czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 6


Rose

Godziny lekcyjne mijały w zawrotnym tempie; wksazówki zegara kręciły się jak rozpędzona karuzela. Pamiętam, jak witałam się z koleżankami z innych domów; wcześniej nie miałam okazji zamienić z nimi nawet jednego, ulotnego słowa. Profesorowie musieli sobie przypomnieć, jacy byli w naszym wieku, bo omówili tylko  roczny plan działania i swoje wymagania. Moje pióro nudziło się zamoczone w tuszu.

 Ostatnią lekcją były eliksiry ze Ślizgonami. Bałam się, że po godzinie spędzonej w tak chłodnym, ponurym miejscu, jakim były lochy mój humor odwróci się do mnie plecami i zapomni jak bardzo potrzebuję jego kojącego ciepła. Cichy głosik w mojej głowie szeptał do niego, by nie odchodził, skoro tak dobrzę się razem bawimy.

Szkoda, że nie słuchał.

Ślizgoni...- odpowiadał.

Kiedy zaczynałam o nich myśleć, przypominałam sobie o planowanej imprezie. Nigdy nie byłam typem dziewczyny, która je uwielbiała. Oczywiście lubiłam spotykać się z koleżankami, pośmiać się, trochę rozerwać...
Nie mogłam nazwać siebie samotnikiem; nie byłam jak ci, którzy tworzyli wokół siebie pustynię, odgradzające ich od ludzi tonami gorącego piasku.
Nie.
 Kochałam samotność, tak jak chłopcy swoje miłosne przygody; nie zajmowała najważniejszego miejsca w moim sercu.

Mimo to żałowałam, że nie mogłam rozporządzać własnym czasem. Słowo się rzekło.

 Czasami zarządzenie ,,tył-zwrot'' okazuje się zbyt trudne.

Na eliksirach siedziałam z Chloe z tyłu sali. Nauczycielem wykładającym ten przedmiot był wciąż profesor Slughorn, który oczywiście bardzo ciekawie opowiadał, ale miał swoich ulubieńców. Czy chciałam czy nie,chciałam, byłam jedną z ,, gwiazd'' mężczyzny i gdybym usiadła bliżej...
 nie dałby mi ani chwili spokoju. 
A przecież, jak wszyscy zajmą przednie ławki, nie wywali ich po to, by kazać mi  usiąść przy którejś z nich.
Scorpius, Al i Nathan weszli do sali, a ten pierwszy rzucił w moją stronę przelotne spojrzenie.
Jego krawat był poluzowany, a dwa pierwsze guziki były rozpięte.
Stop.
Na takie szczegóły zwracały uwagę jego puste wielbicielki, a nie ja. Nie mogłam o tym myśleć.
To był Malfoy, do cholery.
Ku mojej udręce chłopcy postanowili rozsiąść się przed nami.
Scorpius i Al  razem, a Nathan przed nimi.
- Przynajmniej nie będę musiała prowadzić żadnej miłej pogaduszki z Zabinim.- pomyślałam.
Przez większą cześć lekcji było spokojnie. Malfoy podlizywał się Slughornowi, Al czasem szepnął do nas słówko, a Nathan wydawał się być niesamowicie znudzony. Wciąż stukał palcami o biurko, co omal nie doprowadzało wszystkich komórek mojego ciała do szału stulecia. 15 minut przed tym,
jak miał zadzwonić dzwon obwieszczający koniec lekcji, dostaliśmy czas na rozmowy, bo nauczyciel powiedział już wszystko, co chciał.
- Po kolacji czekajcie na mnie, Ala i Nathana pod Wielką Salą. Musicie się wcześniej przebrać. - powiedział Scorpius, lustrując nas od góry do dołu.- Rozumiem, że macie jakieś inne ciuchy niż te mundurki...
- Na pewno nie takie, jakbyś chciał, Malfoy- odparowałam.
- A skąd ty wiesz...co ja chcę?- spytał, unosząc sugestywnie brew.
- Dobrze cię znam.
Chłopak przewrócił oczami i prychnął.
- Lepiej uważajcie na siebie. Ja jestem grzecznym chłopcem, ale niektórzy Ślizgoni są nieprzyjemni.
- Nie urodziłam się wczoraj...
- A nie będzie im przeszkadzać, że zaprosiłeś Krukonki?- spytała Chloe, monotonnym tonem.
Blondyn pochylił się nad nami opierając się o ławkę i szepnął:
- Po pierwsze, ja tam rządzę. Jestem kapitanem drużyny quiditcha, a jeśli to im nie wystarczy Potter jest Prefektem Naczelnym.- wskazał głową w stronę Ala- Po drugie, będą tam też Gryfoni,
z czego w sumie nie jestem zadowolony. Po trzecie: wiecie, że zawsze mogę służyć pomocą
w opałach. Musicie tylko ładnie poprosić.
Ostatnie dwa słowa wypowiedział bardzo wyraźnie.
Ugh.
 Przez cały czas czułam jego mocne perfumy. Nie wiedziałam skąd on je wytrzasnął, ale to mi pachniało magią. Czułam się przez chwilę zamroczona, jakbym była śpiąca. Wiedziałam,
 gdzie jestem, co się dzieje, ale wszytko dochodziło do mnie, jakby z daleka. Spojrzałam się na Chloe; ona też to czuła.

