała na piętach. Próbując czytać z mowy ciała, można by wywnioskować,
że nie było w niej już nic z osoby, którą była wcześniej, Nawet wyćwiczonej gestykulacji i sposobu w jaki jej ciało wyginało
się przy każdym czynie. Jedynie cieniutka skorupka, która
wyglądała tak niewinnie, że mogłaby pęknąć pod
kolejnym dotykiem, nawet tak delikatnym jak muśnięcie piórkiem, częścią miękkiej poduszki, proszącej zmęczonego
życiem człowieka, by ułożył na niej swoją głowę i przywitał
krainę snów. By ulokował</span> na niej choć<span style="font-family: inherit;"> na chwile swoją zadziwiającą
świątynie, pełną migoczących jak neony wspomnień, sfatygowaną
od daru pamięci i czucia, ograniczoną słabymi, nieodpornymi
murami.I to tajemnicze miejsce, które wszyscy kojarzą z
Morfeuszem, zdawało się być bestią, która czaiła się za nią
jak cień- była nieodłączną częścią jej samej.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Wyglądała jak część
witrażu, jak jedna, odległa, zapomniana i stracona postać, z
której smutnego oblicza jakby zalanego rzewnym deszczem, nie można
było wyczytać ni nadziei ni nawet nikłej egzystencji szczęścia,
jedynie przesłanie dla ludzi, którzy potrafią prawdziwie patrzeć
i słuchać. Nieskończone i wieczne. Na jej ramieniu widniała rana
od poparzenia, przywodząca mi na myśl poczucie winy, jakby to
uczucie naprawdę mi się należało. Cygaro na posadzce obok niej
wciąż się zażyło, nie chcąc dać spokoju umysłu, torturowanej
nim wcześniej dziewczynie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Różdżka Śmierciożercy,
otoczonego przez paru innych dotykała jej wystających, chudych
obojczyków. Reszta przytomnych sług Toby'ego, który nawet nie
pojawił się wśród tego całego zamieszania, mknęło z prędkością
światła w naszą stronę.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Niespodziewanie drzwi
zasłoniły nam widok z nagłym, głośnym trzaskiem, któremu
zawtórował krzyk. Cholernie nie chciałam go słyszeć.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><b>Albus</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><br></span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Powietrze uleciało z moich
płuc i dopiero wtedy zorientowałem się, że je wstrzymywałem.
Podbiegłem za róg, gdzie kazaliśmy z chłopakami ukryć się Evie
i Chloe. Automatycznie, jakbym nawet nie panował nad swoim ciałem
wziąłem w ramiona niziutką blondynkę, mocno opierającą się o
ścianę. Przez chwilę nie odwzajemniała mojej pieszczoty, jedynie
siedziała z rękoma opuszczonymi jak kukiełka. Po jakimś czasie,
bardzo powolnym ruchem położyła dłonie na moich plecach w
miejscach, w których wystawały łopatki. Zrobiło mi się cieplej
na duszy, a gwar bitwy prawie już nie szumiał w moich uszach.
Spojrzałem się na nią. Zawsze cichą, ale będącą prawdziwą ,
stałą podporą. Przypomniałem sobie jak płakałem, nie mogąc
powstrzymać uczucia beznadziei, które zawsze było mi obce. Aż
nagle uderzyło niespodziewanie i nie mogłem się na nie
przygotować. Na wszystko potrzebowałem czasu. Na zrozumienie o czym
Scorpius mówił na lekcjach eliksirów; chociaż wszyscy mówili o
mojej nieprzeciętnej inteligencji, ja musiałem wszystko robić krok
po kroku, w ustalonym porządku, a to sprawiało, że nie potrafiłem
wierzyć im w te słowa. To nie znaczyło, że czułem się gorszy.
Byłem wdzięczny losowi, że moje dziwaczne taktyki doprowadzały
mnie tam gdzie chciałem, byłem człowiekiem na poziomie, a moi
przyjaciele nie byli pierwszymi lepszymi nastolatkami. Ale czy
inteligencja kosztuje aż tyle wysiłku? Czy nie jest to cecha
wrodzona? Zawsze borykałem się z tymi pytaniami, a że nie mogłem
znaleźć na nie odpowiedzi tylko utwierdzałem się w fakcie, że to
słowo, jeśli w ogóle coś znaczy, to nie odnosi się do mnie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Potrzebowałem czasu na
podjęcie decyzji, które były maskowane moimi również planowanymi
żartami. I na poczucie właśnie do niej tego nieziemskiego uczucia.
Myślę, że bym ją pocałował i całował bym ją aż straciłbym
czucie w ustach czy potrzebował powietrza, ale za nami zjawił się
Malfoy, Zabini oraz moja kuzynka, Rosie. Uśmiechnąłem się
szczerze na ich widok, chociaż mój umysł szeptał po cichu tylko
jedno nazwisko, które mogło mnie wybawić od wszystkiego co
przeżyliśmy w tych ciemnych lochach i wszystkiego co było jeszcze
przed nami, już nie więźniami, ale uciekinierami.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nie byliśmy bezpieczni. I
wtedy zadawałem sobie pytanie; czy kiedykolwiek tacy byliśmy? Zło
czaiło się po cichu jak niewinny komar, a gdy ugryzło pozostawiało
po sobie niedający spokoju ślad. Niestety obawiałem się, że
naszych blizn nie będzie się dało tak łatwo wyleczyć.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Wstawajcie, musimy się
wynosić zanim odkryją jak się otwiera drzwi- mruknął Scorpius
jakoś nieswojo, ale wcale mu się nie dziwiłem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zabini podrapał się po
głowie i podniósł drugą rękę do góry, w której trzymał
jakiś ciemny materiał:</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-To chyba niemożliwe.
Ona, Laura, użyła tego. Nie wiem jak to zadziałało, ale...</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zauważyłem jak błękity
w oczach mojej dziewczyny zmieniają się szybko jak w
kalejdoskopie, gdy do jej mózgu dopłynęły słowa reaktywujące
jej iście detektywistyczny umysł. Wierzyłem w jej zdolności i
chciałem z podziwem wsłuchiwać się w to co udało jej się
połączyć w całość bez iskier przepalenia, ale nie mieliśmy
czasu na rozważania.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Toby czaił się gdzieś w
budynku, a to, że nie zareagował powinno przyprawiać nas o
większe przerażenie niż gdybyśmy rzeczywiście stawili mu czoła.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Podałem ręce siedzącym
dziewczynom, by dźwignąć je na nogi i zaczęliśmy oddalać się
od tego strasznego miejsca. Trawa pod naszymi stopami była wymarła,
zimno tworzyło obłoczki pary przy każdym naszym oddechu. Gdy
sięgnąłem po rękę Chloe, kiedy uznaliśmy, że odeszliśmy
wystarczająco daleko, by móc się aportować, była zdrętwiała z
zimna.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Macie jakikolwiek pomysł?-
spytałem- Gdzie możemy pójść? Czego się po nas nie
spodziewają?</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zobaczyłem zamyśloną
minę Evie i wiedziałem, że w jej głowie już widniał zarys
takiego miejsca.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Bez słowa wyciągnęła
jedno ramię w stronę Nathana a drugie w stronę Scorpiusa, a oni
spletli swe ręce z innymi. Zdążyłem się rozejrzeć, poczuć jak
chłodny wiatr przewiewa moją cienką, podartą koszulę, jak unosi
jasne kosmyki włosów Chloe, zasłaniając mi widok na ponure niebo
spowite równie ponurymi granatowymi chmurami, zawieszonymi nad
naszymi głowami jakby na sznurkach. Potem wszystko się rozmazało,
poczułem mocne szarpnięcie i zawirowanie, jak gdyby obłoki
tworzące nad naszymi głowami malowniczą kopułę, zmieniły się
w ogromną trąbę powietrzną, zbierającą nas po drodze.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Po dłuższej chwili czarna
barwa zniknęła sprzed moich oczu, zmieniając się w orgię
kolorów; zieleń traw, brąz jesiennych liści, żółć padającego
blasku słońca, wielobarwność owoców i hodowlanych kwiatów.
Szliśmy alejką, po chodniku z jasnego marmuru, otoczonego z obu
stron ogromnymi, pachnącymi niebiańsko ogrodami. Łodygi drzew
wystawały przez żelazne ogrodzenia, przysłaniając żarzący się
promyczek, wystający znad chmur do złudzenia przypominających
gęstą mgłę. Szliśmy w milczeniu; do moich zmysłów dopływało
mnóstwo różnych woni, od tych naturalnych po te codzienne, jakie
lepiej znałem; ulicy, naszych ciał, gotowanych posiłków....
Ciepło rozchodziło się po mojej skórze nie tylko z powodu
wyższej temperatury.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Evie skręciła w wąską
uliczkę okrytą płaszczem cienia i nie wahając się nawet przez
chwilę weszła na jedną z bram, umieszczonych w grubym, ceglanym
murze. Kiedy jej stopy dotknęły ziemi po drugiej stronie, wszyscy
spojrzeliśmy po sobie. Usłyszałem cichy pomruk Nathana, ' To
kobieta jest szalona', i uśmiechnąłem się kącikiem ust, nie
mogąc się powstrzymać od tego głupiego uczucia radości, że
udało nam się chociaż trochę uciec od tego wszystkiego co nas
martwiło. Odczytałem z tabliczki na bramie, że to miejsce zwie
się pensjonatem 'Euforia' Jednym dużym krokiem pokonałem
dzielącą mnie od wejścia przestrzeń, chcąc jak najszybciej
zaznać pełni tego uczucia jakie miało oferować to miejsce. Kiedy
Chloe się wspięła, pomogłem jej zejść, łapiąc ją delikatnie
pod ramiona. Kiedy ją postawiłem, trochę niezdarnie na mnie
wpadła. Odpychając się ręką od mojego torsu, szepnęła
niewinnym, uprzejmym tonem:</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Miło, że mam u ciebie
takie przywileje. Prawie jakbyś się mną opiekował.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Chciałbym, żeby to
wychodziło</i>- pomyślałem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">A ona poszła za resztą,
przekraczając łuk, jaki tworzyły drzewa nad majaczącym na
horyzoncie białym, średniej wielkości, eleganckim budynkiem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przy samym domu rosło
mnóstwo krzewów; starannie przystrzyżonych, zasadzonych według
czyjejś wewnętrznej wizji.</span></div>
<span style="font-family: inherit;">Do rzeczywistości
przywrócił mnie damski głos, ale chyba nie tylko ja odleciałem
gdzieś daleko w tym diametralnie innym otoczeniu niż to, które
towarzyszyło nam przez ostatnie dni. Myśleliśmy, że już nigdy
nie będzie nam dane cieszyć się czymś takim.</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Przyjeżdżam tu z mamą
na wakacje, od czasu do czasu. Jest tu bardzo spokojnie, wziąwszy
pod uwagę tą całą nazwę- powiedziała Nott, zaglądając przez
okno.- Właściciele, mugole, bywają tu jedynie w sezonie, ale
Alohomora powinna zadziałać. Chyba nie boją się, że w tym
rejonie ktoś ich okradnie. Nathanie, masz różdżkę, prawda?</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">Chłopak zaszedł ją od
tyłu, otaczając ją ciałem i podał jej przedmiot, o który
prosiła. Brunetka spiorunowała go wzrokiem i niby niedbale
odpowiedziała na jego gest:</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Nie musisz tak nade mną
stać. Umiem wykonać takie proste zaklęcie, bez niczyjej pomocy.-
i po chwili dodała z krzywym uśmieszkiem- I wiele innych mniej
przyjemnych także.</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">Kiedy rzuciła czar i
uchyliła przed nami drzwi do schludnego, przytulnego holu z
wieszaczkami na ubrania, jasnymi szafkami przy ścianach pokrytych
panelami, prostopadłymi do wyłożonej wykładziną podłogi,
dałbym głowę, że się sprzeczali.</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Nie musisz być taka
kąśliwa.</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Nie muszę? Przebacz,
ale dopiero co ledwo uszliśmy z życiem z tej cholernej jatki, a
tobie w głowie tylko jedno.</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Mogłabyś okazać mi
trochę wdzięczności. Uratowałem cię ty... pępku świata. I
wszystko kręci się wokół ciebie po orbicie, tu w mojej głowie.
Vee...</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Nie teraz, na razie w
<i>mojej</i> głowie jest za dużo rzeczy. Muszę odpocząć, ledwo
funkcjonuje. Myślisz, że możesz przymknąć na to oko, Zabini?-
powiedziała już trochę cieplej, ocierając się o niego
ramieniem, jak zauważyłem w lustrze wiszącym w malutkim prywatnym
salonie.</span><br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Nad tym już da się
pomyśleć...</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Jestem pewien, że bardzo
szybko i niemal niezauważalnie przewróciła oczami.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Białe powycinane w piękne
wzory firanki unosiły się lekko przez siłę wiatru, gdy
otworzyliśmy okno w salonie. Wszyscy zdawaliśmy się mieć urazę
do całkowicie zamkniętych pomieszczeń. Siedziałem na malutkiej
kanapie, tuląc do siebie Chloe, leżącą pod kocem na moich
kolanach. W swoich rękach trzymała talerz z jesiennymi owocami, po
które sięgałem raz po raz, plamiąc sokiem już i tak brudną
koszulę. Miałem cichą nadzieję, że w tym obcym domu znajdą się
dla nas wszystkich jakieś ubrania. Evie, która zdążyła już się
najeść, ogłosiła, że idzie wziąć prysznic. Oczy Nathana, jakby
rozpaliły się nowym blaskiem, ale po chwili zgasły, gdy powolnym
krokiem wymaszerowała z pokoju. Chris siedział samotnie na pufie,
wciąż nic nie jadł, mimo naszych usilnych namów. Jedynie opierał
się o szafę z naczyniami, a jego myśli zdawały się dryfować po
zupełnie innych falach niż nasze. Zabini majstrował coś przy
starym, maleńkim radiu, które szumiało nieprzyjemnie, przy każdym
poruszeniu którąś gałką czy antenką.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Siarczyste przekleństwa
wypływały z jego ust w niewiarygodnej prędkości aż do momentu,
kiedy z radia wybrzmiały pierwsze nuty, kiedy do naszych uszu
dopłynęło powolne brzmienie gitar, jakby chciało zatopić nas
sennością. Mój przyjaciel położył się na podłodze i
uśmiechnął błogo zadowolony z siebie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><i>'Her
mind is Tiffany-twisted </i></span>
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;"><i>She
got the Mercedes bends</i></span></span><br>
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;"><i>She
got a lot of pretty, pretty boys she calls friends...'</i></span></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Wbrew zamierzeniu wersy
utworu zdawały się przenikać nasze myśli, zmazując uśmiechy z
naszych twarzy. Przypominały nam o osobie, której nie było z nami,
a śladem po jej stracie był Craven, na którego twarz wypłynęły
natychmiast czerwone rumieńce, jak ogień podpalający jego
wspomnienia i pobudzający je do życia.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><i>-</i>Wyłącz
to- powiedział Chris nieprzyjemnym tonem- Słyszysz? Zabini, wyłącz
to.</span></div>
<span style="font-family: inherit;">Wspomniany
chłopak jako jedyny zdawał się nie rozumieć o co mu chodzi,
zdawał się nie znajdywać połączenia między sztuką a
rzeczywistością, między rozrywką a smutkiem.</span><br>
<span style="font-family: inherit;">Zmarszczył
brwi i odpowiedział:</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">-Nie,
dopiero co naprawiłem tego grata...Próbuję przywrócić życie
temu smutnemu towarzystwu, a ty...</span></div><div><span style="font-family: inherit;">Aksamitny
głos piosenkarza przeszkodził mu w mowie obronnej, podsycając
ogień powoli tlący się między ich dwójką:</span><br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">''And
she said "We are all just prisoners here of our own device''</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Puchon
zerwał się z miejsca, po drodze przewracając pufę i dopadł do
radia, roztrzaskując je o podłogę. Głos się załamał, muzyka
ucichła, przez chwilę było słychać cichy szum, dopóki Craven
nie nadepnął urządzenia swoją nogą. Zabini podniósł się
szybkim ruchem i złapał go za koszulkę.</span></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><br></span>
<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-Może
byś tak ochłonął, kolego?- powiedział, patrząc mu zajadle w
oczy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span style="font-family: inherit;">Nie
wiedziałem jakim cudem mógł nie widzieć właściwego problemu z
jakim borykał się chłopak. Chciałem jakoś zareagować, ale
Evie, która właśnie weszła do pokoju w czystych o parę
rozmiarów za dużych ubraniach i o czystych
włosach, okazała się być szybsza.</span></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ty jesteś ułomny Nathan, czy jak? Puść go- posłała
ciemnoskóremu chłopakowi przeciągłe spojrzenie, a jak to nie
zadziałało spokojnie zwróciła się do jego przeciwnika- Chodź,
Chris, porozmawiamy.</span></div>
<span style="font-family: inherit;">Przez
chwilę obserwowaliśmy jak niezdecydowanie miesza na twarzy
chłopaka. W końcu skinął głową, zaciskając usta i wyszedł za
Ślizgonką. Drzwi trzasnęły, a ja miałem nadzieję, że nie był
to zamierzony efekt.</span></div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-16287325761343456482014-06-23T15:49:00.002+02:002016-06-11T23:35:10.865+02:00Rozdział 23<b>Rose</b><br><br><div>
Słowa Laury zapoczątkowały szalony bieg zdarzeń. Zupełnie, jakby były zapałką podpalającą kanister benzyny, który w wyniku
tej drobnej siły pozostawia jedynie zgliszcza. Tam gdzie wcześniej było coś solidnie
zbudowanego ludzkimi rękoma, nie było już niczego oprócz mgły wspomnienia.</div><div>Ktoś, kto spoglądał na płomienie przez inną parę lornetek czuł niesubtelną, okrutną satysfakcję. Wszystko
zdawało się migać przed mymi oczyma, miałam wrażenie, jakby jakaś
siła nie chciała bym to widziała. Pragnęła uśmierzyć mój
ból, ale nie mogła znaleść lekarstwa. Może to był Bóg,a może tylko ja; tak strasznie bałam się, że nieświadomie
zaczęłam uciekać od otaczającej mnie rzeczywistości. Myślałam, że oglądam spektakl w obcym języku- widziałam pewne
obrazy w żywszych barwach niż resztę, ale nie potrafiłam
zrozumieć ich przyczyny, nie miały dłużej dla mnie znaczenia.
Przy ścianie stał Toby- gdy lekko przechylił głowę ujrzałam
dziewczynę prawie do mnie nie podobną, jednak widocznie ze mną
spokrewnioną. Czułam, że już ich kiedyś obserwowałam, że to
jakieś cholerne deja vu, ale paraliżujący mnie szok nie pozwalał myślom dotrzeć do odpowiednich narządów i spowodować
jakiegokolwiek bodźca. Całował ją, nie w ten
delikatny sposób, już nawet nie w ten namiętny, intymny, na który
aż chciałoby się patrzeć, ale ma się przeświadczenie, że
byłoby to niewłaściwe. Nie. W jego
pośpiesznych ruchach znajdowała się nie kropla a zanieczyszczony
ocean szaleństwa, pożądania, głodu i wariackiej euforii. Jego
ręce błądziły po jej drobnym, bladym ciele, jakby to co czynił
było przyjemnością, która miała spłynąć na jego zbolałe
serce. Wkładał je pod jej bluzkę, spódnicę, ustami tworzył
niestaranne, byle jakie ścieżki na niej- jakby właśnie to było
tym, na co go stać i tym, co ona pragnie i
kocha. Lily zdawała się wpadać w jego objęcia, z coraz większą
siłą, gdy on zwiększał siłę swoich ,,pieszczot''. Wyjątkowo
okrutnie na siebie oddziaływali. Widziałam ich, ale nie wierzyłam własnym oczom.Jej
nogi owinęły się wokół niego, on dzierżył ją bezbronną w
ramionach jak nagrodę za występki. Jej śmiech, perlisty śmiech,
z drugiej strony pomieszczenia inny- wszystkie te dźwięki
świszczały mi w uszach, jak nieznośne owady, sprawiając, że
miałam ochotę sama szarpać się w swojej bezradności. </div><div><br></div><div>Usta Inez wykrzywione były w uśmiechu mogącym wydawać
się komuś obcemu tak idealnym, że aż sztucznym; dla mnie był jedynie paskudnym grymasem. Papieros, który ówcześnie paliła po
słowach Macmillan opadł na poobijany talerz, a ona sama wirowała w
ramionach Blake'a zmysłowo ruszając swoim ciałem. Jej włosy wiły
się falami po ramionach i plecach w sposób, którego zazdrościłaby
nie jedna dziewczyna. Spojrzenie pustych oczu skierowane na
punkt ponad moją głową, który wiedziałam, że miał na imię
Scorpius bez obracania głowy w jego stronę.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Słyszałam też wrzaski kontrastujące
z wszechobecnymi dźwiękami odczuwania radości.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chris Craven. Jego wzburzenie było
silne jak fala podczas przypływu. Znaczenie jego słów było dla
mnie obce, ale jego mimika dawała mi dodatkowo do zrozumienia w jak
gównianym położeniu się znajdowaliśmy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle znikąd obok niego pojawiło się
paru groźnie wyglądających mężczyzn, w ciemnych ciuchach i
sygnetach ukazujących arystokratyczne pochodzenie. Doskoczyli do
niego i swoja aurą oraz siłą fizyczną przysłonili jego
manifestację, jego akt rozpaczy i buntu. Wtedy stało się coś
dziwnego. Scorpius niespodziewanie wstał i odciągnął jednego z
tych facetów będących na posyłki Puckeya, a następnie uderzył
go pięścią w twarz. Mężczyzna nie spodziewający się ataku osunął się na ziemię z czerwoną plamą na
bladej twarzy. Do Scorpiusa doskoczyło dwóch innych
facetów. Jednego z nich zdzielił kopniakiem, ale drugi pociągnął
go za włosy i rzucił przed siebie. Niefortunnie upadł prosto pod
nogami Lily. <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Dziewczyna obróciła się w
zwolnionym tempie, a jej usta uformowały się w wyrażające
zdziwienie ,,O''. </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div style="margin-bottom: 0cm;">I właśnie wtedy moje ciało w jakiś
chory sposób się odblokowało, mój mózg przetworzył w końcu
potrzebne informacje i zerwałam się z krzesła. Chciałam podbiec
do leżącego Malfoya, ale czyjeś</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
ręce złapały mnie od tyłu,
powstrzymując od zrobienia kolejnych kroków. Dla mnie ten czyn
wydawał się bardziej popchnięciem w przepaść niż wycofaniem-
paradoks tej myśli rozprzestrzeniającej się po mojej głowie nie
dawał mi spokoju.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Toby podniósł wzrok znad mojej
kuzynki i wlepił swoje ciemne, bezdenne oczy w Ślizgona leżącego
pod jego stopami. Przeniósł swoje spojrzenie na mnie. Mrugnął
niezauważalnie i przycisnął butem tułów Scorpiusa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Zdaję się, że nasze opóźnione
dzieciaczki nie zrozumiały przekazu. Ignacio, znajdź jakiś pokój pannie Macmillan, a tymi tu się ładnie zajmiemy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje oczy odnalazły zdrajczynię; była roztrzęsiona. Nawet w tamtej sytuacji
miałam wrażenie, jakby objęła mnie pogardliwym, wywyższającym
się spojrzeniem, mimo że była skupiona na tym, co powiedział
Toby.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Myślałam, że jak stanę po
waszej stronie to nic im nie zrobisz!- krzyknęła, potrząsając
czarnymi włosami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jej głos był lekko schrypnięty i niepewny, ale wciąż nie pozostawiał bez
ciarek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z gardła ciemnowłosego chłopaka
wydobył się kpiarski śmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jaka łatwowierna! A myślałem,
że jesteś jedną z rozsądniejszych osób z tej całej bandy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ty chu..</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy to znaczy, że nie dołączysz
do nas dobrowolnie? Na twoim miejscu porządnie bym się zastanowił,
skarbie. Przecież chcemy tego samego; być docenieni, olśniewający
i obsypywani hołdami od tego plebsu. Halo, pytam cię! Czy coś,
cokolwiek moja droga, się zmieniło?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciła opuszczoną głową, po
chwili wyprostowała się jak idealnie założona struna i odrzekła:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nic, Puckey. Przecież...nie od
dzisiaj mnie znasz, co nie?- odpowiedziała i rzuciwszy spojrzeniem
wokoło podeszła do grupy Byłych Śmierciożerców i częstując
się cygarem od jednego podstarzałego, umięśnionego faceta z
bródką, wyszła z pomieszczenia za paroma z nich. Nie oglądała się za siebie, pozostawiła po sobie unoszący się dym, jakby
swoją osobą udało jej się podpalić nawet atmosferę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tak jak w śmierdzącej, ciemnej
piwnicy cisza zaczęła wkradać się pomiędzy moje organy,
wlatując przez uszy i sprawiając mi ból w klatce piersiowej.
Miałam wrażenie, że zaraz rozsypię się na kawałki, gdy
patrzyłam w srebrzyste oczy Scorpiusa wołające o pomoc,
której nie mogłam mu zapewnić. Wiedziałam co powinnam zrobić,
by nas ocalić, wiedziałam, że cokolwiek zrobię, w którąkolwiek
stronę pójdę on zmierzy za mną, bo miał ten swój porąbany
system wartości i honoru. Mógłby pluć na mnie jak na najgorszego
wroga przez resztę życia, ale w tym momencie by tego nie zrobił.
Nurkował zbyt szybko i głęboko, a potem by się wybić
potrzebował mocnego odbicia się od dna. Zupełnie jak ja.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
Tajemnicze ręce, które mnie
przytrzymywały okazały się należeć do Inez. Złapała mnie
boleśnie za włosy i zmusiła do spojrzenia się na nią. Na jej
twarzy malowała się zastygła satysfakcja, zamieniona w
przerażająco pewny spokój. Zanim zdążyłam zareagować wolną
dłonią przeorała już wtedy wyjątkowo paskudną ranę na moim
policzku zadaną mi przez własnego ojca. Poczułam się, jakby
rozdrapując starą ranę, otwierała ponownie osiadłe w moim mózgu
wspomnienie, bardzo wolno gojącą się rysę na moim sercu. Kiedy
udało mi się przezwyciężyć łzy i delikatnie otworzyć oczy,
ujrzałam próbującego się wyrwać w moją stronę Scorpiusa,
powstrzymywanego przez Toby'ego i Blake'a mocnymi uderzeniami, od
których zaczynał tragicznie jęczeć i krztusić się. Pisnęłam
z przerażenia. Wtedy Arnaud obróciła z całej siły
moją głowę ku stołowi, który był pierwszą fazą szantażu
tamtego dnia. Pozwoliła mi ujrzeć Byłych Śmierciożerców,
każdego z nich obejmującego szyję jednej z drogich mi osób:
Albusa, Chloe, Evie, Nathana...Zdałam sobie sprawę, że nawet
Chris, którego zdołali uspokoić w podobny sposób, co Scorpiusa,
nie jest mi obojętny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale jak mogłam ratować ich ze
świadomością, że w zapłatę za tą nagrodę będę musiała
poświęcić wielu innych, obcych mi ludzi, z którymi nie łączyła
mnie żadna historia, żadna więź, która byłaby jak drut
rażący prądem moje sumienie? Musieliby być gotowi na to
samo. Jakimi ludźmi byśmy się stali?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
Inez popchnęła mnie na podłogę.
Upadłam podpierając się w ostatniej chwili na dłoniach. Poczułam
boleśnie startą skórę. W tej samej chwili słudzy Puckeya
wywrócili z krzeseł ,,gości'' tego obumarłego miejsca i zaczęli
ich katować w sposób jakiego nigdy nie spodziewałabym się po
czarodziejach. Kiedy myśl o ich okrucieństwie pojawiła się w mojej głowie, Toby jakby
przenikając mnie na wskroś, wyjął różdżkę z sadystycznym uśmieszkiem na twarzy i
mruknął pod nosem jedno słowo- <i>Crucio.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy zaklęcie ugodziło w Scorpiusa
poczułam uderzenie innego w moje plecy. Zaczęłam się wić w
udręce tortury, a moje oczy raz po raz odnajdywały te Malfoya. Gdy
jego szare tęczówki błyszczały od nieprzelanych łez, ich barwa
zmieniała się na niemal błękitne jak niebo, którego tak dawno
nie widzieliśmy, jak sklepienie nad rajem, znajdującym się gdzieś
tam ponad nami. Z tej sielanki zdawałam się przenikać do piekła,
gdy moje spojrzenie padało na krew, spowijającą jęczących
przyjaciół. Evie leżała pod ciężarem jakiegoś osiłka, a z
jej twarzy lały się łzy. Powoli jak spływały po jej policzkach
barwiły się na czerwono. Kolejny cios pięści, kolejny cios
zaklęcia. I coś nie do pomyślenia. Toby zostawiający w spokoju
Malfoya, biegnący i zatrzymujący się w połowie drogi, pokazuje
gestem do swoich sług, by przestali z oczami wlepionymi w Nott.
Czarne jak otchłań tęczówki spotkały te ciepłe, czekoladowe, a
potem zerwały ze sobą połączenie poprzez wyjście Puckeya z
pomieszczenia. W ślad za nim poszła Lily, mogłam dosłyszeć jej
zraniony głos dobiegający z korytarza: ,,<i>Widziałam jak wciąż
na nią patrzysz.''</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułam szpony wbijające się w
moje ramię i zostałam w końcu wyprowadzona z pokoju. Wiedziałam, że będzie mnie nawiedzał po nocach, podczas snu w
ciemnej, powoli niszczejącej piwnicy lub na zatęchłym poddaszu.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><b>Scorpius</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Leżałem, oddychając
ciężko, moje serce biło jak szalone, jakby zmieniło się w mały
dzwoneczek nękany przez wiatr. W jego okolicy, na mojej klatce
piersiowej leżała Rose, z szczelnie zamkniętymi oczami, jakby nie
mogła pozbyć się jakichś obrazów spod swoich powiek, ale bała
się też je otworzyć i spojrzeć na mnie. Cała nasza siódemka
została skatowana i wrzucona do jednego pomieszczenia. Wiedziałem, co nasi porywacze chcieli przez to osiągnąć. Liczyli, że dobre serca nie będą w stanie przemienić się w kamień, gdy przed naszymi oczyma
znajdą się poranione, kochane przez nas twarze. Że
nareszcie dotrze do nas, które wyjście jest tym jedynym z
pozytywnych zakończeń.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
My jednak wciąż
zdawaliśmy się być na nie ślepi, jakby ktoś osłonił scenę
kurtyną, a nas poniewierał strach przed tym, co znajdowało za nią. To co nowe, nieznane i niepewne nie chciało się pomieścić w
naszych głowach.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Patrzyłem się w sufit,
chcąc uciec od szalejących barw życia do spokoju, ciągłości
czegoś za czym tęskniłem. Pierwszy raz w życiu poczułem, że
mógłbym żyć, nigdy nie wychylając się znad swojego fotela przy kominku, nigdy już nie pójść na imprezę i nie słyszeć o
otaczającym mnie świecie. Ta myśl wręcz wydawała mi się boską,
piękną wizją nie do spełnienia. Nawet nie poczułem, upajając
się nią, jak Rose delikatnie podniosła głowę i oparła się
dłońmi o mój tors. Jej smutne oczy niczym spokojny podmuch wiatru
spowijały mnie, nieświadomie służąc mi za przypomnienie, co bym
stracił, gdybym mógł być tchórzem-farciarzem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałem wyciągnąć dłoń
ku jej świeżej ranie, przecinającej policzek. Gdy na nią
patrzyłem wzbierał we mnie gniew, tłumiony przez narastające
uczucie troski. Kiedy rzeczywiście sięgnąłem ręką w jej stronę, złapała mnie za nadgarstek prawie tak delikatnie, że wcale
bym nie poczuł jej dotyku, gdybym miał zamknięte oczy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co chcesz zrobić?-
spytała poważnym głosem, nie spuszczając ze mnie wzroku.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Potrząsnąłem głową ze
zdziwienia tym, co wyszło z jej ust i odpowiedziałem powoli:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie zamierzam cię
skrzywdzić. Nie jesteś Lily, a ja nie jestem Toby'm.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie to miałam na myśli.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy usłyszałem te
słowa, odetchnąłem. Bałem się, że przez to, że dorastała z Lily czuła, że i w
niej tkwi brudna cząstka, a wszyscy którzy ją otaczają są
lustrzanym odbiciem wszystkich tych, którzy otaczają Lily. Obawiałem
się, że wiedząc, że mam mnóstwo wad i popełniłem kiedyś
wiele podobnych błędów do Puckeya, przestanie mi ufać, wierząc,
że mogę stać się kimś jak on. Ale przecież
mimo wszystko była przy mnie, nie uciekała ode mnie. <i>Może
myśleć, że to jest to co właśnie powinna zrobić,</i> mówił
głos w mojej głowie, <i>może wcale nie ufa ci tak jak wcześniej.
Może już nic nie wie zupełnie jak ty.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-</i>Poddamy się? Co innego
możemy zrobić? Co ty..chcesz zrobić?- pytała półszeptem,
gubiąc się we własnych słowach, jakby wątki w jej głowie
mieszały się, łączyły i przecinały, tworząc nielogiczną
całość.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Milczałem. Nie miałem
pojęcia. Nigdy nie miałem problemów z podejmowaniem decyzji,
najwyżej okazywały się one niesłuszne. A teraz moje
zdecydowanie, zacięcie kapitana Quiditcha, przyjaciela znanego
prefekta naczelnego wyparowało jak powietrze z przekutego balona.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zrobię cokolwiek, co
zrobisz ty. To, co o mnie myślisz jest dla mnie najważniejsze...Nie
obchodzi mnie nic innego, Rosie.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moje wyznanie osiągnęło
nie zamierzony przeze mnie efekt. Dziewczyna pokręciła przecząco
głową z miną beznadziei. I opadła na podłogę obok mnie.</div>
-Nawet nie wiesz co
mówisz, Scorpiusie. Obchodzi cię Al, Nathan, Evie...nie mniej niż
ja.<br>
<div>
-Myślisz, że uznają
nas za zdrajców pokroju Macmillan?</div>
<div>
-Na pewno, sam byś nas
uznał. A Macmillan...co my w ogóle o niej wiemy?- pytała,
przeczesując włosy dłonią ze startą skórą.</div>
<div>
Ten drobny gest sprawił,
że miałem ochotę się rozpłakać i po raz pierwszy zrozumiałem, co musiał czuć mój ojciec, gdy podczas szóstego roku w Hogwarcie
jego czyny miały wpływ na los jego rodzica.
Miałem ochotę płakać w sposób o jakim mi opowiadał z bólem
rozrywającym serce, ale nie potrafiłem. Moje uczucia kłębiły
się w środku mnie, nie znajdując ujścia. Były dla mnie takie
żywe, ale nie mogły się zmaterializować.</div>
<div>
- Nie wiem, czy zdajesz
sobie sprawę...- zacząłem z potrzebą wyrażenia tego czym się
dla mnie stała jej obecność, czym stałem się dzięki niej. Nie
chciałem jej tracić. Jeśli mieliśmy w coś wejść, to wspólnie,
Nigdzie nie chciałem ruszyć się bez niej.</div>
<div>
-Jesteś mną-
powiedziałem i od razu zacząłem mieć ochotę sam sobie strzelić
w głowę z własnej głupoty.</div>
<div>
Ona jednak nie zdenerwowała
się, po raz kolejny dowiedziawszy się, że
jest jak ktoś tak beznadziejny i niezrównoważony.
Uśmiechnęła się kącikiem ust, a jej spojrzenie stało się
dziwnie nieobecne. Zastanawiałem się czy ucieka pamięcią do
naszego ostatniego spaceru po błoniach szkoły, kiedy cieszyliśmy
się swoją obecnością i zdawaliśmy dopełniać się, naprawiać
nasze dziury i umniejszać tęsknoty.</div>
<div>
-Wiem o tym. I pamiętam
jak wyznałeś mi, że oboje reagujemy gniewem na pogrążający nas powoli strach... A teraz, Scorpiusie? Czy jesteś zły? Nie?
Nie boisz się, prawda?- spytała, okręcając głowę w moją
stronę, ukazując mi swoje niczemu niewinne oblicze. Przypominając
mi o dziewczynie, która nigdy nie zachowywała się jak reszta
dziewczyn; swoją ignorancją i ciętym językiem potrafiła zabrać
podłoże spod moich stóp, ale te wszystkie działania skrywały
jej delikatność i nadzieję na to, że wszystkie jej wysiłki
kiedyś się opłacą, dając jej coś o czym nawet nie potrafiłaby
zamarzyć siedząc pod kopułą gwiazd w Pokoju Wspólnym
Ravenclawu.</div>
<div>
Westchnąłem, kładąc
rękę na jej złączonych dłoniach, tym razem nie uzyskując
sprzeciwu.</div>
<div>
-Chciałbym móc, ale
nie. Boję się jak cholera. Ale jest rzecz, która zawsze
ciągnęła mnie do ciebie...Nasz gniew, gdy się ze sobą sumuje
tworzy coś innego...Coś co nas nie zaślepia nas bezsensownym buntem...Coś co otwiera nas na siebie. Troskę.</div>
<div>
Przysunęła się do mnie
niespodziewanie, ale w dziwny sposób wolno, opierając ręce po obu
stronach mojego ciała. Rozejrzałem się po pokoju. Wszyscy nasi
przyjaciele spali, zmęczeni i załamani, zamknięci na resztę
świata. Na nas w których szalało tysiące uczuć, tylko dlatego,
że nie mogliśmy uciec do krainy snu.</div>
<div>
Zaczęła mnie delikatnie
całować. Czułem, że tym gestem chcę oddać mi tą cząstkę
siebie, która i tak należy już do mnie. Jakby przez złączone
usta mogła przelać do mojego wnętrza swoją wiarę, energię,
uczucie do mnie. Zawsze wzbudzała we mnie miliony emocji, jak nikt
inny. Dlatego była dla mnie taka wyjątkowa, jakby kawałek puzzli
wypełniony tym wszystkim, co tworzy jej ja pasował do mojego. Nie ważne dla mnie były rany, które piekły przy każdym ruchu warg.</div>
<div><br></div><div>
Zacząłem oddawać
pieszczotę, szukając lekkiego smaku mięty, który zawsze
towarzyszył tej czynności. Niestety nie mogłem się już go
doszukać jakby jej słodycz wyparowała wraz ze słodyczą życia.
Objąłem ją mocniej, próbując poczuć falę podniecenia, ale to
nic nie dawało. Zdawało się, jakbym spadał coraz niżej w
otchłań, w której nie znajdowało się już nic.</div>
<div>
Po chwili poczułem coś
mokrego na twarzy i kropelkę słoności w moich ustach.</div>
<div>
Rose robiła to na co ja
tak miałem ochotę. Płakała. Łzy lały się po jej policzkach, jakby jej oczy zamieniły się w źródło, bardziej zachowujące
się jak wulkan, który niespodziewanie wybuchł. I kiedy otworzyłem
oczy i zobaczyłem topniejącą czekoladę jej tęczówek, zdałem
sobie sprawę, że nie chcę na to patrzeć. Że osoba, która
płaczę po jakimś czasie może odczuć ulgę, ale nigdy ten kto ją
obserwuje.</div>
<div><br></div><div>
Gwałtownie wstałem,
okalając ją nogami i przyciągając do siebie. Przytknąłem rękaw
dawniej białej koszuli, teraz bardziej przypominającej szarą do
jej policzków, topniejącego lodowca. Wziąłem jej twarz w dłonie.
Pod jej oczami robiły się delikatne zmarszczki od tłumionych łez,
szare otoczki od nieprzespanych nocy. Pocałowałem ją w policzek
w miejscu, gdzie jedna z łez wyschła, jakby napotkała na swojej
drodze pustynie.</div>
<div>
Jęknęła i wtuliła się
w zagłębienie mego ramienia, cicho szlochając. Nie potrafiłem
nic zrobić, by przestała, ale nie chciałem się poddać.<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zawsze jest pojęciem
względnym...Pamiętam jak ci to powiedziałem, kiedy zaginął twój
ojciec. Mówiłaś wtedy, że myślałaś, że będzie przy tobie
przez cały czas. Zawsze.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale tak naprawdę nie
wiedziałaś o czym mówisz, bo nie możesz mieć pojęcia jak długo
będziesz żyć, jak długo on będzie żył. Wszystko zależy od
twojego punktu odniesienia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przyjęłaś sobie, że
twoje dzieciństwo było początkiem wszystkiego, podstawą twojego
życia, a zawsze wydawało ci się być wszystkim...tym co cię jeszcze
czeka na Ziemi....To co próbuję powiedzieć to...Rose, ja nie
wierzyłem w to słowo jak w wiele innych, których
się nadużywa. Ale teraz rozumiem, że
moim punktem odniesienia jest dzień, w którym wyruszyłem
ekspresem Hogwart na swój siódmy rok nauki w szkole i ty
odmieniłaś wszystko, co było dla mnie pewne o 360 stopni. Nie
wiem, kiedy moje ,,zawsze przy tobie'' się skończy, ale będę
przy tobie właśnie taki czas.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułem jak jej uścisk
się wzmacnia, a podbródek spoczywa na moim ramieniu. Potem ciepło
okoliło okolice mojego ucha, śląc mi słowa, które chciałem
zatrzymać w swoim sercu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jesteś o wiele lepszy
niż ci się wydaje, Malfoy.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br></span></div><div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><b>Rose</b></span></div><div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Jedyne co było wszechobecne
w ciemnym pomieszczeniu bez światła i mebli to
nieskończona pustka.</span></div><div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Jedynym zajęciem na dłuższą metę było
wpatrywanie się w otaczający nas mrok, jakbyśmy chcieli dopatrzeć
się w nim czegoś, co posłużyłoby nam jako koło ratunkowe,
płynące w stronę ocalenia, w stronę bezpiecznego lądu. Ono
jednak nie nadpływało znoszone przez przypływ zanim zdążyło do
nas dotrzeć. Od czasu do czasu ktoś się odzywał, prowadził
prywatne rozmowy ze swoim partnerem, ale nikt nie prowadził dyskusji
grupą, jakby takie działanie było zarezerwowane jedynie na te
świetliste dni. Jakby równało się z radością i korzystaniem z
życia.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Co jakiś czas kleiły mi
się powieki i zapadałam w sen, nawet nieświadoma, ile nocy miałam
za sobą. Czułam się głodna i wycieńczona. Kiedy spoglądałam na
Scorpiusa, widziałam wymalowane w jego obliczu to, co wypełniało
mnie. Wszyscy byliśmy dla siebie jak lustro. Tylko jedni z nas
znosili to lepiej, drudzy gorzej. Moje oczy przyzwyczaiły się do
ciemności, więc od czasu do czasu widziałam twarze przyjaciół,
jak przez dźwiękoszczelną szybę- jakby nigdy nie byli dalej ode
mnie niż teraz. Widziałam Chloe i Ala, którzy byli niegdyś tak
blisko mnie, zamkniętych w swoich objęciach jak w jaskini
chroniącej przed złem świata. Dochodziły mnie z ich strony
szepty, z boleścią słyszalną w głosie i mogłabym przysiąc, że
to Al był tym, który płakał głośniej. Nigdy nie spodziewałam
się, że moja droga, lojalna, nieśmiała, bystra Winters
potrafiłaby zachować spokój i być podporą zamiast jej szukać. </div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">Ale czy nie tego zawsze pragnęła? Chciała być przy Alu,
bo jego charakter zdawał się działać na nią jak koc, dający
stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Jej nastoletnie marzenie
się spełniło, może nie do końca tak jak tego pragnęła. Tyle
lat czekała na niego, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę
jakiej siły woli i nadziei musiała do tego potrzebować.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">W zasadzie była podobna do
mojego kuzyna, chociaż trzeba było umieć dobrze się przyglądać
ludziom, by to zauważyć.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nathan zdawał się być
bardziej przejęty Evie niż sobą. Otaczał ją ramieniem, czułymi
słówkami, nie w ten sposób za jaki musiały go lubić dziewczyny w
szkole. Nie starając się jej zagarnąć dla siebie, wykorzystać do
podpalenia swojego wnętrza i odnalezienia jakiegoś rodzaju euforii.
Chciał by to ona miała go dla siebie, chciał być
przez nią zniewolony, chciał być tylko jej. Po raz pierwszy w
życiu do kogoś należeć. Nie potrzebowałam lupy czy mikroskopu,
by dopatrzeć się w nim tej zmiany. To było widać na pierwszy rzut
oka, jakby jej imię i nazwisko miał wypisane na czole i w
przegródkach serca jakby jego fascynacja nią i
zauroczenie promieniowało na zewnątrz w sposób w jaki słońce
rzuca blask na ludzi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tylko Chris odwrócony do
ściany nie wyrażał sobą żadnych pozytywnych emocji. Miałam
wrażenie jakbym patrzyła na wraka człowieka, przeżutego i
wyplutego przez życie. Chciałam do niego podejść i porozmawiać,
ale nie miałam pojęcia co mogłabym mu powiedzieć. Praktycznie go
nie znałam. Poza tym nie wiedziałam, czy okazałabym się
wystarczająco silna, by poczuć ciężar jego cierpienia na swoich
barkach.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czułam, że wciąż
istnieje, że wciąż ktoś może mnie obserwować, że nie jestem
już tylko widzem tego wszystkiego, gdy Scorpius sięgał po moją
dłoń i trzymał ją mocno dopóki nie czuł odrętwienia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ten czyn, kiedy powtarzał
go raz po raz, powoli oddychając i uśmiechając się kącikiem ust
w moją stronę, dawał mi poczucie jakbyśmy przeżyli wydarzenia, jakie miały być nam dane i bez żalu dzieliliśmy się dotykiem,
swoim doświadczeniem i gotowością na koniec. Ta wizja, którą
zwałam moją historią mogła się skończyć, gdy byłam w jego
ramionach. Powoli przychodził do mnie spokój, mimo marnego
fizycznego samopoczucia. Gdy teraz się nad tym zastanawiam wydaję
mi się, że towarzyszyło mi to uczucie, tylko dlatego, że bez
niego nie dałabym rady pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Nie
mogłam, jednak wiedzieć co było jeszcze przede mną.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy cały pokój znów
pogrążył się we śnie, a ja mimo zgody z tym, że może zostanę
poddana Imperiusowi, nie mogłam
zapaść w sen ujrzałam jasne światło sączące się od strony
drzwi. Myślałam, że majaczę lub mam zwidy, ale gdy zaczęłam
mocno pocierać oczy obraz wcale nie znikał. Wtedy przyjęłam do
zrozumienia, że to, na co czekałam wreszcie nadeszło.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Coś, co wszyscy zwykliśmy
nazywać ,,nieuniknionym''.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
To już dłużej nie będę
ja, pomyślałam, biorąc głęboki wdech, nie mogę się winić za
to, co może się wydarzyć. Kiedy to się wydarzy nie będę się
winić, bo to nie będę już ja.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Powtarzałam te słowa
szybko jak mantrę w przedziale czasowym tak krótkim, że zdążyłam
utworzyć sobie urojoną sytuację, zanim cokolwiek zdążyło mieć
miejsce. Z blasku wyłoniła się znajoma mi postać o długich,
kruczoczarnych włosach, ciemnych oczach, wyniosłej postawie. W
wymemłanej koszulce i podartych dżinsach.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dam wiarę Laura Macmillan,
uśmiechnęła się do mnie, zanim z jej ust wybrzmiało streszczenie wolności, jakby odśpiewała hymn
narodowy:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">-Budź wszystkich,
uciekamy z tego wariatkowa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
I</div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">Wybuchnęła cichym, ale wyraźnym śmiechem.
