niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 4



Scorpius

Leżałem w łóżku i nie mogłem zasnąć.
 Natarczywe myśli nie dawały mi spokoju ani na sekundę.
Zamknąłem oczy, a w mojej głowie wydarzenia z całego dnia przemknęły jak cień przysłaniający słońce.
 Jazda samochodem z Alem i Weasley, dzielenie przedziału z Krukonkami.
 Te obrazy były mętne, jakby były tylko snem albo przeszłością, którą pamięta się ze starych zdjęć.
 Jazda bryczką i wreszcie rozmowa z dyrektorką.
Nie potrafiłem wymazać z pamięci jej smutnego spojrzenia...
Uratowałem siebie i moich znajomych przed katastrofą.
 Powinienem się cieszyć, ale nie umiałem.
Dowiedzieli się.
Zdają sobie sprawę, że widzę testrale.
 Nie chciałem pamiętać tego, co kiedyś widziałem tego, co wtedy czułem...
Panicznego strachu.
 Zdziwienia i zagubienia .
Byłem taki mały...
To nie ja, jednak przeżyłem to najbardziej.
Evie- pomyślałem.
Dreszczyk zakradł się. aż po kołnierz mojej koszuli.
Wstałem pośpiesznie z łóżka i po cichu, uważając by nikogo nie zbudzić, opuściłem dormitorium. Zszedłem po schodach do Pokoju Wspólnego i tak jak się spodziewałem, ujrzałem ciemnowłosą dziewczynę skuloną w szmaragdowym fotelu. Ogień palący się w kominku, rzucał światło na jej chudą sylwetkę. Od razu zauważyłem łzy, spływające po jej zaczerwienionych policzkach.
 I ten tusz na mokrej skórze.
Słuchała muzyki ze swojej starej mp3.
Chyba zorientowała się, że ktoś ją obserwuje, bo podniosła głowę i wlepiła we mnie wzrok.
Podszedłem do niej po cichu i kucnąłem przy fotelu, na którym siedziała.
Mimo ognia czułem chłód. Byłem boso podobnie jak ona.
Jednym machnięciem różdżki wyczarowałem ciepły koc, którym od razu nakryłem trzęsącą się dziewczynę. Usiadłem na dywanie i oparłem ramię na fotelu.
Wyjęła z uszu słuchawki i powiedziała cichym, łamiącym się głosem.
- Dzisiaj jest rocznica.
Pamiętałem.
Wspomnienia w ten dzień z jakiegoś powody były wyraźniejsze.
Mieliśmy 9 lat. Po Bitwie o Hogwart najzagorzalsi zwolennicy Voldemorta, którym udało się przetrwać wojnę, ukryli się przed Ministerstwem i poczęli planować zemstę. Spostrzegli, że jest ich za mało, by coś osiągnąć. Próbowali zwerbować także tych Śmierciożerców, którzy nie chcieli mieć już z nimi nic wspólnego.
Skierowali się do Malfoy Manor.
Tego dnia państwo Nott wraz z córką gościli tam na kolacji. Starzy znajomi Lucjusza nie otrzymali ciepłego powitania z jego strony. Kazał im się wynosić, więc jeden z nieproszonych gości wyjął różdżkę. Z jej końca wystrzeliło zielone światło, które trafiło prosto w pierś mężczyzny. Moja rodzina i nasi przyjaciele- wszyscy zbiegliśmy do holu. Widzieliśmy tę przerażającą scenę na własne oczy. Zaklęcia świstały po całym pomieszczeniu. Mój ojciec postanowił, że przeteleportujemy się w jakieś bezpieczne miejsce. Narcyza, moja babcia, nie chciała opuścić domu. Była w szoku. Jej oczy wyglądały na nieobecne. Próbowała się rzucić w stronę męża, ale jej syn ją zatrzymał. Szarpała się, krzyczała, ale nie mogła nic zrobić. Co jedynie narazić też własne życie...
Tata wziął ją, moją matkę i mnie i po chwili zniknęliśmy z miejsca zdarzenia, zostawiając Nottów. Od razu zawiadomiliśmy Ministerstwo Magii, że potrzeba im pomocy.
Resztę opowieści znam, ponieważ powtórzyli mi ją moi rodzice.
 Oni usłyszeli ją od matki Evie.
Theodore zawołał do siebie swoją rodzinę. Evie biegnąc w jego stronę, praktycznie wpadła na jednego z wrogów. Próbowała się wycofać. Mężczyzna wyjął, jednak różdżkę i użył najgorszego zaklęcia niewybaczalnego. Tego, które przeżyło tylko jedno dziecko w historii.
Zaklęcie prawie ugodziło w dziewczynkę, jednak w ostatniej chwili jej ojciec zasłonił ją własnym ciałem. Umarł za nią. Jej matka złapała ją za rękę i przerażona przeteleportowała się do świata mugoli.
Do tej pory żyła tam z córką.
Sprawcy ataku zostali złapani i zamknięci w Azkabanie.
Nie zastanawiałem się długo. Porwałem dziewczynę w ramiona i mocno przytuliłem.
Wydawała się taka drobna w moich ramionach.
