Rose
Obudziłam się wcześnie rano.Wyciagnęłam się, próbując złapać promienie słońca fruwające po ścianach.
Ziewnęłam.
Zwlekłam się z łóżka i pośpiesznie je pościeliłam. Byłam wprawiona w tej sztuce;
nie lubiłam bałaganu, bo było go wystarczająco dużo w mojej głowie.
Niestety nie można było powiedzieć o Chloe i reszcie moich współlokatorek, żeby były pedantkami. Zajrzałam do dużego kufra, na którym widniało moje imię, przepełnionego mnóstwem różnych ubrań; mundurków szkolnych ale też rzeczy, w których chodziłam na co dzień.
Nie przepadałam za sukienkami.
Były moją zmorą.
Ilekroć dostałam jakąś, oddawałam ją Chloe albo Lily, która uwielbiała je nosić.
W mojej garderobie?
Były może dwie.
Zaczęłam przeglądać ubrania, starając się niczego nie pognieść. Dżinsowe lub kraciaste koszule z kołnierzykiem, miękie w dotyku flanele.
Wąskie spodnie ze srebrnymi i złotymi guzikami...
Wyjęłam jeden z zestawów pod szatę; nieskazitelnie białą koszulę i spodnie, w których czułam się o wiele bardziej komfortowo niż w spódnicy. Cieszyłam się, że dziewczyny mogły je nosić do mundurka. Za czasów mojej mamy było inaczej. Nie muszę mówić, co o tym sądzę.
Odnalazłam ciemno-niebieski krawat i jasne balerinki. Znalazłam komplet, w który planowałam przebrać się po lekcjach- luźna bluzka z długim rękawem, wygodniejsze spodnie i trampki za kostkę. Kiedy się ubierałam, przypomniały mi się wydarzenia z poprzedniego dnia, a na moją twarz wypłynął uśmiech, którego w żaden sposób nie potrafiłam ukryć. Mój wzrok powędrował ku Macmillan pogrążonej we śnie. Wyglądała tak spokojnie...
Przecież nie miała prawa wiedzieć, że część jej garderoby wisi w tym momencie w pokoju chłopców i na pewno, gdy się obudzą nie będą szczędzić sobie złośliwych komentarzy.
-Hmm, no i ciekawe, jak poradzi sobie bez wytapetowania sobie twarzy...
- ta niezbyt miła myśl, sprawiła, że byłam w jeszcze lepszym humorze.
-Muszę pamiętać, aby podziękować Chloe za pomysł dobrania się do jej kosmetyczki.
Zorientowałam się, że zostało mi jeszcze pół godziny, zanim reszta się obudzi. Reszta, a przede wszystkim zła Laura. Podeszłam do łóżka mojej jasnowłosej przyjaciółki i potrząsnęłam nią, chwytając ją za ramię. Była tak biała jak jej kokon z pościeli.
- Hej, wstawaj.- powiedziałam głośnym szeptem i po chwili dziewczyna otworzyła oczy, patrząc na mnie zaspanym wzrokiem.
-Co jest?- wymamrotała, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Nie musiałam nic mówić, wskazałam palcem na pochrapującą brunetkę i zrozumiała.
Po 20 minutach obie byłyśmy gotowe i dla własnego bezpieczeństwa postanowiłyśmy oddalić się,
jak najdalej od domu Krukonów. Przeszłyśmy przez Pokój Wspólny. Mimo upływu tylu lat, nie potrafiłam oderwać wzroku od upstrzonego gwiazdami kopulastego sklepienia. .
Zeszłyśmy po krętych schodach i po paru minutach dotarłyśmy do holu. Po krótkim namyśle postanowiłyśmy wyjść na błonia. Promienie porannego słońca przyjemnie ogrzewały moje ciało.
W powietrzu unosił się zapach deszczu.
Nie przejmowałam się tym, że moje buty za chwile mogą się przemoczyć lub pobrudzić. Chciałam spędzić trochę czasu na powietrzu. Poczuć trochę spokoju, zaznać chwili relaksu. Dobrze wiedziałam, że ten rok będzie ciężki. A z moimi ambicjami, nauka wydawała się nie mieć końca.
Zawsze tak było.
Chloe chyba też była pogrążona w myślach. Przemierzała błonia, co chwile patrząc na błękitne niebo.
Nagle poczułam, że ktoś zachodzi mnie od tyłu i zasłania moje oczy.Po chwili znalazłam się twarzą w twarz z moim kuzynem, który wybuchnął śmiechem, gdy zobaczył moją zdziwioną minę. Trzepnęłam go po ramieniu, co spowodowało, że był jeszcze mniej poważny.
-Co ty taki wesoły?-spytałam.
- Rosie, Rosie. Ostatni rok. Dzisiaj szykuję się impreza w naszym domu. Oczywiście serdecznie cię na nią zapraszam.- uśmiechnął się do mnie i szturchnął łokciem- Przyjdź, będzie fajnie. Poza tym po pierwszym dniu nie masz wiele do nauki.
Zmierzyłam go surowym wzrokiem, ale zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, coś na temat mojego kujoństwa, podeszła do nas Chloe.
- Cześć, Al- powiedziała nieśmiało.
- Cześć. Przekonaj moją kuzynkę, żeby raczyła zaszczycić nas swoją obecnością na imprezie w Slytherinie. Ty też masz przyjść. Dopilnuję tego, nerdy!- powiedział na odchodne i po chwili znikł za wielkimi drzwiami prowadzącymi do zamku.