Naszemu kołu udało się nas odnaleźć.</div>
</div>
</div>paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-28599663925310066562014-05-23T13:34:00.001+02:002016-06-11T22:05:41.389+02:00Rozdział 22<div align="CENTER" style="text-align: left; line-height: 0.4cm; margin-bottom: 0cm;"><font face="Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif"><i><b>Lily</b></i></font></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 0.4cm; margin-bottom: 0cm;">
<i><br></i></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 0.4cm; margin-bottom: 0cm;">
<i>,,
Love is blindness, I don't want to see</i></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 0.4cm; margin-bottom: 0cm;">
<i>Won't
you wrap the night around me?</i></div>
<div align="CENTER" style="line-height: 0.4cm; margin-bottom: 0cm;">
<i>Oh,
my heart, love is blindness''</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Obudziłam się zaplątana w poszarzałą
pościel parę milimetrów od Toby'ego. Oddychał miarowo, był pogrążony
pewnie w jakimś wyrazistym śnie, który wiedziałam, że prędzej
czy później sprawi, że wstanie; przestraszony lub
podekscytowany. Słońce rzucało delikatny blask na jego blade
ciało. Jeszcze nie całkiem przytomna założyłam na siebie
bieliznę. Opuszkami palców dotknęłam jego torsu, patrząc na jego spokój. Wyglądał inaczej niż o każdej porze dnia. Otworzył powieki, tak jakby nigdy nie spał. Mojemu dotykowi udało się przebić poprzez królestwo jego podświadomości.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Dzień dobry, Lil.- wyszeptał,
okręcając się w moją stronę, a potem wdychając zapach rudych włosów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez chwilę wydawało mi się, że
mógłby tak spędzić resztę dnia; leżąc tak blisko mnie, że
byłam w stanie poczuć jego oddech i ciepło bijące z ciała.
Wtedy mogłabym przysiąc, że cichutko westchnął i sprężystym
ruchem wstał. Wciągnął na siebie czarne, dobrze skrojone
spodnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oparłam się na ramieniu i zaczęłam
mu się przyglądać. Kiedy pochwycił mój wzrok, uśmiechnęłam
się szeroko, pokazując mu zęby.</div>
-To co planujesz na dzisiaj,
kochanie?<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Tak samo popaprane rzeczy jak na
co dzień, akurat nie musisz się obawiać. Nie będę psuł ci
zabawy, niszcząc z samego rana otoczkę tajemnicy, którą spowity
jest nasz dzisiejszy plan zajęć- mówił niby nonszalanckim tonem-
A teraz chodź tu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zachęcił mnie gestem, żebym do
niego podeszła.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy to zrobiłam wziął moją twarz
w swoje ręce i pocałował w czoło- ten gest zdawał mi się
dziwny jak na niego, przepełniony jakiegoś rodzaju czułością,
którą zawsze chciałam z jego strony poczuć, ale nigdy nie byłam
do końca pewna czy mi ją okazuje. Czy po prostu nie
byłam zapychaczem czasu, kimś potrzebnym mu tak jak rzecz. Czy był
on w ogóle zdolny dalej kochać?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo obaw, że mogłam nie znaczyć
dla niego tyle, co on dla mnie, byłam przy nim. Kiedy zachowywał się tak jak wtedy czułam się, jakbym zaraz miała się
roztopić i zostawić jedynie wosk po lichym świetle, chcącym
zabłysnąć jaśniejszym płomieniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Ubierz się, pokarzę ci coś.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od razu, gdy usłyszałam polecenie
skierowałam się w stronę starego, ciężkiego kufra, pokrytego
warstwą kurzu. Zaczęłam podnosić do góry ciężkie wieko, gdy
Toby zaszedł mnie od tyłu i jedną ręką je dla mnie podtrzymał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Posłałam mu wdzięczny uśmiech,
będący zapewne jedynie ulotnym obrazem w porównaniu z jego
perfekcyjnie uchwyconą twarzą. Jej elementy musiały być
dziedzictwem najlepszych cech rodziców.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wskazał na ładną kwiecistą bluzkę
i kremowy kardigan.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><font face="Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif">Dotknął ustami mojej skóry.</font></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Rozjaśnij tę ciemną dziurę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zaczęłam przebierać się przed nim, by zwrócić na siebie uwagę. Spojrzałam się przez
ramię i rzeczywiście napotkałam jego intensywne spojrzenie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy byłam już gotowa, wziął
mnie pod rękę i wyprowadził z tego paskudnego pokoju do ciemnych korytarzy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szedł dość szybko, a kroki stawiane
przez niego były dwa razy większe od moich.<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Silna, wysoka sylwetka Toby'ego była
przeciwieństwem mojej niskiej i chudej postury, co sprawiało, że
nasze cienie odbijające się na ścianach bardzo widocznie ze sobą
kontrastowały.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po stosunkowo krótkim spacerze po
budynku, wreszcie stanął pozwalając mi zaczerpnąć trochę
powietrza. Otworzył drzwi, znajdujące się centralnie przed nami.
Zdałam sobie sprawę, że znowu zaprowadził mnie do zupełnie
nieznanego mi pomieszczenia. Byłoby całkiem białe, gdyby nie to,
że nikt o nie nie dbał. Kiedy postawiliśmy pierwszy krok w
pokoju, stara podłoga zaskrzypiała pod naszymi stopami. W z
pewnością liczącej sobie wiele lat lampie, zwisającej niepewnie
z popękanego sufitu, paliła się tylko jedna z żarówek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oprócz zniszczonego drewnianego
biurka o chwiejnej konstrukcji oraz paru szafek, w sali znajdował
się także nieznany mi przedmiot wyglądający jak duża, kamienna
misa na podwyższeniu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Brunet oparł się o tę rzecz, której
nie potrafiłam nazwać i zatopił wzrok w czymś, co znajdowało się
w środku niej. Nie przypuszczając, co zaraz zobaczę zbliżyłam
się do niego lekko niepewnym krokiem. Złapał mnie za rękę, a
drugą sięgnął po różdżkę. Skierował magiczny patyk w stronę
skroni i zanim zdążyłam zareagować inaczej niż tylko się
wzdrygnąć, jakby znikąd pojawiło się coś przejrzystego, kierowanego przez niego różdżką jak zaklęcie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"> Obce zjawisko rozpłynęło się w błyszczącej biało-srebrnej substancji,
ktora wypełniała naczynie. Wyraz twarzy Puckeya ukazywał skupienie i determinację. Poczułam się
jakbym nic nie wiedziała. Bez przerwy mnie zaskakiwał i
nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jednak wciąż jestem
dzieckiem i szukam zbyt mocnych wrażeń na swój wiek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tego typu myśli jednak znikały tak
szybko jak się pojawiały.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Powiedział, że będę musiała
zanurzyć głowę w tej cieczy i zapewnił, że on zrobi to samo. Z
początku poczułam lekką obawę, ale wzięłam głęboki oddech,
zdając sobie sprawę jak głupio, strachliwie i nieufnie wobec niego
się zachowuję. Zanim pokój, w którym się znajdowaliśmy rozmył się przed naszymi oczami, zdążyłam zapamiętać
chłód jego dotyku i każdy szczegół otoczenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy wokół nas zaczął formować się
zupełnie inny krajobraz, zaczęłam rozglądać się dookoła,
niemal wyrywając dłoń z uścisku Toby'ego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Znajdowaliśmy się na polanie przy
brzozowym lesie. Trawa, na której staliśmy wydawała mi się tak
realna i świeża, jakbym znów stąpała po żyznych ziemiach
Hogwartu. Chłopak mocniej ścisnął moją rękę i pociągnął
mnie w stronę miasta, które po chwili ukazało się na horyzoncie.
Słońce świeciło delikatnym blaskiem, gdy przekroczyliśmy mury
miasteczka jak z baśni. Wszystkie domy były
identyczne, kręte uliczki tętniły życiem. Dzieci bawily się,
staruszki oraz młodzi mężczyźni stali przy targowiskach,
zachęcając przechodnich do kupna swojego towaru.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Otaczająca mnie rzeczywistość wydawała się zbyt spokojna, ułożona i odpychająca w swojej prostocie,
zupełnie jakbym ponownie znalazła się w salonie w domu
Potterów podczas jednego z większych świąt, kiedy zjeżdżała
się cała rodzina. Natychmiast zapragnęłam stamtąd uciekać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Toby jakby czytając w moich myślach, wzmocnił uścisk i posłał mi pokrzepiające, ale surowe
spojrzenie. Rozumiał, że mogę obawiać się tego, co zobaczę, ale
dawał mi do zrozumienia, że przebywanie w tym miejscu jest dla
niego ważne, a dla mnie konieczne, jeżeli utrzymuję z nim tak
bliski kontakt. I wtedy poczułam jak znikąd napływa do mnie
absurdalna, silna pewność siebie i niezłomna odwaga, która zawsze
łączyła się tylko z jego osobą. Jeżeli pragnął bym coś
zrobiła, ja też tego chciałam. Każde marzenie tego chłopaka stawało się moim, każde jego uczucie przepływało na mnie,
uchylając mi tylko rąbka swojego zalążku.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
Spacerowaliśmy pośród nierealnej
rzeczywistości, a ja wciąż nie rozumiałam, co my właściwie tam
robimy. Ale nie odzywałam się, ani słowem. Ponownie zastanawiałam
się, jakie obrazy i zdania przepływają przez umysł mojego
towarzysza, kiedy przechadza się ze mną pod rękę. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy znaleźliśmy się na rozstaju
dróg, do moich uszu znikąd dobiegły krzyki mężczyzn, damskie
piski, dziecięcy szloch. Czułam jakby te o wiele za wysokie dźwięki
przeszywały mnie na wskroś, sprawiając, że nie mogłam się od
nich uwolnić. Spanikowana próbowałam namierzyć źródło hałasu,
równocześnie błądząc ręką w poszukiwaniu kieszeni spodni, w
której znajdowała się różdżka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle poczułam jak czyjeś silne ręce
oplatają mnie od tyłu, tak mocno i gwałtownie, że przez chwilę
zapomniałam jak oddychać. Myślałam, że ktoś próbuje mnie
zaatakować, więc zaczęłam się bezradnie wyrywać, kopać i
krzyczeć. Gdy oprawca pochylił się nade mną ujrzałam znajome
magnetyzujące oczy, okolone długimi rzęsami.
</div>
-Nie ruszaj się- szepnął .<br>
<div>
-Ludzie panikują, Coś złego się
dzieje. Jesteśmy w niebezpieczeństwie. A ty mówisz mi, że mam
się nie ruszać. Wiesz jak bardzo logiczny jest ten sposób
myślenia, prawda?- powiedziałam trochę za ostrym tonem, ale on w
żaden sposób nie zareagował.<br>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z niepewnością próbującą znaleźć
drogę do mojego serca, wlepiłam wzrok w scenę rozgrywającą się
na ulicy. Z pobliskiej staroświeckiej kamiennicy wypadło czworo
mężczyzn z sadystycznymi uśmiechami na groźnie wyglądających
twarzach i z różdżkami w rękach. Troje z nich zanim
ktokolwiek zdążył zareagować przebiegło obok nas i
rozpłynęło się w powietrzu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wysoki szatyn o podłużnej brodzie i
dużym zaroście zatrzymał się. Odwróciwszy się, skierował
zaklęcie w stronę domu, z którego wybiegł razem ze swoimi
przyjaciółmi. To wydarzyło się w mgnieniu oka; tak szybko, że
mój mózg nie nadążył z przetworzeniem informacji. Z końca
patyka wyleciał monstrualny, ognisty wąż, który w milisekundę
podpalił budowlę, następnie rozprzestrzeniając się na
sąsiednią. Usłyszałam przeraźliwe wrzaski małych dzieci. Poczułam uciążliwy zapach dymu, unoszącego się znad powoli
niszczejących budynków, w których jeszcze parę minut wcześniej
ktoś prowadził spokojne życie. Na pewno nie przypuszczał , że w taki
sposób dobiegnie ono końca.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><i>
Zaklęcie Szatańskiej Pożogi</i>.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">Słyszałam o nim z opowieści ojca o
Bitwie o Hogwart. Gdy opisywał on jego moc, zawsze przewracałam
oczami, nie wierząc jak bardzo niszczący może być ten żywioł. Powoli opanowywało mnie przerażenie, takie jak to, które
już zniewoliło ciała części mieszkańców, którzy wpatrywali
się bezradnie w wynik czarno-magicznego zaklęcia. Powoli pochłaniało wszystko na swojej drodze, pozostawiającego
jedynie czas podsycający nasze przerażenie do takiego stopnia, że
mogliśmy nie mieć już szans się uratować. Przez ten obraz
naszej wspólnej rozpaczy przebiegł brukowanym chodnikiem czarnooki
chłopczyk o przydługich włosach, który wydał mi się dziwnie znajomy. Ciągnął za sobą kobietę, która
musiała być jego matką. Ona z kolei ściskała dłoń jego ojca,
swojego męża. Zdawało mi się, że po tym jak zauważyli ogień
spowijający budynki stojące po ich prawej stronie, przyśpieszyli
swoje tempo.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Widziałam obawę w nic
nierozumiejących oczach rodziców i determinację dziecka.
Stopy gromady odbijały się szybko po powierzchni ziemi, w
desperackim akcie ucieczki. Jakimś cudem umknęli zanim ogromne,
ogniste zwierze z paskudnym długim, syczącym językiem rzuciło
się w stronę tłumu, któremu nie udało się z różnych powodów
uciec z miejsca zdarzenia. To był ten czas, kiedy musieliśmy
jakoś zareagować albo mogliśmy się pożegnać z życiem. Ale
Toby zachowywał się, jakby nic nie widział i nic nie słyszał.
Nawet nie poczuł moich rąk od nowa zaczynających bić go z całych
sił. Stał jak kłoda czekająca na spalenie. Ogień zdawał
się płonąć w jego oczach, jakby zaczął podsycać
się jego ciałem. I byłam też ja; objęta jego ramionami
niczym sidłami mięsożernej rośliny. Nie mogłam uciec, nie
mogłam się nawet poruszyć. Ale po chwili zdałam sobie sprawę,
że nawet jeśli miałabym taką możliwość, nie zostawiłabym go
samego pośród tego koszmaru.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bez żadnego ostrzeżenia ogień
podpełzł w naszym kierunku. Miałam wrażenie, jakby ciągnęło go
do nas jak magnes: niszczycielska natura do człowieka-niszczyciela.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zamknęłam oczy, przygotowując się
na ból, na który nie mogłam się przygotować, bo nigdy takiego
nie doświadczyłam. Czekałam na to, aż moje ciało zostanie
pożarte i spopielałe przez płomienie. Na jasne światełko w tunelu,
o wiele delikatniejsze i subtelniejsze niż czerwone powoli
spowijające miasteczko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To na co czekałam nie nadeszło.
Wciąż czułam dotyk Toby'ego i nie wydawało mi się, by
cokolwiek się zmieniło. Powoli otworzyłam oczy do połowy, w
przestrachu, że jednak już może być po wszystkim, że zemdlałam
i teraz znajduję się gdzieś daleko poza granicą swojej
wyobraźni lub że znalazłam się w obliczu nieznanej,
niezmierzonej pustki. I, że tak już będzie zawsze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak moim oczom ukazało się coś
zupełnie innego. Byliśmy w płomieniach. Dosłownie. Lizały nasze ciała; byliśmy przez nie otoczeni jak przez trąbę
powietrzną. Z moich płuc wydobył się śmiech, szaleńczy śmiech
ulgi. Toby okręcił mnie wokół siebie i spojrzał w moje oczy.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"> I
wtedy sobie zdałam sprawę kim był mały chłopiec.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak mogłam go od razu nie poznać...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje szczęście zamieniło się w łzę
smutku spływającą po bladym policzku. Chciałam dotknąć jego
twarzy, ale wtedy cały obraz zaczął się rozmazywać. Ogień
bieleć. Wszystkie barwy zaczęły blaknąć, zarysy tracić
kształt.. W końcu znów znalazłam się w znajomym pokoju, mój
wzrok napotkał palącą się w żyrandolu lampkę. Zrobiło mi się
niedobrze. Napotkałam jeszcze opanowany wzrok Toby'ego i osunęłam
się w jego ramionach, tracąc kontakt z rzeczywistością, którą
przestałam już rozumieć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odzyskałam przytomność, leżąc znów
na wąskim łożu w pokoju ukochanego. Moja głowa spoczywała na
jego kolanach, a jego dłonie gładziły mnie po włosach. Zamknęłam
ponownie oczy, starając się zebrać do kupy po tym, co zobaczyłam. Pomimo, że zobaczyłam, nie uwierzyłam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystko, co wydarzyło się w tym
miasteczku...było boleśnie realne i bliskie. Nie mogłam
uwierzyć, że mógł to być tylko miraż. Za moimi powiekami była ciemność, która
przypominała mi o barwie oczu małego chłopca oraz Toby'ego. Teraz
kiedy skojarzyłam fakty, nie miałam wątpliwości, że te niemal
czarne tęczówki należą do jednej, tej samej osoby.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zdobyłam się na spojrzenie w jego
ładną twarz i dwa niby węgielki, które teraz przywodziły mi na
myśl pożar; początek nagłego zniszczenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, patrzyłam na niego osłupiała, otumaniona i zmęczona
wszystkimi nowościami, których zawsze tak bardzo pragnęłam. Nie
wiedziałam, że mogą być, aż tak silne i w ten sposób na mnie
oddziaływać. Nie rozumiałam, że możemy sprawić, że wiele
miejsc zostanie w podobny sposób zniszczonych, wiele ludzi zabitych.
Wcześniej w głowie miałam tylko miłość i cel, którym była
władza. Później zdałam sobie sprawę, że myślałam tylko o tym
co dotyczyło mnie i Toby'ego. Ale co z ludźmi, którym
zdewastowaliśmy lub zdewastujemy życie, bądź z tymi, którym ono
może zostać odebrane?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy to mogło być właściwą ceną za
szczęście pojedynczych istnień?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odkąd tylko zaczęłam być większym
dzieckiem wiedziałam, że niektóre rzeczy nie mają adekwatnych cen
do swojej wartości. Mimo to byli tacy co za nimi szaleli i daliby
bardzo wiele, by je zyskać na własność.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"> Ja oraz Toby staliśmy się pewnego
dnia, takim typem ludzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byliśmy niczym zakupoholicy wielkich
okazji. Cieszyliśmy się tylko dużymi rzeczami, zasługującymi na
cudzy respekt. Nie ważne było to, jakim cudem je zdobywaliśmy, ile
osób nie mogło ich dostać w swoje ręce, ile osób mogło się
nimi brzydzić. Ważne pozostawało to, czy znajdowały się one w naszym posiadaniu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-To się wydarzyło. Miałem 8 lat,
kiedy czworo mężczyzn wpadło do domu czarodziei nieczystej krwi i
zrobiło nieładne zamieszanie. Gdyby nie krzyki nie zorientowałbym
się, że cokolwiek się dzieję. Siedziałbym w domu położonym
parę uliczek dalej wraz z rodzicami, spędzając w nim czas. Nie związałbym na to, że brakowało w nim ciepła..fundamentu budowli-
prychnął, ale mogłam wyczuć nutkę melancholii w jego dźwięcznym
głosie- Przez okno zauważyłem obłoczek dymu. Podbiegłem do
rodziców, szarpiąc ich za rękawy, próbując
zwrócić ich uwagę. Ale oni mnie nie słuchali. Jak zwykle.
Uważali mnie za durnego bachora, który był potrzebny tylko po to, żeby
został dziedzicem majątku i nazwiska. Pociągnęłam za rękę matkę,
wściekała się, ale nie potrafiła oprzeć się mnie. </div><div style="margin-bottom: 0cm;">W ostatniej chwili ojciec złapał ją za rękę,
wychodząc za nami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chyba podejrzewał, że możemy chcieć
po prostu od niego uciec. Traktował matkę jak szmatę. Bił ją,
wrzeszczał na nią, obwiniał za własne niepowodzenia i
wyładowywał na niej gniew, który gromadził się pod jego skórą
codziennie na nowo. Bo zawsze było coś z czego był niezadowolony.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie zareagowałem, nie kazałem mu się
odwalić, chociaż nienawidziłem go z całego serca.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Żałuję, że tego nie zrobiłem, za
każdym razem. I to straszne, ale myślę, że do takich uczuć
zdążyłem się przyzwyczaić. Kiedy biegliśmy obok budynku płonącego
dzikim ogniem, jedynym o czym myślałem było wydostanie
nas, całej trójki, z centrum tragedii. Nie potrafiłem jako
dziecko być kimś okrutnym; wtedy żyła we mnie jeszcze ta niewinność,
która z czasem zaczynała powoli zanikać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przeprowadziliśmy się do Doliny
Godryka. Po jakimś czasie do naszego domu zawitali przyjaciele
ojca. Zaczęli opowiadać jak spalili dom tych zdrajców krwi i słuchali ich jęków. Śmieli się. Rechotali, wrzeszczeli...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tata mimo że był zaskoczony i urażony tym, że nic nie wiedział o ich zamachu, bez mrugnięcia
okiem im wybaczył. A oni nawet nie pomyśleli o tym, by go uratować
przed pożarciem przez ogromnego ognistego węża. Potem od nowa
zaczęło się to, co ja i mama przeżywaliśmy przez tyle lat, nie
potrafiąc sobie pomóc. Nawet z nią nie miałem wspólnego
języka. Któregoś dnia, gdy wyszedłem z domu pobawić się z
chłopcami w moim wieku matka dowiedziała się, że ojciec wraz z
rzeczonymi kumplami napadł na dom rodziny dawniej służącej
Czarnemu Panu i dokonał morderstwa na Lucjuszu Malfoyu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Został aresztowany, a matka popadła
w beznadziejną rozpacz mimo że wcale nie układało im się w
małżeństwie. Evie i Scorpius nawet nie wiedzą, kim byli
napadający. Nie zdają sobie sprawy, jaka wina ciąży na mojej
osobie. Nigdy nie poznali dokładnych faktów, dotyczących
tej tragedii, bo chcieli jak najszybciej się z nią pogodzić i
wymazać ją z pamięci...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
Sięgnęłam ręką ku jego twarzy,
wodząc palcem po jego policzkach, zarysie ust...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałam móc umniejszyć jego
cierpienie, ale wiedziałam, że nie mogę. Choćbym próbowała nie
byłabym wstanie udźwignąć jego bólu, nie mogłabym dźwigać
czegoś tak ciężkiego i raniącego, a równocześnie tak
świetlanego i nostalgicznie pięknego niczym sklepienie nieba
podtrzymywane przez Atlasa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pragnęłam wiedzieć dlaczego tak
naprawdę dąży do władzy nad światem magii i także każe swoim
podwładnym włamywać się do domów, szantażując i strasząc
innych ludzi. Mój umysł nie potrafił pojąć jego sprzeczności i
zawiłości. Głos Toby'ego przeciął moje myśli jak spadająca
gwiazda, niosąc ze sobą spełnione pragnienie:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Był taki nieudolny i naiwny.
Nigdy nie udało mu się nawet zostać porządnym złoczyńcom. A
ja... zostałem przez niego wychowany. Przez niego jestem, kim
jestem. Ale nie zamierzam spocząć na laurach. Zrobię to, co on
zaczął tysiąc razy lepiej. Całe moje życie nikt mnie nie
docenił. Sprawię, że to zrobią. Dlaczego musiałem przeżyć
tyle koszmarów i nie mieć nic z tego wszystkiego? Moja matka z
wiekiem ma coraz większe problemy z psychiką. Nie jestem dobry w
kontaktach międzyludzkich. Mimo, że dobrze czaruję nauczyciele
mnie nie znoszą. Jestem arogancki, wredny, zły i sadystyczny. I na
kim mam zamiar się zemścić? Na świecie. To on niszczy ludzi.
Dlaczego przez to, że nie potrafię uciec przed wspomnieniami i przeszłością mam zostać nikim? Jak mógłbym być na przykład aurorem ze świadomością, że cząstka zepsucia
mojego ojca żyje we mnie i nigdy nie będę kimś wystarczająco
dobrym? A nawet
jeśli chciałbym spróbować, każdy urzędników zna moje nazwisko i skojarzy je z ojcem. To piętno,
którego nie da się zmazać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nigdy nie postawię sam siebie w
takiej sytuacji. W sytuacji, w której inni będą patrzeć na mnie
jak na nic niewartego wymoczka, syna zdeprawowanego obywatela, który
nie potrafił się nad nim zająć. Muszę wyjść na prowadzenie,
to dla mnie jedyna szansa. Teraz kiedy rządy sprawują ci dobrzy,
wcale nie wiedzie się ludziom tak znakomicie. I tak zdołano napaść
na cudzy dom i dopiero po tragedii aresztować sprawców. Jeżeli to
wszystko w ten sposób działa...Jakim prawem uważają się za
lepszych? Powinni ich wcześniej znaleźć i zamknąć w
Azkabanie...- przestał mówić, tak jakby czekał aż mu odpowiem, ale po chwili wziął głęboki wdech, oparł głowę na
łokciach i kontynuował-</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zrobiłem porządek na tym
cmentarzysku pozostałym po miasteczku. Kiedyś to miejsce było
czymś pięknym i prostym...Jak drzewo genealogiczne
łączące wszystkich czarodziei...<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Okazało się, że szpital znajdujący
się za miastem ocalał. To właśnie w nim się znajdujemy.
Znalazłem tu głodnych nastolatków, w podartych, spalonych
ciuchach. Zaopiekowałem się nimi. Stąd znam Blake'a.
To miejsce nazywamy psychiatrykiem, bo mamy świadomość jak bardzo
nasza mentalność została... zniweczona przez ogień ..Ten pomysł
zdawał się zaskakująco trafny, kiedy go obgadywaliśmy jednego wieczoru.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy skończył mówić, nie
zastanawiałam się długo. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Rzuciłam się w jego ramiona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cokolwiek masz zamiar zrobić,
zostanę z tobą. Kocham cię Toby, razem z tą zepsutą cząstką.
Mówisz, że jesteś zły, ale jesteś moim jedynym
światłem...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wtulił się w moje włosy. Czułam
jego przyśpieszony oddech na ramieniu, jakby mój własny. Teraz
wiedziałam, co sprawiło, że jest jaki jest. Widziałam jego
najciemniejsze wizje w mojej głowie, czułam truciznę żywiącą
się jego ciałem, znałam najmroczniejsze sekrety.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie było żadnej siły, która mogła
mnie od niego odepchnąć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Ty moim też.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>,,Love is clockworks
and is cold steel,</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Fingers too numb to
feel.</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Squeeze the handle,
blow out the candle</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Blindness.''</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><br></i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Promienie słońca
wpadające poprzez małe, brudne okno na ostatnim piętrze budynku, natychmiast przerwały mój sen, a wraz z nim moją chwilową
nieświadomość. Pragnąłem, by ta odrobina światła
przypominająca mi o wolności i bezpieczeństwie nie nękała mnie
w biedzie. Nie dawała mi tak wyraźnie do zrozumienia w jak bardzo
złym położeniu się znajduję wraz z ludźmi, których kocham,
nie uświadamiała, że od tej pory możemy już tylko tracić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na nadgarstkach miałem
czerwone ślady w miejscach, w których więził je sznur. Powoli
zaczynał wyżłabiać krwiste rany, tak jakby moje ciało zaczynało
niszczeć wraz z myślami, które starały się rozsadzić mnie od
środka. Kręgosłup nie przestawał mnie boleć, ale nie mogłem
się poruszyć. Zdawało mi się, jakbym był w bardzo dokładnie
zaplanowanym więzieniu; karzącym każdą cząstkę mnie. Nie
miałem pojęcia za co. Może rzeczywiście popełniłem jakiś
błąd, że takie nieszczęście przypadło mnie i moim bliskim.
Może nigdy nie powinni oni stać się moimi bliskimi. Może nie
takie relacje powinienem mieć z Tobym. Może powinienem być
beznadziejnym czarodziejem i przez to kupić sobie ocalenie drobnego
honoru. Ale wszystko już się wydarzyło, a ja nie mogłem nic
zmienić tak jak nie mogłem zmienić biegu rzeki. Doszedłem do
wniosku, że czas jest istotą podzielną, ale nie zmienną. Można
wyróżnić przeszłość zasłaną warstwą mgły, to co jest w
obecnej sekundzie, która zaraz minie, bez pozwolenia naszej
świadomości oraz przyszłość, która pozostaję nawet w
najgorszych wypadkach wielką niewiadomą. Jednak nigdy nie
słyszałem, by czas kiedykolwiek się zmienił. Zawsze biegnie w ten
sam sposób, choć może ludzie inaczej go mierzą czy odczuwają.
Jest bezlitosny jak zimna stal. Nie zwraca uwagi na kłopoty, nie
zatrzymuję się, gdy ktoś potrzebuje chwili namysłu...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy w mojej głowie
pojawili się Rose z tą swoją naburmuszoną miną, z falami
płomiennorudych włosów i drobnymi piegami na ładnej twarzy, Al z
tak rzadko znikającym uśmiechem i optymizmem, Evie z mądrym,
pełnym ciepła spojrzeniem oraz Nathan z na poły łobuzerskim na
poły kpiarskim uśmiechem i cała moja rodzina, która
znajdowała się Merlin wie gdzie; poczułem jak to co kiedyś
pojawiło się w mojej głowie powraca.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Miłość jest okrutna.
Dodaję cierpienia do cierpienia. Przychodzi po cichu, odchodzi z
hukiem. Bywa ratunkiem i zgubą. Skrajnością. Bólem. Euforią.
Spełnieniem. Życiem... Zaślepieniem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy w moich oczach powoli
zaczynały zbierać łzy, które starałem się tłumić, choć
nigdy nie byłbym w stanie wymazać chcącej się w nich zawrzeć
obawy o siebie i swoich bliskich, drzwi do pomieszczenia
niespodziewanie się otworzyły. Stał w nich Puckey w za luźnej
koszuli i podziurawionych spodniach z szerokim uśmiechem na bladej
twarzy, a zanim dwoje osiłków w średnim wieku. Wtedy zdałem sobie
sprawę, dlaczego ludzie mogli uważać, że Śmierciożercy próbują
się zemścić. Toby to wszystko ukartował: te przypuszczenia,
odsunięcie podejrzeń od niego. Wszystko było sprawką jego
starannie obmyślonego planu. On wiedział jak się kim posłużyć,
by osiągnąć to czego pragnął. Obiecał im dojście do władzy,
a oni stali się jego sługusami, takimi jakimi byli dla Voldemorta,
w tamtym momencie to stało się dla mnie klarowne. Niestety
tego rodzaju wiedza może być jedynie użyteczna przed katastrofą.
Jednak mało kto otrzymują ją podaną w takiej postaci.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jak się spało,
skowroneczku?- spytał widocznie rozbawiony.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy odpowiedziałem mu
jedynie pogardliwą miną zbliżył się płynnym, powolnym krokiem
w moją stronę.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Obszedł krzesło, a potem
pochylił się nade mną, opierając się.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie za dobrze, co?
Jakby tylko dało się jakoś tego uniknąć..Ach, tak! Da się..I
dobrze wiesz jak, Scorpiusie, wiesz jak- mówił tym swoim
irytującym, opanowanym głosem, z każdym słowem coraz bardziej
się nade mną pochylając, jakby naprawdę myślał, że jestem aż
tak słaby i egoistyczny, by mu ulec.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nic nie odpowiedziałem,
jedynie ostentacyjnie splunąłem mu prosto w twarz, kiedy ona
znalazła się tuż przed moją.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spodziewałem się, że od
razu pożałuję tego satysfakcjonującego ruchu, ale on najpierw roześmiał się i wymamrotał poprzez
rozbawienie:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja bym tego na twoim
miejscu nie robił.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zanim zdążyłem się na
to przygotować wyciągnął pięść i z impetem uderzył mnie
prosto w twarz, zupełnie tak samo jak na korytarzu w Hogwarcie,
tyle, że tym razem nie miałem już żadnych szans do walki czy ucieczki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Od razu poczułem pulsujący
ból, który jeszcze bardziej rozpalał moją nienawiść do jego
osoby. Przełknąłem ślinę, starając się odnaleźć odwagę i
niezachwianą pewność siebie. Może torturowanie ludzi nie było
honorowe, ale umiejętność poświęcenia się i zachowania silnej
woli już tak.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Proszę, uderz mnie. I
tak mnie do niczego nie zdołasz przekonać, Puckey- powiedziałem,
podkreślając swoje słowa kiwnięciem głową.</div>
Znowu usłyszałem ten
dźwięk, który działał na mnie jak kurtyna na byka- jego okropny
rechot. Poklepał mnie otwartą dłonią po czerwonym od
uderzenia policzku i powiedział kpiarskim tonem:<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Malfoy, jak ty nic nie
rozumiesz. Daję ci wybór, bardzo prosty zresztą. Albo dobrowolnie
się do nas dołączysz i dogadamy się, co do warunków współpracy
i twoich przywilejów albo chociaż to obciążające i kłopotliwe
rzucimy na ciebie Imperiusa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy będziesz tego
chciał czy nie, staniesz po naszej stronie, bo cię potrzebujemy.
Ale jeśli zrobisz to dobrowolnie możesz wiele zyskać. Świadomość,
sławę, karierę...Bezpieczeństwo bliskich.</div>
Zaszedł mnie od tyłu i
oparł się o moje ramiona, po czym znów zaczął się bawić ze
mną w swoją chorą grę, polegającą na przeciągnięciu mnie na
ciemną stronę. Nie chciałem, żeby mnie dotykał. Brzydziłem się
nim; jego postawą, poglądami, zachowaniem. Był typem
człowieka, którego miałem nadzieję nigdy nie poznać. Los
niestety nie był dla mnie łaskawy. Skrzywiłem się na ile
pozwalały mi na to sznury, wiążące moje ciało.<br>
-A Rose? Rosie, tak na
nią mówicie? Co z nią?<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ona nie zgodziłaby się
na takie bezpieczeństwo. Nie takim kosztem.- usprawiedliwiłem się,
chociaż te słowa z trudem przeszły przez gardło.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaczynałem czuć się
bezsilny i rozdarty pomiędzy strachem, co mogę zrobić, nie mając
kontroli nad swoim zachowaniem, a obawą przed staniem się z
własnej woli jednym z nich.</div>
-A słyszałeś jak
płakała? Przez całą drogę do ciemnej, śmierdzącej piwnicy..
Wleczona przez własnego ojca...<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jego też
zaczarowaliście, tak?- spytałem z obrzydzeniem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Sam sobie na to pytanie
odpowiedz. Jak myślisz? A może uważasz, że nie, tylko nie chcesz
takiej myśli do siebie dopuścić? Wiesz, miłość potrafi być
ślepa. Ty kochasz Rosie, ona kocha jego- błędne koło cierpienia-
mówił niedbałym, prowokującym tonem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">Nie chciałem dać
mu się podpuścić jeszcze raz; on z tego czerpał przyjemność, a
ja tylko zwiększałem ból przed tym, co nieuniknione. Kompletnie
bez sensu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie w tym przypadku.
Ronald Weasley to dobry człowiek. I nie waż się nawet używać
imienia Rosie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Po raz kolejny był szybszy
od moich zmysłów. Nim w ogóle zorientowałem się o co chodzi
poczułem kolejne uderzenie, tym razem w brzuch. Chciałem się
zwinąć w kłębek, ale byłem zmuszony siedzieć prosto.
Zacisnąłem zęby. Pomyślałem, że mimo wszystko dobrze, że
dostałem akurat za nią, za moją miłość do niej. W mojej głowie
była ona punktem, który nie mógł zniknąć; jakby stała się
cząstką mnie, której nie da się wyperswadować. Zaślepiała mi
oczy swoim dawnym blaskiem, nie pozwalając nawet myśleć o innym
postępowaniu, być może korzystniejszym dla nas obojga. Nie
potrafiłem. Nie potrafiłem zrobić czegoś czym ona mogła się
brzydzić, czegoś upodobniającego mnie do Puckeya i Lily; choćby
miało to być jedyną drogą do wolności.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Pierwsza zasada- ja tu
rządzę. Mówią, że jesteś taki bystry, a jeszcze tego nie
zrozumiałeś- warknął, jeszcze raz uderzając mnie w twarz.</div>
Uświadomiłem sobie, że
z nosa wypływa mi ciepła strużka krwi. Wiedziałem, że żarty
się skończyły.<br>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo wszystko nie
potrafiłem przestać być dla niego opryskliwym; gniew przeważał
nad zdrowym rozsądkiem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Na pewno jak mnie
pobijesz to przejdę na twoją stronę. To zrobiłeś Lily? Czy masz
też inne techniki przekonywania?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Machinalnie sięgnął do
kieszeni spodni i wyciągnął różdżkę. Nie ugodziło mnie, jednak żadne zaklęcie. Poczułem jak liny wokół moich rąk się
rozluźniają. Po chwili pociągnął mnie za koszulę, stawiając
na nogi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałem coś powiedzieć,
ale zabrakło mi tchu. Myślałem o ucieczce, chociaż wiedziałem o
tym, że nie mogła być ona możliwa. Wszędzie było mnóstwo
ludzi Puckeya, drzwi były zamknięte, okna nie miały klamek, a
teleportację z pewnością uniemożliwili. Poza tym praktycznie nie
czułem nóg.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Oddychał pośpiesznie,
jego silna ręka trzymała mnie w pułapce.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle pociągnął mnie z
całej siły, przepychając się przez przejście gdzie stało dwoje
mężczyzn i powalając mnie na podłogę w holu. Przytrzymywał
mnie dłońmi tak, że mimo, iż próbowałem i mimo tego, że byłem
dość silny przez grę w Quiditcha, nie mogłem się podnieść.
Wtedy wpadłem na pomysł.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Machnąłem nogą, co
sprawiło, że Puckey zrobił koziołka na pierwszy stopień
schodów. Kiedy stwierdziłem, że szybko nie wstanie i już miałem
zamiar uciekać, poczułem jak ktoś ciągnie mnie za łydki. Toby
przewrócił mnie obok siebie, popychając z całej siły wzdłuż
schodów. Krzyknął coś do sługusów, ale ja już tego nie
słyszałem. Moje ciało skupiało się na odbieraniu bolesnych
bodźców, spowodowanych upadkiem. To trwało tak krótko, a
wydawało mi się jakby nigdy nie miało się skończyć. Jakbym
utknął w bolesnej wersji kołowrotka dla chomika. Gdy cały
poobijany i zmęczony spadłem na płaską powierzchnię poczułem
jak para, wstrętnych łapsk dobiera się do mojego ciała i gdzieś
mnie wlecze. Już nie protestowałem, nie wyrywałem się. Nie
miałem siły, byłem wyczerpany i skatowany.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moje przerażenie zaczęło
się potęgować, ale wiedziałem, że to co za chwilę może się
stać jest tylko i wyłącznie winą mojej buntowniczej postawy.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>,,A little death</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Without mourning</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>No call</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>And no warning</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Baby...a dangerous idea</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>That almost makes
sense''</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przez całą drogę miałem
zamknięte oczy, pozwalając im na zawleczenie mnie gdziekolwiek
tylko pragną. Powoli zaczynało mi być wszystko jedno co się ze
mną stanie; w moim wnętrzu była metaforyczna pustka, której nie
mogłem już wypełnić obrazami sprzed lat.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy jednak dotarliśmy do
celu, otworzyłem powieki, a widok, który zastałem był
równocześnie najpiękniejszym i najokropniejszym w całym moim
życiu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przy długim stole siedzieli
moi znajomi, Rose, Albus, Nathan, Evie, Chloe, a nawet Laura
Macmillan i Chris Craven. W tej jednej chwili moje wnętrze napełniła
radość z powodu zobaczenia znajomych twarzy oraz smutek, który
myślałem, że zdążył już mnie doprowadzić do stanu braku
czucia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ich twarze były pokryte
zadrapaniami, siniakami i brudem. Wszyscy wyglądali tak poważnie i
smutno, że od razu zapomniałem, jacy byli w Hogwarcie. Pełni życia
i nadziei. Nawet nie potrafiłem sobie wcześniej wyobrazić jak bardzo może boleć serce.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo, że przeraził
mnie ich wygląd, cieszyłem się, że są cali i w miarę spokojnie
spożywają upragnione śniadanie.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mój wzrok zawiesił się
jednak na Rose, na jej ponurym, niewyspanym obliczu, które
przecinała pojedyncza świeża rana. Chciałem móc wyciągnąć w
jej stronę ramię, by się w nie wypłakała, chciałem poczuć jej
ciepło. Zamiast tego Puckey popchnął mnie na miejsce obok Inez, a
sam usiadł z mojej drugiej strony.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Niepewnie sięgnąłem po
chleb leżący w koszyku, głód nie pozwalał mi na odmówienie
sobie tej przyjemności. Ręka niemal mi drżała, choć starałem
się nad nią panować. Czułem spojrzenia towarzyszy Puckeya.
Żerowali na mnie jak hieny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedzieli, jaki jestem słaby. Pośród ludzi, których kocham i tego co
niezbędne mi do życia, pokarmu. Ile mógłbym wytrzymać bez niego?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Teraz się
namyśliliście?- spytała Inez.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Sięgnęła do kieszeni i
wyciągnęła z niej paczkę papierosów. Odpaliła jednego od
różdżki, zaciągnęła się, dmuchnęła dymem i uśmiechnęła, ukazując perfekcyjne zęby. Zmierzyła mnie ubawionym
wzrokiem, następnie wyciągnęła w moją stronę paczkę. Udałem,
że tego nie zauważyłem. Miałem wrażenie, że coś w
środku mnie pękło bez powrotu i bez ostrzeżenia. Jakbym
doszczętnie skasował wiarę w to, czym kiedyś była, a już tym
bardziej w to, czym była obecnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałem, że miłość,
którą ją kiedyś obdarzyłem miała dla wielu dużo większe
znaczenie niż dawniej przypuszczałem. Ale nie rozumiałem jak w
taki sposób mogła ona działać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie mogąc przełknąć
żadnego jedzenia, mimo paraliżującego mnie wycieńczenia, mój
wzrok znów powędrował do Rose. Jakby moja dusza podświadomie
ciągnęła do niej, nawet, gdy dotknęła ją beznadzieja i
uleciała wszelka nadzieja. Kiedy spoglądałem na moją miłość,
w głowie pojawiało mi się coś na kształt myśli, że jednak
zrobiłem pewną rzecz, która mogła mieć jakiś sens. Pokochałem
ją, dałem jej swoją miłość. Nadałem barw jej życiu. Niestety
to działanie sprowadzało się do nielogicznego zakończenia,
niepasującego do całości.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jedzcie, co tak
siedzicie? A może coś wam nie odpowiada, co? To nie Hogwart, gdzie
macie całe misy pysznego jedzenia, soczystego, tłustego mięsa,
typowych angielskich przysmaków, jakie mama dawała wam w domu. No i
te desery...Jak nieuchwytny kawałek nieba...-Inez droczyła się
z nami, dopełniając tym swoje samozadowolenie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Widziałem spięte twarze
porwanych. Usta Evie tworzyły wąską, zaciętą kreskę. Oczy
Nathana były rozbiegane, ale jego typowa mimika zniknęła, jakby
nigdy nie była jego znakiem rozpoznawczym. Widziałem, że nie
sięgnęli po nic, co stało na stole. Zrobiłem to tylko ja, chociaż
i tak nic nie przełknąłem. Mimo wszystko zrobiło mi się wstyd.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem się na Ala,
jedną ręką obejmującego Chloe, wtulającą się w jego tors. Ten
widok sprawił, że miałem ochotę sam sobie zadać ból, żeby
przełożyć cierpienie psychiczne na fizyczność. Ich smutne oczy
dały wgląd mojej pustej duszy na to, że wszyscy czujemy to samo.
Że na miejscu, na którym siedzą oni, mógłbym siedzieć ja z
Rosie lub Nathan z Evie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety tak jak rozumiałem, co mogą czuć inni, co się dzieję ze mną i z moim życiem, tak
nie potrafiłem znaleźć drogi ucieczki, wymyślić planu ratunku.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Myślałem, że ta chwila
będzie trwać wiecznie, udręka się nie skończy, jakby ktoś
zatrzymał film, wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. Ale w tamtym
momencie stało się coś zupełnie niespodziewanego. Spojrzenia
wszystkich, pełne smutku, wrogości, a niektórych szczerej
radości, padły na wstającą Macmillan. Miałem wrażenie jakby
wykonała tą czynność w zwolnionym tempie. Siedzący obok niej
Chris bardzo powoli, ostrożnie i z wahaniem złapał ją za
przedramię. Jego zachowanie sprawiło, że moje poczucie realności
było jeszcze bardziej znikome. Zdałem sobie sprawę, że czas
znowu płata mi mało zabawne figle; że w rzeczywistości wcale się
nie zmienił, tylko stwarza iluzyjne poczucie swojej inności.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo, że czas zdawał się
zwolnić moje myśli pozostawały na takich samych obrotach jak
zwykle.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak nauczyłem się
ostatnio dostrzegać pewną rzecz, bo sam ją otrzymałem. Ciemne
oczy Chrisa spotkały te Laury; z rozmazanym makijażem wyglądające
jeszcze bardziej wyniośle i arystokratycznie niż zwykle. Ale coś
w jej spojrzeniu zdawało się łamać, jakby zaraz miała zrobić
rzecz jeszcze bardziej niespodziewaną niż powstanie podczas
rozmowy o przejściu na stronę porywaczy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dostrzegłem niepewny wyraz
twarzy Cravena, jakby obawiał się co dziewczyna pragnie zrobić.
