Czytasz?
Nie bój się, skomentuj! :)
Scorpius
Poprzedniego dnia poszedłem późno spać, więc rano obudziłem się wykończony.
Z
chęcią zapomniałbym o swoim planie zajęć i wrócił do słodkiej krainy snu. Nie chciałem ryzykować opuszczonymi lekcjami, ale istniała też inna oczywista przeszkoda dla której nie mogłem znów ukryć twarzy w poduszce.
W dormitorium, które dzieliłem z Nathanem, Alem i paroma innymi Ślizgonami rozmaite, głośne dźwięki stanowiły nieodłączny punkt w dziennym harmonogramie.
A ja...nie miałem mocnego snu.
W dormitorium, które dzieliłem z Nathanem, Alem i paroma innymi Ślizgonami rozmaite, głośne dźwięki stanowiły nieodłączny punkt w dziennym harmonogramie.
A ja...nie miałem mocnego snu.
Zwlokłem
się z łóżka. Cud sprawił, że nie przewróciłem się na bałaganie zostawionym przez moich współlokatorów i po walce o życie z
przedmiotami codziennego dotarłem
do łazienki, z której wszyscy zdążyli skorzystać.
Była średniej wielkości. Szmaragdowe kafelki na ścianach,
jako pierwsze przyciągały wzrok.
Nad
wielką elegancko zdobioną umywalką wisiało stare, popękane lustro.
Po lewej stronie pomieszczenia znajdowała się duża, srebrna wanna, po rozpoczęciu roku zastawiana mnóstwem płynów do kąpieli
należących do uczniów Domu Węża.
Nie
wiedziałem, czy nasza łazienka tak wyglądała za czasów
Voldemorta, choć musiałem przyznać, że czasami się nad tym zastanawiałem.
Po
porannej toalecie i szybkim przebraniu się zszedłem na dół, gdzie
jak się okazało od kilku minut czekali na mnie moi koledzy- Al i
Nathan.
Rzuciłem
niechętne spojrzenie Zabiniemu, który niestety nie zrozumiał, o co
mi chodzi. Miałem ochotę na niego nawrzeszczeć, powiedzieć, że
jest idiotą. Ale przecież odpowiedziałby (oczywiście, jakby w
ogóle się przyznał), że to tylko Macmillan i żebym się tak nie przejmował.
Co z tego, że była wredną tapeciarą, to nie przeszkadza w
obściskiwaniu się z nią po kątach, nie? Ciekawe, ile osób na to
namówiła.
Moje
rozmyślenia przerwał Al:
-Gdzie się podziewałeś całe wczorajsze popołudnie?
-O
to samo mógłbym spytać ciebie, nie? Raczej nie na randce z Laurą
Macmillan razem z szanownym Panem Jestem-debilem-Zabini?-
odpowiedziałem najspokojniej, jak tylko potrafiłem.
Wtedy
brunet chyba wreszcie zajarzył o co chodzi, bo na jego twarzy
pojawił się rozumiejący uśmiech. Moja
nadzieja prysła, gdy kuzyn otworzył usta.
-O,
stary! Jak chciałeś się z nią umówić, to było po prostu dać
mi do zrozumienia!
Ledwo
powstrzymałem się od uderzenia ręką we własną twarz, ale
stwierdziłem, że zadawanie sobie samemu bólu przez jego głupotę
było bezcelowe.
-Merlinie,
nigdy więcej o tym nie wspominaj- odpowiedziałem, kierując się w
stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Przemierzaliśmy
lochy w nadzwyczajnej ciszy i spokoju. Kiedy zaczynałem uważać,
że atmosfera staje się nieprzyjemna, odezwał się Albus. Jego słowa,
jednak nie sprawiły, że poczułem się normalniej. Wręcz
przeciwnie...
-Co
myślicie o tej koleżance Rose?
Wymieniłem z Nathanem zdziwione spojrzenia. Czy to
możliwe, że podobała mu się Winters?
-Chodzi
ci o Chloe?- spytałem, wciąż nie dowierzając, w to co słyszę.
Widziałem,
jak tańczyli razem na imprezie w naszym domu, ale nie wyglądali jak para. I
co takiego mogło go w niej pociągać? Była nieśmiała,
cicha, a jeśli chodziło o wygląd..była przeciętna. Jedynym co
przychodziło mi do głowy, było to, że grała w
Quiditcha.
-Tak.
Jest dość fajna. - powiedział, a gdy spotkał nasze natarczywe
spojrzenia, dodał- Ja tylko..to takie hipotetyczne rozważania.
Po chwili uświadomiłem sobie, że się uśmiecham.
-No
jasne.
Rose
Siedziałam przy stole Gryfonów w Wielkiej Sali i starałam się spokojnie spożyć posiłek. W tym zadaniu przeszkadzała mi Pani Prefekt Naczelna, która chwaliła się swoją randką ze Ślizgonem. Otaczała ją grupka wiernych fanów, żerująca nad plotkami jak hieny nad padliną. Podejrzewam, że była świadoma, że słyszy ją także ta część Krukonów, która nie miałana to najmniejszej ochoty. Spojrzałam się na Chloe i zauważyłam jak jej spokojna, cierpliwa natura bierze nogi zapas i ucieka. Widać było, że się nie wyspała i nie miała ochoty na konfrontację z Macmillan. Po tym, jak zaczęła mówić, jakim małym wysiłkiem dla niej było go wykorzystać i zmusić by błagał ją by została jego dziewczyną, moja wytrzymałość zapomniała, że istnieje i kierowana impulsem powiedziałam:
-N
i k o g o to nie obchodzi, Laura.
Usłyszałam ciche pogwizdywania i szepty. Ciemnowłosa
dziewczyna zmierzyła mnie zimnym wzrokiem, a po chwili na jej
twarzy wymalował się paskudny uśmiech.
-Może
chcesz się dowiedzieć, kim był ten chłopak?- spytała, opierajac
brodę na rękach.
-Jesteś
tak głupia Macmillan, że nie rozumiesz, jak się do ciebie mówi,
że mnie to nie interesuje?
Miałam
nadzieje, że po tych słowach się uciszy, ale niestety
Laura nie była z tych dziewczyn, które się poddają.
Szczególnie, jeśli chodziło o potyczki słowne. Napiłam się łyka
ciepłej czekolady, żeby ukoić nerwy i zamaskować zdenerwowanie
zachowaniem brunetki. Wtedy
ona z pewnością bawiła się najlepiej. Tylko, że nie mogła
wiedzieć, że jej informacja nie była dla mnie zaskoczeniem.
-Przecież
się znacie. To był Nathan Zabini.- ostatnie zdanie wypowiedziała
głośniej, tak że nawet Ślizgoni zaprzestali swoich rozmów i
skierowali wzrok w naszą stronę.
-Ups.-
powiedziała, teatralnie zasłaniając usta pomalowane na ostry
różowy odcień.
Popatrzyła
się na swoją dłoń z perfekcyjnym manicurem i skierowała wzrok na moje
krótkie, niezadbane paznokcie. Przeniosła wzrok na ręce Chloe i zatrzymała go na odpryśniętym lakierze.
Posłała nam jadowite spojrzenie, zabrała swoją torbę i jednym machnięciem ręki dała znać swoim koleżankom, żeby wyszły z sali razem z nią.
Posłała nam jadowite spojrzenie, zabrała swoją torbę i jednym machnięciem ręki dała znać swoim koleżankom, żeby wyszły z sali razem z nią.
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu i zauważyłam wyczekujące spojrzenia.
. Czy oni wszyscy naprawdę nie mieli nic lepszego do roboty od podsłuchiwania cudzych rozmów?
. Czy oni wszyscy naprawdę nie mieli nic lepszego do roboty od podsłuchiwania cudzych rozmów?
-Dziękuję,
dziękuję!- krzyknęłam do tłumu, schylając głowę, jakbym się kłaniała.
Jedzenie było ostatnim, czego pragnęłam. Skierowałyśmy się w
stronę wielkich drzwi, prowadzących na korytarz. W połowie drogi dołączyli do nas Al, Scorpius i Nathan. Zabini powstrzymywał się od głośnego śmiechu.
Popchnęli nas w stronę wyjścia, Kiedy już znaleźliśmy się na korytarzu, przyjrzałam im się dokładniej. Mój kuzyn był zakłopotany, natomiast Malfoy\wyglądał podobnie do mnie; nie próbował ukryć rozdrażnienia..
Popchnęli nas w stronę wyjścia, Kiedy już znaleźliśmy się na korytarzu, przyjrzałam im się dokładniej. Mój kuzyn był zakłopotany, natomiast Malfoy\wyglądał podobnie do mnie; nie próbował ukryć rozdrażnienia..
Niezręczną
ciszę przerwał brunet, o którym szeptała już cała szkoła.
-Chyba
muszę podziękować wam za rozgłos.- powiedział, puszczając nam
oczko.
Scorpius
zmierzył go dziwacznym spojrzeniem i uderzył go w ramię.Jego kuzyn skrzywił się, ale nie wydał żadnego jęku.
-Przemówcie
mu do rozumu, bo nie ręczę za siebie- powiedział i już miał zamiar
po raz kolejny uderzyć bruneta, ale tamten uskoczył i padło na
Albusa.
Roześmiałam się, choć wciąż byłam zniesmaczona zachowaniem
Zabiniego. Zdawałam sobie sprawę, że tak łatwo się ich
nie pozbędziemy, a Nathan niczego nie wyciągnie z naszych
nagan.
-To
co macie teraz?- spytała uprzejmie Chloe.
-Zielarstwo-
odpowiedział Potter.
Miałam
wrażenie, jakby mój kuzyn przybliżył się do
dziewczyny. Tamta zarumieniła się i zaczęli o czymś rozmawiać. Nie chciałam im przeszkadzać, więc chcąc nie chcąc
musiałam zacząć pogawędkę z dwojgiem chłopców, którzy szli
przed nami. I tak zmierzaliśmy w tym samym kierunku, bo my miałyśmy
opiekę nad magicznymi stworzeniami, którą wciąż prowadził
Hagrid (co oznaczało, że nie mogłyśmy zrezygnować z tego przedmiotu). Zanim zdążyłam wymyślić jakiś temat, odezwał się
Malfoy pozbawiając mnie tego nieprzyjemnego zaszczytu.
-Rozmawiałaś
z Liliy?- spytał, upewniając się, że Potter nic nie
słyszy.
-Nie,
nie miałam okazji. Naprawdę myślisz, że to coś da?
Zeszliśmy do holu i otworzyliśmy
drzwi prowadzące na błonia. Nasze ciała spowił chłodnawy
wietrzyk. Można było dosłyszeć ciche pośpiewywanie ptaków, głośne okrzyki uczniów łapiących uciekające chwile.
-W
końcu to twoja rodzina, I obie jesteście dziewczynami.-
powiedział, a po chwili zatrzymał gdzieś wzrok. - Zaraz! Czy to
nie ona?
Wskazał
palcem w stronę jednego z drzew. Moim oczom ukazała się rudowłosa
dziewczyna, siedząca na kolanach wysokiego, szczupłego chłopaka.
Lily i Puckey. Do
moich uszu dobiegł jej perlisty śmiech. Wydawała się taka
szczęśliwa...
Jak mogłam psuć jej to wszystko?
Przekonałam samą siebie, by na chwile do niej podejść. W końcu i tak powinna teraz iść pod salę, w której ma lekcję.
Jak mogłam psuć jej to wszystko?
Przekonałam samą siebie, by na chwile do niej podejść. W końcu i tak powinna teraz iść pod salę, w której ma lekcję.
Kiedy
mnie ujrzała, szepnęła coś do Ślizgona, a na jej twarzy pojawił
się grymas.
-Lily,
możemy porozmawiać chwilkę? Proszę cię.
-Po
co? Ostatnio byłaś dla nas nie miła.
Westchnęłam,
zamknęłam oczy i przemogłam się, by spróbować jeszcze
raz.
-Martwię się o ciebie. Mamy słaby kontakt. Co się z tobą
dzieję?
Wstałaz ziemi, otrzepując szatę i zanim się obejrzałam znalazła się przy mnie. Zauważyłam, że urosła i zaczęła się malować bardziej wyraziście. Na jej
powiekach widoczne były grube kreski, a na twarzy bardzo
jasny puder. Wyglądałae bardzo ładnie, ale coś w jej
zachowaniu mi nie pasowało. Zawsze była pewna siebie, dbała
o wygląd, ale teraz te cechy stały się silniejsze.
-Rose,
możesz zrozumieć, że go kocham?- odpowiedziała powoli- Ja...wiem
wszystko o jego przeszłości, powiedział mi. Zmienił się. Ja też.
Patrzyłam
na nią oniemiała. Czyli mimo tego że nikogo nie traktował
poważnie, czuła się wyjątkowa...
Dlaczego
akurat dla niej miałby się zmieniać? Spojrzałam na chłopaka siedzącego pod drzewem.
Przyglądał nam się uważny, jakby strzegł swego skarbu. Gdy napotkał moje spojrzenie, zbliżył się w
naszą stronę i objął swoja dziewczynę ramieniem.
-Ktoś
chyba nas przedstawił w nieodpowiedni sposób.- powiedział swoim
melodyjnym, dojrzałym głosem, wyciągając w moją stronę dłoń.- Nazywam się Toby Puckey.
Kiedy
szok minął niepewnie wyciągnęłam w jego stronę rękę, którą
on uściskał. Rozbolała mnie ręka; miał dużo siły, chociaż był chudy.
Miałam
nadzieję, że moja kuzynka miała rację co do niego, bo w tamtym
momencie zaprzestałam walki o ich rozstanie. Wszystkie szanse już zaprzepaściłam. Nie wiedziałam, co innego mogłabym zrobić.
Scorpius
Randka Zabiniego i Macmillan nie schodziła z ust uczniów.
Każdy kąt szeptał ich tajemnice, która przestawała nią być z przemijającą kolejką rytmicznych tik tak zegara. Hogwart był w końcu szkołą z internatem, co oznaczało, że plotki rozchodziły się w nim szybciej niż w mugolskim internecie. Dziwiło mnie, że wciąż nie słyszałem nic o Śmierciożercach, którzy według Evie chcieli obalić Ministerstwo.
Sławę Nathana przyćmiła McGonagall, która podczas obiadu ogłosiła zbliżający się mecz między Domem Węża i Puchonami. Nie spodziewałem się, że ten pojedynek będzie trudny, więc nie przejąłem się tą wieścią. Mimo wszystko przekazałem całej drużynie dni i godziny treningów.
Zagroziłem, że jeśli nie dadzą z siebie wszystkiego, znajdę kogoś, kto ich zastąpi. Nie miało znaczenia to, że Puchani byli średniozaawansowaną drużyną; musieliśmy pokazać klasę, by inne się nas bały.
Opowiadałem Alowi o nowej taktyce, gdy dyrektorka dotknęła mojego ramienia i poprosiła o krótką rozmowę. Wyszliśmy na pusty
korytarz. Upewniwszy się, że nie ma żadnych świadków, powiedziała:
-Nie
wiem czy wie Pan, Panie Malfoy cokolwiek o tym, że byli Śmierciożercy zaczynają coś knuć.
Evie miała rację. Westchąłem, ale moje mięśnie pozostały napięte.
Miałem nadzieję, że uda mi się dowiedzieć czegoś więcej.
Evie miała rację. Westchąłem, ale moje mięśnie pozostały napięte.
Miałem nadzieję, że uda mi się dowiedzieć czegoś więcej.
-Coś
doszło do moich uszu, pani dyrektor- odpowiedziałem, starając się zamaskować zniecierpliwienie.
-
Dzieci, których rodzice pracują w Ministerstwie porozpowiadały to, co mogły...Ja chciałam cię tylko prosić, żebyś uważał, Scorpiusie.. przez wzgląd na przeszłość pańskiej rodziny. Kiedy sprawa stanie się poważna dowiesz się więcej z gazet. O niczym innym nie będą pisać...
Nieświadomie
prychnąłem. W gazetach znajdowałem tylko plotki, fakty piętnaście razy
pozmieniane na korzyść właściciela pisma lub dziennikarza. Lata mijały, nic się nie zmieniało. ,,Kiedy
sprawa stanie się poważna''. A jaka była teraz? Mniej
ważna od najnowszych nowinek ze świata mody?
Cieszyłem
się, że udało mi się nie powiedzieć tego na głos.
-Jeśli
chciałbyś się dowiedzieć więcej już teraz..z rzetelnego źródła, możesz przyjść wieczorem do
mojego gabinetu, ale Scorpiusie prawda nie zawsze jest tym, co
pragniemy usłyszeć. Zastanów się, czy chcesz się tym zajmować. To zadanie aurorów.
Zrozumiałem, że ojciec Albusa był jednym z nich...Może udałoby mu się czegoś dowiedzieć?
Mcgonagall nie mogła wiedzieć wszystkich szczegółów.
Podziękowałem kobiecie i wróciłem do Wielkiej Sali odnaleźć Ala.
Mcgonagall nie mogła wiedzieć wszystkich szczegółów.
Podziękowałem kobiecie i wróciłem do Wielkiej Sali odnaleźć Ala.
Czekała nas poważna rozmowa.
Edytowany-12.08.2015 r.
Edytowany-12.08.2015 r.
Ciekawy...
OdpowiedzUsuńLubię gdy w książkach jest dużo dialogów :)
czekam na kolejny rozdział :) pozdrawiam
Interesujący. Czekam na decyzję Scorpiusa ;)
OdpowiedzUsuńJest moc :-*
OdpowiedzUsuńJeej :3 wróciłam!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się speawa z Lily i Tobym. Czyżby nasz szanowny Pukij będzie chciał poderwać Rose? :)
Ach, Śmierciożercy... Ich zawsze nie brakuje xD
Pamiętaj, że ,,Ślizgoni'' pisze się z dużej litery!
No, to tyle :D Pozdrawiam!
Dzięki za poprawkę :). I cieszę się, że ci się podoba :*
Usuń:OOOOO
OdpowiedzUsuń*___________*
O kurde! ;o
Rozdział WYBITNY! <3 Podoba mi się to wszystko coraz bardziej ^^
Hmm, czyżby Toby i Rose coś ten teges? :3 Och, było by na pewno ciekawie :D Malfoy musiałby się trochę pomęczyć :D Jeszcze bardziej :3
Lily i Rose- bardzo lubię te część rodziny Weasley'ów i Potterów :>
Evie jak zwykle jest rewelacyja, nawet jeśli nie występuje za często :D
Ten rozdział czytało mi się bardzo lekko, więc jest rewelacyjnie :3 Nie da się nie zauważyć, że opisy są twoją mocną stroną :33
Krótko ale myślę, że powiedziałam co powinnam :3
Czekam na nn i życzę WENY ;*
Pozdrawiam ♥
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
(nowy rozdział :>)
Jeej, dzięki za te miłe słowa :)
UsuńCieszę się, że mogę pisać dla kogoś kogo tak ciekawi moja opowieść :D
I love it <3333 ♥ ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <333
Po prostu boooski ;***
Masz niesamowity talent dziewczyno!!
Z niecierpliwością czekam na następny i życzę duuużo weny, no i oczywiście mam nadzieję, że dodasz już niedługo ;))
Obserwacja=obserwacja?
Napisz do mnie na blogu
http://wish-youu-were-here.blogspot.com/
Kurcze, robi się groźnie! Scorpa mogą chcieć przekabacić na swoją stronę, w końcu jego rodzina popierała Voldemorta. Ciekawe co teraz będzie z Draco, przecież on ma mroczny znak..
OdpowiedzUsuń"Spojrzała się" to się jest tu zupełnie niepotrzebne i tylko udziwnia wyraz :>> wywalka! :D
Co do Puckeya to nie jestem taka pewna, czy zmienił się dla Lily, czy to nie kolejna jego gierka...
Ahhh, Al chyba czuje miętę to Chloe! I dobrze, nareszcie :3
Tylko Evie mi tu brak! Cała ich grupka zaczyna się do siebie zbliżać ♥ bardzo dobrze!
Uwielbiam to opowiadanie! Rzadko aż tak podoba mi się jakiś fanfik! Masz świetny styl, chociaż zdarzają się błędy, ale genialnie nadrabiasz całą akcją! Widać, że pisze to ktoś z wielką wyobraźnią ;>
Pozdrawiam!
Woah! I'm really digging the template/theme of this website.
OdpowiedzUsuńIt's simple, yet effective. A lot of times it's very hard to
get that "perfect balance" between superb usability and visual appeal.
I must say that you've done a very good job with this.
Additionally, the blog loads super fast for me on Firefox.
Outstanding Blog!
Feel free to visit my web-site; this domain