Współczułem jej wychowywania się bez ojca. W świecie mugoli...
Przypomniałem sobie coś, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się smutny półuśmiech.
Theodore Nott zawsze marzył o posiadaniu syna , świetnego gracza w Quiditcha. On chciał grać profesjonalnie, ale jego rodzicom nie podobał się ten pomysł.
Miał pracować na wysokim stanowisku w ministerstwie.
Theodore nie doczekał się, jednak męskiego potomka. Miał wspaniałą córkę, która po jego śmierci postanowiła spełnić jego marzenia. I musiałem przyznać, że była naprawdę świetną ścigającą. Chodziłem na każdy jej mecz.
Poczułem, że jej łzy mączą moją koszulę. Zaczęłam szeptać do ucha dziewczyny, słowa dodające otuchy.
Kochałem ją.
Bardzo.
Oczywiście, jak siostrę. Przywiązałem się do niej przez tyle lat znajomości.
Odczuwałem dumę za każdym razem, gdy odnosiła zwycięstwo.
I na boisku i w codziennym życiu.
Po chwili poczułem, że jej oddech się uspokaja.
 Stabilizuje.
Usnęła; jej oddech był lekki jak piórko.
Ucałowałem ją w czubek głowy i wyszeptałem łamiącym się głosem:
- Smacznych snów, Evie.
Odniosłem ją do dormitorium dziewcząt, ułożyłem w łóżku,  nakrywając ją kołdrą pod samą brodę i po upewnieniu się, że na pewno śpi, wróciłem do sypialni, którą dzieliłem z Nathanem, Alem i paroma innymi ślizgonami. Poczułem się bardzo senny.
Nareszcie- pomyślałem wskakując pod ciepłą pierzynę.
Parę minut rozbiło się o milczące ściany, zanim objęcia Morfeusza zacisnęły się wokół swojego starego przyjaciela.
                                                                        Rose
Zegar wybił północ.
Lampka nocna, wciąż paliła się przy moim łóżku. Obok mnie na  wykrochmalonej, białej pierzynie siedziała Chloe. Malowała paznokcie u nóg na neonowy, żółty kolor. Po jej minie było widać, jak bardzo jest na tym skupiona. Szturchnęłam ją w ramię, a lakier wyjechał poza paznokieć, brudząc jej duży palec. Na jej bladą twarz od razu wypłynął szkarłatny rumieniec.
- Jesteś beznadziejna.- wymamrotała, sięgając po opakowanie chusteczek.
- Nic ci to nie pomoże, Chloe. - powiedziałam, spoglądając na bezskuteczne próby przyjaciółki.- Jak myślisz czemu Malfoy...no wiesz... widzi je?
Chloe podniosła głowę i wlepiła we mnie podejrzliwy wzrok.
- Nie wydaję ci się, że to jego sprawa? Rose, nie mieszaj się w to, proszę..
Zamyśliłam się chwilę. Oczywiście współczułam Scorpiusowi, ale z natury byłam bardzo dociekliwa. W mojej głowie od razu pojawiły się zawiłe intrygi.
A co jeśli jego rodzina nie zmieniła się? Jeśli torturują innych?
Hola. Rosie, nie przesadzaj. Coś takiego na pewno nie miało miejsca- skarciłam sama siebie.
- Mnie bardziej zajmuję to, że Laura została prefektem naczelnym i ma teraz pełne prawo do gnębienia nas. Przypomnij mi za co ona nas tak nie lubi?
Uśmiechnęłam się na widok grymasu na twarzy blondynki. Mnie też to się nie podobało. Pierwszy raz w historii Hogwartu na prefektów Ravenclawu zostały wybrane dwie dziewczyny - ja i Laura. Oczywiście nie wchodziłyśmy sobie w drogę. Bardzo się zdenerwowałam, kiedy to ona osiągnęła to, o czym od dawna marzyłam- została prefektem naczelnym.
- Chyba cały czas nie może przeboleć, że podczas Turnieju Trójmagicznego zgarnęłaś jej tego francuza sprzed nosa. Chciała go zaprosić na bal, podobno.
- On mnie zaprosił! Dlaczego miałabym odmówić?! Ktoś wreszcie mnie docenił...
Wybuchnęłam śmiechem na wspomnienie Chloe jąkającej cichą zgodę na propozycje przystojnego chłopaka. Potem przypomniałam sobie, jak Macmillan przez cały bal rzucała w ich stronę gniewne spojrzenia. A kiedy ta zołza nie patrzyła dolałyśmy do jej drinka amortencję..Skutkiem tego było przelotne zauroczenie Laury pewnym mało atrakcyjnym, rok młodszym kujonem z naszego domu.
- Rosie, ciszej obudzić wszystkich!
Natychmiast ucichłam, ale wciąż czułam się rozbudzona.
- Mam pomysł. Skoro i tak w tym roku stracimy przez naszą kochaną panią prefekt mnóstwo punktów, może zrobimy jej małego psikusa?- zaproponowałam.
Nic nie mogło zastąpić tego błysku w jej niebieskich oczach.
 