Jego wzrok nie był karcący, nie upominał. Był przepełniony
troską, jaką nie spodziewałbym się, że mógłby obdarzyć kogoś
takiego jak Laura Macmillan, arogancka Krukonka, dążąca do
sukcesu i uwielbienia, łamiąca serca i wyciskająca łzy. Taką
jaką była nam znana.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Między tym dwojgiem można
było wyczuć swoistą więź, miłość. Ta myśl uderzyła mnie jak piorun, w końcu uświadamiając mi złożoność
ludzkich uczuć i paradoksalność, którą powinienem zauważyć
patrząc na wszystkich, którzy znajdowali się w tym pokoju. Na
Puckeya i Lily zasiadającą po drugiej stronie stołu, na Nathana i
Evie, nawet Ala i Chloe, którzy także mogliby być postrzegani
jako osoby zupełnie do siebie nie pasujące, nie mogące się
przyciągać jak dwa magnesy. I wreszcie zrozumiałem, że to samo
tyczy się mnie i Rose. Wszyscy padliśmy ofiarą bezlitosnej,
absurdalnej miłości i jeszcze bylibyśmy w stanie jej podziękować,
gdyby to uczucie mogło się zmaterializować.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mógłbym przysiąc, że
usta Laury zadrżały, zanim sięgnęła ręką ku dłoni Chrisa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na chwilę spotkały się,
ale po chwili rozłączyły, przerywając cienką nić porozumienia
i zaufania, ciepła, wspomnień i żaru, która musiała panować
między nimi. Nieodwracalnie okaleczyli stan, w którym się
znajdowali.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zdecydowałam się- jej
głos był stanowczy, broda uniesiona do góry, wzrok poważny-
Zostanę jedną z was...dobrowolnie.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>,, Love is drowning in
a deep well,</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>All the secrets, and
nobody else to tell.</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Take the money, why
don't honey?</i></div>
<br>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Blindness.''</i></div><div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><i>*U2-Love is Blindness</i></div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-60180182744875947182014-05-03T00:51:00.000+02:002016-06-19T13:06:41.438+02:00Rozdział 21<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<b>Lily</b></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Byłam pewna. Pewna tego co robię i kim jestem. Moje dłonie zaciskały się wokół ubrań kuzynki, kiedy zagłębiałam się do opuszczonego budynku, który kiedyś musiał być szkołą z internetem. Choć chłopcy stawiali na zakład psychiatryczny myślę, że tylko nie mogli mówić na serio. Przestałam czuć na swojej skórze powiew jesiennego powietrza; zastąpił go stęchły smród, którego nie mogły pokonać żadne odświeżacze powietrza czy środki czyszczące. Miałam na sobie kominiarkę, a w stroju wyglądałam jak chudy chłopak; inaczej niż zwykle. W ręku trzymałam własną różdżkę, a w jednej z kieszeni spodni czułam cudzą własność, własność Krukonki.</span></div>
<div>
<br /></div>
Moi towarzysze szli przede mną, trzymając swoich więźniów w podobny sposób. Toby otworzył drzwi do jednego z pokoi. Wiedziałam, że to był on; znałam jego budowę ciała niemal tak, jak znałam własne; jego rozbudowane mięśnie ramion, długie, szczupłe, ale silne nogi. Naszym oczom ukazało się pomieszczenie, w którym stało kilka biurek i krzeseł. Skinął na nas byśmy za nim weszli, a następnie <span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">popchnął Evie Nott</span> na jedno z chwiejnych siedzisk. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że zostawiła go bez pozwolenia na wyjaśnienie, skąd wzięła się u niego niestabilność emocjonalna. Chciała,<br />
<div>
by pozostał winny na wieki. Jej twarz była zlękniona, ale zdeterminowana do walki.</div>
<div>
<i>Dobrze- pomyślałam z przekąsem</i><br />
Nie potrafiłam jej współczuć. Była dodatkowym czynnikiem działającym na zniszczoną psychikę Toby'ego, który był dla mnie wyszystkim. Zwiększała jego ból, którego był zmuszony nie okazywać. Zagrażała mi. Za każdym razem, gdy studiowałam piękne rysy Puckeya w mojej głowie pojawiało się ponownie wspomnienie płaczu na korytarzu w Hogwarcie i słonego smaku łez w moich ustach, podczas naszego długiego pocałunku.<br />
Jednym, szybkim ruchem odsłonił twarz, przybierając tę imitację uśmiechu niewyrażającą ani szczypty radości, tak jakby w ogóle nie skrywał jej w zakamarkach swojej czarnej duszy.<br />
Dziewczyna siedząca na krześle zaczęła na niego przeklinać i miotać się, ale on bez większego wysiłku trzymał ją za ramiona tak, że nie mogła wstać. Skinął głową i wszyscy zdjęliśmy kominiarki, naraz obserwując zdziwienie obecnych. Patrzyłam na grymasy zgromadzonych, ekspresje jakie wyrażały ich ciała. Na Nathana trzymanego przez Blake'a, na Toby'ego i Nott...<br />
Wtedy Scorpius Malfoy, genialny przyjaciel mojego genialnego brata zaczął się wyrywać z objęć obejmującego go Rona Weasleya, który trzymał różdżkę przy jego szyi. Może udałoby mu się wyswobodzić, gdyby nie końcówka patyka wbijająca mu się coraz głębiej w skórę i słowa Inez odbijające się echem po pomieszczeniu. Właśnie do niego weszła.<br />
-Spróbuj się ruszyć, a nie zostanie po niej nawet proch. Nie jest aż tak dobrą czarownicą byśmy nie poświęcili jej dla własnych korzyści.<br />
Głos Arnaud był opanowany, a wyraz twarzy blondyna beznadziejny. Wyglądał jakby był rozdarty pomiędzy tym co pragnie zrobić, a tym co może.<br />
Ale tak wcale nie było. Z pewnością<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"> nic nie zrobilibyśmy Malfoyowi, bo jego rodzina kiedyś służyła najpotężniejszemu czarodziejowi władającemu czarną magią. Niewątpliwie był też utalentowany. </span></div>
<div>
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">W naszych rękach mógłby stać się dopracowaną zabawką..</span></div>
<div>
Problem polegał na tym, że troszczył się o Nott i nigdy nie zaryzykowałby jej życia tak pochopnie.<br />
- Nie obawiaj się, Evie. Zamierzam posłużyć się tobą, by przejąć władzę nad wspaniale zdeprawowanym światem- powiedział Toby z ustami prawie dotykającymi jej szyi, a potem podszedł do mnie i popychając Rose w stronę Blake'a chciwie wpił się w moje wargi.<br />
- Zrobisz to, czy będziesz chciała czy nie. To nie ma nic wspólnego ze smutną historyjką z twojego dzieciństwa. Salazarze, jakby twój ojciec był niezadowolony, gdyby zobaczył swoją jedyną córeczkę stającą się gorszą od jego przodków, robiącą brzydkie rzeczy, bez choćby mrugnięcia okiem...-</div>
<div>
mówił z zimną satysfakcją, patrząc wciąż w moje oczy, a wypowiadane słowa kierując do swojej byłej dziewczyny.<br />
-Nie wiem jak sobie wyobrażasz mnie do tego zmusić, Puckey. Możesz zrobić mi wszystko, a ja i tak się nie zgodzę. A już tym bardziej nie możesz mieć wpływu na moje sumienie. Nigdy nie przypuszczałabym, że jesteś zdolny do takich rzeczy...Takich jak to... Jak możecie? A co ze Zbuntowanymi Byłymi Śmierciożercami?- wywarczała, ale mogłam wciąż usłyszeć nutę niepewności w jej głosie.<br />
Twoja zgoda wcale nie będzie potrzebna- brunet roześmiał się dźwięcznym śmiechem, tą melodią, która nawet po próbach wyparcia jej, nigdy nie opuszczała mojego umysłu. - Chyba nie chcesz Evie wyciągnąć od nas całego planu od razu, nieprawdaż? Gdzie tu jakakolwiek dramaturgia? Umniejszasz nam wszystkim całą zabawę.<br />
Zacmokał i popchnął mnie za drzwi, a zanim sam opuścił pomieszczenie, powiedział bandzie,</div>
<div>
by znaleźli gościom ,,ekskluzywne'' pokoje, by sprawdzić czy ktoś przełamie się i zechcę robić dobrowolnie to, czego zażądamy w zamian za pożywienie lub inne udogodnienia.<br />
<br /></div>
<div>
Drzwi zamknęły się z trzaskiem, wreszcie odcinając nas od zbędnych gapiów. Chciałam by przyciągnął mnie do siebie, tak jak to zrobił przed chwilą, ale on tylko szedł wpatrzony w dal, jakby analizował labirynt, który układał się w jego głowie z bardzo licznych pomysłów, planów i spostrzeżeń. Miałam nadzieję, że znajdowałam się chociaż w najdalszym zakamarku tej plątaniny, co dla mnie byłoby czymś o wiele cenniejszym od bycia centrum tego wszystkiego.<br />
Robiło mi się tak bardzo gorąco, gdy liczyłam na to, że jestem jego słodką, najjaśniejszą tajemnicą. Iskierką rzucającą blask na ciemne wnętrze.<br />
Nie wszedł po schodach, znajdujących się po naszej lewej stronie, tak jak podejrzewałam </div>
<div>
i oczekiwałam, ale skręcił w prawo, stając przed pokojem, w którym nigdy nie byłam. Mogłam dosłyszeć głośne śmiechy, dobiegające ze środka.<br />
Bez słowa otworzył drzwi i wciągnął mnie za sobą do pomieszczenia. Na drewnianych krzesłach, </div>
<div>
siedzieli przywiązani Winters, Macmillan, Craven i mój pożal się Merlinie brat, Albus. Ich usta były zaklejone, a oczy błagalne. Wyprostowałam się, spoglądając na Toby'ego i grupkę trochę starszych ode mnie nastolatków, siedzącą w kącie pomieszczenia.<br />
To oni się śmieli, pomyślałam, ale gdy tylko się tu pojawiliśmy zamilkli.<br />
-Dobra robota, chłopcy- powiedział Puckey, lekko wykrzywiając kąciki ust- To pomoże zmusić resztę do współpracy. Coś mi się wydaję, że ci idioci mają silną wolę.<br />
Zaraz po tym jak to powiedział wszyscy ryknęli śmiechem, w końcu także on szerzej się uśmiechnął.<br />
Podszedł do Pottera, który patrzył się na mnie wytrzeszczonymi oczami, jakby chciał mnie zganić albo zwyzywać, powiedzieć, że mnie ostrzegał i że się na mnie zawiódł. Cóż niestety nie mógł tego zrobić.<br />
Toby wlepił w niego spojrzenie swoich groźnych oczu.<br />
-Zdziwiony? Tak właśnie znasz swoją rodzinę. Tak właśnie cię kochają.- po czym przybliżył się do niego jeszcze bardziej i dodał na odchodne- Nawet Ronald Weasley..przeciwko swojemu kochanemu siostrzeńcowi..i własnej córce.<br />
Wyszedł tym razem, nie dając mi żadnego znaku bym za nim poszła, ale i tak zrobiłam to bez większego zastanowienia, nawet nie spoglądając na Albusa.<br />
-Gdzie teraz idziemy?- spytałam najbardziej uwodzicielskim tonem na jaki było mnie stać.<br />
Westchnął, idąc w stronę schodów.<br />
-Odetchnijmy.<br />
<br />
Weszliśmy do jego pokoju: wąskiego o białych ścianach, z których powoli odłaziła farba, z dwoma łóżkami, które złączył ze sobą i ubraniami porozrzucanymi po podłodze. Automatycznie schyliłam się by je podnieść, ukradkiem wąchając czy został na nich jego zapach.<br />
Po zapaleniu ledwo działającej żarówki, opadł na łóżko nawet nie zdejmując butów, krzyżując wyprostowane nogi, i zakładając ręce za głowę. Coś w jego luźnej postawie, w braku przejmowania się czymkolwiek, sprawiało, że chciałam, by to na mnie skupił swoją uwagę. I czasem się udawało.<br />
Wystarczająco często bym stała się mu bezgranicznie oddana. Wyciągnął rękę w moją stronę, patrzyłam na nią, starając się zapamiętać ten jeden z nielicznych momentów, gdy nie stara się mnie odepchnąć lub nie czeka, aż sama zrobię krok w jego stronę.<br />
Złapałam ją i poczułam przyjemny chłód jego skóry na mojej dłoni. Miałam dreszcze, ale usiadłam przed nim po turecku. Nasze palce wciąż były splecione, cisza wokół nas dawała tej chwili jakiś element fantastyki, jakby to wszystko nie działo się naprawdę. Czułam się jakbym śniła, a czas leciał wolniej. Jakby nie ważne było wszystko na czym mi kiedyś zależało, wszystko, co kiedykolwiek straciłam. Teraz zdawałam się mieć to, czego pragnęłam.<br />
Oddychał głośno, kiedy oparł głowę o moje ramię.<br />
-Jak zwykle wykonałaś plan perfekcyjnie. Wiedziałem, że dasz radę. Wierzyłem w to.- wyznał, a mnie od razu zrobiło się cieplej.<br />
Miałam wrażenie, że się rumienie, ale on i tak zamknął oczy.<br />
-Nie rozmawiajmy o pracy, Toby- powiedziałam powoli, wkładając rękę w jego ciemne włosy.<br />
Podniósł głowę. Wyglądał tak niewinnie, tak złudnie. Uroda z całą pewnością była jego atutem, tym co maskowało bitwy, jakie toczył z innymi, jak również z samym sobą.<br />
-Gdzieś słyszałem, że jeśli się lubi swoją pracę to nie traktuje się jej jak pracy. Może prawdziwy ja i to co robię, to nie są dwie różne rzeczy, tylko jedna, której nie da się rozdzielić. Ani ja ani ty nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy non stop nie pragnęli udowodnić, że jednak możemy coś osiągnąć, chociaż nikt nigdy nie pokładał w nas nadziei.<br />
Przejechałam palcem po jego gładkim, bladym policzku. Kochałam te momenty, gdy był ze mną całkowicie szczery, mówił o tym za czym goni i czemu, a nie był ograniczony do zdobywania swoich, dla niektórych przerażających, celów.<br />
Zanim zdążył coś dodać zaczęłam całować go, by wiedział jak wiele dla mnie znaczy, poczuł choć trochę tego co ja czułam za każdym razem, gdy go widziałam.<br />
Moje nogi oplotły się wokół jego ciała. Nacisnął na moje ramiona, tak, że leżałam po chwili na łóżku. Zdjął gumkę z moich włosów, sprawiając, że moje rude loki rozsypały się po pościeli.<br />
Pocałował mnie w szyję i powiedział szeptem:<br />
- Przyjdę za sekundę.<br />
Kiedy zniknął za drzwiami łazienki zdjęłam bluzkę, pozostając w czarnym koronkowym staniku. Ułożyłam się na pościeli i kiedy wrócił w samych spodniach, lekko zsuwających mu się z bioder, pozwoliliśmy sobie zatracić się w tym uczuciu.<br />
Nie myślałam ani przez chwilę o tym, że byłam strasznie młoda. Za młoda byłam też na porywanie ludzi i igranie z prawem, a i tak mnie to nie powstrzymywało.<br />
Mimo wszystko zapytałam, lekko się podnosząc, zanim to pytanie zupełnie wyleciało z mojej głowy:<br />
-Nie przeszkadza ci, że jestem od ciebie dwa lata młodsza?<br />
Popatrzył się na mnie z lekko rozbawioną miną, przeczesując palcami kruczoczarne włosy.<br />
-Jestem psychopatą, kochanie. Myślisz, że przejmuję się takimi rzeczami?<br />
Roześmiałam się perlistym śmiechem, ponownie kładąc się, tym razem czując pod sobą złączenie łóżek.<br />
Zdziwiłam się, kiedy położył się obok mnie i zaczął rysować kółka na moim brzuchu.<br />
-Wiesz co znaczy twoje imię, Lil? Kwiat, który jest bardzo ozdobny i różnokolorowy, z czego z pewnością zdajesz sobie sprawę- powiedział, po czym oparł się na rękach-<br />
Ale za pewne nie wiesz, że ta roślina oznacza perfekcję i czystość. Z tym pierwszym zgadzam się niesprzecznie, ale to drugie chcesz z siebie wyperswadować. Ja jestem zły, i tak jak wiem na co cię stać, wiem, że nie powinnaś stawać się coraz bardziej podobna do mnie.<br />
-Dlaczego właściwie to mówisz?- zapytałam, marszcząc brwi.<br />
-Wciąż wiele o mnie nie wiesz...Jesteś jedyną osobą, którą naprawdę obchodzi całe moje życie i to czego pragnę, ale nie stawaj się mną. Wiem, że pozwalam ci na to, ale chcę dla nas jak najlepiej.<br />
Pocałował mnie krótko w czoło i podszedł do okna, w którym brakowało klamki. Jego wzrok był skupiony na uschłej trawie, która porastała teren wokół budynku.<br />
-Jestem jak ta ziemia. Zniszczony. Ale nie poddam się teraz, rozumiesz? Pragnąłem władzy i wciąż jej pragnę...<br />
Usiadłam wpatrując się w jego odbicie w szybie i zastanawiając się, co ono mogło znaczyć. Chciałabym wtedy dokładnie wszystko rozumieć, ale nie było mi to dane.<br />
-A co znaczy imię Toby?- powiedziałam, a kiedy skierował na mnie swój przenikliwy wzrok, dodałam niepewnie- Tego nie powiedziałeś.<br />
Na jego twarzy wymalował się jakiś rodzaj zamyślenia i próbującego nad nim wygrać smutku.<br />
-To skrót od biblijnego imienia, Tobias. ,,Jahwe jest moim bogactwem''. Trzeba przyznać, że wybór tatusia jest trochę nietrafny. Szczególnie, że był niewierzący.<br />
Zmarszczyłam brwi.<br />
-Powiedziałeś ,,był''.<br />
-Doprawdy? Musiałem się pomylić.<br />
Bez zastanowienia wstałam i podeszłam do niego od tyłu, oplatając jego szerokie ramiona rękoma.<br />
Powiedz mi prawdę.<br />
Myślałam, że odepchnie mnie,ale on zaczął mówić lekko schrypniętym głosem:<br />
-Był jednym z tych, którzy napadli na dom Malfoyów. Też był kiedyś Śmierciożercą, ale nikt o tym nie wiedział. Gdy byłem mały nie rozumiałem właściwie jaki był. Potem powoli zacząłem się stawać do niego podobny. Ale jeszcze przed szkołą nigdy nie uderzyłbym kobiety. Kiedy do niej poszedłem, dwa lata po tym jak ojca aresztowali, nawet próbowałem się zaprzyjaźnić z Nott, bo czułem się winny. W efekcie chyba stałem się gorszy od niego. Przynajmniej nie jestem nieudolny jak on. Teraz pewnie siedzi w Azkabanie i nawet nie wie kim jest.<br />
Skończył mówić i nastała dziwna pauza, która zdawała się nie mieć końca.<br />
Zaczęłam błądzić po jego karku ustami. Po paru sekundach, dłużących się niczym godziny odwrócił się wreszcie do mnie.<br />
Kochałam go. Jego momenty zwątpienia i jego zepsutą stronę. On rozumiał też mnie. Oboje nie mieliśmy wielkich szans, by naprawdę coś osiągnąć. Ja zawsze byłam przyćmiona całokształtem Ala- jego inteligencją, wszechstronnością, talentami, cierpliwością i uprzejmością do każdego. Ja od dziecka sprawiałam kłopoty, byłam słaba w nauce i nie potrafiłam przestać pakować się w kłopoty. James był bardziej podobny do mnie, ale on zawsze potrafił być szczęśliwy, a mi nieodmiennie brakowało uwagi rodziny, chłopców, sukcesów. Czułam, że nigdzie nie mam szans dojść. </div>
<div>
A pragnęłam wiele.<br />
W którymś momencie życia zapomniałam, że muszę umieć coś więcej niż tylko ładnie się ubrać czy kupić sobie kolejną nową rzecz. I może wtedy zgubiłam to, czego mi brakowało.<br />
<br /></div>
<div>
Przy nim czułam, że nie jestem sama. Mogłam zrobić dla niego wszystko i nie obchodziło mnie, że to szalone. Opadliśmy ponownie na twardy materac, marząc, że kiedyś zmieni się on w luksusowy, wygodny, dopasowujący się do naszych ciał. I nie będzie on zasługą pieniędzy mojego ojca, który jest człowiekiem tak dobrym, że nigdy nie będzie mi dane wyjść z jego blasku i sprostać oczekiwaniom postawionym przez rodzinę.<br />
W świetle jakie rzucało wyblakłe słońce wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle.<br />
Spędzanie z nim czasu było jak szybkie tonięcie; niebezpieczne, ale złudnie słodkie.<br />
W mojej głowie było wiele jego obrazów, ale w tamtym momencie widziałam tylko dwa:<br />
aktualny i taki jaki może się stać, z tym wszystkim czego pragnie.<br />
Czułam wypełniający mnie żar, który póki byłam bardzo blisko niego, był niesamowicie żywy. Nigdy nie chciałam pozbyć się tego uczucia, nawet jeśli wiedziałam, że sama ta myśl wydaje się absurdalna </div>
<div>
i chora. Pakowałam się w jego sidła jak mucha w pajęczynę pająka i czułam się z tym dobrze. W bardzo dziwny i poplątany sposób bezpiecznie.<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<b>Rose</b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Ciemność była wszędzie. Otaczała mnie, rosła w moim sercu i umyśle, zdawała się przenikać przez każdy skrawek światła jakiemu udało się zaplątać gdzieś pośród esencji mroku. Znajdowałam się w pod ziemią w piwnicy, w pomieszczeniu pozbawionym elektryczności. Przywlekli mnie tam siłą, chociaż próbowałam się wyrywać, płakałam łzami bezradności, błagającymi o litość i wyjaśnienia. To czego byłam świadkiem, porwanie, zmroziło mi krew w żyłach. Po tym jak zginął mój ojciec nie wyobrażałam sobie większego cierpienia od tego, które dopadło mnie wtedy; tamto sprawiało, że czułam pustkę, jakby ktoś wyrwał z mojego serca cząstkę mnie i pozostawił po niej tylko nieidealną pamięć. Ale to uczucie było inne. Patrzyłam na to jak dwie bardzo ważne osoby zdradzają mnie, narażają moje życie i życie drogich mi osób dla własnych korzyści. Na swojego własnego ojca, za którym tak tęskniłam, o którego tak się obawiałam oraz kuzynkę, której dobra pragnęłam, mimo tego jak bardzo się różniłyśmy.</span></div>
Którą kochałam, choć może nie potrafiłam okazać jej w odpowiedni sposób mojej miłości.<br />
Miałam wrażenie, jakby moje serce rozdarło się na krwawiące kawałki, na dwie części- jedną przeżywającą ogromną stratę i zawód związany z tym, co zrobili członkowie mojej rodziny oraz drugą obawiającą się o dobro moich przyjaciół. Gdzieś w mojej głowie pojawiała się jeszcze myśl, że sama jestem w niebezpieczeństwie i sprawiała ona, że po moim ciele przechodziły nieznośne dreszcze, ale odsuwałam ją od siebie jak najdalej potrafiłam. W miejsce niej wlatywały jednak inne, o wiele tragiczniejsze. Kiedy chłód w pomieszczeniu spowodowany nadchodzącą zimą i marnym ogrzewaniem dobierał się do mnie w coraz szybszym tempie, zaczęłam się zastanawiać, czy nie wolałabym skonać niż musieć robić rzeczy wbrew własnej woli. Chciałam umieć być taką osobą, ale obawiałam się, że nie będę potrafiła, nawet jeśli musiałabym potem żyć z poczuciem winy i ogarniającą mnie pustką. Nie potrafiłabym ze sobą skończyć. .</div>
<div>
Na ile w takiej sytuacji mogłaby mi się w ogóle zdać smierć? Ani nie pomogłaby mi w uwolnieniu przyjaciół, bo nie miałam różdżki, a nasi porywacze mieli przewagę liczebną, ani nie widziałam nic w mroku. Co mogłam uczynić oprócz siedzenia i odbierania bólu, który napływał do mnie jak powódź, niszcząc na swojej drodze jedyną nadzieję?<br />
W mojej głowie majaczyły wyraźne zarysy twarzy. Niewyrażające żadnych emocji oprócz zafascynowania Toby'm oblicze Lily, znajome rysy mojego ojca, który zanosił mnie jak byłam mała do łóżka, a gdy dorosłam zmuszał mnie do gotowania śniadań w soboty, w które był w domu i zanoszenia ich na tacy jeszcze śpiącej, zmęczonej pracą mamie. Widziałam nawet Nathana, który już nie kipiał energią jak dawniej. Twarz Evie, dziewczyny, która została porwana przez swojego byłego chłopaka, który w przeszłości już raz ją skrzywdził.<br />
Wreszcie do mojego umysłu wkradł się Scorpius, sprawiając, że zaszlochałam cicho, choć przyszło mi to z trudem po tym jak wypłakałam ich tyle w czasie mojego przeniesienia z góry na sam dół przez własnego ojca. Ja przynajmniej nie musiałam zostać poddana Locomotor Mortis, bo tata był niewątpliwie ode mnie silniejszy. Evie, Nathan i Scorpius musieli, bo mogli sprawiać kłopoty Inez i chudemu chłopakowi o bardzo jasne karnacji i krótko ostrzyżonych włosach.<br />
Chociaż to wszystko było raczej dodatkowym zabezpieczeniem, bo drzwi wyjściowe i tak musiały być zamknięte.<br />
Przypomniałam sobie całe siedem lat, w których miałam styczność z Malfoyem. A każde wspomnienie było jak kawałek szkła rozdzierający skórę stopy po niegdyś beztroskiej wędrówce boso. Jak droczyliśmy się ze sobą, tocząc dla zabawy wojny, w których na przemian wygrywaliśmy.<br />
Jak działaliśmy na siebie niczym woda i ogień. Dużo czasu zajęło nam zrozumienie, że wcale się tak nie różnimy. Widziałam dokładnie w mojej głowie wizualizację Pokoju Życzeń, opatrywania Malfoya, jego widok w samym ręczniku z mokrymi, jasnymi włosami i zawadiackim uśmiechem. Czułam jakbym znów leżała na podłodze obok kanapy, ale tym razem samotnie. Mogłam ujrzeć nas, którzy po wyjściu z Balu Hallowenowego staliśmy przy zimnym murze i całowaliśmy się, zapominając o wszystkim, co nas otaczało, o wszystkim, co mogłoby nas od tego odwieść.<br />
Nie mogliśmy wiedzieć jak szybko ta słodka chwila stanie się czymś dziwacznie odległym i pięknym.<br />
Chciałam poczuć jak mnie przytula, jeszcze raz poczuć jego absurdalną ochronę.<br />
Objęłam się rękoma tak, jakbym przytrzymywała jego ręce, powstrzymując go od oddalenia się ode mnie. Ale nie czułam temperatury jego ciała, nie czułam jego obecności.<br />
W tłumie ludzi znajdującym się w mojej głowie zawirowały dwie znane mi postacie. I o odetchnęłam.<br />
Chloe i Albus.<br />
Ich to wszystko ominęło. Byli bezpieczni. I mimo że byłam przekonana, że w tym momencie musieli się czuć podobnie jak ja, gdy dowiedziałam się o zniknięciu ojca, przynajmniej mogli cieszyć się chwilową niewiedzą. Byłam tak bardzo przekonana, że się nie mylę, że zapadłam w sen z wycieńczenia, nie wiedząc jak bardzo złudną nadzieją się podsycałam.<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Nathan</b></div>
</div>
<br />
Ściany między nami były cienkie i przepuszczające każdy rumor niczym marny mur, który zbudowałem między mną, a głębokimi uczuciami. Mogłem dosłyszeć szloch Evie, tak donośnie jakby siedziała obok mnie, ale nie mogłem jej pocieszyć. Nawet jakbym krzyknął, nie dałbym rady otrzeć jej łez. Po za tym po raz pierwszy czułem, że nie mogę wydusić z siebie ani słowa. Wyrazy, które próbowały wydostać się z moich ust ginęły w otaczającej mnie przestrzeni zanim zdążyły wybrzmieć. Czułem złość, ale i bezsilność. Zacząłem walić pięścią w podłogę, tak, że zabolały mnie dłonie. To jednak nie mogło sprawić, że moje cierpienie psychicznie się umniejszy.<br />
Spojrzałem się przez okno na powoli zachodzące słońce, obdarzające mój wzrok piękną paletą kolorów spowijających niebo. Roześmiałem się z mojej postawy. Byłem niby sceptykiem, człowiekiem, który lekceważył i obalał każdą cudzą teorię, ale nie potrafiłem uwierzyć w to, że zmagania ludzi na Ziemi są bezcelowe. Zamknąłem oczy słysząc, że w pokoju obok robi się nieco ciszej, wyobraziłem sobie jak łzy Evie wysychają na jej policzkach, nie zostawiając po sobie śladu- tak jakby nigdy się na nich nie pojawiły. Wziąłem głęboki wdech, starając się wykrzesać z siebie siłę i odwagę. Starać się uwierzyć, że dane mi będzie pozostać sobą, bo jaki bym nie był, jak wiele rzeczy bym nie robił źle, ile ludzi bym nie ranił, wiedziałem, że zawsze człowiek, którym jestem naprawdę, człowiek,który nie jest zmuszony do podejmowania niechcianych decyzji; jest lepszy niż ten manipulowany przez kogoś innego.<br />
<br />
<div>
<br /></div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-4652982410257749312014-04-17T01:07:00.001+02:002016-06-19T12:54:08.133+02:00Rozdział 20<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b style="font-size: 10pt;">Scorpius</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: start;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: start;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;">Noc
duchów i upiorów skończyła się, przerywając niedokończone scenariusze. Rano po zabawie czułem się uziemiony przez swoje wygodne łózko i
wspomnienia, próbujące doprowadzić mnie do słodkich refleksji. Uśmiechałem się, przypominając sobie twarz Rose</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: start;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;"> i nasze
pocałunki, ręce splecione ze sobą, ciało przylegające do ciała, jakbyśmy znajdowali się w zatłoczonym pomieszczeniu. W tamtym momencie czułem się szczęśliwy
jak nigdy, znowu czułem, że ktoś może być dla mnie kołem w niebezpiecznej sytuacji. Wiedziałem, że mogę liczyć
na przyjaciół, ale te relacje nie równały siębz uczuciem
między mną a Rosie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"> Kiedy hałas wokół mnie rósł, a euforia powoli słabła myśli zaczęły krążyć po nieco
innych orbitach. Poderwałem się na nogi</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"> i przeciągnąłem się. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ustaliłem
źródło niepokojących dźwięków. Nathan biegał w kółko po
pokoju, krzycząc co chwilę: ,,Stary! Bale szkolne rządzą!'' czy
,, Nie uwierzysz! Nie uwierzysz!''.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Al
siedział na ramię swojego łóżka i uśmiechał się, jakby tonąc we własnych myślach. Całkowicie go rozumiałem. Kto, by się przejmował tym, co ma do powiedzenia Zabini?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Uważaj,
bo zakręci </span><span style="font-size: 13.3333330154419px;">ci się </span><span style="font-size: 10pt;">w głowie.- rzuciłem, wyjmując z kufra
klasyczną bluzkę z długim rękawem oraz jasne dżinsy, które za
chwilę miałem zamiar założyć.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Uspokoił się. Usiadł na podłodze, oparł się o jedno z łóżek
i westchnął.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Zgadnij, komu udało się uwieść naszą Evie? Możecie mi bić brawa-
powiedział, rozkładając ręce.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Czekał aż jego pauzę w
mówieniu wypełni nigdy niemający nadejść aplauz.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Biedna
dziewczyna. Ale na serio wierzysz w to, że jest aż tak głupia?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Ja
nie wierzę Scorpiusie, ja wiem. Znaczy nie, że jest głupia
tylko...Oh, </span><i style="font-size: 10pt;">n i e w a ż n e</i><span style="font-size: 10pt;">.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Spojrzałem
się na biernego Pottera.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Pochwyciwszy
moje spojrzenie, wzruszył ramionami.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Dziwne,
że wczoraj się tak nie zachowywał.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Brunet
słysząc zastanowienie przyjaciela sprostował:</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Wróciliście,
jak już spałem. Byłem zmęczony.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Ciekawe
czym byłeś tak zmęczony- wyszczerzyłem się, poruszając brwiami.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Oboje
z Alem wybuchliśmy śmiechem, a po chwili dołączył do nas kuzyn.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wstałem
niechętnie i skierowałem się w stronę łazienki, zgarniając różdżkę ze swojej komody.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Po
drodze potknąłem się o jakąś koszulkę, którą rozpoznałem
jako własność Zabiniego. Rzuciłem ją w jego stronę i trafiłem </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">w twarz. Kiedy przestałem obserwować, jak Zabini próbuje wyplątać się z materiału, zamknęłam drzwi od toalety. Spojrzałem się </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">w lustro wiszące na
ścianie. Miało pojedyncze pęknięcie wzdłuż. Podniosłem kącik ust. W mojej głowie odtworzyła się
sytuacja </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">z przeszłości, kiedy pijany Nathan poślizgnął się
w łazience i zwalił je ze ściany. Nie rozbiło się na drobny mak, ale patrząc na nie można
było zauważyć uszczerbek na pięknie przedmiotu. Mogliśmy naprawić je
magią, może tak należało zrobić, ale właśnie przez tę
niedoskonałość przypominał nam, że to my byliśmy mieszkańcami tego dormitorium i to my wypisywaliśmy w tym
miejscu naszą historię; pęknięcie czyniło lustro naszym.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zauważyłem,
że moje włosy sporo urosły od wakacji, więc bez dłuższego
zastanowienia zacząłem machać różdżką, skracając kosmyki. W
pewnym momencie w mojej głowie pojawiło się to, co
powiedziała mi poprzedniego wieczoru Inez. Starałem się odciąć </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">od naszej wspólnej przeszłości, ale nie potrafiłem. Byliśmy do siebie przywiązani. Kiedy
tańczyła ze mną starała się być jak najbliżej mnie. Mówiła o tym, jak kiedyś się dogadywaliśmy. Niby bez wyrzutów, niby nie starała się wymusić u mnie poczucia winy, ale w rzeczywistości wiedziałem, że właśnie tego
pragnęła. Padnięcia przed nią na kolana i powiedzenia, że wciąż
jest mile widziana.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie
rozumiała, ile czasu minęło. Żałowałem tego, co
zrobiłem, tęskiniłem... A ona i tak wydawała mi się
zaledwie cieniem gdzieś z tyłu umysłu. Nie potrafiłbym
zmienić go na centrum mojego wszechświata- teraz, kiedy oboje się zmieniliśmy. </span><br />
<span style="font-size: 10pt;">Myślałem,
że po tym wszystkim, co kiedyś się wydarzyło między nami suma jej złych
wspomnień będzie większa niż dobrych.
Myliłem się.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Kołysząc
się w rytm tańca w moich ramionach pytała o Rose; słuchała, uśmiechała się, gratulowała, ale nie była szczera.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Mówiła, że
wciąż chciałaby mojej przyjaźni, że wciąż wiele dla niej
znaczę. Miałem wrażenie, jakby wokół nas robiło się coraz
bardziej duszno, czułem jakbyśmy oboje psuli siebie nawzajem przez
jedną, krótką rozmowę. Osoba, która była dla mnie skarbem, teraz
szła w odstawkę dla innej...To było przerażające, ale zdążyłem
przywyknąć, że życie takie już jest. Daje i zabiera.</span><br />
<span style="font-size: 10pt;"> Szkoda, że ona
nie mogła tego zrozumieć i po prostu pójść dalej.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zanim
się spostrzegłem ściąłem więcej włosów niż miałem to
zrobić uprzednio. Przekląłem odruchowo pod nosem, odłożyłem
różdżkę na umywalkę i przeczesałem włosy palcami. Efekt nie
był taki zły jak z początku się wydawał. Spoglądając na
własne odbicie, postanowiłem zostawić także zarost.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Skoro
byłem innym człowiekiem, czemu miałbym wyglądać jak
kiedyś?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie
rozumiałem, że był to kolejny ślad wpływu Inez Arnaud.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><b>Nathan</b></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Rano
obudziłem się z powolną melodią wybrzmiewającą w głowie, jakby w moich ramionach wciąż znajdowała się Evie Nott.
Pamiętałem wieczór z najdrobniejszymi szczegółami, co w
zasadzie nie zdarzało mi się zbyt często. Zazwyczaj imprezowałem
z całych sił, a potem płaciłem za to cenę. Było coś w tym stylu
życia, co nie pozwalało mi się od niego oderwać. Świadomość,
że mogę robić wszystko z wszystkimi i wszędzie, dawała mi
jakieś wewnętrzne odczucie wolności. Kto mógł mnie
powstrzymać od tańczenia, picia, palenia i zmieniania dziewczyn
wraz ze swoją garderobą? Obawiam się, że nikt. Nauczyciele nigdy
mnie nie złapali, ba część mnie uwielbiała! Nie mieli prawa
wiedzieć, że nawet nie interesowały mnie ich lekcje, a prace
domowe robiły mi idiotki, które myślały, że w ten sposób
wkupią się w moje łaski.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Marnowałem
czas, za wszelką cenę starając się sprawić, by moje życie osiągnęło minimum ciekawości..</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie umiałem wyplątać się z rutyny, stała się moim nałogiem, jedynym źródłem przelotnego szczęścia..</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"> Evie, dobra przyjaciółka Malfoya. Irytowało mnie to, że traktuje mnie jak brata.
Zastanawiałem się, co z nią nie tak, nawet nie co ze mną było
nie w porządku. Próbowałem rozgryźć jej sposób myślenia. Wiedziałem o niej niewiele.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zdawałem
sobie sprawę, że kręciła kiedyś z Puckeyem i się pożarli.
Ale, Merlinie, to chyba jedyny chłopak, z którym miała styczność
przez całe siedem lat nauki. Postanowiłem zrobić jej cichą
przysługę i sprawić, by spędziła bal z jakimś chłopakiem. Tak,
chodziło o mnie. Chciałem przekonać ją, że nie jestem taki zły
jak mogłoby się wydawać. Poza tym, podobała mi się.
Była chuda, ale bez przesady, miała długie czarne włosy- tak rzadkie w tej szkole. Miała własne zdanie
i była inteligentna. </span>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Kiedy
w końcu udało mi się namówić ją na bal, przeszukałem kufer w
celu znalezienia eleganckiego garnituru, szytego na miarę</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i> z
drogiego materiału, którego nie nazwę z racji, że nie jestem
kobietą, a już z całą pewnością nie jestem gejem. Wszedłem do
Wielkiej Sali zaraz po rozpoczęciu się zabawy i czekałem na jej przybycie. Podszedłem do grupy dziewczyn i wymieniłem się z nimi
paroma uwagami. Wtedy ją zobaczyłem. Stała obok Weasley.
Szmaragdowa suknia jako pierwsza rzuciła mi się w oczy.
Uwydatniała idealnie jej figurę, a kolor wyjątkowo mi się
podobał. Przypominał mi o jej przynależności do Slytherinu,
co musiało oznaczać skrywaną dumę </i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>i determinację. Jej włosy
były lekko pofalowane i opadały na odkryte ramiona, muskały
obojczyki. W delikatnym świetle pochodni nie wydawała się mniej wyraźna, dopiero zaczynała błyszczeć.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>W
końcu udało mi się wyciągnąć ją do tańca. Oczywiście robiła
to prawie tak samo dobrze jak ja. Wiele razy bywała na bankietach
po częstych wygranych w Quiditcha. Wydawało mi się, że była spięta.</i></span></div>
<i style="font-size: 10pt;">-Spokojnie,
nie mam zamiaru cię zjeść- powiedziałem, by dodać jej odwagi.</i><br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Objęła
moją szyję trochę pewniej.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Doprawdy?
To kamień z serca. Ale wiesz, zawsze zostają inne sposoby
unicestwienia mnie- przybrała krzywy uśmieszek, jakby
zdjęty z mojej twarzy.- Możesz mnie wykorzystać, molestować,
poćwiartować, porwać, torturować albo chociażby znęcać się
nade mną psychicznie. Co do ostatniego...chyba mamy to za sobą.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Okręciłem
ją wokół siebie. Wpadła z impetem w moje ramiona.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Z
chęcią zrealizowałbym, co drugi pomysł z twojej mrocznej listy,
ale nie chcę żebyś cierpiała z powodu tego jak zajebiście
dobrze potrafię to wszystko wykonać. - szepnąłem, niedaleko jej
ucha.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-
Może się czegoś napijemy?- zaproponowała, kierując
się w stronę stolika.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Uciekała przede mną jak spłoszone zwierzę..</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Wzięliśmy
po kieliszku czegoś, co nauczyciele nazywali ,,bezalkoholowym
szampanem''</i><i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif; font-size: 10pt;"> i wypiliśmy do dna.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Może
wyrwiemy się stąd?- spytałem.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Pan
Nathan Zabini nie chce przebywać na imprezie? Co się dzieje,
kochanie?</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-To?-
wskazałem na tańczących ludzi- To nazywasz imprezą? Lepsze są
pogaduszki u mojej ciotki,a jest najbardziej przesądną osobą, jaką znam. Na
każdym kroku widzi niebezpieczeństwo. Przestawia, co chwilę
meble i czyta horoskopy parę razy na dzień. Do tego patrzy się na
mnie jakby wiedziała coś mrocznego...</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Może
masz rację, że psychiczna ciotka jest lepsza od sztywniaczki
Evie.- zaczęła się przekomarzać.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Popchnąłem
ją delikatnie ku wyjściu. Noc była ciemna,
na niebie pojedyncze gwiazdy lśniły jasnym blaskiem. Nie żebym
zwracał na nie jakąś specjalną uwagę.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Może
zagramy w coś?- powiedziałem, zakładając na ramiona Evie swoją
marynarkę.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Otuliła
się mocniej i powiedziała:</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Może
będziemy mówić o sobie fakty, o których nikt nie wie i kiedy
komuś z nas zabraknie pomysłów przegrywa. Robi jedną rzecz, o
którą wygrany poprosi? Zgoda?</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Zagwizdałem.
Nie miałem pojęcia, że sama to zaproponuje. Dziwiłem
się, że miała ochotę postawić się w takiej sytuacji, ale nie
mogłem powiedzieć, że nie byłem za.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Usiedliśmy
na kamiennej ławce parę kroków od zamku. Evie zdjęła buty i
przyciągnęła nogi do siebie. Położyłem rękę na oparciu.</i></div>
<i style="font-size: 10pt;">-Ty
pierwsza, skarbie.</i><br />
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Ok.
Wymykam się w nocy, by polatać na miotle.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Niegrzeczna-
zacmokałem- Byłem na randce z Laurą Macmillan.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Wiem.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Eee,
no dobra. Twoja kolej.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Nigdy
nie byłam całkowicie pijana.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Ooo,
a ja nie byłem nigdy lekko podchmielony. Przeciwieństwa się
przyciągają, skarbie.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Bez
zastanowienia wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem przy
użyciu różdżki jednego z nich.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Gdy
poczułem unoszący się wokół mnie dym, rozluźniłem się,
jakby nagle moje mętne myśli uciekły razem z nim. Zatraciły</i></div>
<div>
<i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif; font-size: 10pt;">się
w powietrzu i nie dało się już przypomnieć sobie o ich
istnieniu. Pozostawiły w moim umyśle jedynie klarowność.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Tak
przy szkole?- spytała obojętnym tonem.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Prawdopodobieństwo,
że któryś z psorów tu wyjdzie jest tak minimalne jak to, że ja
stanę się baletnicą.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Nie
przekreślaj swoich marzeń!</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-
Nie mam na imię Nathan- powiedziałem, wydychając dym z płuc- Tak
naprawdę nazywam się Jonathan. Nie znoszę tego imienia. Jest
takie.. formalne, ciążące, poważne. Poza tym moja matka zawsze
jak dowie się, że zrobiłem coś złego używa go takim tonem, że
nie pragnęłabyś być świadoma, że masz tak na imię. Nathan się
trochę inaczej czyta, ale pisownia jest taka sama. W dokumentach
wpisuję Jonathan.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Często
wpadasz przed rodzicami?</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Zdarzało
się częściej, gdy byłem młodszy.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">- Piszę pamiętnik. To głupie, ale pomaga wyperswadować
niepotrzebne myśli z głowy. Nigdy go nie czytam.- powiedziała
nieobecnym głosem, z jej tonu dało się wyczytać rodzaj
smutku, którego dłużej nie potrafiła ukryć.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Chciałem rozluźnić atmosferę.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Mam
całe ręce w tatuażach od końca wakacji, do wglądu tylko pięknym
wybrankom.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Jesteś
idiotą.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Wiem.-
wyszczerzyłem się, patrząc na jej wyraz twarzy, wyrażający
rozbawienie wymieszane z niesmakiem.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">W
tamtym momencie na horyzoncie zauważyłem jakąś postać. Przez
chwilę myślałem, że to nauczyciel i że jednak się myliłem, </i></div>
<div>
<i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif; font-size: 10pt;">co
do ich częstotliwości opuszczania zamku.. W
miarę jak moje oczy nauczyły się zauważać szczegóły w
panującej ciemności zrozumiałem, że to uczeń. Szedł w naszym kierunku.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Stanął
przed nami i bez słowa począł się w nas wpatrywać.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Dmuchnąłem
mu dymem w twarz.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Czego?</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-
Mam dla was specjalną ofertę. W zamian za pokaźną sumkę
galeonów, dam wam niesamowite uczucie spowodowane dobrym alkoholem.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-A
masz go gdzie, bo chyba mam problem ze wzrokiem?- spytałem,
spoglądając na ręce młodszego ode mnie ucznia, schowane w
kieszeniach bluzy. Najwidoczniej nie świętował.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Pokażę
ci, gdy zapewnisz, że weźmiesz chociaż jedną butelkę.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Czy
ty właśnie stawiasz mi warunki, maluchu?</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Nathan,
trochę kultury.- wtrąciła się Evie, mierząc mnie pogardliwym
wzrokiem na co tylko przewróciłem oczami.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Gadasz
jak moi starzy.- powiedziałem do niej, po czym zwróciłem się do
chłopaka- Biorę jedną. Jeśli okażę się, że to woda, pożałujesz.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Okej.
Okej- powiedział, podnosząc do góry ręce w geście, który miał
na celu uspokoić moje podejrzenia.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Podszedł
do krzaków rosnących za ławką i po chwili poszukiwań wyciągnął
z nich butelkę.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Żałowałem,
że przez przypadek nie odnalazłem wcześniej jego skrytki. Cóż,
chyba będzie musiał zmienić miejsce swojego magazynku, bo nie
należałem do uczciwych.</i><br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Dałem
mu szybko pieniądze i po chwili obcy zniknął </i></span><i style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;">szybciej niż
się pojawił.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Rzuciłem
niedopałek na ziemię i podeptałem go, po czym pociągnąłem Evie
za sobą. W</i></span><i style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;">pośpiechu zgarnęła z ziemi swoje obcasy.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Weszliśmy
znowu do zamku, w takim tempie, że nikt nie mógł rozpoznać
naszych twarzy i prześlizgnęliśmy się do opustoszałych lochów.
Zaprowadziłem ją do swojego pokoju i zamknąłem drzwi.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Gdyby
zobaczyli jak ja palę, miałbym kłopoty. Ale jakby zobaczyli nas
oboje pijących, to urwałabyś mi łeb- odpowiedziałem, </i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">na spojrzenie pytające, co też wyrabiam.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Znajduję
się w pokoju sam na sam z Jonathanem Zabinim. Czuję się osaczona.-powiedziała, siadając na łóżku Malfoya.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Obejrzała pozostawiony przez niego podręcznik.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Wziąłem
łyka dobrego wina i podałem
butelkę Nott.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Ooo,
już próbujesz mnie otumanić. Wiedziałam, że jakikolwiek kontakt
z tobą to czyste niebezpieczeństwo.- powiedziała i wzięła małego łyka.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Jesteś
taka grzeczna- podsumowałem, opadając obok niej na
łóżko.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Zmierzyła
mnie niepewnym wzrokiem, a ja ledwo powstrzymałem się od śmiechu.
Czasami była zabawnie nieporadna i wystraszona.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Uspokój
się. Tylko siedzę i z tobą rozmawiam.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-W
SYPIALNI- podkreśliła.</i></div>
<i style="font-size: 10pt;">Wtedy
już nie potrafiłem powstrzymać śmiechu.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Masz
jakieś zdrożne myśli, Vee. Tak nie wypada damie.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Milczała.
Zamiast tego wzięła dłuższego łyka alkoholu i wróciła do
przekartkowywania książki, leżącej na jej kolanach.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-A
propos tej gry. Uwielbiam zrywać kwiaty i wkładać je do książek.
Może to dziwne, ale czuję się jakbym miała przy sobie kawałek
taty.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Nie
wiedziałem, co powiedzieć. Nie miałem pojęcia czemu mi to mówiła.
W końcu przyszło mi do głowy, że tak naprawdę nie wiedziałem
jak długo skrywała tą ekscentryczną, smutną myśl przed światem.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Założyła
opadający na jej twarz kosmyk ciemnych włosów za ucho. Kolczyki błyszczały smętnie, a oczy wydawały się zamglone. </i><i style="font-size: 10pt;">Wtedy
zdałem sobie sprawę, że przestała się uśmiechać i śmiać tak
jak to robiła na początku rozmowy.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">Spojrzałem
się na nią, a ona nie odwróciła wzroku.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Jestem
non stop cholernie wystraszona. Boję się o rodzinę, o was, o
siebie. Możliwe, że zbliża się wojna.</i></div>
<div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>A
ja obawiam się, że będę żyła jakbym była zamknięta w
rozdziale, który już znam i wcale mi się nie podoba.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Kończę
naukę i nie wiem jak poradzę sobie, gdy wszyscy
rozejdziemy się w różne strony. Co jeśli znajdziemy się w
niebezpieczeństwie </i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>i nie będziemy już w stanie sobie pomóc? Nie
zdążymy..</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Instynkt
kazał mi się do niej przybliżyć. Oparłem ręce o jej ramiona,
obserwowałem jak spuszczała ze mnie wzrok, trwając w obawie przed
tym jak zareaguję.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Czy
już wygrałam tę grę? Bo wiesz wstyd przegrać z kimś takim jak ty..</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Jeśli
zajdzie taka potrzeba, pomogę ci, a Scorpius zrobi to samo, nie
ważne co się wydarzy w naszym życiu. Evie.. tyle lat
znajomości, myślisz, że taki Malfoy już nigdy się do siebie nie
odezwie? Nie pomoże ci, gdy będziesz potrzebowała ratunku? On
uważa cię za siostrę.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Chyba
przeceniacie oboje swoje umiejętności. Jeśli ja będę grać w
Quiditcha, a on będzie pracował w ministerstwie, pewnie razem z
tobą, telepatycznie się przy mnie nie znajdzie- powiedziała, jakby irytowała ją moja uprzejmość. Może uznawała ją
za zwykłą litość, której dawno miała po dziurki w
nosie. Jednak wyznała mi to co wyznała, a nie zrobiła tego
przecież bez celu.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Też
się obawiam czasami. Że starając się znaleźć sobie rozrywkę,
wyczerpie wszystkie możliwości, obudzę się, któregoś dnia i
nie zostanie mi nic- słowa wypływały jak potok z moich ust. Nie
mogłem ich zatrzymać. Wcześniej nawet nie byłem świadom, </i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">że dopadał mnie strach przed tym, co będzie, uczucie
tak ludzkie, że niektórzy myśląc o mnie od razu, by je wykreślili.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Ty?
Zawsze wydajesz się być pewny swoich racji, żyjesz każdym dniem.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Teraz
to ty przecenisz moje umiejętności. Nie zawsze tak jest, mogę
udawać, mogę oszukiwać samego siebie, ale kiedy imprezy nie ma i
nie ma przy mnie przyjaciół i gdy już wyczerpią mi się
wszystkie pomysły na spędzanie wolnego czasu, nie mam co ze sobą
zrobić. Wszystko staję się obce, jakbym widział to po raz
pierwszy...bo moja
codzienność nie jest normalna. To co dla innych jest rzadkością,
dla mnie jest codziennością, a to co dla mnie jest rzadkością,
dla nich codziennością.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Jej
ręce znalazły się w równoległym położeniu do moich. W tamtym
momencie chciałem przeniknąć jej myśli, wiedzieć czy powinienem
się do niej zbliżyć, czy powinienem coś powiedzieć.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Za
bardzo się przywiązałem, by chcieć zranić tę silną silną dziewczynę. Poza tym
zawsze starałem się spotykać z osobami, które były świadome
kim jestem, a i tak nie stroniły odę mnie.. Które wręcz
były do złudzenia do mnie podobne. Nie wydawała mi się taka.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Vee..-
szepnąłem, widząc zagubienie w jej ciemnych tęczówkach, smutek
przysłaniający świat.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-To,
że oboje udajemy silniejszych niż jesteśmy nie czyni nas
podobnymi. Jesteś ode mnie o wiele lepsza. I zasługujesz na
prawdziwe szczęście, naprawdę. I któregoś dnia je odnajdziesz,
możesz być tego pewna. Nie to co ja.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Miałem
ochotę przytulić ją i poczuć łzy na swojej koszuli. Czułem się, jakbym był w obcym
lesie, pełnym krwiożerczych bestii i nie znał drogi powrotnej do
domu.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Nie
pragnąłem potraktować jej jak każdej innej. Wiedziałem, że to,
że pojawiła się na mojej drodze było kompletną pomyłką.
Jakbyśmy trafili na siebie, na osoby tak różne, a zarazem tak do
siebie podobne, przez głupią zachciankę losu, który pragnął
byśmy zadawali sobie coraz więcej pytań. Żeby nasze sumienia i
umysły znalazły się w jeszcze większym cierpieniu niż zwykle.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Czułem
się, jakbym patrzył na jakieś dziwne lustro, które ukazywało
wypaczony obraz mojej osoby.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>-
Powiedz mi. Czemu dzieje się tak, jak się dzieje? Czemu robimy to, co robimy? Większość rzeczy, które inni widzą to nawet nie my.
Większość rzeczy, które robimy tak naprawdę nie sprawiają nam
przyjemności. Wcale nie lubię grać w Quiditcha. Robię to, bo
inaczej nie potrafię. </i></span>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Była
bliska płaczu. Zaczęła napierać na moje ciało, tak, że w końcu
leżałem, a ona nachylała się nade mną.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Czemu
Puckey zachował się tak jak się zachował i sprawił, że w jakimś
momencie nie korzystałam w pełni z życia? Czemu sprawił mi tyle
cierpienia? Czemu ty, inteligentny, wrażliwy człowiek, idziesz na łatwiznę? </i><i style="font-size: 10pt;">Czemu
zmieniasz co chwilę dziewczyny? Dlaczego nie możesz ocalić mnie,
a może ja mogłabym ocalić ciebie?</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Jej łamliwy głos </i></span><i style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;">kuł mnie w uszy, jakbym słuchał płaczu anioła.
Czasem wizję takiej dziwnej istoty miewałem w snach, czasem
rozmyślałem o nich, gdy spojrzałem się w niebo. Czy ktoś tam
mnie nie obserwuje i nie zsyła deszczu wtedy, gdy roni łzy?</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;">Gdy patrzy, w jaki sposób
oddziałują na nas inni, jak my oddziałujemy na nich, jak
wzajemnie się niszczymy?</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Wyciągnąłem
rękę ku zakręconemu kosmykowi włosów anioła. Cisza była jeszcze
gorsza od słuchania pytań, na które nie potrafiłem znaleźć
logicznej odpowiedzi. Pytań, które podważały moją słuszność
w każdej racji, o której niegdyś byłem przekonany.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>-Nie
mogę tego dla ciebie zrobić. Ja..Ja bym nie potrafił, Vee.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Jej
ciało nagle znalazło się bardzo blisko mnie, czułem jej
przyśpieszone bicie serca nieopodal mojego..</i></span></div>
<i style="font-size: 10pt;">-Vee,
nie rób tego. Jestem wrakiem.- powiedziałem niemal dotykając
swoimi ustami jej ust.</i></div>
<div>
<i style="font-size: 10pt;">-Ja
też.</i><br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Złączyły
się powoli i delikatnie. Zatracaliśmy się w uczuciu zalewającym
nasze ciała. </i></span>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Czułem
jej dłonie na swoim torsie, wsadziłem dłonie w jej włosy. Nagle
to ona leżała na łóżku, a ja opierałem się nad nią,
wpatrując się w jej ładnie zarysowaną twarz, na którą powoli
powracały kolory.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>Nagle
roześmiała się głośnym, szalonym śmiechem i nie przestawała.
Szeptała raz po raz, co ona wyprawia. Podniosła się, ocierając
usta i sięgając po książkę, która leżała teraz na podłodze.
Jednym machnięciem różdżki zamieniła ją w jakieś małe
urządzenie, z którego po chwili zaczęła wypływać powolna,
zmysłowa muzyka.</i></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Nie
lubisz bali szkolnych, ale wisisz mi parę tańców, Zabini.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Nie
ociągając się podszedłem do niej, obejmując całym sobą jej
drobne ciało, pozwalając wtulić się we mnie jedynej w swoim rodzaju Evie Nott..</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Chciałem
ci uświadomić, że to chyba ja wygrałem naszą małą
konkurencje- wymruczałem, sięgając od tyłu po paczkę papierosów
i ponownie zapalając jednego z nich.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-I
co ja mam w takim razie zrobić?</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">-Dokonaj
jednego cudu. Bądź tak pewna wszystkiego, co robisz, jak jesteś
pewna tego, co robisz w tym momencie.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wspomnienie
tego wieczoru wciąż majaczyło w mojej głowie, gdy siedziałem w
Wielkiej Sali i podświadomie czekałem aż przyjdzie na śniadanie. Przy
przeciwległym końcu stołu siedział Malfoy, rozmawiając z Rose. Co chwilę próbował ją czymś dokarmiać,
jakby sama nie mogła jeść. No, ale jak kto lubi. </span>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Ala
i Chloe nie zauważyłem przy naszym stole.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Po
tym jak na chwilę przestałem obserwować wszystko, co mnie otaczało,
Evie obeszła mnie od tyłu i usiadła z mojej lewej strony. Jak
gdyby nigdy nic, bez słowa sięgnęła po stojącą na stole
jajecznicę i nałożyła jej trochę na talerz.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-To
jak, kochanie? Śniłaś dzisiaj o mnie?- spytałem, opierając się
na ręce.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-O,
żeby tylko. Tam były całe orgie...</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Pokręciłem
głową z rozbawieniem i przeczekawszy jej powolne spożywanie
posiłku, wyciągnąłem ją na korytarz.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Gdy
tylko drzwi zamknęły się, zagradzając widok wścibskim oczom,
zasłaniając się jak kurtyna przed światem, pocałowałem ją </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"> i mocno objąłem jej ciało.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Czułem,
że oddaje pośpiesznie moją pieszczotę i odpycha się ode
mnie. Wciąż w moich objęciach wskazała mi plamę na koszuli,
której w rzeczywistości nie było i gdy spojrzałem się w dół w
jej poszukiwaniu, pstryknęła mnie po nosie. Wyswobodziła się z
moich objęć i delikatnie kołysząc biodrami zniknęła za rogiem.
Nie wiele się zastanawiając zacząłem za nią podążać, nie
ważne było to obce mi uczucie, że po raz pierwszy ktoś inny
steruje moim życiem. To mnie nie zatrzymywało.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
A ja, Nathanie? Czy ja ci się śniłam?- zapytała, okręciwszy się
do mnie przodem, ciągle pozostając w ruchu.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Przybliżałem
się do niej, ale ona wciąż była przede mną.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Tak,
ale mój sen ograniczał się do obecności w nim naszej dwójki i
pięknego łoża.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Jakie
delikatne fantazje- westchnęła, żartując.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Rozmawiając
takim lekkim tonem, nie poruszając żadnej ważnej kwestii i nie
czując swojej bliskości, wariowałem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Dosłownie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Miałem
ochotę wpaść do pierwszej lepszej klasy i zamknąć się tam z
Evie, ale wiedziałem, że to nie była pierwsza lepsza dziewczyna. </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">I próbowałem to szanować. Jednak jej podpuszczanie działało na
mnie jak magnez, miałem ochotę poczuć ciepło jej skóry,
przyjrzeć się dokładnie jej smętnemu półuśmiechowi.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie
wytrzymałem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Przyciągnęłam
ją ponownie do siebie, trochę natarczywie, starając się jak
najszybciej poczuć to, czego pragnąłem. To, że nie stawiała
żadnego oporu dawało mi znać, że też mnie pragnie. Jej dotyk
był podobny do mojego, pośpieszny i tęskny. Nie mogłem uwierzyć,
że poprzedniego wieczoru pierwsza wyszła z inicjatywą
całowania się.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Niespodziewanie
wpadliśmy do schowka, gdzie trzymane były miotły woźnego.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-No
nie, chyba sobie żartujesz-podsumowała Nott, patrząc się na mnie
z iskierkami w jej brązowych tęczówkach.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Ciemność
wokół nas była prawie taka sama jak jej oczy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Przyłożyłem
dłoń do jej bladego policzka, przyglądając się nawet nie
wiem dlaczego, po co.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Może
pragnąłem się upewnić, że potrafiła wciąż być szczęśliwa.
Tyle lat minęło od straty jej ojca, tyle lat od zerwania z
Puckeyem. Blizny powinny dawno się zagoić. A jeśli tego nie
zrobiły, czy to nie wina osób, które je zaniedbały? Nie wszystko
przecież można wyleczyć samemu.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Sekunda.
Sekunda po jej wypowiedzi, gdy znowu dopadliśmy do siebie. Po
chwili wpółleżała na stojącym za nią stole. Przypomniałem
sobie to, co pomyślałem, gdy zobaczyłem ją w Wielkiej Sali
podczas Balu Haloweenowego, że to właśnie w ciemności zaczynała
błyszczeć. Może taka była jej natura. Może ciągnął się za
nią smutek, ale to dzięki niemu była kim była.
A była piękna i wspaniała.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Oboje
zachowywaliśmy się cicho, jakby jedno słowo mogło przywrócić
naszą codzienną postawę. Jakby to milczenie było granicą
dzielącą nas od rzeczywistości.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jedynymi
odgłosami był szmery, jakie wybrzmiewały przy każdym najmniejszym ruchu i odgłosy naszych złączonych ust. Poczułem
jej rękę na karku, chłód jej uścisku był niczym oparzenie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Szybko
mijający czas nie dawał nam znać o swoim istnieniu przez tykanie
zegara czy przez mijających nas uczniów, byliśmy tylko my </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">i wszystko to, co działo się między nami.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><b>Scorpius</b></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Liście
spadały powoli z drzew, pokrywając trawę niczym barwny dywan.
Powietrze wciąż było ciepłe jak na listopad. Słońce wychylało
się zza chmur, rzucając wyblakłe promienie na wyblakłą trawę.
Szedłem powoli, starając się nie przyśpieszać, by idąca ze mną
pod rękę Rose mogła</span><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;"> nadążyć.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jej
rude włosy opadały falami na czarny płaszczyk. Oczy miała
zamyślone. Pomyślałem, że znałem ją tyle lat zanim zdałem
sobie sprawę jaka jest naprawdę i że jakaś cieplejsza relacja
między nami jest możliwa. Kiedy patrzyłem na nią w takich
naturalnych sytuacjach jak ta na spacerze, zastanawiałem się jak
mogłem jej nie zauważać i przejmować się kimkolwiek innym.
Chciałem zdjąć </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">z niej kurtkę, spojrzeć na pierwszą literę
mojego nazwiska lśniącą dumnie na wisiorku zawieszonym na jej
szyi.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Chciałem
poczuć, że nasz związek nie jest tylko chwilowym cudem, że
mógłby trwać znacznie dłużej niż parę marnych miesięcy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Wbrew wszystkiemu chyba przyznasz, że wczorajszy bal nie był aż
taki zły, co?- zapytałem ją, wpatrując się w szarawe niebo,
próbując przywołać z powrotem do siebie piosenkę, przy której
tańczyliśmy, jej usta przy moich i ten słodki strach i gniew, </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"> który ją paraliżował, gdy znajdowałem się w pobliżu Inez.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Tak,
ale cały czas uważam, że zmuszanie ludzi do zakładania sukienek
i wysokich obcasów jest wbrew wszystkim prawom jakie wywalczyły
sobie kobiety.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Słysząc mądraliński, poirytowany ton nie mogłem się nie
uśmiechać. Nawet nie wiedziała jak bardzo wyjątkowe było
wszystko,</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"> co mówiła, wszystko co robiła. Wcale nie była taka
typowa jak się jej mogło wydawać.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Nie zrobisz tego nawet dla mnie? O, proszę.. Przechodziły mnie
takie piękne wizje, gdy patrzyłem na ciebie w tamtym stroju-
powiedziałem, obejmując ją i pocierając ręką po jej plecach.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Trzepnęła
mnie w ramię, co było do niej tak bardzo podobne.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Wystarczająco się już naoglądałeś.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Uwierz,
że nie. Mógłbym patrzeć się na ciebie w tamtej sukni dzień w
dzień i wciąż nie móc zapamiętać każdego szczegółu.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Chwilę
milczała, ale gdy znów się odezwała mówiła tym pewnym głosem,
jakby to co przed chwilą narodziło się w jej głowie było znanym faktem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
chodzi o to, by zapamiętać wszystko ze szczegółami. Pamięć nie
jest idealna. Starczy pamiętać to, co się czuło w danym momencie
i nie dać temu uczuciu zginąć.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Kiedy
mówiła do mnie te słowa, czułem się jakby powierzała
mi skrawek siebie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jakby
ufała mi na tyle, że nie wstydziła się podzielić ze mną swoimi
rozmyśleniami i przekonaniami.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">To
sprawiało, że czułem, że nasze uczucie jest w specjalny
sposób silne.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Powinnaś
zacząć to zapisywać- roześmiałem się, a ona naburmuszyła się,
ale wiedziałem, że w
rzeczywistości jest tak samo zadowolona z tego przedpołudnia jak
ja.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Niespodziewanie
Rosie podeszła do jednego z drzew, pod którym trawa była
powierzchownie zasłana niewielką liczbą pożółkłych liści.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wpatrywała
się w nie z tęsknotą, jakby przypominały jej o czymś bardzo bliskim i znanym, ale już nie tak łatwo osiągalnym lub
praktycznie nie osiągalnym obecnie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Kiedy
byłam mała, kładłam się pośród liści, zastanawiając się
jak to jest rosnąć wysoko na drzewie, być częścią czegoś
wielkiego, nawet malutką, a potem spadać na ziemię, tracić
kolor, na rzecz innego, smętniejszego i starzeć się na dnie.
Jednak zawsze nękała mnie również przeciwna myśl, że liście
spadają po to, by zakończyć jeden rozdział drzewa i rozpocząć
kolejny, że symbolizują jakiegoś rodzaju przemianę i
oczyszczenie. Patrząc z perspektywy, chyba za dużo czasu miałam na przemyślenia w dzieciństwie.Już wtedy rodzice musieli
wiedzieć, że zostanę Krukonką.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Myślałem
nad jej słowami, starając się wyobrazić sobie małą wersję
Rose, rozkładającą się na chłodnej ziemi przy swoim rodzinnym
domu, zastanawiającą się nad zagadnieniami ważnymi dla
filozofów.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">I
pomyślałem, że ten sentyment musiał być spowodowany tęsknotą
za ojcem, za ciepłem bijącym z rodzinnego kominka </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">i
bezpieczeństwem, odczuwalnym przez wszechobecność matki w domu.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Teraz
była pozostawiona sama ze swoim strachem. Nie mogła porozmawiać z
Hugonem, bo nigdy nie byli wyjątkowo blisko, nie mogła porozmawiać
z Lily, bo ta </span><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;">okazała się trochę inną osobą niż wszyscy
myśleli. Ale miała mnie, a ja nie zamierzałem pozwolić jej się
martwić.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Objąłem
ją od tyłu, chowając głowę w zagłębienie jej szyi i wdychając
zapach skóry.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Czułem
jak powoli oddycha. Zamknęła oczy, jakby ciesząc się naszą
bliskością.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Po
chwili usłyszałem obok mojego ucha:</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Cieszę
się, że cię mam.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Ja
też, Rosie, ja też.- westchnąłem, odnajdując jej rękę i
ciągnąc z powrotem w stronę zamku.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Postanowiliśmy,
że oboje pójdziemy do Pokoju Wspólnego Slytherinu i może tam
spotkamy naszych przyjaciół.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Instynkt
wcale nas nie zwiódł. W opustoszałym salonie siedzieli na kanapie
Evie i Nathan. Nachyleni blisko siebie, rozmawiali
przyciszonym głosem. Zastanawiałem się na ile to, co mówił rano
Zabini było prawdą i na ile Evie wiedziała w co się pakuję. </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie powinienem się wtrącać w </span><span style="font-size: 10pt;">życie
dwóch ważnych dla mnie osób, więc póki co postanowiłem milczeć
na ten temat.</span></div>
<span style="font-size: 10pt;">Pociągnąłem
Weasley na kanapę tak, że wylądowała na moich kolanach. Tak
bardzo cichym szeptem, że nasi towarzysze nie mogli mnie usłyszeć, powiedziałem</span><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 10pt;"> do jej ucha, lekko dotykając ustami skóry:</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Lubię
kanapy, wiesz?</span><br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Widziałem
jak nieskutecznie powstrzymywała wypływający uśmiech, gdy w głowie Rose pojawiło się wspomnienie naszego
pierwszego pocałunku w Pokoju Życzeń. </span>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zanim,
którekolwiek z nas zdążyło na dobre, rozpocząć rozmowę, z kominka poczęły dobiegać głośne odgłosy. Wszyscy
na raz odwróciliśmy głowę w stronę hałasu i ujrzeliśmy
formującą się w ogniu twarz mężczyzny.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Poruszyłem
się niespokojnie, zdając sobie sprawę, że ją rozpoznaję.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Ostre
rysy, broda, dość długie włosy. Widoczne podobieństwo do mnie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Po
raz pierwszy od dwóch miesięcy ujrzałem twarz ojca i wiedziałem,
że nie wróży to nic dobrego.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Gdyby
nie chodziło o coś ważnego skontaktowałby się ze mną za pomocą
listu.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Spojrzałem
po reszcie- każde z nich miało dobre lub chociaż mgliste pojęcie
z kim mają do czynienia.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Dzień
dobry, synu. Evie. Jonathan. I Rose Weasley?- spytał mężczyzna z
ognia poważnym, stonowanym tonem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zmierzył
wzrokiem Wealey, która się z nim przywitała. Nie zapytał, jednak
co robiła w Pokoju Wspólnym Slytherinu, ani czemu siedziała na
moich kolanach.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wiedziałem,
że to, że wtedy nie poruszył tego tematu, nie oznaczało, że nie
zrobi tego w przyszłości.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Chciałem
was tylko poinformować, że jak to się ich zwykło nazywać
Zbuntowani Śmierciożercy wcale nie próżnują. Chodzą plotki, że
włamali się do domów niektórych byłych zwolenników Czarnego
Pana. Przebijają zaklęcia ochronne i dewastują nasze własności,
podczas nieobecności. Do naszego domu włamali się i
zostawili na dużym stole kartkę z napisem: ,,Gdy wasze ambicje
podupadają, nasze rosną''.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Po co to robią?- spyta się zdziwiona Evie, pochylając się nad
kominkiem.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Chcą
zastraszyć nas, tych którzy poddali się i według nich zniżyli do usługiwania innym, podczas gdy kiedyś pragnęliśmy władzy
nad światem. Teraz chyba mają zamiar być drugą armią Czarnego
Pana, ale nie mam pojęcia na jakich zasadach to działa.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Jakim cudem udaje im się niszczyć czary ochronne?- spytałem,
sprawiając, że wzrok mojego ojca powędrował z powrotem ku mnie</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"> i
Rose.</span></div>
<span style="font-size: 10pt;">-To
nie jest problem, gdy zna się odpowiednie czary. Chodzi o to, że
potrafią zachowywać się wyjątkowo cicho zanim przyjdzie co do
czego. Nikt nie wie kim oni są.</span><br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zapanowała
ponura cisza, jedna z tych, które następowały jako symbol naszego
strachu i kłócących się ze sobą myśli. Czułem jak moja
dziewczyna zaczyna się poruszać, jakby za chwilę
miała się rozsypać przez ciągłą obawę o ojca, który zaginął
bez wieści.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-W
takiej sytuacji ja, twoja matka, Scorpiusie, i dziadkowie na jakiś
czas opuścimy okolice, by nie ryzykować. Nie chcemy,</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">by nas
znaleźli i zmuszali do czegoś, czego nie pragniemy. Kiedyś już
byłem w takiej sytuacji i nie zamierzam znaleźć się w niej po
raz drugi. Twoja matka, Scorpiusie, się bardzo obawia. Także o
ciebie. Ale ja mam nadzieję, że najbezpieczniej dla ciebie jest w
Hogwarcie.- kontynuował Malfoy Senior, mówiąc coraz szybciej
jakby zaczynało mu się śpieszyć- Muszę kończyć.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zanim
zdążyłem wykrzyczeć cokolwiek; jakieś pytanie o Śmierciożerców,
o rodzinę, o mnie.. twarz Dracona Malfoya zniknęła. Tam gdzie
przed chwilą w ogniu uformował się jego wizerunek, teraz można
było zobaczyć jedynie płomienie nie tworzące żadnego
konkretnego wzoru.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Przekląłem
pod nosem, zanim zdążyłem się powstrzymać.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Ta
sytuacja zaczyna mi się coraz mniej podobać- jęknęła Evie,
opierając się o oparcie szmaragdowozielonej kanapy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
tobie jednej- podsumowałem- Muszę się przejść.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Skierowałem
się ku wyjściu, nie zważając na nic i nikogo, ale moi
przyjaciele nie zamierzali mnie tak łatwo opuścić. Szli za mną
jak cienie, a ja pragnęłam się tylko powłóczyć od znanych
korytarzy Hogwartu, po te najmniej uczęszczane. Czułem jakby na
karku ich kroki. W końcu dotarliśmy do jakiegoś dziwnego miejsca
tak jak tego pragnąłem. Całkowicie opustoszałego. Wyjrzałem
przez okno, wypatrując w chmurach jakiejś nadziei na prażące
słońce. Bo właśnie takiego rodzaju światła potrzebowaliśmy w
naszych życiach. Jak najmocniejszego i najjaśniejszego.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Chciałem
się odezwać do moich przyjaciół, powiedzieć jakieś zdanie,
nawet najbardziej żałosne, ale nie było to mi dane. Kiedy
przestałem się wpatrywać w okno i zwróciłem swój wzrok w
przeciwległą stronę ujrzałem przy każdym z moich przyjaciół
po jednej osobie w kominiarce na twarzy. Każda z nich wbijała
różdżkę w szyje moich bliskich i trzymała swoją zdobycz ciasno
w brutalnych objęciach.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Przede
mną znikąd pojawiła się postać, która była poszukiwana w
całej magicznej społeczności, postać na której widok Rose omal
nie zapiszczała. Z tak samo wyciągniętym magicznym patykiem,
który sam w sobie nie był narzędziem zła, ale jego właściciel.
Ron Weasley.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Cisza
wydawała się przedzierać przez każdy zakamarek mojego umysłu,
przez każdą dziurę w sercu i każdą szczelinę w tym starym, raz
już zniszczonym zamku.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nawet
nie próbuj żadnych sztuczek- usłyszałem znany głos, który niedługo mógł się stać tym niepożądanym do usłyszenia.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-32923773184709948082014-03-27T21:28:00.000+01:002016-02-28T01:01:10.960+01:00Rozdział 19<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;"><b>Rose</b></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Suma tragicznych wydarzeń tego tygodnia osiągnęła apogeum. Kiedy mój tata został porwany, poczułam się jakby ktoś wyrwał cząstkę mojego serca.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Myślałam,
że znajdę wsparcie w Scorpiusie, ale jak mogłam myśleć, że
nasza znajomość będzie wstanie się utrzymać? Wprawiało mnie w smutek choćby najmniejsze podejrzenie, że jednak nic
dla niego nie znaczyłam. Czemu miałabym być dla niego ważna?
Ja </span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">i ten denerwujący kumpel mojego kuzyna? Ja i Wielka Gwiazda Pan
Scorpius Jestem Kapitanem Quiditcha i Ja Tu Rządzę?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Gdyby
ktoś bardziej rozsądny spojrzał się na nas z boku, a właściwie z każdej
możliwej strony, uznałby, że przynoszę swoją
głupotą hańbę domowi Roweny Ravenclaw.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Z
drugiej strony wciąż wydawało mi się, że to co widzą obcy jest tylko jedną stroną zwirciadła. Jakby patrzyli się w lśniąca powierzchnię oceanu, ale nie dostrzegali dna spowitego ciemnością. Może
powinnam uwierzyć przeznaczeniu, które popchnęło nas na tę samą drogę? Nie chciałam, by coś decydowało o
moim losie. Zwłaszcza, jeśli było to coś mistycznego i
nienamacalnego. Chciałam trzymać swoje życie w garści i być
wszystkiego pewna. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Brak przekonania budzi obawy. Obawy wyprowadzają z kontroli.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Taka
jest logiczna kolej rzeczy. Dobrze o tym wiedziałam i nie potrzebowałam dowodów. Wystarczyło mi tyle, ile miałam.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jakbym
nie próbowała, nie mogłam powstrzymać serii petard, które
odpalały się w najskrytszych zakamarkach mojego
serca, </span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">gdy patrzyłam na Inez i Scorpiusa. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie
straciłam jeszcze na tyle rozumu, by nie wiedzieć jak wiele kiedyś
dla niego znaczyła.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zdawałam
sobie sprawę, że on uważa ją za część przeszłości. Może była tylko wspomnieniem, które zapala się jak iskierka w deszczowe dni spędzone w cieple nowego domu. Mimo to, pomogła mi uzmysłowić sobie to, co ważne.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Czy
mam pewność, że mnie nie skrzywdzi? Czy nie skończę, uciekając
przed przeszłością?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wiedziałam,
że takie rozwiązania nigdy nie mają sensu, że nie czynią nikogo
silniejszym. Ludzie chwytają się ich, gdy czują, że powoli
upadają, czasem po raz kolejny; rozumieją, że nie zniosą bólu, który powoduje zderzenie z twardą powierzchnię. Nie zniosą skutków.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie
chciałam nie chciałam nie chciałam być jedną z takich osób. Ta myśl
nieustannie pojawiała się w mojej głowie, wywoływała dreszcze
na całym moim ciele. Ciarki znaczyły moją skórę zbyt często, bym nie przyzwyczaiła się do ich obecności.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Cały
tydzień wszyscy rozprawiali o balu; część dziewczyn chwaliła się
z kim idzie lub co założy, chłopcy opowiadali o swoich ,,grubych''
planach, a reszta była nastawiona podobnie jak ja ( czytaj: obchodziło ich to tak jak zeszloroczny śnieg). Byli tez tacy, którzy .użalali się nad sobą, szukając w sobie wad,
jakby wygląd, pożądanie i sława były priorytetami w życiu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Chloe
starała się nie zamęczać mnie sprawami związanymi z balem, ale
kiedy przyszedł piątek,dzień uroczystości, po prostu nie
wytrzymała. Lekcje się skończyły i wszyscy, łącznie z naszą
dwójką, zmierzali do swoich dormitorium, biblioteki lub innych
miejsc </span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">na terenie zamku.</span></div>
<span style="font-size: 10pt;">-Wciąż
nie mam pojęcia, </span><span style="font-size: 10pt; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">co założyć. Wiesz, że nie mam zbyt dobrego
gustu.</span><div><div>
<span style="font-size: 10pt;">-Masz
normalny gust- westchnęłam- I to nie ma znaczenia. I tak podobasz się Albusowi.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">W
tamtym momencie niczym obraz w przyśpieszeniu, za plecami mojej
przyjaciółki pojawił się Potter i zasłonił jej oczy.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Oczywiście,
że tak. Rosie zawsze ma racje.- powiedział, zabierając dłonie i
nachylając się zwinnie, by pocałować ją lw policzek.</span></div>
<div><span style="font-size: 10pt;">Zaledwie muśnięcie.</span></div><div><span style="font-size: 10pt;">Cieszyłam
się widząc jak Chloe się rozpromienia, a mój bliski krewny
tryska energią.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Chciałabym
umieć zachowywać się tak jak oni. Ale czy rzeczywiście miałam
sobie coś do zarzucenia? Miałam się czym przejmować.
Przynajmniej nie histeryzowałam i nie płakałam po kątach,
zamiast iść na lekcje. Starałam się być silna. Wiedziałam,
że mój ojciec nie moze okazywać słabości w sytuacji w jakiej się znalazł. Gdzieś na tym pokręconym świecie walczył ze swoimi demonami o kontrolę nad emocjami. Nie wierzyłam, że mogło być inaczej. To wykraczało poza mój aktualny próg bólu.</span><div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Albus wcisnął się między mnie i Winters, otaczając swoimi rękami każdą z nas. Szczerzył się.</span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Po chwili na moją
twarz wypłynął mizerny uśmiech, nad którym nie potrafiłam
zapanować.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Gdybyś
nie był moją rodziną, umówiłabym się z tobą. Błąd.
Oświadczyłabym się tobie i nie zwracałabym wcale uwagi na to, że
to rola mężczyzny.- wyznałam śmiertelnie poważnym tonem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jeśli
to w ogóle było możliwe kąciki ust Ślizgona powędrowały
jeszcze bardziej w górę.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Schlebiasz
mi, kochana. Ale Scorpi chyba byłby ciut zazdrosny- powiedział
rozradowany, ale gdy zobaczył moją minę, przystanął.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-No
nie mów, że się wycofasz. Widzę jak na niego patrzysz.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-I
jakie ma to znaczenie?- załamałam ręce- Nie mam na to siły.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Winters zamierzała najpierw coś powiedzieć, wykonać jakiś gest,
ale nie chciała najwidoczniej pogarszać sytuacji, bo milczała i
spoglądała z nadzieją na swojego chłopaka.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Potrzebujesz
go teraz bardziej niż wcześniej. Ja też. Nie chcę by między
naszą paczką się popsuło.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Poczułam
miłe uczucie rozchodzące się po moim ciele, gdy usłyszałam to
niewinne słowo zaczynające się literą ,,p'', ale szybko
wybudowałam mur między kolejnym zalążkiem radości a oceanem smutku.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Oj, daj spokój. Dam sobie radę. Czemu akurat on miałby mi
pomagać?- zaczęłam, ale przed moimi oczami pojawiła się Evie. Z jej twarzy mogłam wyczytać lekkie poirytowanie i po
chwili dostrzegłam potencjalny powód jej braku cierpliwości.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Vee,
aleś ty niedostępna! Mi chodzi tylko o to, że...- Nathan zamilkł na nasz widok, wkładając ręce do tylnych
kieszeni- Kogo my tu mamy...Szukałem was, kochani.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Al
zmierzył go rozbawionym wzrokiem. Spojrzałam się na obu chłopców
i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Zabini przewyższał Ala
o pół głowy albo więcej. Był lepiej zbudowany od Pottera, co
dodatkowo zaznaczało różnice między nimi. Pomyślałam jak mój
kuzyn musiał się czuć w gronie swoich kolegów i z jakiegoś
niewytłumaczalnego powodu poczułam do niego jeszcze więcej
respektu. Podziwiałam go za to, że nie podporządkował się silniejszym od niego. Był częścią grupy
przyjaciół, a nie kimś potrzebnym do spełniania
zachcianek. Ciekawa byłam jak wiele czasu i wysiłku musiało go
kosztować zdobycie takiej reputacji.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Chyba
nie próbujesz swoich sztuczek na biednej Evie, co?- spytał Al,
unosząc do góry brwi.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
chce mnie- powiedział z teatralnym smutkiem, próbując się na
siłę rozpłakać.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Czy
twoje ego już ucierpiało wystarczająco mocno? Bo jak chcesz to
mogę poprawić...- powiedziała Evie, posyłając mu zwodniczy
uśmiech.</span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Uderzyła go książką w głowę. Po
jego głośnym okrzyku dziewczyna schowała przedmiot świadczący o
jej przewinieniu do skórzanej torby zawieszonej na chudym ramieniu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wszyscy
wybuchliśmy śmiechem, tylko jednemu Zabiniemu ta sytuacja niezbyt się podobała. Ku zaskoczeniu wszystkich padł na kolana i
uczepił się nóg Nott. Leżał tak przez chwilę, nie odzywając
się ani słowem. Evie posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, a on
udawał, że jest bardzo zainteresowany jej butami.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Eee,
mógłbyś wstać?- zapytała dziwnym tonem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Kobieto!
Nie, nie mogę. Póki nie przeprosisz mnie za bycie taką oschłą! </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Kiedy
pojedyncza zmarszczka przecięła czoło dziewczyny, już
wiedzieliśmy, że ich konfrontacja nie skończy się tak szybko
jakby mogło się wydawać.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Ja
mam cię przeprosić? To ty nazywasz mnie sztywniaczką...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Na
twarzy Nathana ewidentnie pojawiła się irytacja.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Tylko
żartowałem!- powiedział z pretensją w głosie i tym razem ułożył
głowę na jej stopie, zamykając oczy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Spojrzałam
się na Ala, który pochwycił mój wzrok i podszedł do bruneta. Pociągnął go za koszulę.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-No
dawaj, stary. Wstawaj.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Na
początku Zabini opierał się koledze, ale po chwili w jego oczach
pojawił się ten szczególny dla niego błysk i powoli zaczął
podnosić się na nogi. Położył dłonie na podłodze, ale wraz ze
zmianą wysokości uczepił się nóg Nott na wysokości kolan.
Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, stanął prosto, znajdując
się milimetry od jej ciała.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Masz
takie piękne oczyska- powiedział, pogwizdując.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-O
mój Boże, jesteś nienormalny.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Ślizgon wodził wzrokiem po jej twarzy, wlosach wijących się po jej ramionach. Nie
chciałabym się znaleźć w takiej sytuacji. Jak dla mnie to
podchodziło pod nękanie. Miała go dość, a on bawił się
znakomicie,</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Mogę
tak sterczeć nad tobą cały dzień. Jeśli się poruszysz, pójdę
za tobą. Chyba, że wybierzesz się ze mną na ten pieprzony bal i
wytłumaczysz mi jakoś kwestię mojej odmienności uczuciowej...-
powiedział i już zaczął zbliżać rękę ku jej twarzy, ale głos
Pottera przeszkodził mu w tej czynności, do czegokolwiek ona
prowadziła.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Jesteś
bi? A może lubisz przebrać się czasem za dziewczynę..- zaczął,
ale patrząc na skonfundowanego Zabiniego nie dokończył.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-O
czym ty w ogóle gadasz?- zapytał brunet zniecierpliwionym tonem- Nie chodziło mi o
to... Raczej, że...Poparz na siebie! Całe to halo
moje-serduszko-bije-dla-ciebie-nie-złam-go jest dla mnie czymś
obcym, dziwacznym., głupim. Gdzie wy macie głowy?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-To,
że nie trafiłeś na nikogo ważnego dla ciebie, nie znaczy, że
nigdy tego nie zrobisz- odezwała się Chloe.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
mówię, że nie ma dla mnie ważnych osób. Po prostu..</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif; font-size: 10pt;"> nie czułem
tych przysłowiowych motylków. Wiecie, zdradzę wam coś- zakpił,
a następnie dodał teatralnym szeptem, ubawiony- One nie istnieją.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Użalanie się nad szarością świata tak cię bawi?- spytał Al,
intensywnie myśląc nad słowami przyjaciela.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nathan
znowu pokrótce się zaśmiał.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nadzwyczajnie.
A wy nawet nie jesteście jacyś chętni by mnie przekonać, że nie mam racji. Może sami w to już nie wierzycie?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Wpływ
człowieka na drugą osobą nie jest zawsze tak wielki jakbyśmy
tego chcieli- dodał Al.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zabini
z każdą minutą wydawał się coraz bardziej rozradowany i
cyniczny. Naprawdę przydałoby mu się jakieś ciekawe zajęcie,
pozwalające poukładać myśli kłębiące się na niebie jak
chmury przed deszczem. Tak, </span><span style="font-size: 10pt; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">słowa
opisujące charakter i poczynania chłopaka nie mogły być takie
proste jak jego powierzchowny sposób myślenia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Mimo,
że miałam z nim w tamtym czasie bliższą styczność, jego osobę
wciąż nie potrafiłam zdefiniować.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">W
jakiś niesamowity sposób nie obchodziło go zupełnie nic, a wciąż
otrzymywał bardzo wiele. Nie potrafiłam wykrzyczeć mu tego
prosto w twarz. Zaczynałam zastanawiać się czy nie jest on na tyle
zepsuty, że powinnam go kojarzyć z wszystkimi ludźmi, którzy mi
kiedykolwiek dokuczyli. Czy nie zaczynałam przyjaźni z typem osoby,
którym bym gardziła, gdyby nie to, że zdawał się mnie lubić?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;"><br></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wyjął
z kieszeni paczkę papierosów i wsadził jednego do ust. Zanim
zdążył wyjąć różdżkę, by go zapalić, Evie wyrwała go i
wsadziła do swoich. Przez chwilę myślałam, że dziewczyna
naprawdę zrobi to co, miał zamiar zrobić Zabini. Do tego na środku
korytarza, podczas gdy wszyscy patrzyli...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Warunkiem
chodzenia do szkoły była wolność od nałogów. Przynajmniej w
teorii.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Ku
mojemu zdziwieniu weszła na parapet, stanęła w luzackiej pozie i
oparła się o ścianę we wgłębieniu, w którym znajdowało się
duże okno. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Stała
tak, mierząc go wzrokiem. Jej parodia była idealnym odbiciem postawy Zabiniego.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Naprawdę
was nie rozumiem. Miłość..bajki dla małych dzieci, z lekkim
upośledzeniem. Zaraz co ja to mówiłem? Aa, że jestem taki
rozchwytywany, że mogę coś o tym powiedzieć. Czemumiałbym
nie mieć racji? Zawsze ją mam.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Natychmiast
roześmialiśmy się na jej słowa, a mina Nott wciąż pozostawała
niewzruszona. .</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Hej,
niegrzeczna dziewczynko. Oddawaj to świństwo! Mamusia nie nauczyła
cię nic o mugolach i ich upodobaniu do prawdopodobieństwa
niszczenia sobie życia kawałek po kawałku?- powiedział Zabini,
doskakując do dziewczyny.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Evie
cały czas zmieniała położenie swojej ręki, przez co Nathan nie
mógł dosięgnąć swojej zguby.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">W
świetle padającym przez szybę ich droczenie się
było dziełem sztuki, przypominającym o upadkach i głupotach
młodości.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Oboje
nie dawali za wygraną. Zabini w końcu objął brunetkę i
zagroził:</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Jak
będę musiał to cię przeszukam. To mój ostatni, zlituj się.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Jak
pójdę z tobą na ten bal to się odczepisz ode mnie?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Może-
odpowiedział po chwili zastanowienia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Oboje
zdawali się być dobrymi aktorami, ekspresje wyrażane przez ich
twarze podobne. Zastanawiałam się czy
to prawda, że gdy spędza się z kimś wiele czasu to mimowolnie
przejmuje się od tej osoby pewne cechy- może zalety, może wady.
Kto wie czy w jakimś stopniu sama nie stawałam się jak oni?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Gdzieś
z tłumu wyłoniła się Laura Macmillan, psując tę sielską
atmosferę.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nott,
widzę, co masz za krawatem. Papieroski, nieładnie.- powiedziała
rozbawiona, ale jej śmiech był o wiele żywszy niż
ten, który zapamiętałam z poprzednich lat.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>No
nie, nawet ją ekscytuje zbliżający się wieczór?</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;"><i>-</i>I
znowu nasz prefekt. Co powinnam zrobić, hmm? Wiecie gdzie jest Malfoy?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wtedy
zdałam sobie sprawę, że odłączył się od grupki, co właściwie
mnie tak bardzo nie przejęło. Nie miałam ochoty oglądać jego
twarzy, podczas gdy tyle sprzecznych uczuć prowadziło ze sobą
walkę w mojej chorej podświadomości.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Nawet nie chodziło o to, że coś zrobił. Chodziło o to, że
ja pozwoliłam sobie na uczucie do kogoś takiego jak Malfoy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie?
To może wy mi powiecie. Słyszeliście jakieś nowe niusy o
Śmierciożercach?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie,
od czasu..- zaczęła zdziwiona Chloe, której trybiki w mózgu już
zaczynały zapewne działać na szybkich obrotach.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-I
nie wydaje wam się dziwne to, że nagle dochodzi do szkoły nowa
uczennica?- spytała, a na jej twarzy malowała się wyraźna sugestia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Jak mogłam się spodziewać, Nathan postanowił wygłosić swoje
zdanie na ten temat. Mądrala.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Zawsze
myślałem, że jesteś trzepnięta, ale że aż tak? Szerzenie
takich insynuacji, to było tylko możliwe przed Drugą Bitwą o
Hogwart. I tylko wtedy, gdybyś była z Ministerstwa, a ja jakimś
mugolakiem. Widzisz, że to skrajnie niemożliwe.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Łaa,
to masz troszkę marną pamięć, bo ostatnio ci to nie
przeszkadzało- powiedziała, puszczając mu oczko.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Jeśli liczysz, że cię zaproszę na Halloween to się mylisz. Już
mam z kim iść.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Położył
dłoń na ramieniu Evie, co sprawiło, że Laura obdarzyła ją
rozbawionym spojrzeniem. Ślizgonce udało się je wytrzymać.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Ach,
tak? Czuję, że to blef.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Na
te słowa Nathan niespodziewanie przekręcił podbródek Evie i pocałował ją z gwałtownością stęsknionego kochanka.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Gdy
chwila zaskoczenia minęła dziewczyna zaczęła odwzajemniać jego
gest, na co wszyscy patrzyliśmy z niedowierzaniem. Oboje robili to
pewnie, ale czy nie grali tylko przed Macmillan?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Czy Nott pozwoliłaby na coś takiego?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jej
ręce oplotły jego szyję, a słońce tworzyło na ich skórze
okręgi światła. Po chwili brunetka otworzyła oczy i wyplątała się z ciasnych objęć chłopaka.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Laura
wybuchła głośnym śmiechem, w jej oczach skakały iskry.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
spodziewałam się, że na serio to zrobicie.- powiedziała na
odchodne.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Kręcąc głową, zniknęła nam z oczu, zatapiając
się w tłumie czarnych szat.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Spojrzałam
się na Evie. Jej twarz wyrażała zakłopotanie i dumę, której nie potrafiła schować przed światłem umierającego dnia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
jesteś sztywniaczką!- wykrzyknął Nathan.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
Niesamowite, nie? Sama nie mogę w to uwierzyć!- odparowała,
wycierając ostentacyjnie usta, jakby nie podobało jej się całowanie Zabiniego.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie
wiedziałam, czy powinnam się obawiać, ale wydawało mi się, że było
zupełnie inaczej.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Słońce
chowało się powoli za horyzontem podczas gdy przygotowywałyśmy
się wraz z Chloe i Evie do wieczornego balu. Nott przyszła do nas
z paroma sukienkami i różnego rodzaju kosmetykami schowanymi w
torbie, którą nosiła niemal codziennie. Patrzyłam jak z Winters przebierają się, wymieniają się uwagami, a
także prywatnymi rzeczami. W pewnym momencie tak się zanudziłam, </span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;"> że opadłam na łóżko i zaczęłam podziwać fakturę sklepienia. Starałam się skupić na czymś co mogłoby czynić go wyjątkowym
i interesującym, by odciągnąć moje myśli od
tego, że jestem chyba jedyną osobą w zamku, która pod żadnym
względem nie chcę znaleźć się dzisiaj w Wielkiej Sali. Doszłam do wniosku, ze nie jestem pasjonatką sufitów.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jak
mogłam balować, gdy gazety wciąż milczały i nie podawały
żadnych nowych informacji o moim ojcu? Czułam się tak jakby zniknąl spośród żywych. Miałam też inny oczywisty
powód, a był nim strach przed ponownym zbliżeniem się do
Malfoya.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">No,
proszę! Nie mogłam sama chcieć sobie tego zrobić!</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Kiedy
już były gotowe te żałosne stworzenia skierowały uwagę na
mnie- jeszcze bardziej żałosne stworzenie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Rosie,
na co czekasz?- spytała Chloe.</span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Wyglądała olśniewająco w
połyskującej sukience i butach na obcasie o oryginalnym
kroju- Nie ubrałaś się, a ktoś musi nam pomóc </span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">z fryzurami.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Spojrzałam
na nią z politowaniem.</span></div>
<span style="font-size: 10pt;">-I
co? Liczysz, że będę to ja?</span><br><span style="font-size: 10pt;">-Umiesz
to, Rosie. Nie korzystasz z tego daru, bo masz zawsze
rozpuszczone włosy...</span><br><span style="font-size: 10pt;">-No
widzisz! Jakiż on bezużyteczny!- westchnęłam, wstając i
podchodząc do swojego kufra.</span><br><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
mam czegoś takiego jak sukienka. Takie słowo nawet nie ma miejsca
w moim słowniku, co dopiero w kufrze.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Evie
się roześmiała, odstawiając lekko głowę do tyłu. Ona też już
była gotowa. Jej suknia była ciemno-zielona niczym herb
Slytherinu. Sięgała do ziemi, przeć co Evie wygladała jakby nie stąpała po ziemi.Z uszu zwisały jej srebrne
kolczyki.</span></div>
<span style="font-size: 10pt;">-A
mówią, że jesteś jedną z najinteligentniejszych osób w
Hogwarcie- podsumowała.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Jestem
najinteligentniejszą. Laura Macmillan to nie osoba. To jakaś
hybryda. Co ona w ogóle insynuowała, dzisiaj? Że ta niby Arnaud...</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Brunetka
zdawała się mnie nie słuchać. Kiedy pochwyciła mój jej uśmiech kamuflował tajemnicę. Przyjrzała się stosowi ubrań na
podłodze i rzuciła coś w moją stronę.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Lepiej
się w końcu przebierz i nic nie mów, bo zaczynasz zachowywać się
jak Sceptyczny Nathan. A coś czuję, że jego będę miała jeszcze
po dziurki w nosie tego wieczoru.</span><div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Stukot
obcasów o posadzkę odbijał się echem po korytarzach, tworzących
labirynty. Szumy rozmów wydawały się odległe, a równocześnie
tak bliskie, że pragnęłam przed nimi uciec. Mogłam wyczuć
tajemniczą podświadomość, siedzącą gdzieś na tronie </span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">w mojej
głowie, miała parę ust. Jedne mówiły mi bym zaryzykowała i
zapomniała o wszystkim, co mi doskwiera, drugie wydawały odgłosy przypominające nagranie
ostrzegawczych szeptów, podkręcone do nieodpowiedniej głośności.
W końcu w każdej chwili mogłam przekroczyć ponownie wrota
Wielkiej Sali i wrócić do dormitorium. </span>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Spojrzałam
się mimowolnie na swoją sukienkę. Miałam ochotę tnawrzeszczeć na moje kochane koleżanki, że zatrzęsłyby się
mury tego zamku. Zmusiły mnie do założenia sukienki Nott- czarnej
na jedno ramię, z odsłoniętymi plecami i wycięciem, ukazującym
nogę. Kiedy spytałam się, gdzie nosi takie sukienki
powiedziała mi, że tą kupiła dwa lata wcześniej na
rozdanie nagród Quiditcha po letnim konkursie. Jeżeli ona miała
taką figurę już wtedy, to pozazdrościć. Czułam się </span><span style="font-size: 10pt; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">w tej
kreacji jakbym była w niedopasowanym kostiumie. W cudzej skórze. W pułapce, przed którą ni było ucieczki.</span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Tłumacz coś komuś, gdy się uprze.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Bardzo
chciałam zniszczyć sposób w jaki ludzie dostrzegali mnie przez
całe życie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Sukienka zdawała się krzyczeć bym ją zdjęła. Jakby była tak samo uczulona na mnie jak ja na nią.</span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Chciałam to powiedzieć na głos jako argument, by
jednak pozwoliły mi ubrać co innego, ale stwierdziłam, że
mogłyby zacząć snuć głupawe
insynuacje.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Kiedy
doszłyśmy na miejsce, drzwi były otwarte, a w nich stała grupka młodzieży. Minęłyśmy ich i
przed naszymi oczyma ukazało się znajome pomieszczenie odmienione nie do poznania. Widok Wielkiej Sali w Halloween zawsze
wydawał się czymś mało realnym; wyrazistym, ale szybko
przepadającym w skrawkach fotografii latających w niewielkiej
przestrzeni doświadczenia uczniów.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Dwa
stoły znikły, a pozostałe zostały przesunięte pod ścianę i
ozdobione sztucznymi, ale naturalistycznymi pajęczynami. Nad głowami wirujących w tańcu par latały tacę z napojami i przekąskami. Przy stole nauczycieli
stała stara, omszała fontanna, zagłuszona przez powolną,
tajemniczą muzykę płynącą znikąd. Gwiazdy na sklepieniu dachu
lśniły nieprzyćmionym blaskiem, stając się jedynym źródłem
światła poza świeczkami przy stołach.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Moją
uwagę od razu przykuł Nathan, zabawiający tłum młodszych
dziewczyn. Kiedy nas zobaczył uniósł kieliszek do góry,
jakby sygnalizując, że zdaję sobie sprawę z naszej obecności.
Powiedział coś do swoich adoratorek z czarującym uśmiechem i tanecznym krokiem podszedł do nas,
zgarniając po drodze szkło z bezalkoholowym szampanem. Wręczył nam po kieliszku.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nareszcie
jesteście.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Tak, my też się cieszymy na twój widok, Zabini- powiedziała Evie, po
czym upiła mały łyczek napoju, przyglądając mu się</span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;"> z
żartobliwym błyskiem w oku.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-size: 10pt;">Gratuluję
cierpliwości</i><span style="font-size: 10pt;">- pomyślałam.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Zanim
porwę Nott w moje ramiona i pozwolę jej wreszcie zrozumieć urok urody Nathana Zabiniego, a ona mi może wytłumaczy swój skomplikowany punt
widzenia, muszę ci powiedzieć, że Scorpius cię szuka. Chyba dostał kosza w najgorszy sposób. Poprzez rozminięcie
się z twoją osobą, droga, Rose.- rzekł Nathan, otaczając
ramieniem biedną Evie, która przez jego ramię rzuciła jeszcze
jedno spojrzenie w naszą stronę.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Wtedy
właśnie rozniósł się po sali wesoły głos Mcgonagall:</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Panie
i Panowie! Tak ty też Zabini Pierwszy taniec chciałabym byśmy zatańczyli wszyscy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Po
sali rozbrzmiał chórem dźwięk dezaprobaty.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Każdy, kto będzie siedział przez następne dwie minuty, będzie musiał
zatańczyć ze mną lub z którymś z nauczycieli.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Ta
groźba przekonała część uczniów, chociaż do zachowania
pozorów, że szukają pary. Wiele osób nie przyszło samych, tak
jak Evie </span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">i Chloe, które już stały na parkiecie; jasnowłosa
uśmiechnięta, a brunetka dyskututowała </span><span style="font-size: 10pt; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">ze swoim
partnerem. Cóż, przynajmniej mieli o czym ze sobą rozmawiać,
nawet jeśli w wielu kwestiach się nie zgadzali.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Odwróciłam
się w stronę stołu, udając, że przyglądam się wymyślnie
przygotowanemu jedzeniu. Rok w rok to samo. Byłam zażenowana tą sytuacją. Nawet nie miał, kto mnie poprosić, bym
mu towarzyszyła przez chwilę w tańcu. Nagle poczułam jak czyjeś
duże dłonie układają się na moich odkrytych plecach,
przyprawiają mnie o ciarki. Odwróciłam głowę i prawie zderzyłam się głową ze Scorpiuse. Przesunął się w bok.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Wiesz,
uratuję cię przed tańcem z Flitcwickiem lub Slughornem pod
warunkiem, że ty uratujesz mnie od tańca ze Sprout. - powiedział
zdawkowym tonem, bawiąc się tym ekscentrycznym obrusem- Wiesz nie mam pojęcia jakie rośliny patroszyła.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Uśmiech zakwitł na mojej twarzy wbrew woli. Właśnie o to chodziło; nie potrafiłam
zapanować nad kolejnymi krokami w jego stronę, nad następnymi upadkami.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Przypomniałam
sobie,co usłyszałam z ust Inez; zupełnie przez przypadek, jeśli
te w ogóle istnieją.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">,,Zakochałam się w tobie raz. Mogłabym to zrobić jeszcze po
tysiąckroć.''</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Och,
nie przesadzaj. Czemu ten zaszczyt miałby przypaść akurat mnie?</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">W
świetle rzucanym przez świeczniki mogłam ujrzeć jak unosi do
góry jasną brew.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-
A czemu nie? Jesteś świetna, mówię tak jakbyś jeszcze nie
wiedziała- sięgnął po moją rękę, a muzyka zaczęła grać,
nie pozostawiając już wyboru.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Poczęłam
niechętnie powłóczyć nogami w takt. Jego ręka leżała na moim
ramieniu. Miałam ochotę ją strząsnąć, nie chcąc się w nic
pakować, a z drugiej strony pragnęłam przyciągnąć
go bliżej.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Powiedz
coś. Rosie, dużo myślałem...</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-To
przestań.</span></div>
<span style="font-size: 10pt;">Okręcił
mnie dookoła tak, że wylądowałam tyłem do niego, a jego ramiona
oplotły moje ciało.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Nic dla ciebie nie znaczyło to, co zaszło między nami? </span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Melodia plynąca z pustki nie mogła zagłuszyć jego czułych słów.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-To
nie o to chodzi.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Wyswobodziłam
się z jego objęć, by ponownie w nie wpaść.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Nie
zdawałam sobie sprawy, że moje ruchy stają się gwałtowniejsze
wraz z przekonaniami do powiedzenia prawdy.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-To
o co?</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Ktoś
nadepnął mi na piętę, stanęłam jeszcze bliżej blondyna.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Zauważyłam,
że na jego twarzy pojawił się lekki zarost, nigdy wcześniej na niej nieobecny.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Wiesz,
że Inez to przeszłość. I ona to wie.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">Kolejny
obrót. Trochę czasu.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
skrzywdzę cię.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Ach,
tak? Zupełnie jak mą? Tak nie wygląda moja
wymarzona przyszłość.</span></div>
<div><span style="font-size: 10pt;">Zatrzymał
się i złapał mnie za ramiona, zmuszając do tego samego.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;"><br></span></div>
<div><span style="font-size: 10pt;"> Oczy Malfoya przewiercały mnie na wylot, próbując znaleźć nieistniejące odpowiedzi.</span></div><div><span style="font-size: 10pt;">Tak żyjemy, w
strachu przez cały czas, przed czymś pięknym, ale obcym. Boimy
się być szczęśliwi, świadomi, że potem możemy już tacy nie
być. Nie byłam wyjątkiem. Nie różniłam się od większości.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">W
ciemności, w otaczającym mnie tłumie czułam się jak tusz na
kartce, przesądzający o długości czytanego dzieła. Chciałam zapaść w cudzej pamięci. Pragnęłam być potrzebna,kochana...Ale czułam też ograniczenia, które stawiał
mi mój własny umysł.</span><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Nie
widzisz tego, ale..jesteśmy do siebie podobni. Gdy jesteśmy
smutni, przestraszeni reagujemy gniewem. Pamiętam jak rzucałaś
rzeczami po całym dormitorium to mnie nie odstraszyło,
potwierdziło, że chcę cię lepiej poznać. Robimy rzeczy, których
nie powinniśmy. Pragniemy wszystkiego.</span><span style="font-size: 10pt; font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">I
jeśli ja skrzywdzę kiedykolwiek ciebie..Zrobię to samo sobie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Kiedy
to mówił nasze twarz znajdowały się tak blisko jak do pocałunku.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Poczułam
jak jego usta powoli dotykają moje. Poczułam jakby wlewał do
mojej duszy silnie uzależniające lekarstwo. </span>
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Ostatkiem
siły woli, przypominając sobie, gdzie się znajduję oderwałam się
od niego i odwróciłam za siebie, spoglądając na resztę
parkietu. Ludzie tańczyli, część osób znikła, ale nikt nie
zauważył, że cokolwiek między nami zaszło. Byliśmy jakby
otuleni kołdrą mroku.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Zobacz, nasz świat się trzęsie, a ich przeżywa własne wzloty i upadki.
Nie zwracają uwagi na nasze.</span></div>
<span style="font-size: 10pt;">Uśmiechnęłam
się szeroko, a on wyjął z kieszeni srebrny łańcuszek. Była na
nim zawieszka w kształcie litery ,,M'' z małymi szmaragdami. Zanim
zdążyłam zaprotestować jego palce musnęły moją szyję i
zapięcie zatrzasnęło się.</span></div>
<div>
<span style="font-size: 10pt;">-Będziesz
miała czym we mnie rzucić, gdy zrobię jakąś głupotę.</span><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">W
tamtym momencie muzyka przyśpieszyła, a dyrektorka powiedziała
coś o zmianie partnera.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Znikąd
wyrosła za Malfoyem rozpromieniona Inez i porwała go do tańca,
nie słuchając sprzeciwów.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nawet
nie mogła być świadoma w jak bardzo nieodpowiednim momencie się
wtrąciła.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Jej
suknia była czarna, krótka z rękawkiem do przedramienia. Włosy
plątały się niczym fale, ale mnie przypominały raczej wodorosty.
Tylko te można ewentualnie zjeść albo wyrzucić, a to...</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zaczęłam
kierować się do wyjścia zmęczona obietnicami bez pokrycia.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Czy
nie może powiedzieć jej prosto w twarz, tego co powinien? A może
już to zrobił i nie zadziałało? Czy ja kiedyś też taka będę?</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Nie
mogłam nic poradzić na to, że w moim oczach zbierały się łzy,
gdy wtrąciła się w scenę jak z bajki, za którą tęskniłam całą sobą. Skierowała się do wyjścia.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Zdjęłam
wysokie buty i zaczęłam iść powoli ku
wieży Ravenclawu. Z każdym krokiem muzyka cichła, nie
pozostawiając po sobie żadnej melodii w moim umyśle. Stopy niebolały ani trochę bardziej niż po dniu spędzonym na
lekcjach. Zawieszka lśniąca w blasku pochodni była ciężarem na sercu.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">Poczułam jak ktoś dosłownie przygważdża mnie do
ściany. Ciepły oddech chłopaka stojącego przede mną, ocieplał
moje zmarznięte ciało.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">-Gdzie
się wybierasz? Ufaj mi trochę.- powiedział z uśmiechem i przeciągnął placem po moim policzku- Nawet ja jej
teraz nie lubię.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Znajdując
się w takiej odległości, z myślami bijącymi się o
władzę nad moim ciałem, wpiłam się w jego usta, chcąc zapomnieć o
wszystkim tak jak wtedy, gdy przyszedł do mojego dormitorium.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Mama
kontaktowała się ze mną przez kominek. Wiedziałam,jaka jest
zrozpaczona. Nie chciałam być egoistką, cieszącą się, że ma
przy sobie kogoś, gdy ona była sama jak palec. Żeby jakoś to
przetrwać, musiałam czuć jego obecność...Dodawał mi siły,
której </span></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;">mi brakowało. Pokazywał, że z wszystkiego da się wybrnąć.
Że jest nadzieja, a on widzi ją we mnie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Czułam,
że dłoń blondyna dotyka mojej nagiej nogi. Nie wznosiłem protestów. Jego zarost kuł mnie w twarz do czego nie byłam przyzwyczajona, ale też nie miałam nic przeciwko temu nieszkodliwemu bólowi.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Byliśmy
blisko siebie zarówno psychicznie jak i fizycznie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Scorpius
Malfoy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Z
rodziny Śmierciożerców.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Arystokrata.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Kapitan.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Gracz.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: 10pt;">Perfekcjonista.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 10pt;"><i>Nie potrafię przestać go kochać, za to jaki jest</i>- ta
myśl pojawiła się w mojej głowie niczym zwiewna mgiełka, gdy
moje serce i umysł znajdowały się w pełni słońca.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div><div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;"><font face="Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif" size="2">Edytowany-28.02.16</font></div>
</div>
</div>paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-52797461209642812602014-03-16T00:51:00.002+01:002016-02-27T11:46:59.129+01:00Rozdział 18<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Laura</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
,,<i> You're a doll, you're
flawless.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>But I just can't wait for love to destroy
us.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>I just can't wait for love.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>The only flaw, you are flawless.''</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>The Neighbourhood ,,
Flawless''</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chodził za mną jakby był
moim cieniem. Nie spuszczał mnie na krok. W normalnej sytuacji</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
podobałby mi się ten stan
rzeczy; uwielbiałam być adorowana i podziwiana.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chris Craven. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Członek czystokrwistego rodu, ale nieposiadający większego majątku. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Puchon; sprawiedliwy,
grzeczny, poukładany. Cechy, które kontrastowały z
moimi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na ostatniej imprezie oboje
byliśmy podchmieleni. <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Nie wiedzieliśmy, w jakim towarzystwie się
bawiliśmy. Przynajmniej ja nie wiedziałam, bo gdybym była tego
świadoma nigdy nie zamieniłabym</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"> z nim ani jednego słowa.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Musiałam przyznać, że
mimo iż nie zniewalał wyglądem, był dobrze zbudowany,
koszula zawsze widocznie opinała mu się na mięśniach. Jego nieporadność działała jak ciche ostrzeżenie przed bliskim kontaktem z tym chłopakiem. Kiedy widział mnie, zdawało mi się, że dostrzega zielone światło.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Powoli zbliżał się Bal
Halloweenowy, a ja wciąż nie mogłam się go pozbyć jak pies
rzepy przy ogonie. Melanie i Patty zaczęły nazywać go rzepą za każdym razem, gdy jego cień spowijał zamkowe ściany.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W moim rodzie kobiety
zazwyczaj były kurami domowymi, a mój los od dzieciństwa zdawał się zmierzać w podobną stronę. Jakby był prowadzony przez zaciętego konduktora, którego celem jest doprowadzenie do nieszczęścia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Cóż, miałam odmienne plany już jako dziewczynka. Chłopcy, których spotykałam podczas pierwszych lat
nauki lekceważyli mnie z powodu drobnej sylwetki i niskiego wzrostu.
To ja jednak śmiałam się ostatnia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Stałam się perfekcją
samej siebie; rzucałam kośćmi przeznaczenia i ogłaszałam werdykty. Zwycięzca bierze wszystko.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"> Zapracowałam
sobie na stanowisko prefekt naczelnej. </span><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Żaden mężczyzna nigdy mną
nie dyrygował. Nie była, niczyją marionetką zawieszoną na sznurkach z żelaznych łańcuchów.Nie pozwoliłam im na to. Jedyną osobą, która mogła mnie zniewolić byłam ja sama. Pisałam własny scenariusz, dyrygowałem muzyką każdego nadchodzącego poranka.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak po jakimś czasie powoli,
choć nigdy bym się do tego przed nikim nie przyznała, zaczęłam
się przywiązywać do obecności Chrisa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dało się z nim porozmawiać
i jak się okazało nie był typem ,,potakiwacza'', nie bał się
wyrażać swojego zdania, nie podważając mojego i starając się go zrozumieć. Nikt mnie tak nie traktował.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale wiedziałam, że moja
sympatia do niego nie może wróżyć nic dobrego. Nie potrzebowałam do tego kryształowej kuli. <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Nie kłamałam,
gdy rozmawiałam z Malfoyem- żadna dziewczyna nie chciała złamanego
serca. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym żyć w
związku z kimś takim jak Craven. W każdym calu wydawało mi się
to absurdem; jak odwrócona rzeczywistość w czarodziejskim lustrze.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czekaj, Lauro- zawołał
mnie, wybiegając zza rogu korytarza.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Złapał mnie delikatnie swoimi silnymi rękami</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zastanawiałem się czy może...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy może co, Chris?
Czy z tobą nie pójdę na bal? Wybacz, ale chyba nie masz czegoś
takiego jak wyobraźnia. Jak myślisz, że by to wyglądało?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyrwałam ramię z uścisku jakbym miała przelotny kontakt z ognie .</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Och, jesteś dla mnie
troszkę za surowa- powiedział, szczerząc się jak głupi- Mam
wyobraźnię..tylko może trochę zbyt wybujałą.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jeśli obejmuję ona
mnie w skąpych majtkach, to faktycznie zapisz się do psychologa,
Craven.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Próbowałam odejść, ale on mi na to nie
pozwalał.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czemu zawsze udajesz
taką zdzirę?- zapytał prosto z mostu, a ja zaczęłam mieć
ochotę uderzyć go z całej siły w twarz i rozorać ją tipsami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-To ciekawa rozrywka.
Spróbuj. Wybacz. Nie jesteś dziewczynką. Musisz przyznać,
że to mylące przez długość twoich włosów...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Znów sięgnął ku mojemu
przedramieniu, a ja tym razem zaczęłam się wyrywać i wykrzykiwać
słowa, które z pewnością nie przystają ,,damie''. Parę głów odwróciło się w naszą stronę, byli hienami żerującymi na nieszczęściu innych. Ich oczy błyszczały jak żółte ślepia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Może chodźmy do
pustego korytarza, chociaż- warknęłam, ale na szczęście się
zgodził.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie lubisz mnie?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wywróciłam oczami,
opierając się o ścianę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co to za pytanie,
Craven? Twoja obsesja...- zaczęłam gestykulować,
ale nie dane mi było skończyć zdania.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Myślałem, że dobrze
nam się rozmawia, Wiesz, widuję cię codziennie. Jak wchodzisz
przez drzwi do pomieszczenia widzę mądrą, ładną dziewczynę,
która pogubiła się w tym świecie. Samotna przeciw zgrai
idiotów. Nagle na twojej twarzy pojawia się maska, odtrącasz
każdego. Chciałbym móc cię ocalić, ale ty nie chcesz przyjąć
pomocy, Lauro...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jego ciemne oczy wyrażały dziwny smutek. Mogłabym się w nim zanurzyć, poczuć jak obmywa moją skórę, zdjąć ciężar z jego ramion. Wymienić się bliznami. Odkryć oceany łez. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Każda drobna komórka, która mnie tworzyła, krzyczała o pomoc jednocześnie ją odtrącając.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja nie potrzebuję
ratunku. To gra. Moja gra- ja się bawię, ja wygrywam. Nie mam
sojuszników, którzy pocieszą mnie, kiedy potrzeba. Istnieją zasady, które muszą być przestrzegane. Kiedy ludzie cierpią przez to, co wytworzyli jako swój
obraz, nikt nie powie im, że nie są
beznadziejni. Nagle ty oszukujesz; płyniesz pod prąd. Utoniesz. To wbrew wszelkim zasadom jakie
znam, Craven...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zamilkłam; cisza zatańczyła między nami. Czy doszło już do tego, że
moje <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">drugie ja zaczynało toczyć walkę z powierzchowną Macmillan?</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Chciałam krzyczeć, żeby obie się zamknęły, uspokoiły, dały mi spokój. Ale one nigdy nie
odpuszczały.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Przecież były mną.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chris oparł ręce nad moją głową i rozejrzał się wokół siebie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chciałbym umieć
złamać twoje zasady. Po prostu, zaufaj mi. Udajesz szczęśliwą, ale widzę to w twoich oczach- nie jesteś. Czemu nie dasz mi szansy?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciłam głową,
czując dziwny ból przejmujący kontrolę nad moją klatką piersiową.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zasługujesz na o wiele
więcej. Jesteśmy z innych bajek. Nasze przeznaczenie patrzy na nas
i się śmieje. Bo przecina nasze drogi, a karze zbudować
między nimi mur.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Mógłbym go zniszczyć-
zapewniał, łamliwym głosem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czułam się, jakbym przepędzała jeden z nieproszonych snów, które
mąciły mój umysł. Ładne usta Chrisa szeptały do mnie słowa,
zapewniając mnie jak wiele może zmienić. Kuszące słowa, które odbijały się echem w mojej głowie, zrównując swój rytm z galopem serca.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ale ja będę go
naprawiać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiem. I dlatego czekam
na twój wybór. Chcę cię ocalić, ale nie mogę czekać aż
miłość zniszczy nas oboje.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wybuchłam perlistym
śmiechem, nie zważając na uczucia chłopaka. Nie wiem czemu urósł we mnie jak pierwszy wiosenny kwiat. Brzmiał jak chichot divy, a w
rzeczywistości był pełen goryczy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Miłość?- spytałam,
czując jak łzy kształtują rzeki w moich oczach.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Co on sugerował? Że
mogłam się w nim zakochać?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy
jego uczucia były tak głębokie?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moje uczucia zdardzały mnie szkarłatem na bladych policzkach, szkłem ciemnych oczu. Znajdował się tak blisko, że byłam dla niego otwartą księgą. Nie potrafiłam
dalej udawać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rozwiązał wszystkie równania; nie mogłam wrzucić jego serca do worka wraz z innymi, które
złamałam. Nikt nie wiedział w jakich szczątkach znajdowało
się moje.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jesteś idealna. To twoja jedyna wada, ale uwielbiam cię za nią. Pozwól mi być jej częścią- powiedział, szpecąc do
mojego ucha.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Słowa brzmiące jak
kołysanka, pocieszenie po przepłakanej nocy, bezpieczeństwo po
długiej, trudnej podróży.</div>
Nieświadomie obróciłam
głowę tak, że nasze usta stały się jednością.<br />
<div>
<div>
Szloch próbował uciec z mojego ciała,
gdy odkryłam uczucie, którego nie znałam. Oplotłam jego szyję
rękoma, wpijając się mocniej w usta. Wziął mnie na ręce,
moje nogi oplotły sylwetkę Chrisa. </div>
<div>
Nasze języki tańczyły szybki,
niekończący się taniec. Zdałam sobie sprawę, że
zamknęłam oczy, kiedy przestał. Zawsze miałam otwarte
oczy, gdy całowałam chłopców..</div>
<div>
Odgarnęłam kosmyk włosów
z jego twarzy, delikatnie skroplonej potem.</div>
<div>
Po moim policzku
spłynęła pojedyncza łza, której pozwoliłam nie zginąć.</div>
<div>
- Ubierz jakąś ciemną
koszulę, dobrze?- spytałam, wybuchając krótkim śmiechem.</div>
<div>
Zrobił to samo.</div>
<div>
-Jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa...</div>
<div>
-Podreperujemy trochę
twój styl...- przekomarzałam się z nim, rysując kółka na jego
ramieniu.</div>
<div>
Postawił mnie na podłodze
i spojrzał się na mnie zdziwionym wzrokiem.</div>
<div>
-Źle się ubieram?-
zapytał, unosząc do góry grube brwi.</div>
<div>
Pokazałam gestem, że nie
za dobrze, a szatyn porwał mnie w ramiona i zakręcił tak, że
wylądowałam w jego objęciach.</div>
<div>
Mogłam wyczuć zapach szamponu i męskich perfum.</div>
<div>
Kosmyki kasztanowych
włosów Cravena łaskotały moją twarz.</div>
<div>
-Troszeczkę. Ale nie
martw się, przynajmniej nikt cię nie pomyli z gejem.<br />
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Rose</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
,<i>,Często jest tak, że co cenne i
stracone, po odnalezieniu jest inne niż, gdy je zostawiłaś.''</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Cassandra Clare</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Straciłem oddech, gdy usłyszałem imię mojej dawnej miłości z ust
dyrektorki. Byłem święcie przekonany, że skrzywdziłem ją tak,
że nigdy nie wróci do Hogwartu. Jej przyjazd był dla mnie wielką
zagadką, a zarazem komplikacją. Nie wiedziałem, co mam robić.
Unikać jej, pójść się przywitać... To było jak przemierzanie dawno nie odwiedzanego miejsca z przepaską na oczach. Nie mogłem nigdzie trafić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu w mojej głowie
pojawiało się pytanie dotyczące Rose. Czy mogę nic jej nie mówić
o Inez i wciąż spotykać się z krukonką? Przeszłość pukała do drzwi, zaglądała przez wizjer i nie opuszczała mojego progu. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nad moją głową zbierały się szepty, które nasilały się w krzyk. Rose na pewno dowie się o wszystkim od Nathana albo Puckeya.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zobaczyłem Inez następnego dnia przed lekcjami. Rozmawiała z Albusem, ale nie był to obrazek, który oprawiłbym w ramkę. Dopiero wtedy sobie zdałem
sprawę, jaki bylem głupi. Przecież Pottera tez powinienem unikać! On
ją kochał!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podniosła
głowę i moje szare oczy spotkały się z intensywną zielenią.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Coś mi
w niej nie pasowało. I przez chwilę nie wiedziałem, co.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Stara
Arnaud gardziła kosmetykami i spódnicami, wiązała włosy w kucyka
i zawsze była roztrzepana. Ta...była umalowana, jej włosy
opadały kaskadami po plecach, na głowie miała opaskę z kokardą,
ubrana była w marynarkę i spódnicę mini.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przetarłem
oczy, nie mogąc się powstrzymać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Kto
to jest?</i>- to pytanie odbijało się echem w mojej głowie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem na Ala. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
To było
wbrew jej naturze. Przypominała mi węża, który zrzucił skórę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
wstała i stanęła przed nami, milcząc.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Po
chwili kącik jej ust uniósł się do góry jak podniesiony przez niewidzialną siłę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Kopę
lat, co?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Słowa uleciały z mojego słownika; jedno po drugim. <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie
przywitasz się, Scorpiusie?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dlaczego wróciłaś?- słowa odnalazły swoją drogę powrotną w niewłaściwej kolejności.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na
twarzy pół francuski-pół hiszpanki wykwitł grymas, tak dla niej
nietypowy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-W
ogóle się nie zmieniłeś, kotku- pokręciła głową i zachichotała.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Miałem
ochotę uciec. Natychmiast. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Słuchajcie,
nie pamiętam tu wiele osób. Mogłabym z wami usiąść?- spytała
kiedy wszyscy zaczęli się schodzić pod klasę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie czekała na odpowiedź.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Weszliśmy
do sali popędzani przez tłum uczniów, część z nich zerkała w
stronę Inez ciekawskim wzrokiem. Ile osób tak naprawdę ją
pamiętało?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zauważyłem
Rose na swoim stałym miejscu z tyłu. Pomachała do mnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Lód zmartwychwstał w moim ciele. Al pociągnął mnie za
rękaw koszuli i usadził obok siebie na krześle. Zanim zjawił się
Nathan Inez opadła na miejsce obok mnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałem
schować się pod ławkę, zapaść pod ziemie, wszystko byleby
Rose nie wlepiała swojego wzroku w moje plecy i nie musiała skrywać bólu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Slughorn
zaczął coś mówić, ale myśli poruszały się w mojej głowie z
tak zawrotną szybkością, że nauczyciel poszedł w odstawkę. Studiowałem niedoskonałości ściany, uciekając od dynamiki życia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chwilę
zajęło mi zorientowanie się, że Inez mnie o coś pyta,
przykrywając moją dłoń własną.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co?- spytałem, wzdrygając się.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Pytałam
się czy mogłabym pożyczyć twoje pióro skoro nie notujesz?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ah,
tak.- powiedziałem i odwróciłem się do tyłu, by spojrzeć na
Evie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy
pochwyciła mój wzrok pokręciła głową. Moje oczy spoczęły na Rose.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Smutek
i złość malowały obrazy na jej twarzy. Co musiała sobie
o mnie myśleć?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Że już
się mi znudziła? Że zapomniałem o niej na rzecz nowej?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Rosie-
powiedziałem zanim zdołałem się powstrzymać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podniosła
wzrok, a Inez odwróciła się w naszą stronę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja...-
zacząłem, ignorując Arnaud.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie
musisz mi nic tłumaczyć, Scorpiusie. Przecież wszystko jasne.
Zawsze jest pojęciem względnym, czy nie?- powiedziała z
przekąsem, a ja poczułem, że bezsilność przejmuje stery i ostatnia deska ratunku już dawno odpłynęła.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Opuściła
głowę, skrobała piórem w zeszycie. Mój widok
zasłoniły jej piękne rude włosy. Marzyłem by tu i teraz
przeczesać je palcami, zakręcić na palcu, aż w końcu wpić się
w jej usta.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jestem Inez Arnaud. Uczyłam się tu kiedyś.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rose
wyglądała jakby była na skraju wybuchu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Pamiętam
cię. Grałaś kiedyś przeciwko Chloe w Quiditcha.- powiedziała,
wskazując na Winters.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Tak?
Mam marną pamięć. A ty jesteś?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Rose
Weasley, kuzynka Ala. Może ci coś to mówi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
wyglądała na zdziwioną. Potter nie wykazywał dawniej takich instynktów opiekuńczych
jak teraz. Dorósł.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Al,
masz kuzynkę? Nie wiedziałam. Co jeszcze przede mną skrywaliście?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dzwonek
uratował mnie przed odpowiedzią na to pytanie. Wziąłem swoją
torbę i bez słowa pożegnania wyszedłem z klasy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Popychałem
ludzi po drodze. Nie zważałem na nich. Chciałem być po prostu
sam. Nie rozumiałem tego, co działo się wokół mnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy
byłem już w lochach w połowie drogi do Pokoju Wspólnego
Slytherinu ONA zastąpiła mi drogę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Inez
patrzyła na mnie ze spokojem, co przyprawiało mnie o
jeszcze większe zawroty głowy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Dlaczego
mnie unikasz?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dlaczego mi wybaczyłaś?- odparowałem za ostrym tonem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Taki
był zazwyczaj wynik mojego zdenerwowania, nie wiele mogłem na to
poradzić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jedni
nie jedli, drudzy się obżerali, innym pociły się ręce lub
robiło się gorąco; mnie rozpierał gniew.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przewróciła
oczami, odgarniając z twarzy kosmyk pofalowanych brązowych włosów.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Myślałam,
że możemy o tym zapomnieć. To było kiedyś...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- I nie
boli cię to? Przeszła ci złość na mnie?- spytałem, nie
dowierzając.</div>
Wzruszyła
ramionami- pewnie tak nie wiele już dla niej znaczyłem, że było
jej wszystko jedno.<br />
Chciała tylko znaleźć sobie kogoś do
chwilowej pogawędki...</div>
<div>
-To
zdarzyło się tak dawno. Nie jestem już dzieckiem. Powinnam
zauważyć, że nic do mnie nie czułeś.</div>
<div>
-Inez, to nie tak...</div>
<div>
Spojrzała
mi prosto w oczy. Była prawie mojego wzrostu- dużo wyższa od
nieniskiej Rose, co sprawiało, że czułem się nieswojo i nie na
miejscu.</div>
<div>
-Nie
musisz mi tego tłumaczyć. Wiesz chyba, że zakochałam się w
tobie raz i mogłabym zakochać się w tobie jeszcze po tysiąckroć.</div>
<div>
Wolałem
milczeć, słysząc jej wyznanie. Nie chciałem jej nic obiecywać.
Była jak stare pamiętniki lub przeczytane już książki-
znajoma, a równocześnie tak obca i daleka jakbyśmy nigdy się nie spotkali. Może tak było?</div>
<div>
-Jeśli
byś tylko chciał możemy zacząć od nowa. Ale ty chyba nigdy mnie
nie pokochasz...</div>
<div>
Miałem
wrażenie, jakby mną manipulowała. Inez, którą znałem nigdy nie
mówiłaby takich rzeczy. Nie wybaczyłaby bez moich uprzednich
starań. </div>
<div>
-Dlaczego
właściwie wróciłaś?</div>
<div>
-Pokłóciłam
się z dziewczyną z mojego rocznika. Nie na żarty. Wywalili mnie ze szkoły.</div>
<div>
Wziąłem
jej podbródek w ręce, starając się przywołać obraz nastolatki,
którą pamiętałem: o ciemnej karnacji nieskalanej pudrem, o
oczach zawsze ciekawych sytuacji w jakiej się znajdowała. Nie
mogłem. Nie potrafiłem.</div>
<div>
Czułem
pustkę trudną do zidentyfikowania.</div>
<div>
-
Kochałem cię, Inez, całym sercem. Ale nie kocham osoby, którą
jesteś teraz. Nie znam cię.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
I jeśli
to wszystko moja wina...Przepraszam. Nie chciałem cię zniszczyć.
Mój Boże, nie chciałem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czułem,
że łzy napływają mi do oczu, dlatego delikatnie przesunąłem
palcem po jej policzku </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
i odszedłem. Słyszałem jak za mną wołała,
bym się zatrzymał, że nie rozumie o czym mówię, nic nie
zrobiłem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale ja
nie zatrzymywałem się.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie
wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Nie wiążę się dwa razy
z tą samą osobą, bo to tak jak czytać książkę, której się zakończenie jest znajome. Film, który oglądasz po raz kolejny nie bawi tak
jak za pierwszym razem. Traci magię tajemnicy i nadziei.</div>
Inez
nie mogła należeć do garstki tych powieści i historii, do
których wraca się z przyjemnością, bo wiązało się z nią za wiele bólu. Zbyt wiele negatywnych wspomnień.<br />
Wyszedłem
do holu, zderzając się z kimś niższym ode mnie. Poczułem ból,
który zignorowałem. Kiedy chciałem pomóc tej osobie wstać,
zobaczyłem jej twarz. I się powstrzymałem. Ujrzałem kochaną przeze
mnie dziewczynę piorunującą mnie wzrokiem. Jej tusz lekko
rozmazał się wokół oczu. To wystarczyło bym
zobaczył, że uroniła przeze mnie łzę.</div>
<div>
-To
nie tak jak myślisz, Rose...</div>
<div>
-Naprawdę?-
powiedziała ochryple, wstała z zimnej posadzki i otrzepała wytarte dżinsy. - To wszystko wygląda ciut inaczej. Wybacz, że
ci nie uwierzę...Malfoy.</div>
<div>
-Nie,
Rosie. Nie wracajmy do tego punktu. Scorpius, mam na imię
Scorpius.</div>
<div>
Poprawiła
swoje rude włosy, które jeszcze tego dnia pragnąłem poczochrać.
Teraz czułem miażdżący nas dystans.</div>
<div>
-Byłem
z nią kiedyś, to prawda. Ale to wszystko jest skończone... Nie
słyszałaś jak krzyczy?</div>
<div>
-
Słyszałam. I wiesz co...Nie chcę być nią za parę lat.</div>
<div>
Pokręciłem
głową, a potem schowałem twarz w dłoniach.</div>
<div>
-Nie
będziesz. Nie popełniam dwa razy tych samych błędów..</div>
<div>
- Może
twoim błędem jest to, że spotykasz się z niewłaściwymi
osobami- powiedziała, kładąc dłoń na moim ramieniu.</div>
<div>
Uciekała
ode mnie wzrokiem. Chciałem złapać ją za podbródek, ale kiedy zdałem sobie sprawę, że wykonałem podobny gest względem Arnaud rozmyśliłem się.<br />
<div align="LEFT" style="border-bottom-color: rgb(0, 0, 0); border-bottom-width: 1px; border-style: none none solid; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm 0cm 0.07cm;">
-Nazywam się Weasley- powiedziała, odpychając się ode mnie i
kierując w stronę, z której przyszła.</div>
</div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-16533145852748363802014-03-06T19:45:00.001+01:002016-02-08T18:42:50.419+01:00Rozdział 17<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Rozdział dedykowany
Kwasowi za długaśne komentarze, które wywołały szeroki uśmiech
na mojej twarzy.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<b>Rose</b></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo towarzystwa Scorpiusa przez cały
wieczór, w nocy nie mogłam spać. W głowie wciąż miałam obraz
mojego ojca siedzącego przy stole w domu. We wspomnieniach czytał nowy
numer Proroka i popijał mocną kawę. Tym co nie chciało opuścić
moich myśli był fakt, jak bardzo lubił gazety. Nie mógł
wiedzieć, że kiedyś ja i Hugo przeczytamy w nich o jego porwaniu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od najmniejszych obaw powoli
zagłębiałam się w te ciemniejsze, straszniejsze, bardziej
bolesne.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miałam ochotę walić głową o
ścianę, dopóki wszystko, co nieproszone nie wyparuje.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Co jeśli zrobią mu krzywdę?Albo stanie się marionetką w ich rękach?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Próbowałam zagłuszyć te myśli, chowający głowę w poduszcze. Czułam się, jakbym próbowała uspokoić je przyłożeniem palca do ust, podczas gdy plamowały rebelię za moimi palcami. Kiedy próbowałam trzymać je na uwięzi, wyrywały mi się. I nie byłam tym zawiedziona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Do moich drzwi pukało poczucie winy jak przypomnienie o niezapłaconej grzywnie; szeptało słodkim głosem słowa terroru.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><br /></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Jaka z ciebie córka, że w ogóle się nie przejmujesz?</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałam, że jeśli reszta aurorów odkryłaby
kryjówkę Zbuntowanych Byłych Śmierciożerców, <span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">mojemu ojcu mogłoby się coś stać </span><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">podczas walki .</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie byłam pewna czy chciałam znać
odpowiedzi na pytania, których z każdą minutą miałam coraz
więcej. Wolałam, by utonęły we łzach pod moimi powiekami, pofrunęły za sowami po gwiaździstym niebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałam się na śpiącą
Macmillan. Jej twarz była niemal niewidoczna, schowana w
fałdach poduszki. Zastanawiałam się czemu pomogła Malfoyowi i co
chciała w zamian. Nie potrafiłam uwierzyć, </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
że mogła okazać się miłosiernym Samarytaninem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie po tylu latach znajomości.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Laura była jednak moim
najmniejszym problemem. Tak błahym, że aż zrobiło mi się
przyjemnie,</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
gdy o niej pomyślałam. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po wyjątkowo mrocznej nocy przyszedł
dzień i nie mogłam zrobić nic oprócz wstania z łóżka </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
i
zamaskowania swojego zmęczenia przez kosmetyki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W lustrze w łazience zobaczyłam swoją
twarz. Byłam blada, miałam sińce pod oczami, rude włosy pozostawały w nieładzie. Kiedy na siebie patrzyłam miałam ochotę zniknąć. Wyparować razem z wodą z błyszczącej, nieskazitelnie białej umywalki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wydawałam się samej sobie zwykłym
przywidzeniem. Nie miałam żadnego wpływu na to,</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
co działo się w
mojej głowie ani na to, co działo się z moim ojcem. Byłam
bezsilna.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z pośród wszystkich paskudnych uczuć, jakie zdarzało mi się czuć to zdawało się najbardziej
bezlitosne.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedzieć jak wiele rzeczy podąża w złym kierunku podczas, gdy możesz jedynie patrzeć jak oddalają sie od wytyczonego kursu. Robić to samo, co każdego dnia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W pewnym momencie zaczyna ci się wydawać, że to nie ma sensu. A
skoro powtarzasz te czynności codziennie...co z twoim <i>życiem</i>?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To błędne koło zaczynało mnie
przerażać. Nigdy, ale to nigdy w ten sposób nie myślałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miałam wszystko starannie zaplanowane,
nic nie wymykało mi się spod kontroli!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Żyłam w kłamstwie, myśląc, że
tak będzie cały czas.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy wiązałam krawat, ręce mi się
trzęsły; miałam ochotę zwinąć się w kłębek
i wypłakać rzeki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale nie mogłam- powtarzałam te słowa
jak mantrę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy byłam gotowa do wyjścia
usiadłam na łóżku, czekając aż Chloe, która się przed chwilą
obudziła ubierze się i spakuje książki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie byłam pewna czy byłam zadowolona
z tego, że nie odezwała się do mnie ani słowem, </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
pomijając
krótkie przywitanie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wciąż zastanawiałam się jak będzie
wyglądał ten dzień, ten rok.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje myśli wygrzebały z głębi
umysłu słowa chłopaka, który na jeden wieczór uspokoił moje
demony. Teraz wszystkie zdania wypowiedziane przez blondyna obracały się przeciwko mnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><br /></i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Zawsze jest pojęciem względnym.