Spojrzałam się na moją przyjaciółkę. Czy to możliwe, że ona wciąż...Czy ciągle czuję coś do mojego kuzyna? W 5 klasie zdarzyło im się tańczyć ze sobą na balu podczas Turnieju Trójmagicznego. Ten jeden taniec znaczył dla niej bardzo dużo. Nawet kiedy dopiero zaczynałyśmy swoją przygodę w Hogwarcie, zdawała się uwielbiać towarzystwo Ala. I to, że uważała go za kogoś wartościowego, ważnego w jej życiu, z wiekiem zdawało się nie zmieniać.
- Zatańcz z nim. Dzisiaj.- powiedziałam patrząc na wyraz twarzy dziewczyny.
Już chciała się czymś usprawiedliwić, ale zdążyłam jej przerwać.
- Chloe. Będziesz potem żałowała swojej bezczynności. Daj mu znak.
Po tych słowach udałam się na śniadanie zostawiając blondynkę samą, by mogła przemyśleć moją niemalże siostrzaną radę.
Scorpius
Przemierzałem korytarze zamku razem z Nathanem. Śniadanie już dawno się zaczęło. Większość uczniów Domu Węża dawno opuściło lochy. Jak zwykle obudziliśmy się za późno-piętnaście minut, przed końcem posiłku. Szatę schowałem do plecaka, który niosłem, zawieszony na jednym ramieniu. Idąc szybkim krokiem, pośpiesznie zapinałem guziki koszuli i wiązałem szmaragdowo-srebrny krawat. Nie ukrywam, że natychmiast spotkałem się z cichymi szeptami i popiskiwaniem żeńskiej części szkoły.
Rzuciłem Nathanowi pokpiwające spojrzenie, a on tylko przewrócił oczami. Zastanawiałem się, o której wstał Al i czemu nas nie obudził. Po dłuższej chwili znaleźliśmy się przed wejściem do Wielkiej Sali. Natychmiast je otworzyłem i moim oczom ukazał się widok, którego nigdy bym się nie spodziewał. Z tłumu starannie ubranych uczniów wyróżniała się jedna osoba.
Laura Macmillan zawsze dbająca o swój wygląd, ubrana, jakby pracowała dla projektanta mody, miała na sobie neonową pomarańczową bluzkę i w żaden sposób nie pasujące do niej fioletowe spodnie czy czwarte. Na nogach miała kapcie w panterkę, a jej twarz...
TA, WŁAŚNIE TA dziewczyna nie miała na sobie ani grama makijażu, bez którego normalnie nigdzie, by się nie pokazała. Kiedy zorientowała się, że ją obserwujemy jej twarz wykrzywił potworny grymas. Poczerwieniała ze zdenerwowania, gniewu...
Nie, w tej wersji nie wyglądała już tak dobrze.
- Stary, ty widzisz to co ja? Nie wiem, może ja mam jakieś zwidy...-usłyszałem za sobą głos Nathana.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, podszedł do nas Al.
- Chodźcie, chyba domyślam się czyja to sprawka.
Rose
Siedziałam z Chloe pod salą do Transmutacji. Nie potrafiłam pohamować kolejnych salw śmiechu. Kiedy jakiś czas wcześniej, Laura przechodziła korytarzem, schowałyśmy się w cieniu ogromnego posągu. Ten widok pozostał w mojej głowie przez jeszcze długi czas. Pamiętam, jak leżałam wtedy rozciągnięta na podłodze i nie marzyło mi się z niej wstawać. Jednak ta piękna chwila nie trwała długo, bo ujrzałam stojących nade mną dwóch oślizgłych węży...i jednego udomowionego.Ala, Nathana i Scorpiusa.
- Nie za wygodnie ci, Weasley?- odezwał się blondyn, a kącik jego ust lekko się uniósł.
Potter wyciągnął rękę i pomógł mi wstać. Zrobiłam to bardzo niechętnie, ale co ja miałam do gadania...
- Rose, to ty stoisz za tą sprawką. Myślałem, kto miałby podstawy zrobić coś takiego Macmillan. Sporo naliczyłem takich ludzi...ale tylko moja kochana kuzynka ma tyle tupetu.- wyznał Albus.
Uśmiechnęłam się chytrze i odpowiedziałam:
- Może to ja, może to nie ja.
Nathan posłał mi dziwne spojrzenie, jakby próbował mnie rozgryźć.
- Nie wiedziałem, że Rose Weasley jest zdolna do takich rzeczy .
- powiedział wkładając ręce do kieszeni. Nie spuszczał ze mnie wzroku, co mnie trochę przerażało. Dobrze wiedziałam, jak szybko zmienia dziewczyny i pamiętałam o tym, że raczej nie liczy się z ich uczuciami. Postanowiłam być czujna, mimo że jakiś głosik w mojej głowie podpowiadał, że nie mam żadnych szans u tego pokręconego chłopaka.
- Przychodzicie na imprezę?- spytał ciemnoskóry Ślizgon, przewiercając nas czarnymi oczami.
Z każdą minutą byłam coraz bardziej zaniepokojona.
Nie byłam pewna, czy jako Krukonki powinnyśmy się tam pojawić.
Poza tym nie ufałam im.
Albusowi tak, ale nie Nathanowi.
Scorpiusowi też nie mimo, że miałam z nim sporadycznie kontakt przez sześć lat nauki.
- Przyjdziemy- odpowiedziała Chloe.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że powinnam bardziej uważać na to, jakie rady daje. Przez moją wspaniałomyślną pomoc pierwszy dzień w szkole miała mi umilić dzika impreza w gronie przemiłych Ślizgonów, w ciemnych, chłodnych lochach...
Och, tak.
Zapowiadał się wspaniały wieczór.
Edytowany-02.08.2015