niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 18



Laura

,, You're a doll, you're flawless.
But I just can't wait for love to destroy us.
I just can't wait for love.
The only flaw, you are flawless.''

The Neighbourhood ,, Flawless''

Chodził za mną jakby był moim cieniem. Nie spuszczał mnie na krok. W normalnej sytuacji
podobałby mi się ten stan rzeczy; uwielbiałam być adorowana i podziwiana.
Chris Craven. 
Członek czystokrwistego rodu, ale nieposiadający większego majątku. 
Puchon; sprawiedliwy, grzeczny, poukładany. Cechy, które kontrastowały z moimi.
Na ostatniej imprezie oboje byliśmy podchmieleni. Nie wiedzieliśmy, w jakim towarzystwie się bawiliśmy. Przynajmniej ja nie wiedziałam, bo gdybym była tego świadoma nigdy nie zamieniłabym
 z nim ani jednego słowa.
Musiałam przyznać, że mimo iż nie zniewalał wyglądem, był dobrze zbudowany, koszula zawsze widocznie opinała mu się na mięśniach. Jego nieporadność działała jak ciche ostrzeżenie przed bliskim kontaktem z tym chłopakiem. Kiedy widział mnie, zdawało mi się, że dostrzega zielone światło.

Powoli zbliżał się Bal Halloweenowy, a ja wciąż nie mogłam się go pozbyć jak pies rzepy przy ogonie. Melanie i Patty zaczęły nazywać go rzepą za każdym razem, gdy jego cień spowijał zamkowe ściany.
W moim rodzie kobiety zazwyczaj były kurami domowymi, a mój los od dzieciństwa zdawał się zmierzać w podobną stronę. Jakby był prowadzony przez zaciętego konduktora, którego celem jest doprowadzenie do nieszczęścia.
Cóż, miałam odmienne plany już jako dziewczynka. Chłopcy, których spotykałam podczas pierwszych lat nauki lekceważyli mnie z powodu drobnej sylwetki i niskiego wzrostu. To ja jednak śmiałam się ostatnia.
Stałam się perfekcją samej siebie; rzucałam kośćmi przeznaczenia i ogłaszałam werdykty. Zwycięzca bierze wszystko.

 Zapracowałam sobie na stanowisko prefekt naczelnej. Żaden mężczyzna nigdy mną nie dyrygował. Nie była, niczyją marionetką zawieszoną na sznurkach z żelaznych łańcuchów.Nie pozwoliłam im na to. Jedyną osobą, która mogła mnie zniewolić byłam ja sama. Pisałam własny scenariusz, dyrygowałem muzyką każdego nadchodzącego poranka.

Jednak po jakimś czasie powoli, choć nigdy bym się do tego przed nikim nie przyznała, zaczęłam się przywiązywać do obecności Chrisa.
Dało się z nim porozmawiać i jak się okazało nie był typem ,,potakiwacza'', nie bał się wyrażać swojego zdania, nie podważając mojego i starając się go zrozumieć. Nikt mnie tak nie traktował.
Ale wiedziałam, że moja sympatia do niego nie może wróżyć nic dobrego. Nie potrzebowałam do tego kryształowej kuli. Nie kłamałam, gdy rozmawiałam z Malfoyem- żadna dziewczyna nie chciała złamanego serca. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym żyć w związku z kimś takim jak Craven. W każdym calu wydawało mi się to absurdem; jak odwrócona rzeczywistość w czarodziejskim lustrze.
-Czekaj, Lauro- zawołał mnie, wybiegając zza rogu korytarza.
Złapał mnie delikatnie swoimi silnymi rękami
- Zastanawiałem się czy może...
-Czy może co, Chris? Czy z tobą nie pójdę na bal? Wybacz, ale chyba nie masz czegoś takiego jak wyobraźnia. Jak myślisz, że by to wyglądało?
Wyrwałam ramię z uścisku jakbym miała przelotny kontakt z ognie .
- Och, jesteś dla mnie troszkę za surowa- powiedział, szczerząc się jak głupi- Mam wyobraźnię..tylko może trochę zbyt wybujałą.
-Jeśli obejmuję ona mnie w skąpych majtkach, to faktycznie zapisz się do psychologa, Craven.
Próbowałam odejść, ale on mi na to nie pozwalał.
-Czemu zawsze udajesz taką zdzirę?- zapytał prosto z mostu, a ja zaczęłam mieć ochotę uderzyć go z całej siły w twarz i rozorać ją tipsami.
-To ciekawa rozrywka. Spróbuj. Wybacz. Nie jesteś dziewczynką. Musisz przyznać, że to mylące przez długość twoich włosów...
Znów sięgnął ku mojemu przedramieniu, a ja tym razem zaczęłam się wyrywać i wykrzykiwać słowa, które z pewnością nie przystają ,,damie''. Parę głów odwróciło się w naszą stronę, byli hienami żerującymi na nieszczęściu innych. Ich oczy błyszczały jak żółte ślepia.
-Może chodźmy do pustego korytarza, chociaż- warknęłam, ale na szczęście się zgodził.
-Nie lubisz mnie?
Wywróciłam oczami, opierając się o ścianę.
-Co to za pytanie, Craven? Twoja obsesja...- zaczęłam gestykulować, ale nie dane mi było skończyć zdania.
-Myślałem, że dobrze nam się rozmawia, Wiesz, widuję cię codziennie. Jak wchodzisz przez drzwi do pomieszczenia widzę mądrą, ładną dziewczynę, która pogubiła się w tym świecie. Samotna przeciw zgrai idiotów. Nagle na twojej twarzy pojawia się maska, odtrącasz każdego. Chciałbym móc cię ocalić, ale ty nie chcesz przyjąć pomocy, Lauro...
Jego ciemne oczy wyrażały dziwny smutek. Mogłabym się w nim zanurzyć, poczuć jak obmywa moją skórę, zdjąć ciężar z jego ramion. Wymienić się bliznami. Odkryć oceany łez. 
Każda drobna komórka, która mnie tworzyła, krzyczała o pomoc jednocześnie ją odtrącając.
-Ja nie potrzebuję ratunku. To gra. Moja gra- ja się bawię, ja wygrywam. Nie mam sojuszników, którzy pocieszą mnie, kiedy potrzeba. Istnieją zasady, które muszą być przestrzegane. Kiedy ludzie cierpią przez to, co wytworzyli jako swój obraz, nikt nie powie im, że nie są beznadziejni. Nagle ty oszukujesz; płyniesz pod prąd. Utoniesz. To wbrew wszelkim zasadom jakie znam, Craven...
Zamilkłam; cisza zatańczyła między nami. Czy doszło już do tego, że moje drugie ja zaczynało toczyć walkę z powierzchowną Macmillan?
Chciałam krzyczeć, żeby obie się zamknęły, uspokoiły, dały mi spokój. Ale one nigdy nie odpuszczały.
Przecież były mną.
Chris oparł ręce nad moją głową i rozejrzał się wokół siebie.
-Chciałbym umieć złamać twoje zasady. Po prostu, zaufaj mi. Udajesz szczęśliwą, ale widzę to w twoich oczach- nie jesteś. Czemu nie dasz mi szansy?
Pokręciłam głową, czując dziwny ból przejmujący kontrolę nad moją klatką piersiową.
-Zasługujesz na o wiele więcej. Jesteśmy z innych bajek. Nasze przeznaczenie patrzy na nas i się śmieje. Bo przecina nasze drogi, a karze zbudować między nimi mur.
-Mógłbym go zniszczyć- zapewniał, łamliwym głosem.
Czułam się, jakbym przepędzała jeden z nieproszonych snów, które mąciły mój umysł. Ładne usta Chrisa szeptały do mnie słowa, zapewniając mnie jak wiele może zmienić. Kuszące słowa, które odbijały się echem w mojej głowie, zrównując swój rytm z galopem serca.
-Ale ja będę go naprawiać.
-Wiem. I dlatego czekam na twój wybór. Chcę cię ocalić, ale nie mogę czekać aż miłość zniszczy nas oboje.
Wybuchłam perlistym śmiechem, nie zważając na uczucia chłopaka. Nie wiem czemu urósł we mnie jak pierwszy wiosenny kwiat. Brzmiał jak chichot divy, a w rzeczywistości był pełen goryczy.
-Miłość?- spytałam, czując jak łzy kształtują rzeki w moich oczach.
Co on sugerował? Że mogłam się w nim zakochać?
Czy jego uczucia były tak głębokie?
Moje uczucia zdardzały mnie szkarłatem na bladych policzkach, szkłem ciemnych oczu. Znajdował się tak blisko, że byłam dla niego otwartą księgą. Nie potrafiłam dalej udawać.
Rozwiązał wszystkie równania; nie mogłam wrzucić jego serca do worka wraz z innymi, które złamałam. Nikt nie wiedział w jakich szczątkach znajdowało się moje.
-Jesteś idealna. To twoja jedyna wada, ale uwielbiam cię za nią. Pozwól mi być jej częścią- powiedział, szpecąc do mojego ucha.
Słowa brzmiące jak kołysanka, pocieszenie po przepłakanej nocy, bezpieczeństwo po długiej, trudnej podróży.
Nieświadomie obróciłam głowę tak, że nasze usta stały się jednością.
Szloch próbował uciec z mojego ciała, gdy odkryłam uczucie, którego nie znałam. Oplotłam jego szyję rękoma, wpijając się mocniej w usta. Wziął mnie na ręce, moje nogi oplotły sylwetkę Chrisa. 
Nasze języki tańczyły szybki, niekończący się taniec. Zdałam sobie sprawę, że zamknęłam oczy, kiedy przestał. Zawsze miałam otwarte oczy, gdy całowałam chłopców..
Odgarnęłam kosmyk włosów z jego twarzy, delikatnie skroplonej potem.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, której pozwoliłam nie zginąć.
- Ubierz jakąś ciemną koszulę, dobrze?- spytałam, wybuchając krótkim śmiechem.
Zrobił to samo.
-Jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwa...
-Podreperujemy trochę twój styl...- przekomarzałam się z nim, rysując kółka na jego ramieniu.
Postawił mnie na podłodze i spojrzał się na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Źle się ubieram?- zapytał, unosząc do góry grube brwi.
Pokazałam gestem, że nie za dobrze, a szatyn porwał mnie w ramiona i zakręcił tak, że wylądowałam w jego objęciach.
Mogłam wyczuć zapach szamponu i męskich perfum.
Kosmyki kasztanowych włosów Cravena łaskotały moją twarz.
-Troszeczkę. Ale nie martw się, przynajmniej nikt cię nie pomyli z gejem.

Rose

,,Często jest tak, że co cenne i stracone, po odnalezieniu jest inne niż, gdy je zostawiłaś.''
Cassandra Clare

Straciłem oddech, gdy usłyszałem imię mojej dawnej miłości z ust dyrektorki. Byłem święcie przekonany, że skrzywdziłem ją tak, że nigdy nie wróci do Hogwartu. Jej przyjazd był dla mnie wielką zagadką, a zarazem komplikacją. Nie wiedziałem, co mam robić. Unikać jej, pójść się przywitać... To było jak przemierzanie dawno nie odwiedzanego miejsca z przepaską na oczach. Nie mogłem nigdzie trafić.
W końcu w mojej głowie pojawiało się pytanie dotyczące Rose. Czy mogę nic jej nie mówić o Inez i wciąż spotykać się z krukonką? Przeszłość pukała do drzwi, zaglądała przez wizjer i nie opuszczała mojego progu. 
Nad moją głową zbierały się szepty, które nasilały się w krzyk. Rose na pewno dowie się o wszystkim od Nathana albo Puckeya.

Zobaczyłem Inez następnego dnia przed lekcjami. Rozmawiała z Albusem, ale nie był to obrazek, który oprawiłbym w ramkę. Dopiero wtedy sobie zdałem sprawę, jaki bylem głupi. Przecież Pottera tez powinienem unikać! On ją kochał!
Podniosła głowę i moje szare oczy spotkały się z intensywną zielenią.
Coś mi w niej nie pasowało. I przez chwilę nie wiedziałem, co.
Stara Arnaud gardziła kosmetykami i spódnicami, wiązała włosy w kucyka i zawsze była roztrzepana. Ta...była umalowana, jej włosy opadały kaskadami po plecach, na głowie miała opaskę z kokardą, ubrana była w marynarkę i spódnicę mini.
Przetarłem oczy, nie mogąc się powstrzymać.
Kto to jest?- to pytanie odbijało się echem w mojej głowie.
Spojrzałem na Ala. 
To było wbrew jej naturze. Przypominała mi węża, który zrzucił skórę.
Dziewczyna wstała i stanęła przed nami, milcząc.
Po chwili kącik jej ust uniósł się do góry jak podniesiony przez niewidzialną siłę.
-Kopę lat, co?
Słowa uleciały z mojego słownika; jedno po drugim. .
-Nie przywitasz się, Scorpiusie?
- Dlaczego wróciłaś?- słowa odnalazły swoją drogę powrotną w niewłaściwej kolejności.
Na twarzy pół francuski-pół hiszpanki wykwitł grymas, tak dla niej nietypowy.
-W ogóle się nie zmieniłeś, kotku- pokręciła głową i zachichotała.
Miałem ochotę uciec. Natychmiast. 
-Słuchajcie, nie pamiętam tu wiele osób. Mogłabym z wami usiąść?- spytała kiedy wszyscy zaczęli się schodzić pod klasę.
Nie czekała na odpowiedź.
Weszliśmy do sali popędzani przez tłum uczniów, część z nich zerkała w stronę Inez ciekawskim wzrokiem. Ile osób tak naprawdę ją pamiętało?
Zauważyłem Rose na swoim stałym miejscu z tyłu. Pomachała do mnie.
Lód zmartwychwstał w moim ciele. Al pociągnął mnie za rękaw koszuli i usadził obok siebie na krześle. Zanim zjawił się Nathan Inez opadła na miejsce obok mnie.
Chciałem schować się pod ławkę, zapaść pod ziemie, wszystko byleby Rose nie wlepiała swojego wzroku w moje plecy i nie musiała skrywać bólu.
Slughorn zaczął coś mówić, ale myśli poruszały się w mojej głowie z tak zawrotną szybkością, że nauczyciel poszedł w odstawkę. Studiowałem niedoskonałości ściany, uciekając od dynamiki życia.
Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że Inez mnie o coś pyta, przykrywając moją dłoń własną.
-Co?- spytałem, wzdrygając się.
-Pytałam się czy mogłabym pożyczyć twoje pióro skoro nie notujesz?
-Ah, tak.- powiedziałem i odwróciłem się do tyłu, by spojrzeć na Evie.
Kiedy pochwyciła mój wzrok pokręciła głową. Moje oczy spoczęły na Rose.
Smutek i złość  malowały obrazy na jej twarzy. Co musiała sobie o mnie myśleć?
Że już się mi znudziła? Że zapomniałem o niej na rzecz nowej?
-Rosie- powiedziałem zanim zdołałem się powstrzymać.
Podniosła wzrok, a Inez odwróciła się w naszą stronę.
-Ja...- zacząłem, ignorując Arnaud.
-Nie musisz mi nic tłumaczyć, Scorpiusie. Przecież wszystko jasne. Zawsze jest pojęciem względnym, czy nie?- powiedziała z przekąsem, a ja poczułem, że bezsilność przejmuje stery i ostatnia deska ratunku już dawno odpłynęła.
Opuściła głowę, skrobała piórem w zeszycie. Mój widok zasłoniły jej piękne rude włosy. Marzyłem by tu i teraz przeczesać je palcami, zakręcić na palcu, aż w końcu wpić się w jej usta.
- Jestem Inez Arnaud. Uczyłam się tu kiedyś.
Rose wyglądała jakby była na skraju wybuchu.
-Pamiętam cię. Grałaś kiedyś przeciwko Chloe w Quiditcha.- powiedziała, wskazując na Winters.
-Tak? Mam marną pamięć. A ty jesteś?
-Rose Weasley, kuzynka Ala. Może ci coś to mówi.
Dziewczyna wyglądała na zdziwioną. Potter nie wykazywał dawniej takich instynktów opiekuńczych jak teraz. Dorósł.
- Al, masz kuzynkę? Nie wiedziałam. Co jeszcze przede mną skrywaliście?
Dzwonek uratował mnie przed odpowiedzią na to pytanie. Wziąłem swoją torbę i bez słowa pożegnania wyszedłem z klasy.
Popychałem ludzi po drodze. Nie zważałem na nich. Chciałem być po prostu sam. Nie rozumiałem tego, co działo się wokół mnie.
Kiedy byłem już w lochach w połowie drogi do Pokoju Wspólnego Slytherinu ONA zastąpiła mi drogę.
Inez patrzyła na mnie ze spokojem, co przyprawiało mnie o jeszcze większe zawroty głowy.
-Dlaczego mnie unikasz?
- Dlaczego mi wybaczyłaś?- odparowałem za ostrym tonem.
Taki był zazwyczaj wynik mojego zdenerwowania, nie wiele mogłem na to poradzić.
Jedni nie jedli, drudzy się obżerali, innym pociły się ręce lub robiło się gorąco; mnie rozpierał gniew.
Przewróciła oczami, odgarniając z twarzy kosmyk pofalowanych brązowych włosów.
-Myślałam, że możemy o tym zapomnieć. To było kiedyś...
- I nie boli cię to? Przeszła ci złość na mnie?- spytałem, nie dowierzając.
Wzruszyła ramionami- pewnie tak nie wiele już dla niej znaczyłem, że było jej wszystko jedno.
Chciała tylko znaleźć sobie kogoś do chwilowej pogawędki...
-To zdarzyło się tak dawno. Nie jestem już dzieckiem. Powinnam zauważyć, że nic do mnie nie czułeś.
-Inez, to nie tak...
Spojrzała mi prosto w oczy. Była prawie mojego wzrostu- dużo wyższa od nieniskiej Rose, co sprawiało, że czułem się nieswojo i nie na miejscu.
-Nie musisz mi tego tłumaczyć. Wiesz chyba, że zakochałam się w tobie raz i mogłabym zakochać się w tobie jeszcze po tysiąckroć.
Wolałem milczeć, słysząc jej wyznanie. Nie chciałem jej nic obiecywać. Była jak stare pamiętniki lub przeczytane już książki- znajoma, a równocześnie tak obca i daleka jakbyśmy nigdy się nie spotkali. Może tak było?
-Jeśli byś tylko chciał możemy zacząć od nowa. Ale ty chyba nigdy mnie nie pokochasz...
Miałem wrażenie, jakby mną manipulowała. Inez, którą znałem nigdy nie mówiłaby takich rzeczy. Nie wybaczyłaby bez moich uprzednich starań. 
-Dlaczego właściwie wróciłaś?
-Pokłóciłam się z dziewczyną z mojego rocznika. Nie na żarty. Wywalili mnie ze szkoły.
Wziąłem jej podbródek w ręce, starając się przywołać obraz nastolatki, którą pamiętałem: o ciemnej karnacji nieskalanej pudrem, o oczach zawsze ciekawych sytuacji w jakiej się znajdowała. Nie mogłem. Nie potrafiłem.
Czułem pustkę trudną do zidentyfikowania.
- Kochałem cię, Inez, całym sercem. Ale nie kocham osoby, którą jesteś teraz. Nie znam cię.
I jeśli to wszystko moja wina...Przepraszam. Nie chciałem cię zniszczyć. Mój Boże, nie chciałem.
Czułem, że łzy napływają mi do oczu, dlatego delikatnie przesunąłem palcem po jej policzku 
i odszedłem. Słyszałem jak za mną wołała, bym się zatrzymał, że nie rozumie o czym mówię, nic nie zrobiłem.
Ale ja nie zatrzymywałem się.
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Nie wiążę się dwa razy z tą samą osobą, bo to tak jak czytać książkę, której się zakończenie jest znajome. Film, który oglądasz po raz kolejny nie bawi tak jak za pierwszym razem. Traci magię tajemnicy i nadziei.
Inez nie mogła należeć do garstki tych powieści i historii, do których wraca się z przyjemnością, bo wiązało się z nią za wiele bólu. Zbyt wiele negatywnych wspomnień.
Wyszedłem do holu, zderzając się z kimś niższym ode mnie. Poczułem ból, który zignorowałem. Kiedy chciałem pomóc tej osobie wstać, zobaczyłem jej twarz. I się powstrzymałem. Ujrzałem kochaną przeze mnie dziewczynę piorunującą mnie wzrokiem. Jej tusz lekko rozmazał się wokół oczu. To wystarczyło bym zobaczył, że uroniła przeze mnie łzę.
-To nie tak jak myślisz, Rose...
-Naprawdę?- powiedziała ochryple, wstała z zimnej posadzki i otrzepała wytarte dżinsy. - To wszystko wygląda ciut inaczej. Wybacz, że ci nie uwierzę...Malfoy.
-Nie, Rosie. Nie wracajmy do tego punktu. Scorpius, mam na imię Scorpius.
Poprawiła swoje rude włosy, które jeszcze tego dnia pragnąłem poczochrać. Teraz czułem miażdżący nas dystans.
-Byłem z nią kiedyś, to prawda. Ale to wszystko jest skończone... Nie słyszałaś jak krzyczy?
- Słyszałam. I wiesz co...Nie chcę być nią za parę lat.
Pokręciłem głową, a potem schowałem twarz w dłoniach.
-Nie będziesz. Nie popełniam dwa razy tych samych błędów..
- Może twoim błędem jest to, że spotykasz się z niewłaściwymi osobami- powiedziała, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Uciekała ode mnie wzrokiem. Chciałem złapać ją za podbródek, ale kiedy zdałem sobie sprawę, że wykonałem podobny gest względem Arnaud rozmyśliłem się.
-Nazywam się Weasley- powiedziała, odpychając się ode mnie i kierując w stronę, z której przyszła.

5 komentarzy:

  1. Omg !
    Już miało byc słodko ,a tu wtryndala się jakaś Inez i wszystko knoci!
    Cholera jasna !
    Rozdział super,a podoba mi się ,że ukazałaś Laurę w zupełnie. innym świetle :*
    Pozdrawiam i zycze weny !
    Layls

    OdpowiedzUsuń
  2. No i kolejny rozdział udany :) Też nie lubię Inez :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc wybacz, że będzie trochę krótko, ale mam masę roboty do szkoły, a chciałam przeczytać twój nowy rozdział.
    No wiec po raz kolejny udowodniłaś, że świetnie piszesz. Jak dla mnie wszystko ładnie ze sobą grało. Jestem zła, że Inez się wpieprzyła ;) Nie mogę doczekać się nest.
    POzdrawiam
    Aqua

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!
    Rozdzial perfekcyjny, wielkie brawa!:)
    Podoba mi sie pomysl pokazabia nam Laury, wlasnie, jak ty to powiedzialas "jako czlowieka" ;) Duzy plus:)
    Ineeez, ciekawie bedzie, oj ciekawie.:ad Jeszcze bardziej niz jest teraz :>
    Zero bledow, brawo
    Rozdzial.cudowny! :3
    Weny, kochana:)
    Pozdrawiam <3
    Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com
    |nowy rozdzial|

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak inni ale zaczynam lubić Laurę :D Za to Inez mi się wgl nie podoba, możesz ją skasować jak dla mua. Ciekawość podsycona więc ruszam dalej.
    Ps. Wybacz, że tak długo mnie nie było ale nawałka w szkole:(

    OdpowiedzUsuń