Edytowany-02.08.2015




8 komentarzy:

  1. No heej! Po pierwsze: Scorpius nie mógł wejść do dormitorium dziewcząt, ponieważ by się ześlizgnął ;)
    Po drugie: hmm... za krótko!
    Po trzecie: jakoś nie mogłam się połapać we wszystkich rozdziałach dlaczego tak dziwnie mi się czyta. I znalazłam właśnie przyczynę. Mimo, że piszesz w czasie przeszłym, to wydaje on się teraźniejszym. To moje subiektywne odczucie, myślę, że uważam tak, bo nie zawsze zdania łączą się ze sobą, jedno nie wynika z drugiego. Może się mylę, ale tak właśnie to odczuwam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile się orientuję to ześlizgiwało się w przypadku wejścia chłopaka do dormitorium dziewczyn w Gryffindorze. W książce nie było nic takiego napisane o Slytherinie. Długość rozdziałów to moja zmora, nie ukrywam. Co do tego wynikania jednego zdania z drugiego- szczerze nie do końca rozumiem o co chodzi :)) Staram się to pisać tak, jakby Scorpius i Rose opowiadali to co kiedyś się zdarzyło. Nie wiem, jak mi to wychodzi. No nic...Mam nadzieję, że mimo wszystko podobało ci się. Dzięki za komentarz :))

      Usuń
    2. Hmm... A ja nie wiem jak ci wytłumaczyć. Podam banalny przykład:
      Świeciło słońce. Ptaszki śpiewały - nie łączące się ze sobą zdania.
      Świeciło słońce. Ktośtam postanowił więc wyjść na dwór... - łączą się ze sobą i to drugie wynikanz pierwszego.
      Rozumiesz? Wiem, że to dziwne przykłady, ale najprostsze jakie mogłam wymyśleć. :D

      Usuń
    3. Chyba rozumiem o co ci chodzi. Chcesz, żeby wszystko ze sobą współgrało, akcja była bardziej płynnie opisana? Mogłabym spróbować się zastosować do tej rady, ale nie jestem pewna jak mi to wyjdzie :)) Dzięki za pomoc, mimo wszystko.

      Usuń
  2. Jejku :3
    Biedna Evie ;__; Dzieki temu rozdzialowi pokochalam ta postac! Merlinie utozsamilam sie z nia<3 wiem, jak to jst wychowywac sie bez ojca, ktory odszedl choc nie byl na to gotowy... Nie wazne.
    Rozdzial fantastyczny! <33
    Podoba mi sie Scorpius, ktory ust taki troskliwy *u*
    Zrobilo mi sie szkoda Narcyzy ;_; Biedna kobieta :C
    Rose, nie probuj sie dowiedziec o co chodzi, bo to nie tw sprawa :D ale pewnie i tak to zrobi, w koncu to corka Hermi :33
    To moj ulubiony rozdzial!
    Teraz to juz na pewno nigdy nie przestane czytac tego bloga <3
    Czekam na nn i zycze WENY ;*
    Pozdrawiam<3
    Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)) Cieszę się, że podobają ci się postacie. Nie wiem co powiedzieć, współczuję.

      Usuń
  3. Teraz to mnie rozgromiłaś z nóg. Nie spodziewałam się takiego wspomnienia! Biedna Evie... ;-; i Scorp też. Zachowują się jak takie urocze rodzeństwo *w*
    Co do Rose, lepiej niech się nie miesza, to nie jej sprawa a z tego mogą wyniknąć kłopoty. A pomysł na psikusa genialny! :3
    Lecę dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No to mnie zaskoczyłaś. Tak myślałam, że może mieć to związek ze śmierciożercami i Lucjuszem, ale nie myślałam, że Eve będzie z tym powiązana.
    Nieźle.... :D
    Scorp jaki troskliwy! Jak prawdziwy starszy brat. Urocze. :)
    Jestem ciekawa jakiego psikusa przygotują dziewczyny!
    Pozdrawiam!
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń