Scorpius
Czułem na sobie zdziwione spojrzenia.
Przylepiły się do mnie jak rzepy.Moje oczy napotkały ciemne tęczówki Evie, pełne zrozumienia dla tej sytuacji.
Tylko ona znała prawdę.
Nie wiedziałem co mam zrobić- w czasie tego ,,bohaterskiego wyczynu'' zgubiłem całą odwagę jaką miałem, a także ,,maskę opanowania'', z którą nigdy się nie rozstawałem.
Byłem przekonany, że na mej twarzy musiały być wyraźnie odmalowane uczucia, które powinienem był pogrzebać głęboko w swojej skorupie, chroniącej mnie przed resztą świata.
Bezsilność.
Rezygnacja.
Nieudolnie skrywany ból.
Robiło się ciemno. Może nie mogli dostrzec wyrazu mojej twarzy?
Evie odezwała się jako pierwsza, przerywając panującą ciszę.
- Spóźnimy się na kolacje. Chodźcie.
Kto jak kto, ale ona potrafiła przekazac wszystko co chciała w zwięzłej formie.
Właściwie to tylko przy mnie potrafiła się rozgadać. Zauważyłem, że Weasley kręci się wokół wozu.
Wyciągnęła rękę. Nie musnęła żadnego z testrali nawet opuszkami palców.
-Nie widzi ich.- pomyślałem.
Złapała mnie, na tym jak w zamyśleniu wpatruję się w jej stronę. Już miała coś powiedzieć, gdy nagle utkwiła wzrok gdzieś daleko za moją głową.
- Co jest?- spytałem wprost, starając się nie mówić ponaglającym tonem.
Chloe, która stała niedaleko rudej zmarszczyła nos, a na jej twarzy pojawił się grymas.
Zgorszenia.
- Proszę, proszę. Ktoś tu nawet na pierwszą w roku kolację nie potrafi się nie spóźnić. No i jeszcze ty Potter, p r e f e k t.- odezwała się ciemnowłosa dziewczyna o prawie czarnych oczach i nieskazitelnym makijażu. Była raczej średniego wzrostu- niższa od Weasley-, ale w odróżnieniu od Rose miała na sobie wysokie szpilki.
Na pewno nie było łatwo się w nich poruszać po podłodze, a co dopiero po nierównej ziemi.
- Testrale się spłoszyły, Macmillan. Może powiesz nam jak je ruszyć, mądralo.- wycedziła ruda, lekko czerwieniejąc na twarzy.
Macmillan... co mi to mówiło?
Wiedziałem, że jest Krukonką- uwielbianą przez nauczycieli, niekoniecznie przez uczniów.
No chyba, że ktoś leciał na jej sylwetkę.
Potrafiła uwieść, a potem rzucić.
Zazwyczaj jednak nie zajmowała się chodzeniem na randki i spotykaniem się z chłopakami, często przesiadywała godzinami w bibliotece i odrabiała lekcje lub włóczyła się ze swoją zgrają wywyższających się koleżanek.
No i z jakiejś przyczyny żywiła szczególną niechęć do Ślizgonów.
Może, dlatego że zazwyczaj konkurowaliśmy ze sobą o Puchar Domów.
Gryffindor był zagrożeniem, jeśli chodziło o Quiditcha, a na Huffelpuff trzeba było uważać, bo często potrafili nadgonić nas w obu tych dziedzinach. To Slytherin i Ravenclaw zbierali, jednak najwięcej punktów.
- Widzę- skomentowała, mierząc wzrokiem otoczenie.- Oba domy tracą 40 punktów. Przynosić taką hańbę!
Wyglądała, jakby miała na nas splunąć.
I pewnie, by tak zrobiła, gdyby nie jej nienaganne maniery.
Sprawiłoby jej to ogromną satysfakcję, byłem pewien.
-Już zostałam zmuszona odjąć punkty własnemu domowi, a to dopiero początek roku! Teraz jeszcze muszę jakoś przetransportować ten przeklęty wóz.Jesteście źródłem wszystkich nieszczęść.
W połowie tego nużącego wykładu miałem szczerze dość jej towarzystwa. Wealey wyglądała, jakby zaraz miała zasnąć, a Winters chyba zamierzała puścić pawia na z pewnością bardzo drogie buty Macmillan. Co do Ala i Nathana- oni byli lekko rozbawieni lub zażenowani.
- Ja też jestem prefektem, pamiętaj.- powiedział Albus, uśmiechając się chytrze.- Też mam prawo dysponowania punktami...
Dziewczyna zmierzyła go zimnym wzrokiem.
- Nikt ci nie uwierzy. Jestem wzorową uczennicą.- broniła się.
Mój przyjaciel wyluzowany, stał przed nią z rękami w kieszeniach i pokpiwającym uśmieszkiem na twarzy. Pani prefekt, natomiast próbowała starannie zamaskować zdenerwowanie.
Kto inny może by tego nie zauważył. ale samemu często robiłem to samo. Niestety.
W końcu wyprostowała się jak nastrojona struna i rzekła nieprzyjemnym tonem:
- Wy i tak już macie przechlapane. Macie stawić się u Dyrektor Mcgonagall. - powiedziała i dodała, zerkając na pozłacany zegarek-Hmm.. Na kolację i tak już nie zdążycie.
Uśmiechnęła się wrednie i odeszła w stronę zamku. kołysząc biodrami.
- Co za lafirynda.- podsumował Nathan- Współczuję ci, stary. No... przynajmniej ma niezłe ciało..
- Zabini, jesteś takim idiotą- odezwała się Weasley, patrząc na niego z politowaniem.
- Sama sobie z bryczką poradzić nie może, jak mi jej szkoda... Spróbowalibyśmy czegoś, gdyby nie była taką..
- Chloe, nie kończ- przerwała jej rudowłosa, która zaczęła irytować ta cała sytuacja.
Gwiazdy lśniły na nocnym niebie, gdy szliśmy w stronę olbrzymiego, pięknego zamku, który był dla nas domem przez tyle lat. Spiczaste dachy wież wyglądały, jakby dosięgały nieba.
To naprawdę było niebo na ziemi.
Hogwart.
To tam dostałem pierwsze oceny, zawarłem pierwsze przyjaźnie, odniosłem liczne sukcesy i porażki. Tutaj też się zakochałem...
Mimo pozorów, mi też się to kiedyś zdarzyło.
Ten zamek, przepełniony moimi wspomnieniami, tajemnicami...
Bardzo ważna część mojego życia.
Został mi rok nauki, wiedziałem, że nigdy już nie wrócę do tego miejsca. Zacznie się dorosłość, nic nie będzie takie samo. Choć nigdy nie było łatwo. Nikt nigdy nie obiecywał, że tak będzie.
Doszliśmy do drzwi wejściowych, a gdy przez nie weszliśmy ukazał się przed nami hol. W mojej głowie zamajaczyło wspomnienie dzieciństwa. To była, jednak przeszłość.
Starałem się myśleć o czymś innym, ale wciąż przypominały mi się pojedyncze sytuacje z poprzednich lat. Weszliśmy po ruchomych schodach.
W końcu dotarliśmy do wejścia do gabinety dyrektorki.
- I niby jak my tam mamy wejść? Nie znamy hasła i nawet nie mam pomysłu jakie może być.- odezwał się Zabini, osuwając się po ścianie i siadając na podłodze.
Zanim, któreś z nas zdołało coś powiedzieć, zza rogu wyłoniła się Mcgonagall, dla której czas był wyjątkowo łaskawy..
- Och, witajcie. Spodziewałam się was.- wypowiedziała hasło i chimera odsłoniła kręte schody.
Zmęczony podróżą ledwo wczołgałem się na górę. Najlepiej sobie poradziła Evie.
Żeby kobieta była silniejsza ode mnie...
Nie do pomyślenia.
Pokój był owalny, na ścianach wisiały portrety poprzednich dyrektorów szkoły. Za biurkiem, na regale leżała stara tiara.
To ona zdecydowała o naszym losie.
Popatrzyliśmy się po sobie porozumiewawczo. Wszyscy ją rozpoznaliśmy.
Do naszych uszu doszedł opanowany głos Mcgonagall:
- Spóźniliście się na kolację. Mieliście jakiś problem z bryczką, co dokładnie się stało?
- Jednorożec. Był na naszej drodze.- odpowiedziała Weasley, lekko przymrużając oczy.
- I jak wam na Merlina udało się nie spowodować żadnej stłuczki!?
- zdziwiła się kobieta.
Spojrzenia całej piątki spoczęły na mojej osobie.
- Malfoy je zatrzymał, pani dyrektor.- odezwała się Chloe, a w jej oczach pojawił się ten błysk typowy dla Krukonów.
Miałem nadzieję, że nie będą przy mnie zagłębiać się w ten temat.