Kiedy lekcja się skończyła, szłyśmy korytarzem, by jak najszybciej dotrzeć do dormitorium i przedyskutować zaistniałą sytuację. 
Wspięłyśmy się po schodach, które musiałyśmy pokonywać każdego dnia nauki.
Nasza kondycja była na tyle dobra, że prawie w ogóle się nie zmęczyłyśmy. 
Zastukałam kołatką w drzwi chroniące Ravenclaw przed intruzami i Chloe natychmiast odpowiedziała na zagadkę. 
Szybko przepchałyśmy się przez grupkę młodszych  Krukonów i zamknęłyśmy się w swoim dormitorium.
- Skoro on psikając się tymi perfumami potrafi znużyć każdą dziewczynę...Rose, my nie powinnyśmy tam iść.
Miała rację. Myślałam dokładnie to samo, ale wiedziałam, że chłopcy i tak będą na nas czekać.
Dlaczego im tak zależało?
Nie mają lepszych zajęć niż dręczenie nas?
Ale to Al nas zaprosił....nie Malfoy, nie Zabini.
Mój kuzyn nie zrobiłby niczego, co mogłoby nam zagrozić, prawda?
Mimo wszystko odczuwałam niepokój.
 Wiedziałam, że historie, które znałam tylko z opowiadań, tym razem przeżyję naprawdę.
Miałam nadzieję, że los będzie dla nas łaskawy.
                                                                            
Scorpius

Siedziałem w Wielkiej Sali i podświadomie czekałem na pojawienie się dziewczyn.
Widziałem ich miny, kiedy zbliżyłem się do nich na lekcji. Zawsze szło mi dobrze w eliksirach. Udało mi się uwarzyć moje perfumy, gdy miałem trzynaście lat. Zrobiłem to z nudów i wciąż z nich to robię. Nigdy nie miałem złych zamiarów wobec żadnej dziewczyny. Nie okłamywałem ich. Zawsze dokładnie dawałem im do zrozumienia, ile dla mnie znaczą.
Kończyłem jeść kolację, gdy zobaczyłem rudowłosą dziewczynę, a obok niej niższą blondynkę.
Weasley miała na sobie białą bluzkę z krótkim rękawem, z dużym napisem ,, Smarty''.
Wykrzywiłem usta w uśmiechu; nie mogłem nic na to poradzić.
Do tego założyła krótkie czarne spodenki i martensy tego samego koloru. Mój wzrok zatrzymał się na jej długich, długich nogach...
Po chwili spojrzałem na Winters. 
Prawie jej nie poznałem. Jej włosy były kręcone i opadały falami na ramiona. Oczy pomalowała ciemnym tuszem, a na obu powiekach widniały grube kreski. Miała na sobie czarną, przeźroczystą koszulę zapinaną na guziki i skórzane spodnie. Na nogach... kremowe szpilki.
Wyglądała naprawdę dobrze. Czemu ona tak się wystroiła, a Rose ubrała się normalnie?
To pytanie nękało mnie przez całą kolację jak echo niewypowiedzianych słów.

