piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 15

Rose

Nie mogłam nigdzie znaleść Chloe. Było tak, jakby pochłonęła ją jedna z Szafek Zniknięć,
które używano podczas wojny. Postanowilam dać losowi jeszcze jedną szansę i poszukać jej na następnej przerwie. Liczyłam, ze los obdarzy mnie spojrzeniem pełnym buty i pobłażliwym uśmiechem. Chciałam, by w moich rękach znalazły się inne karty, Miałam nadzieję, że Winters usiądzie ze mną na lekcji transmutacji, która odbywała się z Puchonami.
Klasa była otwarta, dlatego mimo że przyszłam na zajęcia wcześniej, weszłam do pomieszczenia
i zajęłam wolne miejsce. Nagle drzwi otworzyły się jak za sprawą nadnaturalnej siły. 
Delikatny podmuch wiatru, skrzypnięcie zawiasów i..
W sali pojawiła się zdyszana Macmillan. Wnioskowałam, że przed kimś lub czymś uciekała, bo nigdy nie widziałam jak biega.
Zaśmiałam się pod nosem, ale nie było mi już tak wesoło, gdy usiadła obok mnie. Wzdychneła.
-Lauro, masz problemy ze wzrokiem? Od kiedy siadasz z kimś takim jak ja?- spytałam, 
próbując dotrzeć do jej  ,,wysokiego ilorazu inteligencji.''
Dziewczyna wyjęła lusterko z torby oraz kosmetyczkę i zaczęła poprawiać swój makijaż.
-Jeśli któraś z nas powinna iść do okulisty... to ty, kochanie.- mówiąc to, przejechała tuszem po długich rzęsach.
Zastanawiałam się, czy były przedłużane. Skarcilam siebie samą za zwracanie uwagi na jej urodę. To była jej magiczna sztuczka, potrafiła wykorzystać swój urok, by oczarować chłopców, rownocześnie sprawiając, ze dziewczyny zapominały o swojej wartości. 
-Jak można mnie pomylić z Winters?- dodała cierpiętniczym tonem, gdy nic jej nie odpowiedziałam.
Zorientowałam się, kogo unikała Laura, gdy do sali wszedł niepozorny chłopak, o brązowych włosach średniej długości i oczach koloru czekolady. Był ubrany w szatę z herbem Hufflepuffu.
-Christopher Craven.- pomyślałam.
Paradoks dotyczący jego nazwiska zawsze przepełniał mnie rozbawieniem wypełnionym po brzegi goryczą. Wjego nazwisku słowo ,,raven'' bawiło się w chowanego, a sam nie należał do Krukonów. Słyszałam plotki, że rodzina Chrisa od wieków trafiała do Ravenclawu. Tak, jak rodzina Laury do Hufflepuffu.
Nie potrafiłam stłumić krzywego uśmiechu, który pragnął ujrzeć światło dzienne.
Czyżby Laura Macmillan naprawdę skradła serce tego chłopaka?
Spojrzałam się ukradkiem na Puchona. Był przystojny, mimo że nie mógł być tego świadomy, Coś w sposobie, w jaki chodził i patrzył na świat podpowiadało mi, że nie myśli o sobie wiele dobrego.
-O nie idzie tu, nie, nie, nie...-mamrotała brunetka, próbując schować się pod ławką.
Chłopak podszedł do nas, zajrzał pod mebel i wyszczerzył zęby w uśmiechu, mieszaninie nieśmiałości i chłopięcej ciekawości. Być może brawury.
-Nigdy nie przepadałem za grą w chowanego.- rzekł, spoglądając najpierw na dziewczynę,a następnie na mnie.
Laura wstała z podłogi, poprawiając pogniecioną spódniczkę. Znalazła się twarzą w twarz z Chrisem.
Czekałam, aż usłyszę dźwięk budzika, bo to co dane było zobaczyć moim oczom, wydawało się zbyt piękne, by mogło okazać sie prawdziwe.
-Czemu po prostu nie zajmiesz sobie jakiegoś miejsca, zamiast mnie szukać, mądralo?
- Z chęcią.- odpowiedział i objął ją jedną ręką.
Poprowadził oniemiałą Laurę ku jednej z ławek. Mogłam, jednak wciąż usłyszeć fragmenty ich rozmowy.
-Odczep się ode mnie. Tak, wiem, że się z tobą umówiłam. Nie, nie masz żadnych szans.
Moi rodzice nigdy nie zaakceptowaliby kogoś,takiego jak ty. Nie znoszą całego rodu Cravenów.
Spodziewałam się ostrej reakcji ze strony Chrisa, ale ten w milczeniu wyjął ze swojej torby książki potrzebne do przedmiotu.
W końcu do klasy wparowała gromada uczniów, a za nimi Dyrektor McGonagall.
Spojrzałam się w stronę Chloe i poruszyłam ustami w niemym ,,przepraszam''.
Widziałam jak mgła powoli osłania ostatnie wydarzenia miedzy nami.
Odetchnęłam, gdy blondynka usiadła obok.