Nawet Macgonagall nie wiedziała, że widzę testrale.
Oczywiście zmieniło się to, gdy Winter wypaliła, że ja zatrzymałem powóz.
Przez chwilę unikałem wzroku pani profesor, ale gdy już dłużej nie mogłem, zauważyłem, że w jej niebieskich oczach tańczą iskierki zdumienia, współczucia i..podziwu.
- Dobrze. Możecie udać się do swoich dormitorium. Proszę się tylko nigdzie nie włóczyć. Dobrej nocy.
Począłem kierować się ku wyjściu jako ostatni. Na swoim ramieniu poczułem dłoń byłej opiekunki Gryffindoru.
- Scorpiusie, jeśli byś potrzebował czyjejś pomocy...
- Nie ma się pani czym martwić. Dobranoc.- odpowiedziałem patrząc prosto w jej oczy. Były przepełnione troską.
Wyszedłem z pomieszczenia, czując jak zalewa mnie fala smutku i od dawna przerastających mnie wspomnień.
Edytowany- 31.07.2015
ekstra rozdział tylko czego taki krótki? xD
OdpowiedzUsuńKrótki, bo wyczerpał mi się trochę temat, fragment w gabinecie był już trochę naciągany. Obiecuję nadrobić następnym rozdziałem :* I dziękuję :))
OdpowiedzUsuńJeej! To znowu ja :D teraz przyczepię się do kednej sprawy...:
OdpowiedzUsuń,,Swoją drogą potrafiła uwieść, a potem rzucić. '' jakoś tak pokracznie brzmi, nie sądzisz? Może lepiej by było napisać : ,,Swoją drogą potrafiła uwieść... a potem rzucić'' albo ,,Swoją drogą, potrafiła uwadzić, ale potem rzucać''.
No nie wiem, ja odebrałam to zdanie jako... brak pomysłu jak by tu się wyrazić :D
O jejku, McGonagall, kocham ją <3
Mam przeczucie, że w nast. rozdziale pojawi się scenka ze wspomnieniami Scorpiusa xD
Pozdrawiam :*
Na moim blogu pojawiła się nowa część ;)
Usuńhttp://avedianhistory.blogspot.com/
I na moim drugim blogu pojawił się rozdział drugi. Okropny, ale przynajmniej się pośmiejesz xD
Usuńhttp://hp-ostatnia-tajemnica-dramione.blogspot.com/
Jestem ciekawa kogo śmierć widział Malfoy :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, żę McGonagall troszczy się o Scora <3
Uwielbiam ją! *u*
Evie, fajna postać :D
Nie lubie tej Macmilian:/
Ona nie mogła odjąć Albusowi punktów, bo sam jst prefektem ;D
Nie wiem co jeszcze napisać, ale wszystko mi się bardzo podoba!
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3
WENY ;*
Pozdrawiam <3
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
Jejku, bardzo ci dziękuję za te wszystkie pozytywne komentarze:) Cieszę się, że podoba ci się mój blog :) No i na pewno zajrzę na twój :)).
UsuńDzięki wszechświatowi za tak świetnych pisarzy;)
OdpowiedzUsuńOkay, przynajmniej Rose nie napatrzyła się na śmierć. Dalej ciekawi mnie kogo Scorpius widział umierającego... no i oczywiście! Wiedziałam, że jeszcze się tu pojawi jakaś zołza... Macmillan wredna $%^&*&^%$%^& :/ już jej nie lubię. I to tak super bardzo nie lubię! Najchętniej to w ogóle wydziubałabym jej oczy i zjadła na kolację, bo głodna się zrobiłam :///
OdpowiedzUsuńAl przynajmniej trochę ją nastraszył ;3
No i ta McGonagall* trochę się martwi o Scorpa, to dobrze c;
Oh rany, jeszcze się powtórzę - Lecę dalej ;>
Egh, no i się nie dowiedziałam... Ale mam pewne podejrzenia.
OdpowiedzUsuńMcgonagall świetna, podoba mi się, jak się martwi o Scorpa.
"Jednorożec. Był na naszej drodze"- to zdanie jest...jakieś takie naj!! <3
Brakowało mi w tym rozdziale Rose, ale narracja Scorpiusa nie jest zła ;)
OdpowiedzUsuńTylko pobudzasz moją wyobraźnię! Czyją śmierć widział?
McGonagall jaka dobra. Zawsze ją lubiłam.
Pozdrawiam! ;)
nowa-w-hogwarcie.blogspot.com