Zmienia się z czasem.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Myślałam, że tata każdego dnia
będzie w stanie zrobić mamie kawę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Zawsze</i><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Słowa nietrwałe jak liść zabrany przez wiatr.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szłam z moją najlepszą przyjaciółką
po długich schodach na śniadanie do Wielkiej Sali; wczorajsze widmo okryło nas płachtą milczenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy byłyśmy już na jednym z pięter
zza rogu wyszli czterej Ślizgoni na czele ze Scorpiusem. Przełknęłam
głośno ślinę. Nie chciałam z ich strony żadnych pytań albo
pustych słów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zanim zdążyłyśmy dojść do ich
czwórki, Nott zaczęła biec w naszą stronę tak delikatnie, </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
że
jej kroki były prawie niesłyszalne.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wzięła mnie w objęcia, przytulając
bardzo mocno.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zdziwił mnie ten gest. Znałyśmy się od kilku tygodni. Dziewczyna musiała wiele rozumieć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miałam nadzieję tylko, że nie myślała, że jestem w
skrajnie beznadziejnej sytuacji i stąd ta litość.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna była chuda, mimo to
ciepło rozlało się po całym moim ciele jak po gorącym napoju.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy się ode mnie odsunęła
spojrzała się na mnie ciemnymi oczami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Chciałybyście może zjeść dziś
przy naszym stoliku?- spytała, a Chloe nie odpowiedziała, czekając
jak ja zareaguję na tę propozycję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiwnęłam głową na znak, że
się zgadzam i weszłyśmy do sali, w której poprzedniego dnia było
pełno uczniów czytających artykuł o moim ojcu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Kiedy usiadłam obok Evie i Scorpiusa
poczułam chęć ucieczki.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Blondyn sięgnął po talerz z
kanapkami i wsadził jedną na mój talerz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zmierzyłam go lekko wrogim wzrokiem,
jakbym chciała bezgłośnie zakomunikować, że ma natychmiast
zabrać jedzenie sprzede mnie, ale on tylko zaoferował mi krzywy uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Mam cię nakarmić, kochanie?
Musisz coś zjeść.-przekomarzał się, a ja wciąż protestowałam
nie wyobrażając sobie, że potrafię coś przełknąć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Sama tego chciałaś- stwierdził,
podnosząc kanapkę i skierował ją w stronę moich ust- Powiedz AAA!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Scorpiusie, jesteś <i>trooszkę</i> upierdliwy- przeszkodziła mu Evie- Rosie, zjedz to, zyskasz spokój.</div>
Westchnęłam i wzięłam gryza. Nie
czułam smaku. Wciąż wydawało mi się, że w moje gardło wypełnia ocen o wysokiej zawartości soli.<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Udało mi się przerzuć kromkę ni to
chleba ni to bułki i stwierdziłam, że jest mi jeszcze gorzej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Może stąd pójdziemy już, hmm?-
zaproponowałam cicho.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ku mojej uldze wszyscy się zgodzili.
Malfoy położył dłoń na moim ramieniu. Nie potrafiłam przejmować się, w jaki sposób mogą patrzeć na tą
dziwną scenę ludzie wokół nas. Potrzebowałam obecności kogoś, kto zdawał się obchodzić moim losem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy znaleźliśmy się na korytarzu, usadził mnie na
jednych schodach. Czułam się, jakby znał moje myśli na wylot.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zajął miejsce obok i ku mojemu zdziwieniu
położył moją głowę na swoich kolanach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Co ty robisz?- wymamrotałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Miałem pomóc ci to przetrwać.
Nie czujesz się lepiej?- poczułam jego ciepły oddech przy uchu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pozostała trójka Ślizgonów i Chloe
klapnęli na schodkach niżej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie miałam pojęcia jak bardzo byli
zaskoczeni tym, że Scorpiusowi na mnie zależy; przymknęłam oczy, starając się zrelaksować.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Musimy chyba zdecydować co robimy, nie? Nie możemy
przecież być bezczynni.-po raz pierwszy zabrał głos Zabini.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-To co proponujesz?- wtrącił się
Al, bardzo napiętym głosem- Możliwe, że wiedzą o naszym węszeniu. Mój wujek został
porwany. Twoja rodzina, rodzice Malfoya i Nott mogą być zagrożeni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy słuchałam ich dyskusji
zdawałam sobie sprawę jak daleko od bezpieczeństwa znajdowała sie nasza sytuacja.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Plus wszystko co się dowiemy
musimy powiedzieć Macmillan.- podsumował Scorpius, co sprawiło,
że podniosłam się do pozycji siedzącej i otworzyłam powieki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nigdy nie rób więcej interesów
z Laurą, ok?- powiedziałam, mierząc go wzrokiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie miałem wyboru.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułam, że się lekko rumienie, co
nie uszło uwadze Nathana, który puścił do mnie oczko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bosko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Hogwart chyba jest
najbezpieczniejszym miejsce w jakim moglibyśmy być, tak?- odezwała
się Evie, poprawiając opadające jej na twarz ciemne włosy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-To samo myśleli podczas Drugiej
Bitwy o Hogwart- wymsknęło się Chloe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety nikt nie mógł temu
zaprzeczyć. <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Miała rację.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Myślisz, że niby co zrobią? Jak
uważasz, że dostaną się do zamku i zwerbują nas? Już bardziej
prawdopodobne jest, że zrobią atak na Ministerstwo.- zastanawiał
się Malfoy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chloe zasmucona udzieliła mu
logicznej odpowiedzi:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Najpierw mogą obalić
Ministerstwo, a potem zwerbować nas. Ale czy mają
wystarczająco ludzi by stawić czoło aurorom?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Część z nich poszukuję mojego ojca,
prawda? A urzędnicy nie walczą najlepiej. Istnieje ochrona, </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
ale
niewielka po tym jak nastały bezpieczne czasy.- dokończyłam ich
dyskusję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Scorpius schował twarz w dłonie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nathan utkwił wzrok w posadzce.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chloe zamilkła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ja pozostałam przerażona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tylko duży dzwon bił głośno,
nakazując nam powrócić do szkolnej rzeczywistości, a tłum
uczniów robił harmider zagłuszający nasze czarne myśli.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Evie</b> </div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Wiadomość o zniknięciu
ojca Rose była dla mnie sygnałem do przebudzenia, znakiem, że
rzeczywiście zaczyna się dziać coś złego. Moje obawy zaczęły
się pojawiać, gdy ktoś latem włamał się do mojego mieszkania.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jeśli byli to Zbuntowani
Byli Śmierciożercy, co pragnęli osiągnąć przez takie działanie?
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moja mama zgłosiła to zdarzenie i do mugolskiej
policji i do Ministerstwa. Gdyby zdecydowali się zrobić coś
takiego drugi raz, bardzo możliwe, że zostaliby złapani.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Oprócz przeświadczenia, że
światu magii grozi niebezpieczeństwo w mojej głowie zapaliła się
lampka, mówiąca mi jak przez zniknięcie Ronalda Weasleya musi czuć
się jego córka.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ku swojemu niezadowoleniu w
mojej głowie pojawiła się dokładna wizja wszystkiego,co wydarzyło
się tak wiele lat temu, kiedy straciłam ojca. Po raz kolejny
przypomniałam sobie ból, który był moim wiernym towarzyszem. W ciemności moich myśli płonął ogień, który przecinał mrok jak światło świecy; <i>Scorpius.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
To, że miałam go przy sobie, kiedy potrzebowałam otuchy było jak gałąź, której złapałam się w obawie przez utonięciem w zimnej toni cierpienia. Jemu też nie było łatwo, a jednak troszczył się o mnie jak o własną siostrę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie byłam pewna czy Chloe mogła powiedzieć Weasley coś pomocnego, jakkolwiek blondynka byłaby inteligentna czy wrażliwa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie mogła tego rozumieć. W
tym przypadku nie istniały poboczne perspektywy- wiedziałam o tym
aż za dobrze.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zrobiło mi się żal Rosie.
Nie potrafiłam zrozumieć czemu na tym świecie dzieję się tak
wiele zła.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czemu wszystko, co się robi
pozostawia po sobie konsekwencje; czasami tak straszne i raniące,
że ciężko sobie z nimi poradzić? To przez nie miliony osób jest zanurzonych w bólu aż po czubek głowy.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ludzi takich jak ja.
Takich jak rodzina Weasley. Wiedziałam o tym, że żyli w biedzie
przez lata, aż w końcu Ron zdobył majątek i został szanowanym
aurorem. Ale co po tym, gdy niesamowicie się narażał i wszystko co
robił miało oddziaływanie zarówno na niego, jego rodzinę jak i na
społeczność czarodziei?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy zobaczyłam rudowłosą
na korytarzu podbiegłam do niej i przytuliłam.
Liczyłam, że moje sumienie trochę się uspokoi. Nawet jeśli źle odebrała mój gest, przynajmniej wiem, że
próbowałam coś zrobić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na wielu lekcjach siedziałam
ze Scorpiusem lub Nathanem. Nie miałam koleżanek. Zawsze
powtarzałam sobie, że z wyboru. Z dziewczynami z mojego domu nie
potrafiłam znaleźć wspólnych tematów. Nie znosiłam ich gadania
o bzdurach i narzekania na wszystko, co nieistotne.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Codziennie zdawałam się wypełniać test wyboru, w którym brakowało jednej odpowiedzi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Sprowadzał sie do dwóch propozycji: śmiać się z ich problemów lub śmiać z naiwności i próżności.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Nie znosiły Quiditcha, dlatego w naszej drużynie
byli sami chłopcy. Myślę, że nawet jeśli któraś z nich uważałaby inaczej nigdy by się nie przyznała, by </span><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">przypadkiem nie naruszyć
swojej ,,idealnej'' reputacji,</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z Zabinim natomiast zdarzało mi się dogadywać znacznie rzadziej niż spierać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Otwarcie wyrażałam się na
temat jego postępowania względem kobiet.
Nie liczył się z tym, że mógł je zranić. Doznałam podobnych ran przez Toby'ego; nie życzyłam tego nikomu. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">chciałam mieć żadnych
bliskich kontaktów z kimś jego pokroju.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak nie potrafiłam się
na niego złościć na dłuższą metę, bo zbyt często rozładowywał emocje, które przygniatały nas swoim ciężarem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Moją największą wadą
była nadmierna pobłażliwość i musiałam nastawić się, że
ciągle będę płacić za nią cenę. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nadeszła ostatnia lekcja-
OPCM z Puchonami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo że zajęcia były ciekawe, nie przepadałam za przebywaniem na
nich.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Uczniowie Domu Węża często
wykorzystywali sytuację do pojedynkowania się z przesadnie miłymi członkami Hufflpuffu. Patrząc na ich zachowanie i
pośmiewiska, przestawałam mieć wiarę w społeczeństwo i głoszoną
przez dom naszych przeciwników ,,sprawiedliwość''.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jesteś niemiły? Wspaniałe, nikt nie będzie cię lubił! </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
(oprocz innych twego pokroju)</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jesteś miły? Możesz spróbować hibernacji w nadziei, że obudzisz się w odmienionej rzeczywistości.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Usiadłam przy jednej z
ławek i powoli rozpakowałam książkę, różdżkę i pióro z
kałamarzem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kątem oka zauważyłam, że
Zabini bez słowa opada na miejsce obok mnie.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wydawało się, że jego
pozytywny humor skutecznie ulotnił się po naszej porannej rozmowie z
Scorpiusem, Rose, Alem i Chloe.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Był wyjątkowo przybity! Ale w końcu nie bez powodu.<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z zamyślenia wyrwało mnie
błahe pytanie bruneta:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiedziałaś, że
między Malfoyem a Weasley...-poruszył sugestywnie brwiami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Uśmiechnęłam się
delikatnie, bo moje myśli zmieniły kierunek, jakby natrafiły na ślepą uliczkę. Czasem, był jak znak pokazujący ci, że warto na chwilę zboczyć ze ścieżki rozsądku. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
To w jego obecności śniłam najwiecej teorii.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz, że dobrze go
znam. Dziwnie się ostatnio zachowywał. W sumie nie spodziewałam
się, że ona o tym wie, ale...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Powiedz mi, czemu ja
nie widzę takich rzeczy?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wzruszyłam ramionami, zanim zdążyłam się zastanowić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ucz się od
najlepszych, Zabini.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Naszą rozmowę przerwał
dźwięk różdżki uderzającej o stół. Skierowałam wzrok ku
naszemu nauczycielowi, który obalił klątwę ciążąca na tym stanowisku.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pan Miller był mężczyzną
w średnim wieku z powoli łysiejących ciemnymi włosami, ale
z bujną brodą. Kiedyś musiał być przystojny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">-Proszę o uwagę!
Zrobimy sobie dzisiaj mały konkurs dla odmiany! Każdy dostanie odpowiednią ocenę do swoich umiejętności, a ci co wygrają
dostaną ich aż dwie- za styl i za zwycięstwo. Zaczynamy!</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnęłam. Nie mogłam
przegrać z Zabinim, bo moja duma zostałaby zmiażdżona. Przykładałam większą wagę do nauki niż on. Poza tym
wiedziałam, że będzie mi to wypominał do końca życia, bo
właśnie taki był Nathan.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zwlekłam się z krzesła i
stanęłam w gotowości do pojedynku. Przez twarz mojego przeciwnika
przebiegł łobuzerski uśmieszek. Zważywszy na to, że najlepszy
kontakt miałam z Malfoyem i często spędzałam czas z jego
kolegami, zazwyczaj nie wróżyło to niczego dobrego.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zanim zdążył cokolwiek
zrobić, krzyknęłam:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Drętwota!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W ostatniej chwili uskoczył
przez zaklęciem lecącym w jego stronę i odpowiedział na mój
atak, zaczynając czuć gniew:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Rictusempra!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Expelliarmus!-
odparowałam.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Walka trwała jeszcze
długo. Uskakiwaliśmy, rzucaliśmy wszelkie czary obronne i
atakujące, a wokół nas inni uczniowie robili to samo z
mniejszym lub większym zacięciem. Mogłam zauważyć, że profesor
kręci się po sali i zapisuje coś w swoim dzienniku. Część
pojedynków została rozegrana zanim naprawdę się zaczeła. Przyniosły fatalne skutki jakby były prezentami, o które warto sie bić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Niektórzy ludzie poświęciliby wszystko dla
własnych powódek, takich jak sukces.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy już brakowało mi
sił do dalszych starań, a w głowie jakiś głosik zaczynał
mi szeptać, bym się poddała, wpadłam na pewien pomysł.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Immobilus!- wymierzyłam
różdżkę w postać bruneta, spowalniając zaklęciem jego ruchy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Krzyknął, a na mojej twarzy pojawił się mały uśmieszek
satysfakcji.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Hej, prawie pokonałam
Nathana Zabiniego!</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Skończyłam pojedynek
identycznym zaklęciem, jakim zaczęłam i chłopak poleciał w tył
omal nie stykając się ze ścianą.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Patrzył na mnie z dziwnym
wyrazem, wymalowanym na twarzy, jakby wszystko sprawiało mu jakąś
nieopisaną przyjemność.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Masochista</i>-pomyślałam.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Bardzo dobrze, panno
Nott.- usłyszałam głos profesora- Powyżej Oczekiwań i Wybitny.
A pan, Panie Zabini...no zadowalający.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Teraz wzrok Ślizgona się
zmienił- ciskał pioruny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie znoszę cię-
podsumował.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Po prostu nie możesz
się pogodzić z tym, że przegrałeś z dziewczyną.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Powoli podniósł się na
nogi i skierował w moją stronę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ok, przyznaję się.
Dziewczyna ze mną wygrała. Ale przynajmniej nie jestem jak nasz
drogi Scorpius Malfoy, podatny na zauroczenia jakiejś Krukonki. Pod tym względem,
wszystkie wy dziwne stworzenia zwane kobietami, nie macie u mnie szans.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-No, oczywiście. Któż
by raczył złamać serce panu Zabiniemu. Ale powiedz co ty się tak czepiasz
swojego kuzyna, co? Czegoś mu zazdrościsz?- spytałam na poły
znudzona na poły rozbawiona jego wywodami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Prychnął, a potem rzucił bez przekonania:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Laski, która nie
będzie chciała się od niego odczepić, serio?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Przestań, on jej potrzebuje podobnie jak ona. Nie masz w ogóle uczuć?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie wiem. Umów się ze
mną. Może mnie przekonasz do zmiany postępowania. W końcu cały
czas biadolisz o tym jak to, źle robię często randkując. Kiedy
ty spotkałaś się z kimś płci przeciwnej, pomijając
przyjacielskie wypady ze mną, Potterem i Malfoyem?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Udałam, że się
zastanawiam, ale znałam prawdę. Moje serce zostało tak
doszczętnie złamane przez Toby'ego, że nawet nie myślałam, by
zaczynać nowy związek czy w ogóle strać się zawrzeć jakieś
znajomości.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- To, że ja się z nikim
nie spotykam, nie znaczy, że muszę ci coś udowadniać i zgadzać
się na twoje propozycje jak połowa szkoły.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Miałam zamiar zakończyć
z nim tą głupią rozmowę, bo wiedziałam, że za chwilę wybije
dzwon kończący lekcje i będę mogła odetchnąć od całego
zamieszania, które mnie otaczało.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-No dawaj! Nie bądź
sztywniaczką!- krzyknął za mną, a parę głów jak na zawołanie
odwróciło się w naszą stronę. Poczułam, że lekko się
czerwienie, ale nie zamierzałam odejść bez powiedzenia ani
jednego słowa. Szybko do niego doszłam i jak najspokojniej
powiedziałam:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie mam zamiaru być
jak te laski, które tolerują twoje tanie gadki. Nie jestem
sztywniaczką tylko dlatego, że ty tak uważasz. I jak na
przyjaciela- tu zagestykulowałam cudzysłów- jesteś troszkę
dwulicowy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zdziwiona swoim własnym
zachowaniem wzięłam głęboki wdech.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy to możliwe, że
wywołanie przez niego sprawy Puckeya, wyprowadziło mnie z
równowagi?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy rzeczywiście bałam
się kolejnego zranienia?</div>
Zaraz! Co mnie to w ogóle
obchodziło. Było o wiele ważniejszych spraw niż chłopcy. Ojciec
Weasley zniknął, a Zabini najwidoczniej i tak potrafi sobie
znaleźć powód do rechotania.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Będę próbował,
Nott!- wołał wciąż rozbawiony- Nie zostaniesz siostrą zakonną!
Wujek Zabini się </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
o ciebie troszczy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Usłyszałam falę
chichotów. Szkoda, że mnie to nie bawiło.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podeszłam do Ala i
Scorpiusa, na których twarzy malowała się dziwna mieszanka uczuć.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czego chciał, Evie?-
spytał mnie Malfoy, przypatrując się Nathanowi, którego humor
zmienił się prawie tak szybko i diametralnie jak kobiety podczas
miesiączki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chyba wyczerpała mu
się lista kandydatek do romansowania. Znalazłby sobie
pożyteczniejsze hobby.- podsumowałam, pakując rzeczy do torby.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy wypowiedziałam to
zdanie, lekcja dobiegła końca co było dla mnie więcej niż bardzo pozytywną
informacją.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z ust blondyna wypłynął
dźwięczny śmiech. Położył dłoń na moich plecach, pokazując
Potterowi, by poszedł za nami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wspieraj go. To
zainteresowanie przetrwało<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"> najdłużej ze wszystkich
przelotnych pasji Nathana.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Po dniu, pełnym sprzecznych emocji; światła i ciemności próbujących znaleźć
siłę przebicia,</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
nie spodziewałam się, że wydarzy
się jeszcze coś, co mnie zdziwi. I szczerze na to nie liczyłam.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy weszłam na kolację
do Wielkiej Sali chłopcy już siedzieli przy stole Slytherinu, a
obok nich Rose </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
i Chloe. Uśmiechnęłam się na ich widok i mrugnęłam w ich stronę. Cieszyłam się, że spędzaliśmy ze sobą więcej
czasu, bo zdążyłam je polubić. Zupełnie różniły się od
dziewczyn, od których roiło się w <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Domu Węża.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Usiadłem obok blond
Krukonki i nałożyłam sobie na talerz jeden z ciepłych posiłków.
Spojrzałam się kontrolnie na talerz Weasley i zauważyłam, że
zdążyła już zjeść. Złapałam wzrok Scorpiusa, który chyba
zrozumiał na co patrzę i uśmiechnął się bez cienia radości.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie dane mi było jednak
spróbować zapiekanki z warzyw i sera, bo rozległ się doniosły, dźwięczny głos Mcgonagall.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W sali jak na zawołanie
ucichło i większość twarzy skierowało się w stronę Stołu
Nauczycielskiego.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ostatnie osoby, które
jeszcze szeptały do siebie zamilkły skrępowane, gdy dyrektorka
zaczęła mówić:</div>
-Mam ogromny zaszczyt
was poinformować, że do naszej szkoły wróciła stara uczennica,
która była Gryfonką i do Gryffindoru też będzie należeć w tym
roku- dziwny uśmiech zabłąkał się na ustach kobiety.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jej słowa zagłuszył gwar
ciekawskich uczniów, którzy wymieniali się swoimi
przypuszczeniami dotyczącymi powracającej do Hogwartu uczennicy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zastanawiałam się jak
wiele osób w ostatnich latach opuściło to miejsce przed
zakończeniem nauki...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Powitajcie z powrotem-
rzekła, robiąc pełną napięcia pauzę- Inez Arnaud.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mój wzrok nieświadomie
powędrował najpierw ku Scorpiusowi, na którego twarzy wyraźnie
malowało się zdumienie, a potem w stronę ogromnych wrót.
Wchodziła przez nie znajoma dziewczyna.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Te same ciemne włosy i śródziemnomorska karnacja.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Coś jednak nie
pozwalało mi utożsamić jej z osobą, którą zapamiętałam.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przeniosłam wzrok na jej
drogie, eleganckie ubrania, starannie zrobiony makijaż...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kim była ta dziewczyna? Nie potrafiłam przywołać jej z odłamów pamięci.<br />
<br />
Edytowany-08.02.16</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-63736243355515109672014-02-13T17:30:00.001+01:002016-02-08T12:20:14.680+01:00Rozdział 16<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<b style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);"><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">Scorpius</b></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Nie mogłem uwierzyć, że po raz
kolejny pocałowałem Rose Weasley. Nie potrafiłem powstrzymać tego
uczucia, które powoli opanowywało każdą komórkę mojego ciała.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie chciałem wypowiadać tego jednego,
prostego słowa, które czaiło się w moim umyśle.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I postanowiłem tego nie robić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wyznałem jej, że nie mam pojęcia
czemu to robię, ale nie mam złych zamiarów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałem, że rudowłosa
kuzynka Ala jest osobą temperamentną i może zdenerwować ją moja
niekonkretność.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna, jednak o nic nie pytała.
Wracaliśmy w ciszy; ona do Wieży Ravenclawu, ja do lochów, w
których mieścił się Dom Węża. Żadne z nas nie odezwało się,
ale było tysiące rzeczy, które miałem ochotę jej wytłumaczyć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wyjaśnić jej, jaki wielki ciężar od
zawsze czułem na swoich barkach. Jak przygniatał moje ramiona jakbym był Heraklesem przechytrzonym przez Atlasa. Nie znałem sposobu, by go zrzucić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rosę wniosła w moje życie
powiew świeżości. Poczułem na swojej skórze pierwszy powiew wiosennego wiatru, wziąłem do płuc nową szansę jakbym sączył Ognistą. Po moim ciele rozeszła się fala płomieni, w moim sercu rozżarzyło się jakieś uczucie, którego nie czułem przez lata.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Myśle, że Weasley nie była jedna z tych dziewczyn, które ucieszyłoby bycie "powiewem świeżości", dlatego podjąłem słuszną decyzję, zostawiając tą myśl
dla siebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy znalazłem się w podziemnej
części Hogwartu, w mojej głowie wszystkimi królestwami rządziła chęć wzięcia
pośpiesznego prysznica.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety, kiedy wszedłem do Pokoju
Wspólnego zauważyłem Ala, Nathana i Evie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy byli uśmiechnięci, a oprócz
tego na ich twarzach malował się spokój.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Może złudny, zważając na plotki o
Śmiorciożercach i na sytuację Nott...Mimo to, nie <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">chciałem im psuć zabawy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zdawałem sobie sprawę, że będę
musiał porozmawiać z Potterem o sprawie związanej </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
z wyciągnięciem
informacji od jego ojca i że należy to zrobić szybko, ale jakoś
nie miałem siły ani ochoty w tamtym momencie bawić się w
bohatera.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie uwierzysz jak wspaniale
spędziłem wieczór- powiedział Al, przybierając na twarz szeroki
uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie byłem pewny czy był on
spowodowany radością czy raczej się zgrywał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Sztukę sarkazmu opanował prawie tak
dobrze jak ja, co powoli zaczynało mnie przerażać. Czułem sie jak dziecko kręcące sie na krześle, bo jego myśli nie potrafią przestać krążyć po jednym torze jak przestarzała lokomotywa. Al był tym przyjaźniej nastawionym do innych; miałem nadzieję tego nie zepsuć, próbując go uratować przed samym sobą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Niech zgadnę obściskiwałeś się
po kątach z Winters i oboje gadaliście o miłości, jakbyście
byli w jednej z tych kretyńskich, amerykańskich komedii?-
spytałem, starając się ukryć brak zainteresowania.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy tak nad tym myślałem właściwie
miałem przed oczami siebie i Rose, co sprawiło, że miałem ochotę
przejechać otwartą dłonią po twarzy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie. Za to byłem zmuszony do
patrolowania korytarzy w towarzystwie Laury</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- odpowiedział.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moja uwaga została podbita; 5 punktów dla Albusa Severusa Pottera.</div>
-Panna Macmillan zauważyła
jakiegoś Puchona, chyba tego Cravena i wskoczyła do damskiej
toalety. A jak myślisz, kogo wciągnęła za sobą? Ala!- wtrąciła zniecierpliwiona Evie,
ruszając brwią i uśmiechając się żeby sprzedać mi tę sugestię.<br />
<div>
-Chrzanisz!<br />
<div>
-A najlepsze było to, że zamknęli
się w jednej kabinie!- dorzucił tym razem Zabini, pokładając się
ze śmiechu.<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdyby jego karnacja była jaśniejsza byłby cały czerwony.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bardzo nie chciałem zachowywać się
tak jak on, ale uśmiech sam cisnął mi się na twarz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mina Ala, natomiast z każdą sekundą
stawała się zabawniejsza. Wyglądał, jak mały, rozpieszczony dzieciak, który
został wyśmiany przez starsze rodzeństwo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Opadłem na kanapę, na której
siedział tylko Nathan.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bezwiednie położyłem głowę na
oparciu i przymknąłem oczy, starając się uspokoić myśli
związane z dziewczyną, na którą wcześniej nie zwracałem uwagi. Cały czas czułem dotyk jej ust i bliskość jej ciała...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety, kiedy otworzyłem powieki
przede mną szczerzył się Zabini, którego jak zwykle nie opuszczał
jego nietypowy humor.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Brałeś coś czy po prostu
postanowiłeś zachowywać się jak baba?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Chyba to drugie- odpowiedziałem
bardziej do siebie niż do niego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nieźle ci to wychodzi w takim
razie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-A tak serio, jaki problem?- spytał
Al.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wysłałeś list ojcu? Albo
gadałeś przez kominek?- szybko zmieniłem temat, by nie zdradzić
prawdziwych przyczyn mojego rozkojarzenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wolałem zepsuć atmosferę niż
musieć się przed nimi tłumaczyć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jeszcze nie. Ale nie jestem pewien, czy moje śledztwo coś da.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałem, że to co miałem zamiar
powiedzieć, nie będzie ani trochę oryginalne, ale inna zachęta
jakoś nie mogła mi wpaść do głowy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nigdy się nie dowiesz<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">, póki nie
spróbujesz.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy całą czwórką
wybraliśmy się w sobotni poranek na śniadanie, zastaliśmy ogromny
harmider</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
w Wielkiej Sali. Wszyscy uczniowie krzątali się po
ogromnym pomieszczeniu, przechodząc od jednego stołu do drugiego,
od jednej grupki młodzieży do następnej.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo, że mógłbym uznać to za normalne, coś mi nie pasowało.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy powinni być zajęci
posiłkiem i narzekaniem na swoje niewyspanie. Tymczasem pokój był
przepełniony aurą podniecenia, zainteresowania i może...lekką
paniką?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy Evie złapała mnie
za ramię i wskazała na jedną z młodszych dziewczyn trzymającą
w dłoniach gazetę. Po rozejrzeniu się po sali zdałem sobie
sprawę, że więcej osób ma te same egzemplarze Proroka
Codziennego i że to na pewno jakaś informacja podana w którymś z
artykułów wywołała takie poruszenie. Starałem się uspokoić
swoje obawy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przecież to pewnie znowu "przełamujący tabu" zakłamany reportaż jakiejś
dziennikarzyny. Niestety </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
w mojej głowie pojawiały się bardziej
prawdopodobne wersje wydarzeń.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zabini podszedł do
jakiegoś dzieciaka i wyrwał mu gazetę z rąk,
przerywając młodemu czytanie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wystarczy, mały-
mruknął, nie spoglądając nawet na chłopca.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mój wzrok powędrował w
stronę stołu nauczycielskiego. Tam sytuacja była tak samo podejrzana. Zajmowane przez profesorów miejsca spowijała chmura
szeptów i skrywanych emocji.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Flitcwick i Slughorn
prowadzili zażartą dyskusję. Czoło mistrza eliksirów
przecinała pojedyncza zmarszczka oznaczająca natrętne myśli.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem się znów na
Zabiniego pochłoniętego tekstem. Po jakimś czasie podniósł
głowę, a ja zauważyłem jego zatroskanie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chyba musicie to
zobaczyć- powiedział bezbarwnym tonem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Stanęliśmy za nim i
poczęliśmy czytać mu przez ramię.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Starałem się skupić na
szczegółach.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Oddajcie mi ją!-
krzyczał dzieciak sięgający zaledwie do pasa Nathanowi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zamknij się- warknął
mój kuzyn, ale cała nasza trójka była zbyt zajęta Prorokiem, by
zwracać uwagę na skandaliczne zachowanie bruneta.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z każdym kolejnym słowem, moje oczy coraz bardziej wylatywały z orbit, a serce mimowolnie
zaczynało pośpiesznie bić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Schowałem ręce do
kieszeni, obawiając się, że mogę zdradzić swoje zdenerwowanie.<br />
-<i>Nie jestem tchórzem-</i> powtarzałem sobie w kółko, ale czułem się, jakbym cały czas mówił jedno </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
z tych słów, które po wielu powtórzeniach zmieniają znaczenie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z szoku wyrwał mnie
Zabini, który rozprostował gazetę i naszym oczom ukazał się
wielki tytuł napisany czarnymi drukowanymi literami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>RON WEASLEY PORWANY? SĄ
ŚWIADKOWIE!</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Najbardziej
z tego zdania nie utkwiło mi w głowie słowo "porwany", ale to
jedno przypominające </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
mi o kimś innym.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wiedziałem,
że Śmierciożercy coś knują, ale była osoba, która mogła się
tego nie spodziewać. Musiała przeżyć największy wstrząs
ze wszystkich zgromadzonych w tej sali.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zjej młodszym bratem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Weasley.
Weasley. Weasley.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mój wzrok powędrował ku stołowi Krukonów i przesuwał się po
kolei po twarzach uczniów.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rose przy nim nie siedziała.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Spokój!!- usłyszałem głos McGonagall, jednak nie miałem
zamiaru iść za jej radą- Wszyscy skierują się teraz na swoje
miejsca!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zacząłem iść w stronę wyjścia, gdy ci egoiści siedzieli na
tyłkach, nie racząc pomyśleć o kimkolwiek poza własną osobą. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Po drodze usłyszałem paniczny głos młodego chłopaka. Miałem
go zamiar minąć, ale przypomniałem sobie, jak Zabini potraktował
tamtego malca i postanowiłem odkupić swoje winy; odkupić to, </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
że nie
nakrzyczałem na kuzyna.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy odwróciłem się w stronę hałasu, zauważyłem Hugona, a
nie tak jak się spodziewałem kogoś młodszego. Chłopak miał
wtedy piętnaście lat, był raczej szczupły, średniego wzrostu i miał burzę
rudych włosów.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co jest?- spytałem krótko brata Rose i paru jego mniej przejętych przyjaciół.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podszedł trochę bliżej.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Rose..ona strasznie się przejęła. Wie więcej niż wiele osób na
temat Śmierciożerców, zawsze była zbyt ciekawa. I teraz
chyba..okropnie się boi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie musiał nic więcej mówić. Rozumiałem, że chłopak nie wie
co w takiej sytuacji uczynić. Krukonka mogła nie chcieć z nim
rozmawiać. Poza tym nie znał hasła do wieży.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Problem niestety polegał na tym, że ja też go nie znałem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Winters zapadła się pod ziemię...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Myśl,Malfoy.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyszedłem na korytarz, ignorując wszystko co mnie otaczało aż w
końcu zauważyłem dziewczynę w Krukońskich szatach rozmawiającą
ściszonym szeptem z jakimś chłopakiem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy przybliżyłem się do nich rozpoznałem Cravena. <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">Moja dłoń powędrowała ku ramieniu dziewczyny.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czekało mnie trudne zadanie przebłagania Laury Macmillan.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Farbowana blondynka zagwizdała na mój widok, lustrując mnie nieprzyzwoicie i przygryzając wargę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Kogo my tu mamy? Scorpius Malfoy? Wiem, czego pragniesz, ale ty chyba też wiesz jaka jestem. Prawda, kochanie? Jestem wredną zołzą.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Taaak, twój urok osobisty jest powalający. Może Craven zna hasło,
co?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Z gardła Krukonki wydostał się perlisty śmiech przywołujący na myśl macochę Kopciuszka. Byłem zdziwiony, że w takiej
sytuacji myślę o mugolskich bajkach, z których zawsze
się śmiałem. Wolałem opowiadania ojca... albo te czarodziejskie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie bądź głupiutki, i ciebie i mnie stać na o wiele więcej!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-To czemu z nim rozmawiasz?- spytałem już mocno rozdrażniony,
wskazując na jej towarzysza.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zastanawiałem się czy może nie iść poszukać kogoś innego, kto
będzie wstanie mi pomóc.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pamiętałem jednak, że stanowcza większość uczniów znajdowała się w Wielkiej Sali.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna chyba się chwilę zawahała, ale potem wygięła
śmiesznie wargę i odrzekła:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Mam różna zachcianki, co nie znaczy, że nie mam swoich skrupułów.
A poza tym, to natręt.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem się na dobrze zbudowanego chłopaka, którego nigdy nie
podejrzewałbym o startowanie do Laury. Nie rozumiałem, co takiego
on w niej widział? Leciał tylko na wygląd i pieniądze?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">(jak </span><i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">cała reszta)</i><span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"> </span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy nie wiedział jak wiele ryzykował, zadając się z kimś z rodu
Macmillanów? Wiedziałem, </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
że Cravenowie mimo że czystokrwiści, byli biedni w porównaniu do rodziców Laury.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jak ty to wytrzymujesz?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak pokręcił głową i odszedł.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tak po prostu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przyłapałem Laurę na odprowadzaniu go wzrokiem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
(<i>smutnym</i>?)</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy to
możliwe, że żałowała, tego co powiedziała?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Do naszego domu nie ma hasła. Nie wiem, co sprawiło, że o tym
zapomniałeś. Musisz odpowiedzieć na pytanie, dlatego pójdę z
tobą. Zanim się zdecydujesz na przyjęcie mojej pomocy zadaj
sobie pytanie, co takiego robisz- powiedziała dziewczyna trochę
innym tonem niż zawsze; stała blisko mnie, ale nie czułem odrazy- Przyzwyczai się do twojej obecności w ważnych dla niej momentach. Nie próbuj
mi wmówić, że o tym nie wiesz. Może ja i Rose nie jesteśmy w
dobrych relacjach, ale zapamiętaj sobie, że żadna dziewczyna nie
chce złamanego serca.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zadziwiła mnie ta refleksja usłyszana z ust blondynki. Nie
spodziewałbym się, że będzie chciała mi coś więcej powiedzieć
oprócz tego jak dostać się do Pokoju Wspólnego. Oczekiwałem
też, że będzie chciała coś w zamian. Nie powiedziała, że nie pragnie niczego...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-A gdzie haczyk?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Na swoim miejscu- odpowiedziała z krzywym uśmieszkiem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Konkrety, Macmillan.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie uważasz, ze powinieneś być dla mnie milszy? Wyświadczam ci
przysługę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jej jasne paznokcie, przedłużone tipsami powędrowały dojasnych włosów, by po raz setny poprawić perfekcyjną fryzurę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-No już dobrze. Chcę żebyś dowiedział się czegoś na temat
buntujących się byłych Śmierciożerców.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie ma mowy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czemu?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie ufam ci, proste.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Laura wzruszyła ramionami i udała, że ma zamiar zawrócić. Ja
jednak wiedziałem, że to tylko kolejna manipulacja.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie musisz udawać, że ci nie zależy, ale zgoda- odpowiedziałem,
chcąc mieć już to za sobą- Panie przodem.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wejście po schodach na sam szczyt wieży zajęło nam sporo czasu. W
tamtym momencie cieszyłem się, że gram w Quiditcha i mam więcej
siły niż przeciętny Ślizgon. Przyzwyczaiłem się do prostej
drogi do lochów i w duchu dziękowałem Merlinowi za to, że Tiara
Przydziału przydzieliła mnie do Slytherinu. Mimo to, wspinaczka
nie była dla mnie wielkim wyzwaniem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Doszliśmy do drzwi, w których nie było klamki, a jedynie kołatka.
Gdy Laura zastukała nią w drzwi do moich uszu dobiegło pytanie, z
którego nie zrozumiałem ani jednego słowa.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Prefekt naczelnej odpowiedź zajęła zaledwie parę sekund.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy drzwi przestały stawiać opór i otworzyły się, przed moimi
oczyma ukazał się piękny Pokój Wspólny, który ani trochę nie
kojarzył mi się z tym, który oglądałem na co dzień.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Białe ściany i marmurowy posąg Roweny Ravenclaw dodawały
pomieszczeniu wyniosłości i elegancji, której u nas także
nie brakowało...tylko, że to nie było to samo.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wnętrze było urządzone wspaniale, a ten kto był odpowiedzialny za
jego wystrój nie starał się na siłę podkreślić swojego
bogactwa drogo zdobionymi siedzeniami, ale postawił na minimalizm, </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
który przywoływał mi na myśl willę bogatych ludzi żyjących w czasach starożytnych, Wiedziałem, że Hogwart został wyremontowany, ale część rzeczy pewnie została <span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;">idealnie odwzorowana.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Uniosłem głowę oczarowany otaczającym mnie widokiem i
ujrzałem, że na sklepieniu iskrzą gwiazdy, mimo że na dworze było
jasno.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przed moimi oczami pojawiło się dziwne wyobrażenie grupki uczniów
leżących na dywanie</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
i wpatrujących się w sufit, myślących o
własnych sprawach, miłych wspomnieniach czy problemach.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pokój Wspólny Ravenclawu właśnie w taki sposób działał na
ludzi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Stoisz i gapisz się, jakbyś tam kogoś nago
zobaczył- podsumowała Laura, popychając mnie w stronę
dormitorii- To tylko parę schodków. Postaraj się nie wywalić, bo
Weasley raczej nie będzie chciała oglądać twojej pokiereszowanej buźki .</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Możesz mieć pewność, że nie fantazjowałem o tobie- odgryzłem
się i powoli zacząłem iść przed siebie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Trochę obawiałem się tego, co mogę za chwilę zobaczyć.
Dziewczyna musiała być załamana. Pewnie martwiła się, że jej
ojciec nigdy nie wróci do domu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Bałem się, że zobaczę w niej Evie...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo to, wszedłem do pokoju.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nic nie rozumiesz!- usłyszałem krzyk rudowłosej, która zaczęła
rzucać w ścianę wszystkimi rzeczami, jakie się napatoczyły.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Po jej twarzy spływały łzy, które przypominały strumienie wody.
Łatwo było zauważyć jej wymęczone spojrzenie. Nie potrafiła się uspokoić.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chloe starała się unikać pocisków ze strony rudej i przekonać ją, że wszystko będzie dobrze. Niestety nie wiedziała
o tym, że te słowa były najgorszymi, jakie mogła wypowiedzieć.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>
Nie rozumiała</i>.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie rozumiała, bo sama nigdy nie doświadczyła bólu straty.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Najpierw zauważyła mnie Winters, ale zanim zdążyła coś
powiedzieć Rose zwróciła głowę w moją stronę i już miała
zamiar rzucić we mnie kufrem, ale podbiegłem do niej i go odebrałem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wziąłem ją w ramiona zanim zdążyła mi uciec. Poczułem, że
jej ręce zaciśnięte w pięści biją mnie po klatce piersiowej. Nie czułem
żadnego bólu oprócz tego psychicznego, który nie dawał mi
spokoju, gdy patrzyłem, w jakim stanie znalazła się Krukonka.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chloe skinęła głową w moją stronę i wyszła z pokoju,
zostawiając nas samych.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaległa cisza, która aż piszczała w uszach. Dziewczyna przestała
spazmatycznie szlochać i poczułem, że jej oddech się
stabilizuje.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Oni nic nie rozumieją.- wymamrotała zachrypniętym głosem- Dla
nich to tylko sensacja. Nie znali go.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Cii.- wyszeptałem, głaszcząc ja po włosach.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podniosła głowę i spojrzała mi się w oczy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co teraz? Czy to wszystko...zdarzy się od nowa?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciłem bezsilnie głową. Co miałem jej powiedzieć? Że
wszystko będzie dobre czy może potwierdzić jej przypuszczenia?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zamiast tego podniosłem z ziemi jedno z jej ubrań, jasny
sweter, i nałożyłem go na nią jak na młodszą siostrę. W
rzeczywistości czułem coś coraz głębszego z każdym wejściem słońca o poranku.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Byłaś przy mnie wtedy, gdy potrzebowałem pomocy. Po kłótni z
Puckeyem. Nawet dwa razy. Ja też </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
z tobą zostaję i to nie jest
propozycja Rose, to stwierdzenie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zacząłem sprzątać bałagan, który narobiła, a Weasley usiadła na
brzegu łóżka, obserwując moje ruchy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu opadłem na ziemię w geście porażki w swoich
nieudolnych próbach.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Rozpieszczenie przez rodziców za młodu i wysługiwanie się
skrzatami dawało się we znaki. Nie mogłem zaprzeczyć.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna zsunęła się na podłogę obok mnie, a nasze ramiona
delikatnie się stykały.</div>
-Jak ty tu.. właściwie się dostałeś?- przemogła się Weasley,
spoglądając jednym okiem na mnie.<br />
-Interesy z Macmillan.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ach, chyba wolę więcej nie wiedzieć.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czułem blokadę. Znałem ją za słabo by móc wiedzieć czego
pragnie i czego potrzebuje.</div>
-To nic ciekawego- odpowiedziałem, zawieszając na niej swój wzrok.</div>
<div>
Chyba liczyłem, że nagle mnie olśni i zorientuję się, co powinienem zrobić, aby jej bardziej nie zranić.<br />
-Nigdy nie spodziewałam się, że to ty będziesz w stanie mnie
uspokoić. Zawsze mnie wkurzałeś.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Zawsze jest pojęciem względnym, Rose. Zmienia się z czasem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nawet nie zorientowałem się, kiedy nasze twarze znalazły się
tylko milimetry od siebie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mogłem przyjrzeć się z bliska jej pięknej twarzy, jedynej w
swoim rodzaju.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Cały świat mógłby się walić, gdy patrzyłem w jej ładne oczy, a
ja bym nie zareagował.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy zaczęła szeptać czułem jej oddech na własnej skórze. Był
przyjemnie ciepły.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ta bliskość i żaden krok ze strony dziewczyny bolał, ale to było jedno z
tych fanatycznych, pożądanych zranień.</div>
-Wiem, że nie będzie cię przy mnie zawsze, kiedy będę w potrzebie, ale czy
nie mógłbyś być obok chociaż teraz i sprawić, że jakoś to przetrwam?<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Mógłbym- powiedziałem, powoli wpijając się w jej usta.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jej nogi oplotły się wokół mnie i pozwoliłem sobie zatracić
się w tym poczuciu dziwacznej lekkości; w tym słodkim jak miód eliksirze, magicznym
zaklęciu na smutki.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy po bardzo długim czasie w końcu rozstałem się z Rose
wróciłem prosto do lochów </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
i gdy przekroczyłem próg Pokoju
Wspólnego od razu doskoczył do mnie Al.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na jego twarzy wymalowany był niepokój.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wysłałem list...Cholera, jestem taki głupi! Wysłałem ten
pieprzony list!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciłem głową, nic nie rozumiejąc z paplaniny kolegi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Do ojca. Przed śniadaniem, wcześnie rano poszedłem do sowiarni...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu zrozumiałem, co miał na myśli i przerażenie sprawiło,
że moje nogi same zaniosły mnie na pobliski fotel.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Skoro Śmierciożercom udało się zaatakować ojca Rose, mogli też
mieć możliwość przechwycenia listu....</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Schowałem twarz w dłoniach, próbując zrobić to samo zresztą
emocji ogarniającą moje ciało.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Bezskutecznie.</div>
-Czy ty w ogóle nie myślisz?- warknąłem, nie potrafiąc trzymać
swoich emocji na wodzy.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-I mówisz mi to dopiero teraz?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Obserwowałem, jak Potter robi się coraz bardziej zły na mnie za to, w jaki sposób się zachowuję.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale nie myślałem o tym, że mogę być niesprawiedliwy. Moją
głowę zajmowały konsekwencje naszej nadmiernej ciekawości...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak najgorsza nie było to, że wiedziałem, że mogę zostać
zmuszony do walki ze złem, ale to, że byli Śmerciożercy<span style="font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"> będą znów chcieli, by
moja rodzina stanęła po ich stronie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Obawiałem się powtórki z tragedii, którą przeżyłem wraz z
Evie, kiedy byliśmy tylko dzieciakami.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nie jesteś tchórzem.</i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie musisz zwalać całej winy na mnie! Skąd miałem wiedzieć,
jak bardzo to będzie niebezpieczne?</div>
-Właśnie dlatego, że nie miałeś o tym pojęcia powinieneś był bardziej uważać!<br />
Chłopak odwrócił się do mnie plecami i zanim zniknął z mojego
punktu widzenia, powiedział kpiarskim tonem:<br />
-Przecież i to zrobił byś ode mnie lepiej.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zdążył wejść do dormitorium, przed tym jak krzyknąłem:</div>
<div align="LEFT" style="border-bottom-color: rgb(0, 0, 0); border-bottom-width: 1px; border-style: none none solid; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm 0cm 0.07cm;">
- Super! Zazdrość mi wszystkiego! W końcu jest czego, Potter!<br />
<br />
Edytowany: 08.02.16</div>
</div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-73033605937282724942014-01-31T22:26:00.003+01:002016-01-15T16:23:53.421+01:00Rozdział 15<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div align="CENTER" style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><b><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">Rose</span></b></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;"><br /></span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Nie
mogłam nigdzie znaleść Chloe. Było tak, jakby pochłonęła ją
jedna z Szafek Zniknięć,</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">które
używano podczas wojny. Postanowilam dać losowi jeszcze jedną
szansę i poszukać jej na następnej przerwie. Liczyłam, ze los
obdarzy mnie spojrzeniem pełnym buty i pobłażliwym uśmiechem.
Chciałam, by w moich rękach znalazły się inne karty, Miałam
nadzieję, że Winters usiądzie ze mną na lekcji transmutacji,
która odbywała się z Puchonami.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Klasa
była otwarta, dlatego mimo że przyszłam na zajęcia wcześniej,
weszłam do pomieszczenia</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">i
zajęłam wolne miejsce. Nagle drzwi otworzyły się jak za sprawą
nadnaturalnej siły. </span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Delikatny
podmuch wiatru, skrzypnięcie zawiasów i..</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">W
sali pojawiła się zdyszana Macmillan. Wnioskowałam, że przed kimś
lub czymś uciekała, bo nigdy nie widziałam jak biega.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Zaśmiałam
się pod nosem, ale nie było mi już tak wesoło, gdy usiadła obok
mnie. Wzdychneła.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Lauro,
masz problemy ze wzrokiem? Od kiedy siadasz z kimś takim jak ja?-
spytałam, </span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">próbując
dotrzeć do jej ,,wysokiego ilorazu inteligencji.''</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Dziewczyna
wyjęła lusterko z torby oraz kosmetyczkę i zaczęła poprawiać
swój makijaż.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Jeśli
któraś z nas powinna iść do okulisty... to ty, kochanie.- mówiąc
to, przejechała tuszem po długich rzęsach.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Zastanawiałam
się, czy były przedłużane. Skarcilam siebie samą za zwracanie
uwagi na jej urodę. To była jej magiczna sztuczka, potrafiła
wykorzystać swój urok, by oczarować chłopców, rownocześnie
sprawiając, ze dziewczyny zapominały o swojej wartości. </span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Jak
można mnie pomylić z Winters?- dodała cierpiętniczym tonem, gdy
nic jej nie odpowiedziałam.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Zorientowałam
się, kogo unikała Laura, gdy do sali wszedł niepozorny chłopak, o
brązowych włosach średniej długości i oczach koloru czekolady.
Był ubrany w szatę z herbem Hufflepuffu.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Christopher
Craven.- pomyślałam.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Paradoks
dotyczący jego nazwiska zawsze przepełniał mnie rozbawieniem
wypełnionym po brzegi goryczą. Wjego nazwisku słowo ,,raven''
bawiło się w chowanego, a sam nie należał do Krukonów. Słyszałam
plotki, że rodzina Chrisa od wieków trafiała do Ravenclawu. Tak,
jak rodzina Laury do Hufflepuffu.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Nie
potrafiłam stłumić krzywego uśmiechu, który pragnął ujrzeć
światło dzienne.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Czyżby
Laura Macmillan naprawdę skradła serce tego chłopaka?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Spojrzałam
się ukradkiem na Puchona. Był przystojny, mimo że nie mógł być
tego świadomy, Coś w sposobie, w jaki chodził i patrzył na świat
podpowiadało mi, że nie myśli o sobie wiele dobrego.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-O
nie idzie tu, nie, nie, nie...-mamrotała brunetka, próbując
schować się pod ławką.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Chłopak
podszedł do nas, zajrzał pod mebel i wyszczerzył zęby w uśmiechu,
mieszaninie nieśmiałości i chłopięcej ciekawości. Być może
brawury.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Nigdy
nie przepadałem za grą w chowanego.- rzekł, spoglądając najpierw
na dziewczynę,a następnie na mnie.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Laura
wstała z podłogi, poprawiając pogniecioną spódniczkę. Znalazła
się twarzą w twarz z Chrisem.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Czekałam,
aż usłyszę dźwięk budzika, bo to co dane było zobaczyć moim
oczom, wydawało się zbyt piękne, by mogło okazać sie prawdziwe.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Czemu
po prostu nie zajmiesz sobie jakiegoś miejsca, zamiast mnie szukać,
mądralo?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-
Z chęcią.- odpowiedział i objął ją jedną ręką.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Poprowadził
oniemiałą Laurę ku jednej z ławek. Mogłam, jednak wciąż
usłyszeć fragmenty ich rozmowy.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Odczep
się ode mnie. Tak, wiem, że się z tobą umówiłam. Nie, nie masz
żadnych szans.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Moi
rodzice nigdy nie zaakceptowaliby kogoś,takiego jak ty. Nie znoszą
całego rodu Cravenów.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Spodziewałam
się ostrej reakcji ze strony Chrisa, ale ten w milczeniu wyjął ze
swojej torby książki potrzebne do przedmiotu.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">W
końcu do klasy wparowała gromada uczniów, a za nimi Dyrektor
McGonagall.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Spojrzałam
się w stronę Chloe i poruszyłam ustami w niemym ,,przepraszam''.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Widziałam
jak mgła powoli osłania ostatnie wydarzenia miedzy nami.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Odetchnęłam,
gdy blondynka usiadła obok.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Musiałam
otrzymać dwa jokery w tej kolejce. Wiele popołudni spędzałam
razem z Chloe i Ślizgonami. Wprowadzali do mojego życia szczęście
i energię. Dzieląc sie śmiechem z tymi gadami, nie potrafiłam
stresować się ocenami. Mimo, że nie przejmowałam się nauką,
wszystko szło mi jak z płatka. Kiedy Laura Macmillan siedziała w
bibliotece, ja zaśmiewałam się z docinek Chloe skierowanych w
stronę Zabiniego.Nic dziwnego, że ci dwoje działali na siebie jak
pies na kota. Byli jak odbicia w krzywym zwierciadle.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Czułam
się, jakbym należała do jakiejś grupy, wreszcie pasowała do
miejsca, którego nie wytworzyłam w swoich fantazjach i
marzeniach.Mimo różnic, byłam jednym z puzzli układanki. Czułam
sie wyjątkowa, choć nie sądziłam, by nasze rutynowe spotkania
przerodziły sie w coś długoterminowego.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Przez
tę chwilę, która postanowiłam łapać, byłam znów dzieckiem
bawiący, się na podwórku z nieznajomymi, tak jakby wiedziało o
nich wszystko.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Posmak
burzliwego września zniknął i nastał piękny, spokojny
październik.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Liście
zaczęły powoli znikać z gałęzi drzew, pokrywając niegdyś bujną
trawę porastającą błonia Hogwartu. Wiedzione przez wiatr robiły
piruety w takt pokrzykiwania odlatujących ptaków.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Winters
i Al zaczęli okazywać swoje uczucia nieco odważniej.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Mimo,
że na policzkach Chloe pojawiły się ognistoczerwone wypieki, gdy
Potter mówił nam o ich uczuciu, było widać, że właśnie tego
pragnęła.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Między
mną a Scorpiusem wszystko pozostało tak jak dawniej. Prawie tak jak
dawniej.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Udawaliśmy,
że to co zdarzyło się w Pokoju Życzeń nigdy nie miało miejsca.
Tak jakbyśmy potrafili oszukać samych siebie, zakryć tę kartę
historii, której nie możemy zniszczyć.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Czasami
nasze ukradkowe spojrzenia spotykały się i instynktownie
odwracaliśmy głowy w inną stronę.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Laura
cały czas uciekała przed Christopherem.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Wciąż
bez skutku.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Lily
nadal była szczęśliwie zakochana w Panie Toby'm -Podrywaczu-
Uderzyłem-Kobietę-Tylko-Raz Puckeyu.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Normalka.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Wielkimi
krokami zbliżał się Bal Hallowenowy i większość dziewczyn
piszczała, jak ktoś tylko wspomniał na ten temat. Powoli ich
rozmowy stawały się żenujące.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Chcąc
uciec od słuchania tych pogaduszek, wyszłam w połowie kolacji z
Wielkiej Sali i zaczęłam powoli kierować się ku swojemu
dormitorium.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">I
wtedy to usłyszałam. Płacz.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Skręciłam
za róg korytarza i zauważyłam Lily i Toby'ego.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Już
miałam zamiar podejść do chłopaka i najprościej w świecie dać
mu z liścia, gdy zauważyłam, że moja kuzynka wcale nie płacze.
To z oczu bruneta leciały łzy, które starał się zasłonić,
chowając głowę w dłoniach opartych o jego skrzyżowane kolana.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Gryfonka
bez słowa złapała Puckeya za nadgarstki i przyciągnęła do
siebie. Chłopak natychmiast położył swoją głowę na jej
ramieniu, z pewnością wdychając zapach włosów dziewczyny.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Po
chwili do moich uszu dobiegł schrypnięty głos bruneta.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-
Mój ojciec...On bił..bił matkę.- wyjąkał.- Kiedy nie chciałem
chodzić z Evie myślałem, że mogę zachować się jak on, skoro
tak zostałem wychowany.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Usłyszałam
za sobą kroki i po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Gdy
odwróciłam głowę ujrzałam Scorpiusa. Wiedziałam, że miał
zamiar coś powiedzieć, ale podniosłam palec do ust, przekazując
mu by milczał. Kiedy usłyszał dochodzące z niedaleka głosy,
wszystko zrozumiał.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Spojrzał
się na mnie z miną pytającą .. Znowu bawisz się w szpiega?''.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-
Szszsz.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Blondyn
przewrócił oczami i oparł się o ścianę obok mnie. Jego uśmiech
był przyćmiony, jakbym patrzyła na jego postać przez zapakowaną
witrynę sklepową.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Nikt
nie chcę, żebym się z tobą spotykał, Lily. Boją się o ciebie.
Może jestem niebezpieczny...zły?-usłyszeliśmy Toby'ego.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Tym
razem do naszych uszu dobiegł cichy szloch siostry Ala.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Nie
obchodzi mnie co inni myślą. Miałeś ciężkie dzieciństwo,
rozumiem. Ufam ci, Toby, słyszysz?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Czekałam
na odpowiedz Puckeya, ale Malfoy pociągnął mnie za rękaw w
stronę, z której przyszliśmy.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Kiedy
znaleźliśmy się daleko od zakochanej pary, Scorpius odwrócił
mnie do siebie i zaczął prawić mi wykłady. Znajdowaliśmy sie tak
blisko, że mogłabym go objąć.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Słuchaj,
nie możesz bawić się w jakiegoś detektywa. Rozumiem, że się o
nią martwisz, ale mogłabyś zachować trochę honoru... Za kogo ty
się uważasz?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Przestań,
nie będziesz mnie pouczać. Nie możesz chyba powiedzieć, że nie
chciałeś się tego dowiedzieć? To co wyznał jej Toby wiele
wyjaśnia....</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Scorpius
puścił moje ramiona, a jedna z jego rak powędrowała do blond
loków.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Co
nie zmienia faktu, że to nie w porządku.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Oparłam
się o parapet, spoglądając na ugwieżdżone sklepienie nieba.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Próbujesz
mi wmówić, że wszystko, co robisz jest w porządku?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">W
szybie odbijało się zbyt idealne odbicie arystokraty, jeszcze
chłopięce rysy twarzy i zdziwienie, które zdradzała jego mina.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Co
masz na myśli?- spytał powoli, jakby bał się odpowiedzi.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Pokręciłam
głową, śmiejąc się z tego, jak mogłam upaść akurat przed jego
stopami, jak mogłam zakochać się w przyjacielu własnego kuzyna.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Kiedy
usłyszałam te urywki rozmowy Lily i Toby'ego zrozumiałam, że
Scorpiusa stał się dla mnie kimś więcej niż tylko tym.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Ona
uratowała po bójce Puckeya, ja Scorpiusa.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Obie
byłyśmy wcześniej bezkonfliktowymi dziewczynkami, a oni
buntownikami. Mimo że nie darzyli się przyjacielskim uczuciem.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Przypomniałam
sobie to, co czułam w powietrzu, gdy byliśmy sami w Pokoju Życzeń.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Po
moim ciele rozlewało się ciepło, jakby pocałunkiem mógł
podzielić sie ze mną temperatura swojego ciała. </span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Gdybym
komukolwiek z rodziny przyznała się, że podoba mi się Malfoy,
najprawdopodobniej by mnie wydziedziczyli. </span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">A
co najważniejsze:jak bardzo nasza relacja różniła się od związku
Lily? Czy w ogóle istniała?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Jak
dużo ten chłopak miał wspólnego z Toby'm?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Czy
po tych wszystkich reprymendach, które dałam Lily, sama nie robiłam
tego samego?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Nie
potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Wlepiam wzrok w ścianę ponad jego
ramieniem.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Dobrze
wiesz, o co. Pierwszy raz jestem w stanie uwierzyć Laurze Macmillan,
Malfoy. Po co mnie pocałowałeś? Bo chyba nie z niedozgonnej
miłości do denerwującej, rudowłosej Krukonki? Kto jak kto, ale
chyba Pani Prefekt Naczelna w takich sprawach się nie myli, co?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Wyrzuciłam
te wszystkie słowa z siebie, tak jakby te zdania nie zawierały ani
kropek ani przecinków.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Już
miałam zamiar odejść, gdy blondyn złapał mnie za ramię.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">-Nie
wiem czemu to zrobiłem, ale wiem, że nie po to by cię zranić.-
powiedział zbyt głośno, jakby chciał mnie za wszelką cenę
zatrzymać i chwilę ze mną porozmawiać.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Ale
czy ja pragnęłam tego samego?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">To
było najważniejsze pytanie, prawda?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">To,
czy ja tego wyczekiwałam tak mocno jak Malfoy?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Niestety
odpowiedz była twierdząca.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">I
tak samo, jak ta Scorpiusa nie miała wytłumaczenia.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Stanęłam
w miejscu, a to dla niego wystarczyło. Zbliżył się do mnie
jednym, plynnym ruchem </span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">i
przyciągnął do siebie. Nasze usta złączyły się w niedelikatnym
pocałunku.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Znowu
poczułam to piękne, słodko-gorzkie uczucie.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Czemu
wszystko w nim musiało być takie idealne?</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Wygląd,
zapach...</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Po
chwili pomyślałam, że mimo wszelkich pozorów nie jest on chodzącą
perfekcją.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Gdyby
był nie zauroczyłby się we mnie, uczennicy Ravenclawu, prymusce,
irytującej kuzynce Pottera, córce Rona Weasleya i Hermiony Granger.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Popchnął
mnie z tym specjalnym rodzajem troski. Mimo to, źle stanęłam.
Upadlabym na zimną, twardą podłogę, gdyby Scorpius nie podtrzymał
mnie milimetry od ziemi.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Zachichotałam.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Trzymając
mnie w objęciach, miał zamiar mnie pocałować, ale ja wpadłam na
ten sam pomysł.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">W
rezultacie nasze głowy się zderzyły się.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Stuk.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Wtedy
oboje skonczyliśmy na podłodze w swoich ramionach. Nasz śmiech
odbijał się echem po korytarzu.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background: #ffffff;">Przygładziłam
jego niesforne loki, które znajdowały się w zabawnym nieładzie.
Chciałam by ta chwila mogła być ruchomym, magicznym zdjęciem, do
którego mogłabym wracać jedynie po to, by znów zobaczyć tyle
szczęścia na jego twarzy.</span></span></span></div>
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<span style="color: #555555;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">-Wstawaj.
Zaraz wszyscy wyjdą z Wielkiej Sali i bedą nas tu podziwiać jak
jakieś eksponaty w zoo.</span></span></span></div>
<br />
<div style="border: none; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0.64cm; orphans: 1; padding: 0cm;">
<br /><br />
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div data-p-id="0df4dccc4aac3f6f36e00ef2a6a4bfac" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; font-family: 'Source Sans Pro', 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-70360896771807092692014-01-26T22:40:00.003+01:002015-12-30T11:35:58.532+01:00Rozdział 14<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<b>Rose</b></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po tym co zrobiłam nie oczekiwałam,
że moje kontakty z Chloe będą ciepłe.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spodziewałam się, że na mnie
nakrzyczy, a potem będzie mnie unikać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W jednym się myliłam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. W jej
jasnych tęczówkach widziałam ogromny zawód.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przeczytałam kawałek prywatnych
notatek przyjaciółki- zupełnie jakbym jej nie ufała lub chciała
dowiedzieć się jakiś pikantnych szczegółów, o których nie
miałam zielonego pojęcia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy musiałam być zawsze taka ciekawa
rzeczy, które mnie nie dotyczyły?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czemu?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie powiedziała nic oprócz tego
jednego zdania, które tkwiło w mojej pamięci przez całą noc, nie
pozwalając mi zasnąć:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Rose, nie spodziewałam się tego po
tobie.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tak jak
przewidywałam Chloe zaczęła mnie ignorować i spędzać cały swój
czas z Alem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na zajęciach,
których nie miałyśmy ze Ślizgonami siadała z Krukonkami. W innej sytuacji nie zamieniłaby z nimi ani jednego słowa. Dziękowałam
w duchu Merlinowi, że trzymała się z dala od
Macmillan. Przyjaźń z Laurą nie byłaby dobrym pomysłem na
zemstę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poza tym Winters
nie była mściwym typem dziewczyny. Było mi wstyd, że sprawy przybrały
taki obrót. Chciałam z nią porozmawiać, ale za każdym razem albo
ona udawała, że mnie nie widzi albo mi brakowało odwagi. Czułam
gulę w gardle, miałam mętlik w głowie, atysiące wizji tego,co mogłaby
mi powiedzieć stało się strażą dla mojego uwięzionego umysłu. Łatwo dałam im się złapa. Chloe,</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> z którą znałam się od 6 lat i nigdy sie nie kłóciłam...została ofiarą, bo wbiłam jej nóż w plecy, zanim zdążyła się odwrocić.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chodziłam wszędzie
sama, jedynym moim towarzyszem było przyspieszone bicie serca, gdy skręcałam w zatłoczony korytarz. Bałam się, ze wpadnę na Winters i nie będę potrafiła spojrzeć jej w oczy. Tak jak ona.<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Nadeszla lekcja eliksirów i
obok mnie usiadła Evie. Spytala się co się dzieję, jej oczy były wypełnione płynnym ciepłem. Było w nich coś, co dzialalo jak plaster miodu dla duszy. Wygladała na zimną, odległa postać, która grała drugie skrzypce, ale pózniej okazywała się tą ciepłą melodią bez, której piosenka staję się męcząca.</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"> Opowiedziałam Nott, co było powodem tego, że nie siedzę z Winters, a
ona po prostu skinęła głową na znak, że rozumie. Nie zadawała
zbędnych pytań i to w niej lubiłam. Mogła sobie myśleć co
chciała, ale nigdy nie mówiła czegoś, co mogłoby dobić drugą
osobę. Dla mnie to była pozytywna cecha, ale wiedziałam że to
zależy od perspektywy, z jakiej się patrzy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy zajęcia się
skończyły Nott mimo moich protestów, zaciągnęła mnie
na boisko Quiditcha.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Scorpius i Nathan rozgrywali między sobą
mecz. Kiedy blondyn nas zobaczył podleciał do Zabioniego, szepnął
mu coś i po chwili stali obok nas na ziemi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Długie blond włosy
Malfoya prawie zasłaniały jego jasne, niebieskie oczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zdałam sobie
sprawę, że za długo się na niego patrzę, więc
przeniosłam wzrok na jego kumpla. Uśmiechał się łobuzersko,
zresztą jak zwykle. W jego brązowych oczach błyskało tysiące
tajemniczych iskierek i wolałam nie wiedzieć, czym były
spowodowane.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skierowaliśmy się
w stronę ławek i już miałam zamiar im uciec, gdy Evie pociągnęła
mnie za rękaw kurtki i zmusiła do zajęcia miejsca obok niej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Przekonajcie
drogą Rose, że jedna kłótnia z Chloe Winters to nie tragedia, Wszystko
będzie dobrze, prawda?- powiedziała brunetka w stronę chłopców.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nathan wyciągnął swoją umięśnioną rękę i
objął mnie, szczerząc zęby. Z drugiej strony
usłyszałam szept Scorpiusa. Szeptal mi do ucha. <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Mogłam poczuć jego ciepły oddech na swojej skórze...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Rosie,
uśmiechnij się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moja twarz
wykrzywiła się w grymasie, ale zanim zdążyłam mu coś
odpowiedzieć, dodał:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Co mogę
zrobić żebyś nie była dłużej taka dobita?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Zamknąć
się.- zaproponowałam, co sprawiło, że Zabini wybuchnął głośnym
śmiechem i wyswobodził <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">ze swojego uścisku.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Urocza, jak
zwykle. Taką ciebie lubię, skarbie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Puścił mi oczko.
Miałam tego dość.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Bezczelny jak
zawsze.- odparowałam, siląc się na obojętny ton.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na twarzy Evie
powoli zaczął pojawiać się uśmiech.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-Czy oni wszyscy
zmówili się przeciwko mnie?</i>- pomyślałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy Scorpius rzucił się na mnie, zwalając mnie z ławki i tuląc do
siebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy się
śmieli. Tylko ja nie miałam na to ochoty,. Leżałam na ziemi, cxułam na sobie ciężar Malfoya, którego perfumy mroczyły moje
zmysły. Wzięłam głęboki wdech, co sprawiło tylko, że było
jeszcze gorzej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Masz
łaskotki?- zapytał, unosząc do góry jedną brew i już wyciągał
ręce by przystąpić do tej tortury, gdy udało mi się od
niego uwolnić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Oj, nie bój
się mnie. Nie gryzę.- droczył się ze mną, a ja z każdym
krokiem oddalałam się od niego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu puściłam
się biegiem. Chciałam wyjść z boiska, ale przez przypadek
wbiegłam do szatni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Za mną wszedł
Scorpius z krzywym uśmieszkiem na tej jego trochę krzywej twarzy...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z każdym krokiem
w tył zbliżałam się do łazienki, przeznaczonej dla zawodników.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzyłam szybko
drzwi do pomieszczenia i gdy blondyn wszedł za mną, oblałam go
wodą z prysznica.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak prychnął,
kręcąc głową w nieudolnej próbie wysuszenia włosów.
Niczym pies.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I wtedy się na
mnie odegrał. Złapał mnie za rękę i sprawił, że woda prysła
na mnie, mocząc całe ubranie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jeśli się
przez ciebie przeziębię...- wycedziłam.- Odrabiasz mi wszystkie
prace domowe i robisz staranne notatki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-To ty
zaczęłaś, skarbie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Przestań mnie
tak nazywać!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale patrząc na to,
jak oboje wyglądaliśmy, cali przemoczeni, kłócący się niczym małe
dzieci, z mojego gardła pierwszy raz tego dnia wypłynął perlisty
śmiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wydawało mi sie, ze powietrze się przerzedziło i zniknęło z niego, coś ciężkiego zamykającego nas w klatce. Znów mogłam oddychać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak objął
mnie ramieniem i tym razem nie wymknelam się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdzieś w moich
myślach tkwiło wspomnienie, tego co przeczytałam w pamiętniku
Chloe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziwny zbieg
okoliczności, że i ja i ona spędziłyśmy w tym miejscu chwilę
sam na sam ze Ślizgonem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tylko, ze ona była
zakochana w Alu, a ja do Scorpiusa nic nie czułam, prawda?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W ogóle
czemu o tym pomyślałam, do cholery?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak dotknął
kącika moich ust i poczułam jak dreszcze maszerują, wzdłuż moich pleców. Może warta strzegąca moich myśli, opuściła mnie? Wolałam to wytłumaczenie niż fakt, że Mógł to być wpływ Scorpiusa</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Uśmiech Rosie, uśmiech. Bo nie dam ci spokoju. Mówię Ci, zrób to.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W porządku. Odzyskałam swój spokój.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy Evie i Nathan
nas zobaczyli spojrzeli się po sobie, a potem naraz zaczęli się z
nas śmiać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z pewnością tego
dnia mieli świetny humor. Prawie pospadali z ławek, kiedy Scorpius
opowiedział im całą historię.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wróciliśmy do
Hogwartu i już miałam iść do swojego dormitorium, kiedy zatrzymała mnie Evie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Daj spokój.
Chodź z nami. Osusz się za pomocą zaklęcia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uległam. Czy to był początek upadku? Nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie. Ta trójka ma na mnie dobry czy zły wpływ? Zaczynałam ich lubić. I najgorsze było to, że nie
potrafiłabym temu zaprzeczyć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tym razem wieczór
spędziliśmy w dormitorium chłopców, popijając kremowe piwo i
opowiadając sobie żarty i śmiejąc się z
naszych porażek i wad.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zastanawiałam się, czy te nasze wieczorki mogłyby kiedyś
stać się tradycją, ale po chwili pomyślałam, że nasza
znajomość zapewne nie będzie trwała przez długi czas. Wiedziałam o tym, nie byłam naiwna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Któregoś dnia wiatr rozwieje liście na szkolnym dziedzińcu, a nasza iluzja nowego życia pryśnie wraz z nimi jak przejrzysta bańka mydlana. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W tamtym momencie starałam cieszyć się chwilą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy miałam już wychodzić, zmęczona,
ale radosna,do dormitorium wszedł mój kuzyn.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rozejrzał się po pomieszczeniu i
spojrzał się na mnie zdziwiony.</div>
-Od kiedy ty przyjaźnisz się z tymi dziwolągami?-zapytał, a ja po chwili zdałam sobie sprawę, że były to
pierwsze słowa jakie wypowiedział w moją stronę odkąd dowiedział sie, ze zataiłam przed nim związek jego siostry.<br />
-Od kiedy ty ze mną rozmawiasz?<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Chloe za tobą tęskni, Rose. Tobie tez brakuje dziewczyny swojego kuzyna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cisza zawisła nad nami jak po przedstawieniu w teatrze. Kilka sekund. Tyle potrzebowałam, by dowiedzieć się, czy czeka nas aplauz. Może opuścimy scenę i udamy się w rożne strony?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie myślałeś czasem o
zaprzestaniu tego gniewania się na nas?- głos Scorpiusa rozbrzmiał w pokoju jak niezapowiedziany punkt programu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Albus westchnął i usiadł na
podłodze niedaleko Evie, opierając głowę o jedno z łóżek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Przepraszam. Wiem, że to nie
wasza wina, że moja siostra spotyka się z tym pacanem. Na razie jest szczęśliwa...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Potter zamilkł i wyrwał z
dłoni blondyna butelkę słabego alkoholu. Wziął dużego łyka. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czyli sztama, stary?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Sztama. Ale o Quiditchu sobie
jeszcze pogadamy, gdy nie będzie mi się chciało tak spać.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy wstałam następnego
dnia, pierwszą myślą, która pojawiła się w mojej głowie było
pogodzenie się z Winters. Otworzyłam oczy niewyspana i
zauważyłam, że właśnie weszła do łazienki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie chciałam czekać.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Musiałam jak
najszybciej przeprosić tę drobną istotkę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podeszłam do drzwi i
powiedziałam: </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Chloe, nawet nie wiesz
jak mi przykro. Przepraszam.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co ty pieprzysz?-
odpowiedział mi głos dochodzący z toalety.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Drzwi otworzyły się, a
przede mną stanęła Laura Macmillan, zapinająca białą koszulę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przefarbowała włosy na
jasny blond.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Powinnam była zacząć
nosić jakieś okulary, skoro pomylilam te dwie osoby.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Może zaczynałam już mieć jakieś przewidzenia z braku snu?</div>
<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ktoś tu się pokłócił
z psiapsiułeczką.- powiedziała, pogwizdując pod nosem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zauważyłam, że nie
zapięła guzików do końca i pokazała duży dekolt.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja przynajmniej miałam
z kim.- podsumowałam.- No bo chyba nie nazwiesz przyjaciółkami
tych twoich klonów, co Laura?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna pokręciła
głową, chichocząc.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ale ty jesteś
nieznośnie zazdrosna, Rosie. A mogłybyśmy być dobrymi
koleżankami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tym razem to ja zaśmiałam
się, ale ona ubiegła moją odpowiedz:</div>
-Nic nie rozumiesz,
Weasley. Życie to gra, której nie da się wygrać. Można się tylko dobrze bawić. Czerpać satysfakcję ze zwycięstw i przewagi.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przybliżyła się do mnie
i mimo że była ode mnie niższa, na szpilkach praktycznie mnie
przerastała.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyszeptała niemal
teatralnym szeptem:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Scorpius Malfoy zdaje
się już mieć nad tobą przewagę, hmm?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Trąciła mnie ramieniem i
po chwili opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mogłam jeszcze usłyszeć
stukot jej wysokich butów o stare schody prowadzące do Pokoju
Wspólnego Ravenclawu.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Scorpius</b></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystko zaczynało wracać na właściwe tory. Po dziwnych zdarzeniach, które miały miejsce </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
w pierwszym tygodniu nauki minusy zaczynały zmieniać się w plusy.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podczas śniadania
rozmawiałem z Alem i ustaliliśmy, że może wrócić do drużyny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zauważyłem, że Evie
przestała gniewać się na Nathana. Stał sie partnerem do żartów Ślizgonki</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy zmierzaliśmy na
lekcję podeszła do nas Rosie i spytała się, czy nie widzieliśmy
Winters.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Miałem wrażenie, że unika mojego
spojrzenia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
No właśnie WRAŻENIE,
czyli wytwór mojej wyobraźni.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Czemu miałaby mnie
ignorować?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Postanowiłem to sprawdzić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Podszedłem do niej i
poprawiłem jej kołnierzyk od koszuli.</div>
-Powodzenia.-
powiedziałem.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przyda się.-
odpowiedziała oschłym tonem i odeszła od nas, by kontynuować
poszukiwania blondynki. Miałem zamiar powiedzieć jej,
że i tak zaraz zobaczą się na zajęciach, ale tłumaczenie czegoś pewnej swoich racji Krukonce
było jednym z tych niewykonalnych zadań. Cóż, na tym etapie musiałem przyznać, że miałem do takich słabość.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo, że niektóre jej
cechy potrafiłem odczytać, Rose Weasley
była dla mnie jedną, wielką tajemnicą.<br />
<br />
Edytowany-30.12.15</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-84146074398037993922014-01-16T20:19:00.001+01:002015-12-28T22:21:26.403+01:00Rozdział 13<div style="margin-bottom: 0cm;"><b>Scorpius</b></div><div style="margin-bottom: 0cm;">Nadeszła pierwsza sobota w nowym roku
szkolnym, a wraz z nią oczekiwany przez wielu mecz Quiditcha. Hufflepuff miał stanąć do walki z Domem Węża; obie drużyny liczyły, ze uda im się wyjść z tego pojedynku obronną ręką. Hufflepuff vs. Slytherin, mój dom. Chcialem być jego dumą. A może po prostu pragnąłem, by nikt nie odebrał mi własnego honoru? Czwartkowe i piątkowe popołudnie
spędziłem na lataniu w kółko na miotle i pokrzykiwaniu na moją
drużynę. Mieliśmy grać z Puchonami, ale po tym, co zobaczyłem na
treningach, byłem coraz bardziej przekonany, że przegramy pierwsze, najprostsze starcie. W żaden sposób
nie umiałem dotrzeć do Albusa, który nie słuchał moich
poleceń i robił wszystko na odwrót niż mówiłem. Rzucał tylko jakieś obelgi w stronę Puckeya, naszego pożal się
Merlinie pałkarza. Słowa Pottera musiał chyba porywać zimny wiatr, gdzieś daleko od uszu chłopaka o krzywym uśmieszku aroganta. Z każdą kolejną próbą rozegrania treningu jak należy, mój przyjaciel zdawał się zapadać w sobie, tym bardziej oddalał się od rzeczywistości, tym więcej przeklenstw kładło cień na i tak ponury, jesienny dzień. Najlepiej wywaliłbym ich obu z drużyny i wziął
rezerwowych (którzy jednym słowem byli beznadziejni), ale wtedy
szanse wygranej spadłyby do zera. To nie jest najlepsza liczba, jak mniemam. Z takim wynikiem sami stalibyśmy się zerami w oczach całej szkoły...być może i we własnych.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dlatego więc musiałem patrzeć, jak
Al prawie spada z miotły, próbując dorwać Puckaya i stoczyć z
nim walkę w powietrzu. O niczym nie marzyłem bardziej niż o tak miłym spotkaniu w gronie przyjaciół.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">Al, grający na pozycji
ścigającego, wyrwał pałkę drugiemu z pałkarzy i odbił tłuczek
w stronę Toby'ego, który od niechcenia odbił go z powrotem w
stronę Pottera. Omal nie uderzyl chłopaka w głowę. Ukryłem twarz w dłoniach. Miałem już tego dosyć. Kazałem im się zbierać
i zagroziłem, że jeżeli nawalą wylecą z zespołu na zbity pysk,
a na ich miejsca wezmę, chociażby pierwszoklasistów.. To byłaby
dla nich wystarczająca hańba- zostać odstawionym na bok na rzecz
jakichś dzieciaków</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I ja wcale nie żartowałem, byłbym zdolny to zrobić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">Kończyłem już ubierać szatę
do grania w Quiditcha i w duchu modliłem się bym nie był zmuszonyselekcjonować nowego zespołu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><b>Rose</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Sobotnie popołudnie zapowiadało się
hucznie. Mecze w Hogwarcie były traktowane jak święta. Wszyscy kibicowali, a potem...cóż, albo świętowali zwycięstwo albo pili, by zapomnieć o porażce.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">Nastolatki, nic dodać nic
ująć. Cała sprawa dawno przestała mnie ekscytować. Przewidywalna
rozgrywka, te same dziwne zasady, tłum rzucający się na wszystkie
strony i krzyczący słowa otuchy dla swojej drużyny. Kibice często wymachiwali rękoma, a łokcie entuzjastów sportu
omal nie lądowały w moich oczodołach. Świetna zabawa, prawda?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po obiedzie wszyscy wypadli na błonia
i zaczęli zmierzać pośpiesznie w stronę boiska.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przed moimi oczami migały postacie
ludzi, którzy szyje obwiesili szkarłatnymi, szmaragdowymi albo żółtymi szalikami. Hogwart tonął w kolorach. W takie dni widziałam jak różnorodni są ludzie uczęszczający do szkoły. I ilu z nich nigdy wcześniej nie widziałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szłam sama. Chloe znikła z moich oczu
przed końcem posiłku. Podejrzewałam, że poszła życzyć
szczęścia Albusowi. Westchnęłam, gdy moje myśli popłynęły w
stronę obrażonego na mnie kuzyna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak długo miało trwać jego milczenie?
Ta ignorancja?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miałam nadzieję, że rozmowy Winters
ze Ślizgonem czasami dotyczyły relacji Rose-Albus, a nie tylko ich
dwojga i ich zauroczenia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czy Potter mógł rzeczywiście coś
czuć do mojej przyjaciółki? Cóż, na pewno gdyby jej chociaż nie
lubił,nie spędzałby z nią tyle czasu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W głębi duszy liczyłam, że Albusowi
podoba się Chloe, bo jej zależało.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">Doszłam na boisko i
zauważyłam, że ktoś siedzący wśród Ślizgonów macha w moją stronę. Gdy
przyjrzałam się tej osobie dokładniej, rozpoznałam ciemne włosy
i jasną karnację Evie Nott. Od razu skierowałam się w jej
kierunku. Czułam się jak turysta w obcym mieście. Jakbym nie znała ani języka, którym się posługują uczniowie Slytherinu ani ich obyczajów. Tymczasem, byli to moi koledzy, a z niektórymi chodziłam na zajęcia...Mimo to, czułam się jak odludek. Gdy nareszcie usiadłam obok dziewczyny, ta przywitała
się ze mną krótkim ,,cześć'' i obdarzyła mnie delikatnym
uśmiechem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Grasz w drużynie międzynarodowej
juniorów, tak?- spytałam, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, ale przede wszystkim po to, by przerwać <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">niezręczną ciszę między nami.- Płacą ci za
to? Czujesz, że patrzysz na amatorów, gdy tu siedzisz? Nie nudzi
cię to?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie płacą mi, ale kiedy drużyna
wygra otrzymuję nagrodę za zajęcie pierwszego miejsca od
organizatora meczu. Scorpius jest dobrym kapitanem i graczem, serio. Jego gra nie jest nudna. Co innego, duża cześć zespołu Malfoya. Wiem, że powinnam oglądać ten mecz...skoro mój tata
zawsze marzył, by tak wyglądało moje życie. Quiditch przede wszystkim. </div><div style="margin-bottom: 0cm;">Uśmiechnęła się, ale w jej oczach kulił się smutek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A więc kim jest twój ojciec?-
spytałam zaciekawiona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Mój ojciec pracował na wysokim
stanowisku w Ministerstwie</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jak to pracował?</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Poczułam falę nieuchronnego ciepła przechodzącego przez moją skórę, zapalającego wszystkie nerwy, kurczącego mięśnie i pozostawiającego moje policzki w ogniu. Konsekwencja zbyt szybkiego ruchu, chcesz przeskoczyć o dwa pola, by uciec od krępującej sytuacji, ale przewracasz pionek po drodze. A on? Ciągnie cię w dół. Gra skończona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy zauważyłam wyraz twarzy Evie,
jej oczy, ciemne jak noc,nerwowe pocieranie dłońmi o przetarte, czarne dżinsy, zrozumiałam,
że nie powinnam była o to pytać. Jej tacie moglo przytrafić się wszystko, mógł zostać
wywalony lub odejść z pracy, ale zanim brunetka zdążyła
otworzyć usta, ja już domyśliłam się odpowiedzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szkoda, że tak późno.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Umarł.- powiedziała krótko i
zawiesiła puste spojrzenie swoich oczu na boisku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zanim zdążyłam znaleść słowa, które nie istniały, na boisko wyszli
zawodnicy z obu drużyn. Z jednej strony dumnie kroczyli Ślizgoni,
z głowami uniesionymi wysoko i najnowszymi modelami mioteł. Na
czele tych gadów szedł Scorpius, który gdy doszedł do swojego
przeciwnika, o głowę niższego od niego i chyba młodszego,
uścisnął stanowczo jego rękę. Po chwili rozległ się gwizdek,
oznajmiający początek gry.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy obecni na boisku wzlecieli w
górę z prędkością światła i zajęli swoje miejsca.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z każdej strony można było
dosłyszeć krzyki. Evie nie kibicowała. Jej wzrok był skupiony na
grze. Byłam pewna, że próbowała rozgryźć taktykę Puchonów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po zaledwie 20 minutach Ślizgoni
przegrywali pięćdzisięcioma punktami. Wtedy Evie zaczęła
mamrotać pod nosem jakieś przekleństwa, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Zasłona żalu, którą nas spowiłam, zamienila się w pył jak za dotknięciem magicznej różdżki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dla mnie sytuacja była zabawna, bo
nie moim celem była wygrana. Ale na miejscu Ala i Puckeya nie zatrzymywałabym się na środku boiska tylko
po to, by się kłócić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy buczeli, Malfoy
wrzeszczał, ale oni robili swoje.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Scorpius powinien skupić się
na szukaniu znicza. Od razu, gdy o tym pomyślałam
zanurkował za złotą piłeczką. Przeciwnik chłopaka <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">zagrodził mu drogę i teraz Puchon był bliżej wygranej. Ślizgon
zrównał swoje tempo z tempem drugiego szukającego i mocno uderzył
go w bok. Tamten trochę się zachwiał, ale leciał dalej. Puchon poszedł za przykładem
Scorpiusa i próbował go zepchnąć, ale blondyn nagle przyśpieszył
i chłopak uderzył w powietrze. Stracił panowanie nad miotłą i
został wybity z równowagi. Zrobił gwałtowny skręt, starając się
nie spaść. Niestety, stracił szanse na wygraną. Scorpius
wyciągnął rękę i złapał znicz, kończąc mecz, w którym mieli upaść, spektakularną wygraną. Nawet ja potrafiłam to docenić.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ślizgoni zaczęli się cieszyć,
część nawet zbiegła na dół na boisko pogratulować zwycięzcom.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wtedy zauważyłam rudowłosą, chudą
dziewczynę biegnącą w stronę wysokiego bruneta. Wtuliła się w
niego, a ten skradł od niej długi pocałunek. Ciekawa byłam
czym sobie na to zasłużył. Byciem dekoracją na boisku i
kłóceniem się z Alem, jej kuzynem? Zauważyłam, że na twarzy
Nott pojawił się grymas. Rozumiałam to, że nie lubi Puckeya,
bo słyszała, że jest draniem, ale czy na pewno nie chodziło o
coś więcej? Wyglądało to tak, jakby dziewczyna nie oglądała takiej sceny pierwszy raz. Ba! Jakby była jej częścią, tak dawno, ze wszyscy o tym zapomnieli. Ale nie ona...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiedziałam czy to jakaś
tradycja, że chłopak zostaje obdarowywany pocałunkami od
dziewczyn po zwycięstwie, bo prawie nie chodziłam w poprzednich
latach na mecze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie byłam pewna, czy te spekulacje były zasługą mojej bujnej wyobraźni czy rzeczywiście było coś
na rzeczy. Ślizgonka dotknęła mojego ramienia i powiedziała mi,
żebym za nią poszła. Zeszłyśmy pod szatnie dla graczy i po
chwili przy nas znalazł się Zabini, który przywitał się jednym, wielkim uściskiem.</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Czułam się, jakby ktoś powoli
wyciskał ze mnie sok jak z pomarańczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wygraliśmy!- oznajmił, jakbyśmy
tego nie zauważyły.- Malfoy jest strasznie wściekły na Ala i
Puckeya, więc lepiej go nie drażnić. Trzeba to oblać!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przewróciłam oczami, ale zanim
zdążyłam skomentować pomysł chłopaka, odezwała się Evie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nathan, nie uważasz, że po
incydencie z Macmillan jesteś już wystarczająco sławny? Po co
kolejny raz chcesz zrobić coś głupiego? Nie myślałeś o
abstynencji?- powiedziała, unosząc do góry jedną brew.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zabini podszedł do niej bliżej i
objął ją jedną ręką w pasie. Zdawał się nie widzieć jej
krzywego spojrzenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Vee, wyluzuj chociaż raz.
Podzielimy się z tobą naszymi zapasami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna strząsnęła jego rękę i
zmierzyła go wzrokiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tamten tylko pokiwał głową z
dezaprobatą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Mam na imię Evie, geniuszu. 6 lat
w jednym domu, jesteś kuzynem Malfoya...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiedziałam o tym, że Zabini był rodziną dla Scorpiusa. To tłumaczyło, dlaczego tolerował jego wybryki. Bliskich się przecież nie wybiera. Wbrew własnej woli pomyslałam o Lily. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy Ślizgonka zaczęła swój wykład,
Zabini podbiegł do niej i podniósł ją z ziemi tak, że jej głowa
znalazła się na jego plecach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiem, jak masz na imię, ale Vee
bardziej mi się podoba.- odpowiedział śmiejąc się z zachowania
dziewczyny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Okręcił ją wokół swojej osi, a
ona zaczęła wyzywać go od debili i uderzać go z całej siły
piąstkami. W końcu odstawił ją na ziemię ze zmierzwionymi
włosami i morderczym wyrazem twarzy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Żegnam Zabini. Postaraj się być
trzeźwy chociaż do zmroku.- rzuciła na odchodne i pociągnęła
mnie za sobą- Muszę znaleźć Malfoya i mu pogratulować.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety nie udało nam się ruszyć o więcej niż jeden krok, bo Nathan złapał nas za rękawy bluz i
pociągnął do tyłu. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Objął nas obie i zbliżając nasze
twarze do jego, powiedział głośnym szeptem:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Możemy go poszukać razem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="text-align: center;"> <b>Scorpius</b></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cała nasza drużyna i kibice zebrali
się w Pokoju Wspólnym. Przyszło też parę osób z innych domów,
ale nie było ich nadzwyczaj dużo. Postanowiłem odłożyć sprawę
rozmowy z Alem i Puckeyem, którzy prawie przyczynili się do naszej
przegranej na później.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kumple z mojego rocznika od razu
popchnęli mnie na szmaragdowy, zabytkowy fotel i wręczyli mi do
ręki szklankę Ognistej. Gdy szkło stuknęło się o szkło
wypiliśmy alkohol. Mogłem dojrzeć, jak niektórzy nieznacznie się
krzywią. Machnąłem różdżką i w całym pomieszczeniu zapanował półmrok.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejny ruch i zaczęła lecieć
głośna, elektroniczna muzyka. Wstałem i zacząłem tańczyć przy dziewczynach. Jedna z nich zbliżyła się do mnie i ku
mojemu zadowoleniu zaczęła skupiać swoja uwagę na mnie.
Patrzyłem, jak się rusza wsłuchana w melodie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kochałem imprezy. Nie potrafiłem
udawać, że tak nie jest. I nie miałem zamiaru się zmieniać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">Żyłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><b>Rose</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nathan zaciągnął nas do lochów. Chłód okolił mnie cienką zasłoną. Kiedy stanął przed wejściem do Pokoju Wspólnego
Ślizgonów mruknął pod nosem hasło i po chwili naszym oczom
ukazał się zatłoczony salon. Od razu w oczy rzucili mi się Chloe
i Al- stali pod ścianą z drinkami w rękach. Chłopak chyba
opowiadał coś zabawnego, bo gestykulował, a z twarzy
blondynki nie schodził uśmiech. Od czasu do czasu wybuchała
śmiechem, łapiąc się ręką ściany, by się uspokoić i
przywołać do porządku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">Uśmiechnąłem się, mimo iż smutek obrysował moje serce srebrną obwódką. Zanim zdążyłam coś zrobić Nathan złapał za
rękę Evie i porwał do tańca, okręcając ja wokół własnej osi.
Jej długie włosy mignęły mi przed oczami, a zaraz potem
zauważyłam jego. Scorpiusa. Tańczył obok jakiejś seksownej
blondynki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie miałam pojęcia czemu coś mnie
ukuło w sercu. Nic mnie on nie obchodził.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Liczyło się tylko to, że ja nie
miałam, co robić. Stałam sama pośrodku hucznej imprezy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Otrząsnęłam się z zamyślenia i
zaczęłam tańczyć przy jakimś chłopaku, co chwile zerkając w
stronę Malfoya. Chciałam mu utrzeć nosa. Próbował bawić się
moimi uczuciami, nie wiadomo z jakiego powodu mnie pocałował...Starałam się naśladować ruchi blondynki, która tańczyła bardzo dobrze. Uśmiechałam się,
chociaż wcale nie czułam wielkiej radości. Równie dobrze
bawiłabym się zapewne siedząc nad lekcjami. Wtedy nudziłabym się
mniej. Ale Malfoy rzucił w moja stronę rękawiczkę, a ja nie
zamierzałam odrzucić wyzwania.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uśmiechnęłam się, gdy
Scorpius zaczął kierować się w moją stronę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dotknęłam jego ramion i zaczęłam
schodzić do podłogi, kręcąc biodrami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jego wzrok był teraz utkwiony we mnie.
