poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 12

Rose
Sen nie przychodził; ostatnie wydarzenia dobijały się do wszystkich drzwi w mojej głowie. Przewracałam się z boku na bok, a natrętne myśli, wciąż nie dawały mi spokoju. Odszukałam na szafce przy moim łóżku zegarek po to, by odkryć, że było po drugiej.
Czemu dałam się pocałować temu debilowi, Malfoyowi? Czemu zachowywałam się jak Lily? Czy to możliwe, że byłam tak samo nieodpowiedzialna jak moja kuzynka? Jak mogłam ją pouczać, by nie ufała Puckeyowi, gdy sama obściskiwałam się po kątach z chłopakiem, który jak podejrzewałam, był niestabilny emocjonalnie?
Odpowiedź była prostsza niż kiedykolwiek: to był odruch.. Każdej dziewczynie się podobał, a ja nie byłam wyjątkiem. Był dla mnie miły i przekonałam się, że wcale nie jest taki jak mi się wydawało.
-Rose, jesteś taka głupia! Jak mogłaś przez trzy dni zmienić  zdanie o tym Śizgonie! Kiedyś nie potrafiłaś przestać go drażnić, a teraz padasz w jego ramiona?- mój rozum próbował przejąć kontrolę nad uczuciami. 
Och, a to ciekawe. Myślałam, że zgubiłam go podczas imprezy, z której nic nie pamiętałam. Kiedy o tym myślałam, czułam ucisk w żołądku jak przed i po napisaniu ważnego egzaminu.
Cały czas nękało mnie przeczucie, że to nie był nasz pierwszy pocałunek. To ciepło, które rozlało się po całym moim ciele było takie znajome....Jęknęłam i schowałam głowę pod kołdrę.
Jeśli jeszcze nie straciłam rozumu, byłam na najlepszej drodzę, by tego dokonać.