Po posiłku ja, Nathan i Al spotkaliśmy się w umówionym miejscu z Winters i Weasley.
Wyglądały na poddenerwowane. Musiałem przyznać się samemu sobie, że bawiło mnie ich zachowanie.
Dlaczego Potter tak bardzo chciał zrobić ze swojej kuzynki i jej nieśmiałej przyjaciółki bardziej rozrywkowe dziewczyny?
Nie wiedziałem.
- No, proszę, proszę. Jednak wiecie co lubię- mruknąłem, nieudolnie ukrywając łobuzerski uśmieszek.
- Zamknij się, Malfoy- odpowiedziała mi ruda.
- Jesteś przeurocza.
Całą piątką skierowaliśmy się do lochów.
Pokój Wspólny został wyciszony, więc na korytarzu wiodącym do Slytherinu panowała głucha cisza.
Podałem hasło i przed naszymi oczami ukazał się tłum ludzi, a do uszu dobiegła głośna muzyka. Wszyscy tańczyli, część osób miała w ręku kubki lub szklanki. Nie było nigdzie kanap. Wszystkie zostały tymczasowo zabrane do Pokoju Życzeń. Ten kto się nie bawił, musiał siedzieć na podłodze, na której też nie było miejsca, bo ludzie stali dosłownie wszędzie.
Z tłumu wyłoniła się Evie.
Jej czarne włosy były rozpuszczone. Miała na sobie ciemną sukienkę na ramiączka. Suwak sięgał od dekoltu aż po kraniec sukienki. 
Skinęła głowom Rose i Chloe i pokazała nam, żebyśmy poszli za nią.
Zaprowadziła nas do stołu z napojami i sama wzięła kieliszek szampana.
Ja sięgnąłem po Ognistą, a w moje ślady poszli moi koledzy.
Ku mojemu zdziwieniu Weasley zrobiła to samo... i pośpiesznie opróżniła bursztynową zawartość szklanki.
Wtopiliśmy się w tłum tańczących i zaczęliśmy ich naśladować. Z początku było trochę niezręcznie, ale dołączyła do nas grupka Ślizgonów i Krukonów. Tańczyłem przy jakiejś zgrabnej blondynce, która wyglądała na rok młodszą.
Rose na początku zachowywała się normalnie; podobnie jak reszta próbowała odnaleźć się w otaczającym nas szaleństwie.
Potem jej wzrok się zamglił; szukała czegoś, czego nie mogła wyraźnie dostrzec.
Zaczęła iść ku stołowi, do którego wcześniej zaprowadziła nas Evie. 
Z ciekawości, i może jeszcze z jakiegoś innego, pokręconego powodu podążyłem jej śladem.
Byłem w szoku.
Zobaczyłem rudowłosą dziewczynę o jasnych oczach, całującą się z Puckeyem. 
Był z mojego roku i był świetnym graczem w Quiditcha, jak jego ojciec.
Z tego co pamiętałem miał sporą grupkę przyjaciół i kręciło się koło niego parę dziewczyn.
Rudą dziewczyną nie była Weasley.
Towarzyszką chłopaka... była dwa lata młodsza Lily Potter.
Widziałem ją na paru imprezach, ale tego się nie spodziewałem. 
Rose też nie.
Dobrze, że Albus tego nie zauważył- przemknęło mi przez głowę, pytając: Czujesz dreszczyk?
Weasley wzięła kieliszek ze stołu i wylała jego zwartość na głowę chłopakowi, który natychmiast odskoczył od Lily.
Spojrzenia dwóch rudowłosych dziewczyn się spotkały, a ja bałem się tego, co zacznie się dziać dalej. 
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu ( naprawdę spodziewałem się wszystkiego: pary tłumaczącej się przed Krukonką, Lily odurzonej alkoholem, nieświadomej tego co robi) oboje rzucili się w stronę wyjścia, zanim zdążyliśmy ich złapać.
Usłyszałem, że z ust Rose wybrzmiewa seria przekleństw. Musiała być bardzo wkurzona.
- Masz zamiar ich szukać? Albo powiedzieć coś Alowi?- spytałem ciekawy.
-Nie, póki co. Robi to z własnej woli. Może się spotykają.- powiedziała, gdy się trochę uspokoiła.
Muzyka zwolniła. Nie wiele się zastanawiając wyciągnąłem przed siebie rękę i spytałem:
- Mogę prosić?
Ona nic nie mówiąc zaczęła ze mną tańczyć. Postanowiłem się do niej przybliżyć. Czułem, jak szybko oddycha.
-Nie martw się o Lily.- powiedziałem i okręciłem ją w kółko.
Wylądowała znowu w moich ramionach.
- Mało z nią rozmawiam. Kiedyś miałyśmy lepsze kontakty. Nie wiem, co u niej. Al też chyba się od niej oddalił..
Przestała mówić. Zorientowała się, że mi się zwierza, 
- Mówiłem ci, że zawsze oferuje pomoc, Weasley.
Nie odpowiedziała.
Katem oka zauważyłem, że Potter tańczy z Chloe. Rozmawiali o czymś. 
Potter traktował ją, jak kumpla. Znajdowali się od siebie w widocznej odległości.
Może nie byli świadomi, że zachowują się niezręcznie w swoim towarzystwie?
Muzyka nagle zrobiła się szybsza. 
Potter zakręcił szybko Winters, a tamta się roześmiała, Nagle znaleźli się obok nas.
- Odbijany- usłyszałem i po chwili w moich ramionach znajdowała się inna dziewczyna.