Wstałam i zaczęłam tańczyć tyłem do niego. Poczułam, jak jego
ręce dotykają moich nóg. I wtedy zaczęłam się oddalać.
Okręciłam w swoją stronę jakiegoś chłopaka i z satysfakcją
zauważyłam, że wzrok Malfoya wciąż wlepiony był w moją osobę.</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;"><br></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tańczyłam do późnej
nocy. Rozmawiałam z Evie i zaczynałam ją lubić. Nie
była dziewczyńska, ale dbała o wygląd. Przekomarzała się
ze znajomymi, ale gdy przychodziła impreza bawiła się z nimi do
upadłego. Usiedliśmy na kanapach, gdzie potem dołączył do nas
Scorpius.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spocony zdjął koszulkę, a
ja poczułam się, jakby po mojej skórze prześlizgnęła się zapałka. Rumieniec zakwitł na mojej twarzy. Spojrzał się na mnie,
a ja zdałam sobie sprawę, że jego tęczówki są błękitne.
Zauważyłam w nich niebo, wolność, wody oceanów. Nie wiedziałam
czy to rozmarzenie nie było spowodowane paroma szklankami whiskey.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Odwróciłam wzrok.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie tańczysz jak grzeczna dziewczynka.-
usłyszałam jego głos, nie gruby, ale też nie do końca
chłopięcy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Melodyjny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Cieszyłem się, że nie dało się już wyczuć jego zniewalających perfum.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
I tak czułam się zamroczona.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Dzięki- powiedziałam,
zakładając nogę na nogę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Miałam nadzieję, że nie
wyglądałam na zdenerwowaną.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Przeszkadzała mi ta jego
bliskość i to że siedzieliśmy na kanapie, bo to tylko przypominało
mi o sytuacji z Pokoju Życzeń.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jak tam sprawa z
Alem?- spytałam, chcąc zmienić temat.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nic mi nie mów. Jak
się nie ogarnie to naprawdę wywalę go z drużyny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie odważysz się.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-A założysz się?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Tak- odpowiedziałam, a
on spojrzał na mnie zdziwiony.- O, proszę cię. To twój kolega,
nie zrobisz mu tego.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na te słowa blondyn wstał
i mimo że próbowałam go złapać za rękę i z powrotem usadzić
na kanapie, Malfoy podszedł do Ala.
Zaczął mówić coś do niego, a po chwli Potter zbladł, jego twarz sala sie biała jakby wyciosana z marmuru. Zaczął <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">wyzywać Scorpiusa, sądząc po jego minie. Gdy tamten
odchodził, brunet splunął na niego.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Niesamowite, jak bardzo
wrogo mogli zachowywać się w stosunku do siebie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Malfoy wrócił na miejsce
i upił łyk alkoholu, śmiejąc się pod nosem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-To było głupie.-
podsumowałam.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak tylko pokręcił
głową, spoglądając na mnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Robię wiele głupich
rzeczy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Temu <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">nie mogłam
zaprzeczyć.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Wróciłam do siebie, gdy
zaczęłam być zmęczona. Weszłam do dormitorium. Większość dziewczyn już
spała. W łóżkach nie było tylko Laury i Chloe. Z łazienki
dochodził odgłos lejącej się wody. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ktoś się kąpał.
Domyślałam się, że była to Winters, bo wątpiłam, że
Macmillan trafi do swojego dormitorium tej nocy. Dźwięk wody spływającej strumieniami po ścianach kabiny, strug wybijających harmonijny, systematyczny rytm o szklane drzwi, było w tym coś, co koiła moje nerwy. Położyłam się na swoim łóżku i wzięłam oddech gdzieś z głębi swych płuc. Wyobraziłam sobie, że leże na łące pod dzikim wodospadem. Kiedy obróciłem głowę, ujrzałam na trawie chłopaka o jednych włosach i pokpiwajacym uśmiechu...</div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">Otworzyłam oczy. Zdjęłam z nóg buty i pomasowałam obolałe stopy. Zeszyt wystający z plecaka Chloe. Wstałam i sięgnęłam po niego, by zapomnieć o wszystkim, o czym z jakiegoś powodu nie potrafiłam zapomnieć.Wyjęłam
notatnik, nie myśląc że dziewczyna może zaraz wyjść z toalety. To był pamiętnik.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Wiedziałam, że powinnam
była go odłożyć, ale byłam ciekawa. Ciekawa czy opisała obrażonego Ala i to co tak naprawdę się działo między
nią, a moim kuzynem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">On jest moją rodziną...chyba miałam prawo wiedzieć?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Wyjęłam z kieszeni bluzy
różdżkę i mruknęłam: <i>Lumos</i>.</div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">Ciepłe światło musnęło dotykiem lekkim jak piórko stronice zapisane drobnym, pochyłym pismem. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><i><br></i></div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Al
zabrał mnie na boisko przed meczem. Leżeliśmy na trawie patrząc
na niebo przez obręcze bramkowe. Kosmyk moich włosów wyładował na jego twarzy. Zaśmiał się i odgarnął go </i><i style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">za moje ucho.Chciałam złapać go za rękę, by móc zatrzymać ten przelotny moment, w którym byliśmy sobie bliscy. Wiedziałam, że żadne z nas niedługo może go już nie pamietać. Twarz Ala znajdowała się nad moją. Spoglądał na nią, jakby
zapomniał co miał zamiar zrobić. Ja odpłynęłam, wpatrując
się w jego nietypowe, zielone oczy w kształcie migdałów. Zanim
zdążyłam pomyśleć, że to głupie, że będę tego żałować,
że nie powinnam, o milionach milionów rożnych innych powodów, podniosłam się na łokciach z ziemi i delikatnie
zbliżyłam swoje usta do jego. Nie umiałam się całować. Gdy poczułam, że nie odwzajemnia pocałunku,
oderwałam się od niego, a szkarłatne rumieńce oblały moje policzki. Chciałam jakoś wstać, ale Potter mi to
uniemożliwiał, bo opierał się o ziemię. Zamknęłam oczy i
przełknęłam ślinę Jego usta złączyły się z moimi. Odzyskałam swoje życie. Zawsze należało do niego, to Al jest moim życiem.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Drzwi
od łazienki się otworzyły i do pomieszczenia weszła Chloe. <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Różdżka już nie świeciła, ale
Winters zdążyła zauważyć, że trzymałam w rękach jej zeszyt,
zanim szepnęłam zaklęcie przeciwdziałające,</span></div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><i>Nox</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Dziewczyna
pokiwała głową i skrzyżowała ręce.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Chciałam
krzyczeć, tłumaczyć się, ale co mogłam powiedzieć Winters?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Nic.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-Rose,
nie spodziewałam się tego po tobie.- powiedziała smutnym tonem,a
ja po raz pierwszy tego dnia poczułam, że ogień pod moją skórą zamienia się w sopelki lodu.</div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><br></div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">Data aktualizacji; 28.12.15</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><br></div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-54682471246740094052014-01-13T15:45:00.001+01:002015-10-14T12:28:44.029+02:00Rozdział 12<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div data-p-id="0df4dccc4aac3f6f36e00ef2a6a4bfac" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px; text-align: center;">
<span style="box-sizing: border-box; font-weight: 700;"><span style="font-family: inherit;">Rose</span></span></div>
<div data-p-id="ac62fa5a310421d23491b0f89aaa3609" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Sen nie przychodził; ostatnie wydarzenia dobijały się do wszystkich drzwi w mojej głowie. Przewracałam się z boku na bok, a natrętne myśli, wciąż nie dawały mi spokoju. Odszukałam na szafce przy moim łóżku zegarek po to, by odkryć, że było po drugiej.</span></div>
<div data-p-id="3fd117b1e3958cbf4dd00b921b41777f" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Czemu dałam się pocałować temu debilowi, Malfoyowi? Czemu zachowywałam się jak Lily? Czy to możliwe, że byłam tak samo nieodpowiedzialna jak moja kuzynka? Jak mogłam ją pouczać, by nie ufała Puckeyowi, gdy sama obściskiwałam się po kątach z chłopakiem, który jak podejrzewałam, był niestabilny emocjonalnie?</span></div>
<div data-p-id="6efdd375dd20b89d9a826d60f57b95ef" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Odpowiedź była prostsza niż kiedykolwiek: to był odruch.. Każdej dziewczynie się podobał, a ja nie byłam wyjątkiem. Był dla mnie miły i przekonałam się, że wcale nie jest taki jak mi się wydawało.</span></div>
<div data-p-id="dc1d0312722019ae0e84148d1423730d" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;"><i style="box-sizing: border-box;">-Rose, jesteś taka głupia! Jak mogłaś przez trzy dni zmienić zdanie o tym Śizgonie! Kiedyś nie potrafiłaś przestać go drażnić, a teraz padasz w jego ramiona?-</i> mój rozum próbował przejąć kontrolę nad uczuciami. </span></div>
<div data-p-id="1b3af4d6460ec2594ca4c3205b74e9d0" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Och, a to ciekawe. Myślałam, że zgubiłam go podczas imprezy, z której nic nie pamiętałam. Kiedy o tym myślałam, czułam ucisk w żołądku jak przed i po napisaniu ważnego egzaminu.</span></div>
<div data-p-id="c3eb607d99bd7005d56fb94813da4d18" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Cały czas nękało mnie przeczucie, że to nie był nasz pierwszy pocałunek. To ciepło, które rozlało się po całym moim ciele było takie znajome....Jęknęłam i schowałam głowę pod kołdrę.</span></div>
<div data-p-id="774c3b71da90d8c13d7e227f7578e024" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Jeśli jeszcze nie straciłam rozumu, byłam na najlepszej drodzę, by tego dokonać.</span></div>
<div data-p-id="d41d8cd98f00b204e9800998ecf8427e" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;"><br style="box-sizing: border-box;" /></span></div>
<div data-p-id="70cd838bcf2ddd52a093426c69ad3271" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Rano wstałam kompletnie zaspana; zmęczone oczy i obolałe ciało nie chciały słuchać rozkazów jakieś rudej dziewuchy. Po kwadransie zwlokłam się z łóżka, ubrałam i poszłam na śniadanie.</span></div>
<div data-p-id="4ed2dd1431d72bb9aeab67560ecd7906" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Chloe już kończyła swój posiłek i cały czas zerkała w stronę stołu Ślizgonów. Na przemian uśmiechała się lub rumieniła.</span></div>
<div data-p-id="121a1192747e5d6b555a17de733da012" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">W końcu nie wytrzymałam.</span></div>
<div data-p-id="57f70e202f3af2aec89ead208c4f458c" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Tak w ogóle to w rodzinie wszyscy zdrowi? Obawiam się o twoją psychikę; coś musi być z tobą nie tak.</span></div>
<div data-p-id="09442cee3ece929d1dd038065dca1060" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Nawet mnie nie usłyszała. Kiedy w końcu zorientowałam się, do kogo słała te spojrzenia, prawie zakrztusiłam się sokiem dyniowym (uwierzcie mi na słowo, nie był to najsmaczniejszy napój, jaki piłam, a w połączeniu z takimi informacjami...to była katastrofa. Wszystko to musiało prowadzić do nieodwracalnej klęski).</span></div>
<div data-p-id="dcef6677c0b38e64e2d144ba6c6d0d71" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Mój kuzyn był najwyraźniej w świetnym humorze i postanowił poflirtować z Winters. Siedział z dala od Malfoya i Zabiniego, więc wnioskowałam, że się do siebie nie odzywają. Trzeba było przyznać, że chłopak się szybko pocieszył po kłótni z najlepszym przyjacielem. Oczywiście Al nie odzywał się także do mnie, więc jeżeli Chloe miała zamiar spędzać z nim czas, nie będzie miała go dla mnie.</span></div>
<div data-p-id="8dfc7b63e04ec09f5a76fad88eaad9a8" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Ugh,ale od czego są przyjaciele?</span></div>
<div data-p-id="4befa0efe6b689e59eca86fe143303c2" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Spotykacie się?- spytałam prosto z mostu, chociaż wiedziałam, że znów mogę nie spotkac się z odpowiedzią.</span></div>
<div data-p-id="4befa0efe6b689e59eca86fe143303c2" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Co?- odpowiedziała rozkojarzona dziewczyna- Nie, nie.</span></div>
<div data-p-id="f1b565f20daf25c77365608cf11960f3" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Może nie, ale jesteście bezwstydni i ze sobą flirtujecie. Rozumiem, że chcesz z nim siedzieć na eliksirach, a nie ze mną, skarbie?</span></div>
<div data-p-id="328340ae768f6883a363d06e3223a9d2" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Chloe spojrzała się na mnie błagalnym wzrokiem.</span></div>
<div data-p-id="7a7bd2467bc318658cdf79c812c42270" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Proszę. Wiem, że ty się z nim pokłóciłaś...</span></div>
<div data-p-id="83e09b4d562ea5193300053fb71fa2ee" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Skinęłam głową na znak, że się zgadzam i wstałam od stołu, zostawiając zakochaną blondynkę samą. </span></div>
<div data-p-id="a038fb66ff66405f9c656fc5ea5b3ca4" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Choć może nie do końca...Al wstał od stołu ze spojrzeniem mówiącym, że ma ochotę zapolować na zwolnione przeze mnie miejsce.</span></div>
<div data-p-id="3389dae361af79b04c9c8e7057f60cc6" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px; text-align: center;">
<span style="box-sizing: border-box; font-weight: 700;"><span style="font-family: inherit;">Scorpius</span></span></div>
<div data-p-id="bdfe4cf68877a64ef2acaa554c081653" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Stałem pod salą do eliksirów razem z Nathanem i starałem się nie myśleć ani o Puckeyu i Lily, ani o pocałunku z Rose. Nie wierzyłem, że na serio pocałowałem tę nieznośną kuzynkę Pottera, którą znałem od tylu lat. Nigdy za nią nie przepadałem. Podobało mi się to, że , że nie była taka miła jak inne dziewczyny, ktore ze mną rozmawiały. </span></div>
<div data-p-id="bdfe4cf68877a64ef2acaa554c081653" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">A mimo to, usiadła obok mnie po sprzeczce w bibliotece i po bójce się mną zajęła. Chciałem jej jakoś podziękować...Może nie wybrałem najlepszego sposobu, ale chciałem dobrze. </span></div>
<div data-p-id="aaf6c8be5d82b37b5a6016a699b472f0" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Nikt nie troszczył się o mnie w taki sposób odkąd Inez... Utopiłem wzrok w tłumie, marząc o tym żeby się z nim zlać i już nigdy się z niego nie wyróżniać. Chciałem zamienić głośne życie, które kiedyś wybrałem na wieczny spokój. On nie zmuszałby mnie do podejmowania żadnych decyzji; nie tych, które mogły zranić innych ludzi.</span></div>
<div data-p-id="89faa7d10257d8901c1b30fdbadb36b9" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Skrzywiłem się, gdy moje myśli zaczęły krążyć wokół Inez Arnaud. Albus był w niej zakochany. Mimo to, byłem na niego zły. Jak mógł sądzić, że nic dla mnie nie znaczyła?</span></div>
<div data-p-id="00e7b8515c7fba2d809ab1759180610d" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Znaczyła, aż za wiele. Każdy popełnia błędy, a ja swojego nie mogłem naprawić.</span></div>
<div data-p-id="543716c78d28e3d9147b6dd275c8e09d" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Myśląc o tym zdałem sobie także sprawę, że nie dowiem się nic od jego ojca na temat Śmierciożerców. </span></div>
<div data-p-id="329d5c3608335bf580abe2ea5c523f4d" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-<i style="box-sizing: border-box;">Świetnie-</i> pomyślałem.-<i style="box-sizing: border-box;">Może jednak będzie na tyle inteligentny, by przekazać mi niepokojące wieści?</i></span></div>
<div data-p-id="329d5c3608335bf580abe2ea5c523f4d" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Skończyłem swoje rozmyślania, gdy zauważyłem Macmillan ze swoją świtą.</span></div>
<div data-p-id="761df6e768fb2706e44d0d9b945b9b05" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Instynktownie spojrzałem na Nathana, a ten tylko wzruszył ramionami. To było d niego podobne.</span></div>
<div data-p-id="7e91de2fcb17a284562137fca966c073" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Laura podeszła do nas, stukając obcasami po podłodze. Dotknęła brody Nathana,a jej opanowane spojrzenie spoczęło na jego twarzy.</span></div>
<div data-p-id="0260617e94672f72bd5087a2007edd9e" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Jak tam Zabini? Udało ci się już pozbierać?- spytała, zanim puściła go i wybuchła perlistym śmiechem.</span></div>
<div data-p-id="0260617e94672f72bd5087a2007edd9e" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Nathan odpowiedział jej niemiłym uśmieszkiem.</span></div>
<div data-p-id="7bd3893e220e89fc5b4a50665cb2bb25" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Wybacz, byłaś tylko kolejnym epizodem w moim dzikim życiu miłosnym.</span></div>
<div class="" data-p-id="7bd3893e220e89fc5b4a50665cb2bb25" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;"> Ciekawe, czy zdołał ją chociaż trochę zranić swoimi słowami. Laura nie wyglądała na obrażoną, ale nie miałem okazji się o tym przekonać. Po tych słowach pojawił się Profesor Slughorn i wpuścił wszystkich do środka.</span></div>
<div data-p-id="5cb177194209450b3032934bc6ae8be3" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Nathan i ja zajęliśmy nasze ulubione miejsca. Nasz wzrok przyciągnął Al; zajęty rozmową z Winters, usiadł z nią w rzędzie obok.</span></div>
<div data-p-id="f4be0c418125c05457164447af80c85c" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Myślałem, że to będzie koniec dziwactw przynajmniej na tę lekcję, ale potem do klasy weszła Rose, a jedynym wolnym miejscem pozostało to obok Puckeya.</span></div>
<div data-p-id="d2c30cdc2ccf768f97bf38cedcb29d5c" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Zauważyłem jak wątpliwosci mukują jesienny pejzaż na jej twarzy. Profesor Slughorn ponaglił ją, zmuszając wszystkie liście by opadły. Nie było miejsca na zawiść; nie w tej klasie, nie tego dnia. Zajęła miejsce obok chłopaka.</span></div>
<div data-p-id="5798f92afaa3bb2fbc268db1de055213" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px; text-align: center;">
<span style="box-sizing: border-box; font-weight: 700;"><span style="font-family: inherit;">Rose</span></span></div>
<div data-p-id="1262faf2e7b0f9eadb88dde234200253" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Usiadłam obok bruneta i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Nie mogłam powstrzymać lekkiego drżenia rąk. Czułam, że wlepia we mnie swoje czarne ślepia jak w ofiarę jakiej chorej gry.Gdy podniosłam wzrok, zuważyłam, że na twarzy nie miał żadnych śladów pobicia ani zmęczenia.</span></div>
<div data-p-id="c2b9664bc25afa0686c216370ac73597" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">- Przekaż swojemu przyjacielowi, że zafundował mi wczoraj niezłą rozrywkę- powiedział, przybierając na twarz łobuzerski uśmieszek.</span></div>
<div data-p-id="c2b9664bc25afa0686c216370ac73597" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Pochylił się nade mną; mogłam wyczuć jego ciepły oddech, który ogrzewał moją zimną skórę.</span></div>
<div data-p-id="739c7ca2f5084e888f27d40dd58cd7fd" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Swoją drogą ciekawe gdzie nauczył się tak bić, co?</span></div>
<div data-p-id="b6d6d80be5cf624d4e7f1671bb1c2734" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Chłopak roześmiał się tuż przy mojej twarzy; odruchowo odwróciłam wzrok.</span></div>
<div data-p-id="0edec93bcfe04da30e9856cb21011928" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Dziwiło mnie to, że cała moja otwartość i poczucie pewności siebie w jego obecności znikało jak kałuża po deszczu.</span></div>
<div data-p-id="c6fe05833d6f4679ba22d56bfca8ba39" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Może to właśnie o to chodziło? Wszystkie te panny, które na niego leciały mogły się czuć przy nim takie bezradne, takie delikatne... że nie miały wyboru i poddawały się jego zaczepkom.</span></div>
<div data-p-id="05fe1fe9b6b03270df057c0a22a26499" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Mówisz tak, jakby bójki były dla ciebie przyjemnością.- zauważyłam, ku swojemu zdziwieniu zdecydowanym tonem.</span></div>
<div data-p-id="5302b28b9aac755c6649a81dc983b5a8" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Jeszcze szerszy uśmiech.</span></div>
<div data-p-id="c14986bc5383c324b11332f756438a3d" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;"> Puckey z tym wyrazem twarzy nie wyglądał wcale przyjemnie. Każdy inny tak, ale nie on.</span></div>
<div class="" data-p-id="201867b9481e9486fd2963c7c0c5b1a6" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Moje życie jest nudne. Musze sobie je jakoś urozmaicać. </span></div>
<div class="" data-p-id="201867b9481e9486fd2963c7c0c5b1a6" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;"> Czułam jak moje uczucia plączą się jak kłębki wełny. Nie mogłam zaznać spokoju; Toby był jak kot, którego nie może ominąć najlepsza zabawa.</span></div>
<div class="" data-p-id="439e173f2065183a2b2d07a421db3dd3" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">- Rozumiem, że Lily też należy do zapychaczy zbędnego czasu?- spytałam coraz bardziej wzburzona. </span></div>
<div data-p-id="0d3b2bde81edfe635e0c023af0dcd68a" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Slughorn zaczął swój wykład, a ja skierowałam wzrok w jego stronę. Wytężyłam wszystkie zmysły, by móc się skupić na lekcji i zapomnieć o obecności bruneta. Wiedziałem, że nie uda mi się tego dokonać, ale my ludzie, uwielbiamy siebie oszukiwać.</span></div>
<div data-p-id="2facbf4695a7ea895067ea17301f6cae" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Kiedy przeszliśmy do zadania, głos Puckeya znowu rozbrzmiał niedaleko mnie.</span></div>
<div data-p-id="05414126ffea8175e8683c633b19189d" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Wiem, co o mnie mówią.- zaczął, a ja dla odmiany skupiłam uwagę na tym co mówił. Byłam ciekawa, co wymyśli tym razem- Na prawdę nie wiesz jak to jest być w mojej skórze. Popełniłem wiele błędów, które ciągną się za mną do dziś. Nigdy nie chciałem uderzyć Evie. Szarpała mnie, wyzywała, chciałem ją uspokoić..tak wyszło.</span></div>
<div data-p-id="18bdff48ff520cf72e888b3414d345a9" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Tak wyszło.-powtórzyłam, czując jak przybywa mi odwagi.- Jakoś tak to można zapomnieć oddać książkę do biblioteki, a nie kogoś uderzyć.</span></div>
<div data-p-id="565c03a8fb97316022e852914cbd1e94" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-To się nigdy nie powtórzyło.</span></div>
<div data-p-id="fef787800f24bc67a7b30a562d93047c" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Jeszcze- warknęłam, a on złapał mnie za nadgarstki.</span></div>
<div data-p-id="0e8fef628c7ec4ecd1782ad8f6aa28a3" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Kocham ja rozumiesz?</span></div>
<div data-p-id="26265901649af233a7295e66a403cda2" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-W jego oczach było widać desperacje, a uścisk był strasznie mocny. Poczułam,że jego paznokcie wbijają mi się w skórę.</span></div>
<div data-p-id="26265901649af233a7295e66a403cda2" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Byłam taka mały przy tym gigancie; nie potrafiłam przestać tak myśleć.</span></div>
<div data-p-id="ae3756ebe292148cf89db28d45ff44e5" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Zadzwonił dzwonek, ale Puckey wciąż mnie nie puszczał.</span></div>
<div data-p-id="d966d53ed8d2961cc879b8112448f99e" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Zostaw mnie i ją w spokoju.- dodał.</span></div>
<div data-p-id="913f53da78f5675c0a0dbfc0ceccaa9f" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Już miałam coś odpowiedzieć, ale mój głos został zamknięty w słoiku przez płynący w moich żyłąch strach. Zza moich pleców dobiegł mnie głos Malfoya.</span></div>
<div data-p-id="8e8ab89e98fcf877047b26070dd3ed2a" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Ją też masz zamiar pobić, Puckey?</span></div>
<div data-p-id="a640e19e2a84fe9550cf1764cf267107" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Brunet puścił mnie i wziął głęboki oddech. Potem wstał i podszedł do blondyna. Mogłam dosłyszeć, jak szepce przechodząc obok niego.</span></div>
<div data-p-id="967c0537488982b8eaa4aeddbc9bc5a8" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">-Ją też masz zamiar wykorzystać?</span></div>
<div data-p-id="967c0537488982b8eaa4aeddbc9bc5a8" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;"><br style="box-sizing: border-box;" /></span></div>
<div data-p-id="0dc45c4c04139006b912b8a27d2c1d57" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Udało mi się uniknąć rozmowy ze Scorpiusem. Wiedziałam, że powinnam była mu podziękować za pomoc, ale nie chciałam żebyśmy zaczęli rozmawiać, o tym co stało się w Pokoju Życzeń.Pewne rzeczy powinny zostać, tam gdzie się wydarzyły. Nasz pocałunek to tylko kolejna tajemnica skrywana przez magiczny pokój.</span></div>
<div data-p-id="3015dc315e9e02ac2c6c6fcddc6d27e2" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Następne lekcje były jak płytki sen. Cały czas próbowałam się dowiedzieć od Chloe, jak to się stało, że Al zwraca na nią tyle uwagi. </span></div>
<div data-p-id="3015dc315e9e02ac2c6c6fcddc6d27e2" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">- Zobaczyłam, że Scorpius i Toby się biją. Chciałam sprowadzić pomoc, a zamiast tego natknęłam się na Albusa- wyjaśniła mi na Zakleciach.- Chciałam go wesprzeć po kłótni z przyjacielem..W końcu zapomnieliśmy o wszystkim o poszliśmy na boisko od Quiditcha.</span></div>
<div data-p-id="05bf2c996016059245e1637bd1e6df7c" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Więcej nie udało mi się dowiedzieć, ale zakładałam, że nie opowiedziała mi najlepszej części ich spotkania. Poprosiłam ją by przekonała go, by się na mnie nie gniewał. Poczułam jak część napięcia uchodzi ze mnie jak powietrze z balonika, gdy powiedziała, że jest gotowa dla mnie walczyć. Starczyło mi, że zraziłam już do siebie Lily,zaufania Ala nie mogłam stracić.</span></div>
<div data-p-id="100b87f1602e16f96009b8ce7d294ec1" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Kolejny dzień minął wyjątkowo spokojnie. Unikałam Scorpiusa, Tobyego, Lily oraz Ala; zupełnie jakby byli iskrami ognia, a ja kawałkiem drewienka na opał. Czułam się samotna, kiedy Chloe znikała gdzieś z Potterem, ale to dawało mi wiarę, że może niedługo wypełni swoją ,,misję''.</span></div>
<div data-p-id="187d47fefbc182ca8805c87eea5c802a" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">W piętek zamieniłam parę zdań z Evie i dowiedziałam się, że Malfoy i Albus w żaden sposób nie potrafią się dogadać na treningach przed meczem z Puchonami.</span></div>
<div data-p-id="e5b821cd3515470addcf3440af79698a" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">W całej szkole zaczęło być głośno z powodu zbliżającego się pojedynku. Nigdy nie rozumiałam fascynacji tym sportem. Cała ta otoczka wokół tego wydarzenia zaczynała mnie męczyć.</span></div>
<div data-p-id="38f865ed6727c6b8bf32d163f9216bb9" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Byłam pewna, ze wygra Slytherin. Po co ten szum? Kiedy jednak zaczęłam dłużej o tym myśleć, zaczęłam się bać o wynik meczu, w którym w jednej drużynie grał Malfoy i Al. Może, jednak czekała mnie niespodzianka?</span></div>
<div data-p-id="1507dc9c0beae89bce7f4ed47dd14005" style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #555555; line-height: 24px; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Miałam tylko nadzieję, że ten mecz nie pokompilkuje wszystkiego jeszcze bardziej.</span></div>
<div>
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4075647572518132685.post-76913751920033011172014-01-09T22:44:00.001+01:002015-09-05T00:47:15.243+02:00Rozdział 11<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<b>Scorpius</b></div>
<br />
Mijałem stoły Wielkiej Sali, szukając wzrokiem Albusa. Serce próbowało wyrwać się z mojej piersi, ale zacisnęłem zęby i postawiłem następny krok...<br />
i kolejny.<br />
Ręce zacisnąłem w pięści w kieszeniach spodni. Widziałem twarze Ślizgonów zajętych spożywaniem posiłku; mimo że dyskutowali i opowiadali sobie żarty, byłem obojętny na ich obecność. Ich twarze stanowiły czarno-białe tło moich poszukiwań; tak oddalone, jakby znajdowało się w innej przestrzeni czasu. Twarz Pottera była jedyną, z której pragnąłem czytać. I nidzie go nie było. Mój wzrok nie zatrzymał się, nie wyostrzył, nie odnalazł kolorów w tej sytuacji. Już chciałem wyjść na korytarz i skierować się do Pokoju
Wspólnego, ale z jakiegoś powodu spojrzałem na stół uczniów Ravenclawu; poczułem się, jak człowiek, któremu zostały ofiarowane okulary i znów zobaczył świat we właściwej formie. Stałem się bardziej pewny siebie, wiedząc że mam komu przekazać to, co powiedziała mi Mcgonagall.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Potter rozmawiał z Winters. Rose nie interesowało to, co mieli do powiedzenia; była pochłonięta lekturą swojej grubej książki. Na każde pytanie reagowała leniwym skinieniem głową. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stanowczym krokiem podszedłem do nich
i usiadłem na brzegu ławki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Och, Scorpiusie!- zareagował na moją
obecność Al- Jak tam pogawędka z dyrektorką? O co jesteś
podejrzany, co?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- O nic, ale musimy pogadać na
osobności.- odpowiedziałem, zniecierpliwionym tonem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na twarzy Weasley pojawiła się przelotna ciekawość; schowała książkę do torby.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jakieś tajemnice? Może chcecie
nas poobgadywać?- spytała, unosząc brwi do góry.<br />
Uśmechnęła się, ale ja nie miałem nastroju do żartów. Nie
chciałem rozmawiać we czwórkę o tym,<br />
o czym powinniśmy porozmawiać sami jako przyjaciele.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie byłem pewien, jak Krukonki mogłyby
zareagować na taką informację. W końcu moja rodzina też była
wierna Czarnemu Panu. Wstydziłem się błędów moich
przodków, choć nigdy bym się nie przyznał, że kiedykolwiek się nad tym zastanawiałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Al, to pilne.- powiedziałem, nie
spuszczając z niego wzroku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Skoro tak mówisz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Potter wstał i na pożegnanie
pocałował w policzek obie Krukonki. Weasley wytarła twarz
rękawem, Winters zarumieniła się i wlepiła wzrok w talerz.<br />
Standard.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jakie to słodkie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wyszliśmy na korytarz, a ja dałem mu
znak, by szedł za mną.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W duchu pomyślałem, że bardzo
potrzebne będzie nam odpowiednie miejsce, w którym nikt by nam nie przeszkadzał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szedłem przy ścianie, aż w końcu
zauważyłem, że przed nami pojawił się Pokój
Życzeń.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dzięki ci Merlinie!- powiedziałem
i otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazało się pomieszczenie z
ciemną kanapą, jasnymi ścianami i nowoczesnym kominkiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Al rozsiadł się na sofie i spojrzał
na mnie wyczekująco.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Powiedz mi, co jest takie ważne,
że musiałeś mi przerwać rozmowę..</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Lepiej wytłumacz się, o co chodzi z Winters..</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-To chyba nie twój interes. Nie
wchodzę ci w drogę,. Po protu...lubię ją.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnąłem i usiadłem na drugim
krańcu kanapy, wygodnie kładąc ramiona na oparciu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-McGonagall powiedziała mi, że to
prawda, że byli Śmierciożercy pragną zdobyć władzę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje słowa rzuciły cień na twarz Ala. Ogień w kominku zasyczał jak wąż szepczący historię upadku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-I, że mam uważać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy upewniłem się, że uważnie
mnie słucha, zacząłem mówić dalej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz Al, pomyślałem, że skoro
twój tata jest aurorem...Może zdołasz się dowiedzieć czegoś
przydatnego. W wakacje część wiernych Voldemortowi włamało się
do mieszkania Evie...To trochę daję do myślenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cisza wydawała się krzyczeć jak obawy, których nie mieliśmy odwagi wypowiedzieć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Zobaczę, co da się zrobić.-
odpowiedział, po czym na chwilę się zamyślił.- Chyba nie
uważasz,<br />
że może pojawić się...realne zagrożenie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Sam nie wiem. Te drobne znaki dla mnie wystarczą... A tak w ogóle... gdzie znowu podział się Nathan?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mój przyjaciel tylko wzruszył
ramionami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-A kto to wie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>Rose</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br />
Opuściłyśmy Wielką Salę zaraz po Wężach. Ekscytacja zbliżającym się meczem tchnęła życie w stare mury zamku. Każde usta szeptały, a ja starałam się udawać, że nie słyszę. Ten pojedynek, nawet nie dotyczył Krukonów. Przeszłyśmy obok drzwi w pustym korytarzu; Chloe nic nie usłyszała, ale ja przystanęłam zainteresowana dochodzącymi z pomieszczenia głosami. Ktoś rozmawiał przyciszonym głosem, czyjś chichot przechodził w szmer.<br />
Dziewczyna i chłopak. Całowali się, byłam tego pewna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Chloe posłała mi zdziwione
spojrzenie, po czym spostrzegła wyraz mojej twarzy. Do jej głowy musiały przyjść sprośne
wyobrażenia, bo jej oczy urosły do wielkich rozmiarów. Przystawiłam ucho do drzwi i
przyłożyłam palec do ust, chcąc by moja koleżanka była cicho.
Zanim, jednak zdążyłam coś podsłuchać, drzwi się otworzyły, powodując mój upadek na podłogę.
Ignorując ból wzniosłam spojrzenie i ujrzałam Puckeya i Lily. Nie wiedziałam, jak mam zareagować.
Wiedziałam, że są parą, ale chyba nikt nie chciałby znaleźć
się w takiej sytuacji. Czułam jak moje policzki przybierają kolor moich włosów. Przez przypadek spojrzałam prosto w
ciemne tęczówki Puckeyai i przełknęłam ślinę. Coś w jego zachowaniu przerażało mnie. Sposób w jaki się poruszał, mówił, a nawet dotykał mojej kuzynki; to wszystko wydawało się wyreżyserowane. Myślałam, że rozpocznie kłótnie, ale on tylko podał mi rękę i przybrał lekko kpiarski uśmieszek.
Nie skorzystałam z jego pomocy; wstałam, czując ból w każdej części mojego ciała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Lily patrzyła na mnie zagniewanym
spojrzeniem, a jej ręce były skrzyżowane.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Gdzieś słyszałam, że ten gest
oznacza brak przychylności lub zaufania.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<i>-Wspaniale</i>-pomyślałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-Doprawdy, cóż to za dziwny
przypadek, że znowu się spotykamy- powiedział Toby, artykułując każdą sylabę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-Przypadki chodzą po ludziach.-
odpowiedziałam, wzruszając ramionami, jakbym o to nie dbała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-Moim zdaniem one nie istnieją,
wszystko się dzieje z jakiegoś powodu. A ty ewidentnie mi nie
ufasz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Prychnęłam. Naprawdę nie
wiedziałam, że to oni siedzą w tej przeklętej klasie. Jak miałam się z tego wytłumaczyć?<br />
Kości zostają rzucone; nie ma powrotów. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Kiedy myślałam o tych wszystkich
dziewczynach, które wykorzystał przechodziły mnie ciarki po całym
ciele.<br />
<i>17-latek. Tylko chłopak.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Postanowiłam odejść, bo nic nie mogłam zdziałać. Kiedy, jednak mijałam ich, szepnęłam na ucho kuzynce:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-Lily, błagam. Myśl co robisz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Niestety nie takiego rezultatu
oczekiwałam. Dziewczyna z zaciętą miną podbiegła do chłopaka i
wskoczyła w jego ramiona, oplatając swoje nogi wokół jego ciała. Wpiła się w usta Ślizgona. Zza rogu
korytarza, wyszła grupa uczniów. Może nie zauważyli tego, co działo się na imprezie, może część była
zbyt pijana by cokolwiek pamiętać, ale teraz już na pewno skojarzyli fakty.
Ruszyłam przed siebie, przedzierając się przez tłum. Był jak przeszkoda w grze; ta nazywałaby się 'Doprowadż Rose do dormitorium'. Nagle
poczułam czyjś uścisk na ręce. To był Albus. Próbowałam udawać, że nic nie
czuję i po prostu iść dalej, ale uścisk był za mocny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-Chodź.- powiedział i zaciągnął
mnie do kąta. Dopiero kiedy opuścił mnie szok,
zorientowałam się, że przede mną stoi także Scorpius, wyjątkowo
wkurzony. Wyglądał, jakby miał zaraz wrócić tam i pobić się z Puckeyem. Nie byłam do końca pewna czy miał szanse wygrać...ale cóż zawsze można próbować.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś!?
Ty wiesz, kim on jest?- zaczął swoje wyrzuty.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Zapytaj swojego kumpla, on wiedział
o tym tak dobrze jak ja.- warknęłam, zdenerwowana tym, że
tylko mnie obwiniał. Krzyczał na mnie za coś na co nie mogłam
mieć wpływu. Za uczucia jego siostry. I jej głupotę!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Al skierował spojrzenie swoich
zielonych oczu na Malfoya. Zanim tamten zdążył coś
powiedzieć, Potter popchnął go z całej siły tak, że uderzył głową o ścianę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Jak mogłeś? Jakby chodziło o
dobro kogoś ważnego dla ciebie oczekiwałbyś bym zdradził ci prawdę!- krzyczał Al, a ja zdałam sobie sprawę, że nigdy nie
widziałam go zdenerwowanego.- Zresztą...aż tak
się nie różnicie. Inez, Lily...istnieje między nimi jakaś różnica?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na twarz Malfoya wypłynął straszny
grymas, odepchnął się nogą od ściany i powalił mojego kuzyna na
ziemię.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Kochałem ja, rozumiesz? A tamto
było niechcący..Ten pocałunek nic nie znaczył.- mówił powoli, ciągnąc Albusa za włosy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo, że starał się być jak najmniej agresywny, jego spojrzenie ciskało błyskawice, a
oddech był przyśpieszony.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jakby ci zależało bardziej byś
się postarał. Wiedziałeś, że też mi się podobała! Skoro
miałeś ochotę się nia tylko pobawić..</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na twarzy Malfoya wymalowało się
zdziwienie. Złapał się za głowę i zaczął wstawać. Cofał się, aż w końcu oparł się o ścianę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Al..ja..ja nie wiedziałem-
powiedział, ale Potter zdawał się nie słuchać tego, co mówi
blondyn.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-A powinieneś.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mój kuzyn podniósł się i zaczął
się od nas oddalać. Nie wiele myśląc, rzuciłam się za nim
biegiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Poczekaj, proszę!- wołałam, a
kiedy zagrodziłam mu drogę, on wciąż nic nie mówił. Wyminął
mnie i przyśpieszył kroku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie możesz się tak na mnie
gniewać! Chciałam dobrze!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Złość i smutek jak ocean: przykryły nas wzburzoną falą. Albus odszedł w swoją stronę. Zostawił za sobą echo kroków, które nie chciało, bym zapomniała, co zrobiliśmy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Postanowiłam, że pójdę sprawdzić
czy wszyscy już rozeszli się z korytarza. Nie chciałam znów
spotkać obściskującej się pary, ale miałam dziwne przeczucie,
że tak powinnam zrobić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Instynkt musi być jednym ze zmysłów.<br />
Scorpius z rozciętą wargą trzymał
za koszulę Puckeya, który zanosił się szaleńczym śmiechem.
Lily stała w kącie i z rękoma przytkniętymi do twarzy i
przerażeniem wypisanym w oczach, przyglądała się bójce.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie! - krzyknęłam,a wzrok
Malfoya skierował się w moją stronę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety jego przeciwnik wykorzystał
moment i z całej siły uderz go w nos.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Blondyn jęknął z bólu, a tamten
zniknął, otaczając ramieniem przestraszona Lily i odchodząc z
miejsca walki. Podeszłam lekko drżąc w stronę
chłopaka i podniosłam go do pozycji siedzącej, kładąc dłoń na
jego plecach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Scorpiusie..- powiedziałam, a po
chwili zdałam sobie sprawę, że użyłam jego imienia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byłam w szoku, na Merlina, nie
myślałam!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tylko nie do skrzydła..-
wymamrotał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przewróciłam oczami i pomogłam mu
wstać. Blondyn oparł się o mnie jednym ramieniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jesteś potwornie ciężki..-
wystękałam, uginając się pod jego ciężarem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Próbowałam wytężyć umysł i
zażyczyć sobie, by pojawiło się przed nami jakieś miejsce
wyglądem przypominające skrzydło szpitalne. Po chwili udało mi się i weszliśmy
do Pokoju Przychodź-Wychodź. Przed moimi oczami ukazało się
pomieszczenie o kremowych ścianach, jednym łóżku, stołku i
kredensie wypełnionym wszelakimi lekarstwami i opatrunkami. Pomogłam Malfoyowi usiąść na
łóżku, a on się położył. Wzięłam z szafki eliksir
czyszczący rany. Spojrzałam na jego nos. Wokół niego zaschła
krew, a sam był siny. Nie wyglądało to dobrze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niezły ma ten prawy sierpowy, czy
jak to się mówi.-podsumowałam, próbując rozładować panującą
między nami atmosferę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Podałam mu buteleczkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Lekko drgnął, czując jak przeszywa
go ból, ale nic nie powiedział.<br />
<i>Dzielny chłopak.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Chyba jest złamany. Boli jak diabli.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-I tak samo wygląda.-powiedziałam,
kręcąc głową.- Nie ruszaj się! Episkey!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rzuciłam zaklęcie, Scorpius złapał
się za nos, a po chwili szeroko uśmiechnął.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jesteś genialna.- powiedział, a
ja odwróciłam się, starając się ukryć rumieniec.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Usiadł.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chciałam zająć miejsce na stołku, ale
poczułam jak jego ręce oplatają moją talię i przyciąga mnie do
siebie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-To co teraz robimy?- spytał
szeptem, ku mojemu niezadowoleniu ( przynajmniej tak mi się wydaję)
dość blisko mojego ucha.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Powinieneś wziąć kąpiel.
Śmierdzisz.- powiedziałam, a tamten cicho się roześmiał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy to jakaś aluzja? Jesteśmy tu
sami, nikomu nie powiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Idiota- warknęłam, wyrywając
się z jego objęć. Mój oddech był ciężki jak po długim biegu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ku mojemu niezadowoleniu pokój
zmienił się w łazienkę: miałam nadzieję, że to ON
o tym pomyślał, a nie JA.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poruszył brwiami cały czas w świetnym
humorze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oparłam rękę o bok.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy ty przypadkiem jeszcze przed
chwilą nie byłeś pobity i zmęczony?- spytałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na moje słowa blondyn jeszcze
bardziej się roześmiał i zbliżył się do mnie. Czułam jak wydycha powietrze.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Działasz na mnie, jak lek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rozpiął koszulę i cisnął ją w kąt, pokazując przy tym umięśniony brzuch. Zakryłam oczy i zaczęłam protestować.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Odwróć się, jak chcesz. Muszę
wziąć prysznic. No chyba, że...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie kończ- przerwałam mu.-
Jesteś okropny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy usłyszałam płynącą wodę
odwróciłam się i przejrzałam w lustrze. Byłam strasznie potargana.
Przeczesałam palcami włosy, po czym poprawiłam niebieski krawat. Zaparowało, ale zauważyłam w nim rozmazany obraz Scorpiusa w samym ręczniku. Ku mojej wielkiej radości szybko się ubrał i pokój
zamienił się w salon. Opadłam na kanapę, a Malfoy obok mnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Za dużo wrażeń, jak na jeden
dzień- podsumowałam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Przyznaj się największe wrażenie zrobiłem na tobie ja,- powiedział, a ja szturchnęłam go w żebro.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Bolało prawie, jak od Puckeya.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Poprawić?- zaproponowałam, już
trochę poddenerwowana.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zamilkł na chwilę, a ja mogłam
nacieszyć się piękną ciszą. Tyle, że w mojej głowie aż huczało
od głosów przypominających wszystko, co się dzisiaj wydarzyło,
mówiących mi o moich własnych pragnieniach...Skierowałam wzrok na Malfoya, którego
bladą twarz oświetlał płomień rzucany przez ogień rozpalony w kominku. Moje
spojrzenie powędrowało w stronę jego ust i przed nimi uciekło. Liczyłam sekundy, by nie stracić nad sobą kontroli. Gubiłam się i zaczynałam od nowa i od nowa i od nowa. Poczułam jego dotyk na swoich
ramionach. Wziął moją twarz w obie ręce i pocałował mnie w usta. Był delikatny; nigdy nie podejrzewałabym go bycie subtelnym. Poukładanym, doświadczonym, ale nie tak nie tak...<br />
Zszokowana, na początku nie wiedziałam, co powinnam robić,
ale po chwili zaczęłam odwzajemniać pieszczotę. Czułam się,
jakby całował mnie kolejny raz. Jakby ta scena już się
wydarzyła, tylko o niej zapomniałam. Nie chciałam pamiętać, nie mogłam...<br />
Próbowałam się od niego odsunąć,
ale to tylko sprawiło, że upadliśmy na dywan.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Leżałam na podłodze w objęciach skorpiona i węża w jednej osobie.<br />
Jednego byłam pewna; t<i>o nie było bezpieczne. Bo dlaczego Malfoy miałby kiedykolwiek być czyimś bezpieczeństwem? To nie mogło się wydarzyć.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z trudem wygramoliłam się z jego
objęć i powiedziałam:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Robi się późno. Muszę iść.-
mój głos był zachrypnięty, więc po chwili dodałam
trochę głośniej.- No wstawaj.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skierowałam się do drzwi, czując,
że Scorpius popycha mnie ku wyjściu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pojawiliśmy się na korytarzu,
kiedy przechodził nim Profesor Slughorn. Na widok dwójki
jego pupilów, wychodzących ze ściany wytrzeszczył oczy i
podrapał się po głowie. Chyba chciał coś powiedzieć, ale się
rozmyślił. Kiedy zniknął za rogiem, popatrzyłam się na Malfoya. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
Edytowany-05.09.2015 r.</div>
paperbackpoema http://www.blogger.com/profile/06598510621744664694noreply@blogger.com10