Rano wstałam kompletnie zaspana; zmęczone oczy i obolałe ciało nie chciały słuchać rozkazów jakieś rudej dziewuchy. Po kwadransie zwlokłam się z łóżka, ubrałam i poszłam na śniadanie.
Chloe już kończyła swój posiłek i cały czas zerkała w stronę stołu Ślizgonów. Na przemian uśmiechała się lub rumieniła.
W końcu nie wytrzymałam.
-Tak w ogóle to w rodzinie wszyscy zdrowi? Obawiam się o twoją psychikę; coś musi być z tobą nie tak.
Nawet mnie nie usłyszała.  Kiedy w końcu zorientowałam się, do kogo słała te spojrzenia, prawie  zakrztusiłam się sokiem dyniowym (uwierzcie mi na słowo, nie był to najsmaczniejszy napój, jaki piłam, a w połączeniu z takimi informacjami...to była katastrofa. Wszystko to musiało prowadzić do nieodwracalnej klęski).
Mój kuzyn był najwyraźniej w świetnym humorze i postanowił poflirtować z Winters. Siedział z dala od Malfoya i Zabiniego, więc wnioskowałam, że się do siebie nie odzywają. Trzeba było przyznać, że chłopak się szybko pocieszył po kłótni z najlepszym przyjacielem. Oczywiście Al nie odzywał się także do mnie, więc jeżeli Chloe miała zamiar spędzać z nim czas, nie będzie miała go dla mnie.
Ugh,ale od czego są  przyjaciele?
-Spotykacie się?- spytałam prosto z mostu, chociaż wiedziałam, że znów mogę nie spotkac się z odpowiedzią.
-Co?- odpowiedziała rozkojarzona dziewczyna- Nie, nie.
-Może nie, ale jesteście bezwstydni i ze sobą flirtujecie. Rozumiem, że chcesz z nim siedzieć na eliksirach, a nie ze mną, skarbie?
Chloe spojrzała się na mnie błagalnym wzrokiem.
-Proszę. Wiem, że ty się z nim pokłóciłaś...
Skinęłam głową na znak, że się zgadzam i wstałam od stołu, zostawiając zakochaną blondynkę samą. 
Choć może nie do końca...Al wstał od stołu ze spojrzeniem mówiącym, że ma ochotę zapolować na zwolnione przeze mnie miejsce.
Scorpius
Stałem pod salą do eliksirów razem z Nathanem i starałem się nie myśleć ani o Puckeyu i Lily, ani o pocałunku z Rose. Nie wierzyłem, że na serio pocałowałem tę  nieznośną kuzynkę Pottera, którą znałem od tylu lat. Nigdy za nią nie przepadałem.  Podobało mi się to, że , że nie była taka miła jak inne dziewczyny, ktore ze mną rozmawiały. 
A mimo to,  usiadła obok mnie po sprzeczce w bibliotece i po bójce się mną zajęła. Chciałem jej jakoś podziękować...Może nie wybrałem najlepszego sposobu, ale chciałem dobrze. 
Nikt nie troszczył się o mnie w taki sposób odkąd Inez... Utopiłem wzrok w tłumie, marząc o tym żeby się z nim zlać i już nigdy się z niego nie wyróżniać. Chciałem zamienić głośne życie, które kiedyś wybrałem na wieczny spokój. On nie zmuszałby mnie do podejmowania żadnych decyzji; nie tych, które mogły zranić innych ludzi.
Skrzywiłem się, gdy moje myśli zaczęły krążyć wokół Inez Arnaud. Albus był w niej zakochany. Mimo to, byłem na niego zły. Jak mógł sądzić, że nic dla mnie nie znaczyła?
Znaczyła, aż za wiele.  Każdy popełnia błędy, a ja swojego nie mogłem naprawić.
Myśląc o tym zdałem sobie także sprawę, że nie dowiem się nic od jego ojca na temat Śmierciożerców. 
-Świetnie- pomyślałem.-Może jednak będzie na tyle inteligentny, by przekazać mi niepokojące wieści?
Skończyłem swoje rozmyślania, gdy zauważyłem Macmillan ze swoją świtą.
Instynktownie spojrzałem na Nathana, a ten tylko wzruszył ramionami. To było d niego podobne.
Laura podeszła do nas,  stukając obcasami po podłodze. Dotknęła brody Nathana,a jej opanowane spojrzenie spoczęło na jego twarzy.
-Jak tam Zabini? Udało ci się już pozbierać?- spytała, zanim puściła go i wybuchła perlistym śmiechem.
Nathan odpowiedział jej  niemiłym uśmieszkiem.
-Wybacz,  byłaś tylko kolejnym epizodem w moim dzikim życiu miłosnym.
 Ciekawe, czy zdołał ją chociaż trochę zranić swoimi słowami. Laura nie wyglądała na obrażoną, ale nie miałem okazji się o tym przekonać. Po tych słowach pojawił się Profesor Slughorn i wpuścił wszystkich do środka.
Nathan i ja zajęliśmy nasze ulubione miejsca. Nasz wzrok przyciągnął Al;  zajęty rozmową z Winters, usiadł z nią w rzędzie obok.
Myślałem, że to będzie koniec dziwactw przynajmniej na tę lekcję, ale potem do klasy weszła Rose, a jedynym wolnym miejscem pozostało to obok Puckeya.
Zauważyłem jak wątpliwosci mukują jesienny pejzaż na jej twarzy. Profesor Slughorn ponaglił ją, zmuszając wszystkie liście by opadły. Nie było miejsca na zawiść; nie w tej klasie, nie tego dnia. Zajęła miejsce obok chłopaka.
Rose
Usiadłam obok bruneta i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Nie mogłam powstrzymać lekkiego drżenia rąk. Czułam, że wlepia we mnie swoje czarne ślepia jak w ofiarę jakiej chorej gry.Gdy podniosłam wzrok, zuważyłam, że  na twarzy nie miał żadnych śladów pobicia ani zmęczenia.
- Przekaż swojemu przyjacielowi, że zafundował mi wczoraj niezłą rozrywkę- powiedział, przybierając na twarz łobuzerski uśmieszek.
Pochylił się nade mną; mogłam wyczuć jego ciepły oddech, który ogrzewał moją zimną skórę.
-Swoją drogą ciekawe gdzie nauczył się tak bić, co?
Chłopak roześmiał się tuż przy mojej twarzy; odruchowo odwróciłam wzrok.
Dziwiło mnie to, że cała moja otwartość i poczucie pewności siebie w jego obecności znikało jak kałuża po deszczu.
Może to właśnie o to chodziło? Wszystkie te panny, które na niego leciały mogły się czuć przy nim takie bezradne, takie delikatne... że nie miały wyboru i poddawały się jego zaczepkom.
-Mówisz tak, jakby bójki były dla ciebie przyjemnością.- zauważyłam, ku swojemu zdziwieniu zdecydowanym tonem.
Jeszcze szerszy uśmiech.
 Puckey z tym wyrazem twarzy nie wyglądał wcale przyjemnie. Każdy inny tak, ale nie on.
-Moje życie jest nudne. Musze sobie je jakoś urozmaicać. 
 Czułam jak moje uczucia plączą się jak kłębki wełny. Nie mogłam zaznać spokoju; Toby był jak kot, którego nie może ominąć najlepsza zabawa.
- Rozumiem, że Lily też należy do zapychaczy zbędnego czasu?- spytałam coraz bardziej wzburzona. 
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Slughorn zaczął swój wykład, a ja skierowałam wzrok w jego stronę. Wytężyłam wszystkie zmysły, by móc się skupić na lekcji i zapomnieć o obecności bruneta. Wiedziałem, że nie uda mi się tego dokonać, ale my ludzie, uwielbiamy siebie oszukiwać.
Kiedy przeszliśmy do zadania, głos Puckeya znowu rozbrzmiał niedaleko mnie.
-Wiem, co o mnie mówią.- zaczął, a ja dla odmiany skupiłam uwagę na tym co mówił. Byłam ciekawa, co wymyśli tym razem- Na prawdę nie wiesz jak to jest być w mojej skórze. Popełniłem wiele błędów, które ciągną się za mną do dziś. Nigdy nie chciałem uderzyć Evie. Szarpała mnie, wyzywała, chciałem ją uspokoić..tak wyszło.
-Tak wyszło.-powtórzyłam, czując jak przybywa mi odwagi.- Jakoś tak to można zapomnieć oddać książkę do biblioteki, a nie kogoś uderzyć.
-To się nigdy nie powtórzyło.
-Jeszcze- warknęłam, a on złapał mnie za nadgarstki.
-Kocham ja rozumiesz?
-W jego oczach było widać desperacje, a uścisk był strasznie mocny. Poczułam,że jego paznokcie wbijają mi się w skórę.
Byłam taka mały przy tym gigancie; nie potrafiłam przestać tak myśleć.
Zadzwonił dzwonek, ale Puckey wciąż mnie nie puszczał.
-Zostaw mnie i ją w spokoju.- dodał.
Już miałam coś odpowiedzieć, ale mój głos został zamknięty w słoiku przez płynący w moich żyłąch strach. Zza moich pleców dobiegł mnie głos Malfoya.
-Ją też masz zamiar pobić, Puckey?
Brunet puścił mnie i wziął głęboki oddech. Potem wstał i podszedł do blondyna. Mogłam dosłyszeć, jak szepce przechodząc obok niego.
-Ją też masz zamiar wykorzystać?

Udało mi się uniknąć rozmowy ze Scorpiusem. Wiedziałam, że powinnam była mu podziękować za pomoc, ale nie chciałam żebyśmy zaczęli rozmawiać, o tym co stało się w Pokoju Życzeń.Pewne rzeczy powinny zostać, tam gdzie się wydarzyły. Nasz pocałunek to tylko kolejna tajemnica skrywana przez magiczny pokój.
Następne lekcje  były jak płytki sen. Cały czas próbowałam się dowiedzieć od Chloe, jak to się stało, że Al zwraca na nią tyle uwagi. 
- Zobaczyłam, że Scorpius i Toby się biją. Chciałam sprowadzić pomoc, a zamiast tego natknęłam się na Albusa- wyjaśniła mi na Zakleciach.- Chciałam go wesprzeć po kłótni z przyjacielem..W końcu zapomnieliśmy o wszystkim o poszliśmy na boisko od Quiditcha.
Więcej nie udało mi się dowiedzieć, ale zakładałam, że nie opowiedziała mi najlepszej części ich spotkania. Poprosiłam ją by przekonała go, by się na mnie nie gniewał. Poczułam jak część napięcia uchodzi ze mnie jak powietrze z balonika, gdy powiedziała, że jest gotowa dla mnie walczyć. Starczyło mi, że zraziłam już do siebie Lily,zaufania  Ala nie mogłam stracić.
Kolejny dzień minął wyjątkowo spokojnie. Unikałam Scorpiusa, Tobyego, Lily oraz Ala; zupełnie jakby byli iskrami ognia, a ja kawałkiem drewienka na opał. Czułam się samotna, kiedy Chloe znikała gdzieś z Potterem, ale to dawało mi wiarę, że może niedługo wypełni swoją ,,misję''.
W piętek zamieniłam parę zdań z Evie i dowiedziałam się, że Malfoy i Albus w żaden sposób nie potrafią się dogadać na treningach przed meczem z Puchonami.
W całej szkole zaczęło być głośno z powodu zbliżającego się pojedynku. Nigdy nie rozumiałam fascynacji tym sportem. Cała ta otoczka wokół tego wydarzenia zaczynała mnie męczyć.
Byłam pewna, ze wygra Slytherin. Po co ten szum? Kiedy jednak zaczęłam dłużej o tym myśleć, zaczęłam się bać o wynik meczu, w którym w jednej drużynie grał Malfoy i Al. Może, jednak czekała mnie niespodzianka?
Miałam tylko nadzieję, że ten mecz nie pokompilkuje wszystkiego jeszcze bardziej.



8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział:) Jeszcze do tego ta muzyka, która nadaje taki klimat*-* bardzo podoba mi sie twój styl pisania jest taki lekki i czysta się tak szybko :)Świetny, świetny jeszcze raz Świetny :D
    zapraszam też do mnie. :) http://martwazjawa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, cieszę się, że tak uważasz :))
      Na pewno poczytam twojego bloga, jak będę miała troszkę czasu.

      Usuń
  2. nie nawaliłaś z tym rozdziałem, w ogóle :) może faktycznie trochę nudny, ale fajnie się czyta :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest i z tego bardzo się cieszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Więc tak...
    Rozdział nie jest zły, ale trochę krótki. Nie posobało mi się zbytnio to, że na samym końcu napisałaś dwa ostatnie zdanie w narracji trzecioosobowej. Trudno było się połapać, że ją zmieniasz i w pierwszej chwili nie zrozumiałam tekstu. Nie wiem, może oddzielenie tych zfań przerwą jednolinijkową byłoby lepsze, jakoś nie mam pomysłu.
    Poza tym, jest okey, a co do twojego pytania, to jeśli chciałabyś pisać również z punktu widzenia bohaterów drugoplanowych, to rozdziały musiałyby być mega-długie i warto by było pomyśleć nad zaznaczeniem poszczególnych fragmentów, tzn. pokazanie od razu, kto opowiada. Oczywiście nie w formie ,,Perspektywa Rose", ale na przykład żeby każda osoba miała przypisana sobie np. Gwiazdki * lub ,,dolary'' $

    Więc... Czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, przepraszam to mój błąd, rozpędziłam się i tak wyszło z tymi ostatnimi zdaniami. Miało być wszystko w pierwszej os.
      Pomyślę nad tym, jak zaznaczyć, że pisane jest z innej perspektywy.
      Co do długości- myślę, że to przestanie być wielkim problemem, gdy będę miała więcej możliwości,przez pisanie z punktu wiedzenia np. Evie czy Lily.

      Usuń
  5. Podoba mi się Twoja twórczość :) Bardzo lubię historie o Rose :P ale rozdział strasznieee krótki. Podoba mi się jak piszesz z perspektywy Rose :) oby tak dalej, czekam na kolejny rozdział, a gdybyś się nudziła to zapraszam do mnie, a i jakbyś mogła to poinformuj mnie o nowości u siebie.http://broken-heart-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh jak zawsze nie wiem co napisać... genialny rozdział!
    Oby Chloe udało się przekonać Ala... a ten Puckey... ehh brak słów!
    Co do innych perspektyw: TAK! Świetnie, historia byłaby bardziej rozbudowana. Brak mi Evie, a i o Chloe chciałabym się więcej dowiedzieć :>>

    OdpowiedzUsuń