Robiło się coraz później, zaczynało się czuć klimat prawdziwej imprezy.
Nauczyciele pozwalali  na wszystko, co się wtedy działo w naszym Pokoju Wspólnym.
 W końcu nic im to nie przeszkadzało, bo nic nie słyszeli.
O połowie rzeczy, które działy się na tej imprezie nie mieli pojęcia.
Ludzie byli coraz mniej trzeźwi, wszystko zaczynało się wymykać spod kontroli.
Ktoś w kącie się całował, kilka par weszło po schodach do dormitorium, ktoś rozlał szampana na podłodze...Rozglądałem się wkoło i wkoło,
Po chwili poczułem, jak upadam prosto w kałużę. W moje ślady poszła Rose, która już trochę wstawiona zaczęła się śmiać.
Patrzyłem, jak leży i się uśmiecha.
Odgarnąłem włosy z jej twarzy.
I usłyszałem wybuch.
Nathan otwierając kolejny trunek, trafił korkiem prosto w ścianę. Uczniowie, którzy przy niej stali patrzyli się na niego wrogim wzrokiem. Chciał do nich podejść i coś powiedzieć, ale poślizgnął się na tej samej kałuży co my.Poczułem ciężar jego ciała. Próbowałem go z siebie zwalić.
-Zabini, idioto!
Zepchnąłem go z siebie. Niestety wylądował w ramionach Weasley.
- Ała.- jęknęła.
- Ciesz się tą chwilą, złotko.-powiedział.
Zacząłem się śmiać, a Rose przybrała gniewny grymas. Długo nie wytrzymała i po chwili we trójkę leżeliśmy blisko siebie na podłodze, zanosząc się śmiechem.
Chloe i Al gdzieś zniknęli, ale nie dbałem o to.
Pamiętam, że potem tańczyłem długo z Weasley, dużo wypiłem...
Byliśmy bardzo blisko siebie.
 I pocałowałem ją.
 Nie opierała się. 
Mimo, że byłem trochę zamroczony, czułem, że miała doświadczenie.
Nigdy bym się nie spodziewał, czegoś takiego po niej.
Część ludzi gdzieś zniknęła, część padła i leżała teraz na ziemi, reszta tańczyła.
Czułem, że powieki zaczynają mi ciążyć, ale nie szedłem spać.
Moja skóra płonęła, a ja nie chciałem szukać wody. 
Wszystko zaczynało się rozmazywać, jakby życie ulatywało ze mnie z każdym ruchem naszych ust.
Nie pamiętam, kiedy straciłem przytomność.