Musiałam otrzymać dwa jokery w tej kolejce. Wiele popołudni spędzałam razem z Chloe i Ślizgonami. Wprowadzali do mojego życia szczęście i energię. Dzieląc sie śmiechem z tymi gadami, nie potrafiłam stresować się ocenami. Mimo, że nie przejmowałam się nauką, wszystko szło mi jak z płatka. Kiedy Laura Macmillan siedziała w bibliotece, ja zaśmiewałam się z docinek Chloe skierowanych w stronę Zabiniego.Nic dziwnego, że ci dwoje działali na siebie jak pies na kota. Byli jak odbicia w krzywym zwierciadle.
Czułam się, jakbym należała do jakiejś grupy, wreszcie pasowała do miejsca, którego nie wytworzyłam w swoich fantazjach i marzeniach.Mimo różnic, byłam jednym z puzzli układanki. Czułam sie wyjątkowa, choć nie sądziłam, by nasze rutynowe spotkania przerodziły sie w coś długoterminowego.
Przez tę chwilę, która postanowiłam łapać, byłam znów dzieckiem bawiący, się na podwórku z nieznajomymi, tak jakby wiedziało o nich wszystko.
Posmak burzliwego września zniknął i nastał piękny, spokojny październik.
Liście zaczęły powoli znikać z gałęzi drzew, pokrywając niegdyś bujną trawę porastającą błonia Hogwartu. Wiedzione przez wiatr robiły piruety w takt pokrzykiwania odlatujących ptaków.
Winters i Al zaczęli okazywać swoje uczucia nieco odważniej.
Mimo, że na policzkach Chloe pojawiły się ognistoczerwone wypieki, gdy Potter mówił nam o ich uczuciu, było widać, że właśnie tego pragnęła.
Między mną a Scorpiusem wszystko pozostało tak jak dawniej. Prawie tak jak dawniej.
Udawaliśmy, że to co zdarzyło się w Pokoju Życzeń nigdy nie miało miejsca. Tak jakbyśmy potrafili oszukać samych siebie, zakryć tę kartę historii, której nie możemy zniszczyć.
Czasami nasze ukradkowe spojrzenia spotykały się i instynktownie odwracaliśmy głowy w inną stronę.
Laura cały czas uciekała przed Christopherem.
Wciąż bez skutku.
Lily nadal była szczęśliwie zakochana w Panie Toby'm -Podrywaczu- Uderzyłem-Kobietę-Tylko-Raz Puckeyu.
Normalka.
Wielkimi krokami zbliżał się Bal Hallowenowy i większość dziewczyn piszczała, jak ktoś tylko wspomniał na ten temat. Powoli ich rozmowy stawały się żenujące.
Chcąc uciec od słuchania tych pogaduszek, wyszłam w połowie kolacji z Wielkiej Sali i zaczęłam powoli kierować się ku swojemu dormitorium.
I wtedy to usłyszałam. Płacz.
Skręciłam za róg korytarza i zauważyłam Lily i Toby'ego.
Już miałam zamiar podejść do chłopaka i najprościej w świecie dać mu z liścia, gdy zauważyłam, że moja kuzynka wcale nie płacze. To z oczu bruneta leciały łzy, które starał się zasłonić, chowając głowę w dłoniach opartych o jego skrzyżowane kolana.
Gryfonka bez słowa złapała Puckeya za nadgarstki i przyciągnęła do siebie. Chłopak natychmiast położył swoją głowę na jej ramieniu, z pewnością wdychając zapach włosów dziewczyny.
Po chwili do moich uszu dobiegł schrypnięty głos bruneta.
- Mój ojciec...On bił..bił matkę.- wyjąkał.- Kiedy nie chciałem chodzić z Evie myślałem, że mogę zachować się jak on, skoro tak zostałem wychowany.
Usłyszałam za sobą kroki i po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Gdy odwróciłam głowę ujrzałam Scorpiusa. Wiedziałam, że miał zamiar coś powiedzieć, ale podniosłam palec do ust, przekazując mu by milczał. Kiedy usłyszał dochodzące z niedaleka głosy, wszystko zrozumiał.
Spojrzał się na mnie z miną pytającą .. Znowu bawisz się w szpiega?''.
- Szszsz.
Blondyn przewrócił oczami i oparł się o ścianę obok mnie. Jego uśmiech był przyćmiony, jakbym patrzyła na jego postać przez zapakowaną witrynę sklepową.
-Nikt nie chcę, żebym się z tobą spotykał, Lily. Boją się o ciebie. Może jestem niebezpieczny...zły?-usłyszeliśmy Toby'ego.
Tym razem do naszych uszu dobiegł cichy szloch siostry Ala.
-Nie obchodzi mnie co inni myślą. Miałeś ciężkie dzieciństwo, rozumiem. Ufam ci, Toby, słyszysz?
Czekałam na odpowiedz Puckeya, ale Malfoy pociągnął mnie za rękaw w stronę, z której przyszliśmy.
Kiedy znaleźliśmy się daleko od zakochanej pary, Scorpius odwrócił mnie do siebie i zaczął prawić mi wykłady. Znajdowaliśmy sie tak blisko, że mogłabym go objąć.
-Słuchaj, nie możesz bawić się w jakiegoś detektywa. Rozumiem, że się o nią martwisz, ale mogłabyś zachować trochę honoru... Za kogo ty się uważasz?
-Przestań, nie będziesz mnie pouczać. Nie możesz chyba powiedzieć, że nie chciałeś się tego dowiedzieć? To co wyznał jej Toby wiele wyjaśnia....
Scorpius puścił moje ramiona, a jedna z jego rak powędrowała do blond loków.
-Co nie zmienia faktu, że to nie w porządku.
Oparłam się o parapet, spoglądając na ugwieżdżone sklepienie nieba.
-Próbujesz mi wmówić, że wszystko, co robisz jest w porządku?
W szybie odbijało się zbyt idealne odbicie arystokraty, jeszcze chłopięce rysy twarzy i zdziwienie, które zdradzała jego mina.
-Co masz na myśli?- spytał powoli, jakby bał się odpowiedzi.
Pokręciłam głową, śmiejąc się z tego, jak mogłam upaść akurat przed jego stopami, jak mogłam zakochać się w przyjacielu własnego kuzyna.
Kiedy usłyszałam te urywki rozmowy Lily i Toby'ego zrozumiałam, że Scorpiusa stał się dla mnie kimś więcej niż tylko tym.
Ona uratowała po bójce Puckeya, ja Scorpiusa.
Obie byłyśmy wcześniej bezkonfliktowymi dziewczynkami, a oni buntownikami. Mimo że nie darzyli się przyjacielskim uczuciem.
Przypomniałam sobie to, co czułam w powietrzu, gdy byliśmy sami w Pokoju Życzeń.
Po moim ciele rozlewało się ciepło, jakby pocałunkiem mógł podzielić sie ze mną temperatura swojego ciała. 
Gdybym komukolwiek z rodziny przyznała się, że podoba mi się Malfoy, najprawdopodobniej by mnie wydziedziczyli. 
A co najważniejsze:jak bardzo nasza relacja różniła się od związku Lily? Czy w ogóle istniała?
Jak dużo ten chłopak miał wspólnego z Toby'm?
Czy po tych wszystkich reprymendach, które dałam Lily, sama nie robiłam tego samego?
Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Wlepiam wzrok w ścianę ponad jego ramieniem.
-Dobrze wiesz, o co. Pierwszy raz jestem w stanie uwierzyć Laurze Macmillan, Malfoy. Po co mnie pocałowałeś? Bo chyba nie z niedozgonnej miłości do denerwującej, rudowłosej Krukonki? Kto jak kto, ale chyba Pani Prefekt Naczelna w takich sprawach się nie myli, co?
Wyrzuciłam te wszystkie słowa z siebie, tak jakby te zdania nie zawierały ani kropek ani przecinków.
Już miałam zamiar odejść, gdy blondyn złapał mnie za ramię.
-Nie wiem czemu to zrobiłem, ale wiem, że nie po to by cię zranić.- powiedział zbyt głośno, jakby chciał mnie za wszelką cenę zatrzymać i chwilę ze mną porozmawiać.
Ale czy ja pragnęłam tego samego?
To było najważniejsze pytanie, prawda?
To, czy ja tego wyczekiwałam tak mocno jak Malfoy?
Niestety odpowiedz była twierdząca.
I tak samo, jak ta Scorpiusa nie miała wytłumaczenia.
Stanęłam w miejscu, a to dla niego wystarczyło. Zbliżył się do mnie jednym, plynnym ruchem 
i przyciągnął do siebie. Nasze usta złączyły się w niedelikatnym pocałunku.
Znowu poczułam to piękne, słodko-gorzkie uczucie.
Czemu wszystko w nim musiało być takie idealne?
Wygląd, zapach...
Po chwili pomyślałam, że mimo wszelkich pozorów nie jest on chodzącą perfekcją.
Gdyby był nie zauroczyłby się we mnie, uczennicy Ravenclawu, prymusce, irytującej kuzynce Pottera, córce Rona Weasleya i Hermiony Granger.
Popchnął mnie z tym specjalnym rodzajem troski. Mimo to, źle stanęłam. Upadlabym na zimną, twardą podłogę, gdyby Scorpius nie podtrzymał mnie milimetry od ziemi.
Zachichotałam.
Trzymając mnie w objęciach, miał zamiar mnie pocałować, ale ja wpadłam na ten sam pomysł.
W rezultacie nasze głowy się zderzyły się.
Stuk.
Wtedy oboje skonczyliśmy na podłodze w swoich ramionach. Nasz śmiech odbijał się echem po korytarzu.
Przygładziłam jego niesforne loki, które znajdowały się w zabawnym nieładzie. Chciałam by ta chwila mogła być ruchomym, magicznym zdjęciem, do którego mogłabym wracać jedynie po to, by znów zobaczyć tyle szczęścia na jego twarzy.
-Wstawaj. Zaraz wszyscy wyjdą z Wielkiej Sali i bedą nas tu podziwiać jak jakieś eksponaty w zoo.




11 komentarzy:

  1. Hej,
    komentuję po raz pierwszy od przeczytania..ah ten stres...
    Rozdział całkiem fajny chociaż ta niby sytuacja z Puckeyem-Jestem-Taki-Biedny-Bo-Tata-Bił-Mamę-Więc-Też-Będę-Dupkiem mnie wkurzyła. Ja wszystko rozumiem, okropne dzieciństwo i wgl...ale on sam wybrał jaki będzie! Nie lubię gościa, jak coś to możesz go zaavadować! A jeśli chodzi o naszą kochaną Rose to się wreszcie przyznała przed samą sobą, że kocha Scorpiusa, yeah! Pierwsza baza zaliczona :D Ale oczywiście komentarz Malfoya na końcu...chłopak wie jak zabić romantyzm. Padłam i leżę :D
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :) czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra robota :)
    super jest, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow *-* Kocham ten rozdział <3
    Hmm... Ciekawe co namieszasz dalej, bo przecież musisz coś chyba zrobić ;) Ach, Rose i Scorpius <3 wielbię ten paring! W tym rozdziale skupiłaś się właśnie na Scorose, ale brakuje mi Evie+Nathan :D Lubię, jak ze sb rozmawiają xD Chcę ich w następnym rozdziale!!!
    No, żeby nie przedłużać już więcej, pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobał.
      A co do Evie i Nathana myślę, że o nich jeszcze będzie można trochę poczytać :))

      Usuń
  5. Jestem już, jestem!
    Rozdział świetny <3 Salazarze, uwielbiam Rose i Scora <3
    Ja tylko czekam na jakieś komplikacje, wiem jestem dziwna :D
    Uwielbiam Evie, jestem jej wielką 'fanką' (xD?) <3 Dlatego czekam, aż będzie o niej coś więcej:3
    Uwielbiam przemyślenia Rosie :3 W końcu! HA!
    Ogółem to genialnie, świetnie, nawet błędów nie łapałam :>
    Czekam na następny rozdział i życzę weny! :*
    Pozdrawiam ♥
    ***
    http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/ NOWY ROZDZIAŁ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ło mój Boże jesteś absolutnie genialna a paring rose+scorpius wychodzi ci świetnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)).
      Cieszę się, że mam co raz więcej czytelników.

      Usuń
  7. AAHh Al i Chloe w końcu przestali się gniewać, a także postanowili ogłosić swój związek :3 jak słodko! Ale najsłodziej było w przypadku Rose i Scorpa! Ta scenka zwaliła mnie z nóg :D
    Meeega genialny rozdział! Masz ogromny talent do pisania, zazdroszczę ;>> podsumowanie zrobię pod kolejnym rozdziałem, ale jak będę miała trochę więcej czasu, bo chcę się rozpisać ;>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. When someone writes an article he/she maintains the idea of a user in his/her mind that how a user
    can understand it. Thus that's why this paragraph is outstdanding.

    Thanks!

    Have a look at my site: domain

    OdpowiedzUsuń