Edytowany-10.08.2015


                               

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! I długi! <3
    Ja nie wiem, jak ty to robisz, że tyle opisów u cb jest i to tak świetnie napisanych ;o
    Podobają mi się relacje Krukonek z naszymi Ślizgonami <3
    I przeklinająca Rose była świetna :D
    No nie spodziewałam się takiej "niegrzecznej" Lily :>
    Ogółem to świetnie opisałaś tą imprezę ;3 Fajnie, że się działo w tym rozdziale :>
    Baardzo lubię twojego bloga *u*
    Komentarz krótki, ale wciąż mam problem z internetem po wczoraj >.<
    I widzę, że nadrabiasz rozdziały u mnie :D
    Czekam na kolejny rozdział i życzę WENY ;*
    Pozdrawiam <3
    http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany ten rozdział jest naprawdę dłuuugi, rozdział godny książki. No cóz musze przyznac, ze zazwyczaj nie czytam długich rozdziałów, zwyczajnie mnie nudzą,a tym bardziej jeśli to jest historia z Harrego Pottera. Lubie Harrego Pottera, ale opowiadania o dalszych przygodach już niekoniecznie. Twój blog jednak mi sę pardzo spodobał, ładnie piszesz. Cieszę się, że się u mnie zareklamowałaś. Czekam na next.
    http://i-need-friend.blogspot.com/
    Ps: sory za błędy, lekko się spiesze :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś naj.lep.sza bezwarunkowo

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! No i się pocałowali! :3 nareszcie... chociaż znając ich to będą się zachowywać jak dawniej :/
    ......MARTENSY ♥..... moja miłość.. chociaż wolę glany.. a konkretnie Steele ;> no i rzygać mi się chce jak widzę takie bezceństwo w postaci glanów w kwiatki czy inne sratki ;c tych butów się nie nosi jeśli się zajebistej *metal i podkategorie itp* nie słucha muzyki ;C
    Bosze, dobra rozgadałam się zupełnie nie na temat :/ w każdym razie kolejny genialny rozdział! Dobrze że Zabini większych akcji nie odstawił! A co do Chloe i Ala to chyba tak szybko się to nie rozwinie, skoro traktuje ją jak kolesia :/
    A co do Lily miałam rację, nie lubię jej i tyle.. ://
    Lecę dalej c;

    OdpowiedzUsuń
  5. I drop a leave a response whenever I like a post on a site or if I have something to contribute to the discussion. It's
    triggered by the sincerness communicated in the post I looked at.
    And after this post "Rozdzia� VI". I was actually excited enough to drop a thought :
    -P I do have some questions for you if you usually do not mind.
    Is it simply me or does it look like like some of the
    remarks look as if they are coming from brain dead people?
    :-P And, if you are posting on additional social sites, I'd like to keep up with you.
    Would you make a list all of your shared sites like your twitter feed, Facebook page
    or linkedin profile?

    my web-site ... domain

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha...
    No po prostu... Hahahhaha XD
    Jestem pewna, że pewna dwójka naszych ulubionych bohaterów następnego poranka będzie baaaardzo zadowolona z imprezy :D
    Tym razem tak krótko, bo już się nieźle wkręciłam i nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam!
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń