Rose
Wiedziałam, że kiedy wrócę do Hogwartu moje spojrzenie na ten mały, zamknięty świat ulegnie zmianie w obliczu groźby straty. Byłam pewna, że będę starała się sprawić, by ten rok utkwił mi w pamięci jako jedyny w swoim rodzaju. O ironio, czego bym nie zrobiła, by oddalić się od mety.
Po raz pierwszy w swoim życiu.
Kiedy leżałam na podłodze w dormitorium Ślizgonek, a obok mnie węże pokładały się ze śmiechu,
nie mogłam w to uwierzyć. Nie mieściło mi się w głowie, że rozmawiamy ze sobą, jak starzy dobrzy przyjaciele, bez żadnych uprzedzeń i oceniania...Gdzieś w mojej głowie przez cały czas siedziała myśl o upływającym czasie. Zdążyłam obejrzeć już parę razy każdy kąt dormitorium i nigdzie nie zauważyłam żadnego arystokratycznego, wielkiego zegara. Zadowoliłabym się też zwykłym, elektronicznym, ale na taki w Hogwarcie nie mogłam liczyć.
-Tak właściwie, to która
godzina?- spytałam.
Dopiero wtedy zauważyłam, jak blisko
mnie leży Scorpius. Evie cały czas kładła na jego nogach swoje,
a tamten usiłował je zwalić. Próbował ją przekonać, żeby oparła je o łóżko. Przez tą szamotaninę, Malfoy nie był świadomy, że zbliżył się do mnie. Jego jasne loki
prawie muskały mnie po twarzy. Skorzystałam z jego nieuwagi i przesunęłam się w
stronę Chloe, Miałam nadzieję, że nie zauważy tego, że zwiększyłam między nami dystans.
Malfoy zerknął na dużego, srebrnego rolexa na swoim bladym nadgarstku i wykrzywił usta w dziwnym uśmieszku:
Malfoy zerknął na dużego, srebrnego rolexa na swoim bladym nadgarstku i wykrzywił usta w dziwnym uśmieszku:
-Rose Weasley, perfekcyjna uczennica nie nosi zegarka? Powiedz mi, jak ty się orientujesz w
czasie?
-Nie praw mi kazań, nie
moja wina, że dom Ślizgonów jest pod ziemią i nie ma nigdzie
okien.
Tym razem wtrąciła się Evie, wciąż
kombinująca, jak wygodniej rozłożyć się na podłodze.
-Zegarek pokazuje dokładną
godzinę. Po co patrzeć przez okna i zastanawiać się, czy zaraz
zrobi się ciemno czy nie?- spytała przewracając oczami, a ja
szturchnęłam ją delikatnie i skierowałam się ku wyjściu,
otwierając na oścież drzwi.
-Skoro nie chcecie mi powiedzieć,
to idę- zagroziłam.
Wtedy Scorpius oznajmił, że wszyscy
wychodzimy, bo koniecznie musi nam coś pokazać. Nie wiedziałam, na ile mogę ufać
jego pomysłom, ale do tej pory czułam się przyjemnie w jego towarzystwie. Nie wierzyłam, że tak myślałam o wspólnym
popołudniu z nieznośnym arystokratą, ale nie mogłam powiedzieć,
że było niemiło. Kiedy przechodziliśmy przez Pokój Wspólny
parę osób rzuciło nam ukradkowe spojrzenia i zaczęło szeptać.,Nie potrafiłam zrozumieć, ani jednego słowa.
Analizując zdarzenia z całego dnia, przypomniało mi się, co miało miejsce w bibliotece.
Poczułam jak dreszczyk powoli wraca do swojej starej znajomej, wędrując po moich plecach..
Nie wiedziałam, dlaczego nie spróbowałam odnaleźć Lily i przemówić jej do rozumu. Może zdawałam sobie sprawę, że nie będzie chciała słuchać, tego co miałam jej do powiedzenia? Może zrobiło mi się żal Scorpiusa, któremu Puckey bezceremonialnie wpakował się do umysłu i zaczął wyciągać z niego wspomnienia? Wiedziałam, że to robił!
Rodzice opowiadali mi trochę o oklumencji i legilimencji.
Poczułam jak dreszczyk powoli wraca do swojej starej znajomej, wędrując po moich plecach..
Nie wiedziałam, dlaczego nie spróbowałam odnaleźć Lily i przemówić jej do rozumu. Może zdawałam sobie sprawę, że nie będzie chciała słuchać, tego co miałam jej do powiedzenia? Może zrobiło mi się żal Scorpiusa, któremu Puckey bezceremonialnie wpakował się do umysłu i zaczął wyciągać z niego wspomnienia? Wiedziałam, że to robił!
Rodzice opowiadali mi trochę o oklumencji i legilimencji.
Nie podobał mi się związek Lily.
Bałam się o nią, Cały ten Puckey wydawał się strasznym typem.
Musiałam przyznać, że przerażał mnie. Coś w jego wyglądzie, i zachowaniu sprawiało, że nie czułam się bezpieczna
w jego towarzystwie. Nie rozumiałam, co moja kuzynka w nim
widziała. Wciąż zastanawiałam się, co powiedziałby Al, gdyby
doszły go słuchy o tym, kim jest partner jego siostry. Skończyłoby się gorzej niż, gdybym wkroczyła do akcji z pomocą Scorpiusa.
Al był spokojnym człowiekiem, ale po ojcu odziedziczył pragnienie sprawiedliwości, które czasami było tak mocne, że zachowywał się impulsywnie i irracjonalnie. Tysiące nieproszonych myśli i wydarzeń przepływało przez moją głowę, gdy szłyśmy za Scorpiusem ciemnymi korytarzami lochów. Evie i Chloe szły za mną, rozmawiając o jakiejś ostatniej rozgrywce drużyny, o które nie miałam prawa słyszeć.W końcu Malfoy dotarł do wielkich drzwi wychodzących na błonia i krzyknął do nas, żebyśmy się pośpieszyły. Nie miałam najmniejszej ochoty biegać, szczególnie, że nie wiedziałam, co chce nam pokazać. Złapał mnie za rękę powyżej nadgarstka i pociągnął, zmuszając do wyrównania tempa. Nie ukrywałam swojego zdziwienia. Biegliśmy przez błonia, a on wskazał palcem niebo, skąpane w różach, błękitach, wszelkich odcieniach szarości. Uwielbiałam obserwować przyrodę; słońce wychylające do mnie promienie i gwiazdy na niebie obserwujące mnie jak noce strażniczki. Żałowałam, że nie potrafiłam zaprzyjaźnić się z iluzją zamrożonego czasu, wtedy kiedy nie trzymałam w dłoni książki. Goniłam miraże, nie odwracając się w tył, po to, by zobaczyć, co za sobą zostawiam.
Spojrzałam się za siebie, Evie biegła bardzo szybkim sprintem i śmiała się z Chloe, która usilnie próbowała ją dogonić. Scorpius zatrzymał się przej jeziorem. Oparł dłonie o kolana i wlepił wzrok w horyzont. Czerwone słońce powoli zachodziło; obejmowało ciepłem zimną taflę wody.
Al był spokojnym człowiekiem, ale po ojcu odziedziczył pragnienie sprawiedliwości, które czasami było tak mocne, że zachowywał się impulsywnie i irracjonalnie. Tysiące nieproszonych myśli i wydarzeń przepływało przez moją głowę, gdy szłyśmy za Scorpiusem ciemnymi korytarzami lochów. Evie i Chloe szły za mną, rozmawiając o jakiejś ostatniej rozgrywce drużyny, o które nie miałam prawa słyszeć.W końcu Malfoy dotarł do wielkich drzwi wychodzących na błonia i krzyknął do nas, żebyśmy się pośpieszyły. Nie miałam najmniejszej ochoty biegać, szczególnie, że nie wiedziałam, co chce nam pokazać. Złapał mnie za rękę powyżej nadgarstka i pociągnął, zmuszając do wyrównania tempa. Nie ukrywałam swojego zdziwienia. Biegliśmy przez błonia, a on wskazał palcem niebo, skąpane w różach, błękitach, wszelkich odcieniach szarości. Uwielbiałam obserwować przyrodę; słońce wychylające do mnie promienie i gwiazdy na niebie obserwujące mnie jak noce strażniczki. Żałowałam, że nie potrafiłam zaprzyjaźnić się z iluzją zamrożonego czasu, wtedy kiedy nie trzymałam w dłoni książki. Goniłam miraże, nie odwracając się w tył, po to, by zobaczyć, co za sobą zostawiam.
Spojrzałam się za siebie, Evie biegła bardzo szybkim sprintem i śmiała się z Chloe, która usilnie próbowała ją dogonić. Scorpius zatrzymał się przej jeziorem. Oparł dłonie o kolana i wlepił wzrok w horyzont. Czerwone słońce powoli zachodziło; obejmowało ciepłem zimną taflę wody.
-Odkryłem to w piątej klasie.
Często tu bywałem...- chyba chciał coś powiedzieć, ale
się rozmyślił. Spojrzałam się na jego twarz skąpaną
w naturalnym świetle. W jego oczach czaiła się jakaś tajemnica.
To nie było to samo, co przy Puckeyu; przy Scorpiusie nie czułam
się zagrożona. Wyglądał, jakby z czymś sobie nie radził, ale
ukrywał to przed wszystkimi.
Dołączyły do nas
Evie i Chloe i wlepiły wzrok w niebo.
-Niesamowite.- szepnęła Nott, ale nie
zdążyła nic więcej powiedzieć, bo usłyszeliśmy jakieś rozmowy.
Malfoy pociągnął nas w dół i
schowałyśmy się za jakimiś krzakami. Obserwowaliśmy, jak koło
jeziora przechodzi Laura Macmillan...z Nathanem.
Jej śmiech można, by było usłyszeć
chyba na kilometr. Słodki, melodyjny i...sztuczny.
Usiedli na ziemi ( a właściwie tylko
Zabini, bo ona wpakowała mu się na kolana).
Poczułam zapach mocnych perfum i woń alkoholu.
Poczułam zapach mocnych perfum i woń alkoholu.
- Na początku umówiłam się z tobą
tylko dlatego, że przegrałam ten głupi zakład...- mówiła
Macmillan, bawiąc się guzikiem koszuli ciemnoskórego chłopaka. Jej czarne włosy opadały lokami na odsłonięte ramiona, sięgały do końca kusej bluzki.
.- Ale...jesteś w porządku, zważając na to, że Ślizgoni to debile.
.- Ale...jesteś w porządku, zważając na to, że Ślizgoni to debile.
-Zapomniałaś o tym, jaki jestem
atrakcyjny.
Po jego tonie nie miałam wątpliwości, co do tego
kto spożywał trunki.
Napotkałam spojrzenie Scorpiusa. Też
był zdziwiony widokiem tej dwójki razem. Wydawał się wręcz przerażony.Evie wskazała na zarośla i nie
podnosząc się z kucek, oddaliła się tak, że nikt
oprócz nas jej nie widział.
Nie wiedziałam czy uda mi się umknąć, tak jak jej się udało, ale gdy zauważyłam, że obserwowana przez nas para zaczyna się całować, nie zastanawiałam się ani chwili dłużej. Kiedy byliśmy już w wystarczającej odległości, usłyszałam gniewny głos Scorpiusa:
Nie wiedziałam czy uda mi się umknąć, tak jak jej się udało, ale gdy zauważyłam, że obserwowana przez nas para zaczyna się całować, nie zastanawiałam się ani chwili dłużej. Kiedy byliśmy już w wystarczającej odległości, usłyszałam gniewny głos Scorpiusa:
-Czy on jest głupi!?- warknął,
kopiąc w ziemie z frustracji .
Evie położyła dłoń na ramieniu
blondyna.
-Wiem, że Zabini to twój
przyjaciel, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że pod względem
randkowania nie jest lepszy od Macmillan. Przynajmniej nie robi, tego
co Puckey,.. w nikim nie wzbudza żadnych nadziei.
-Jeszcze trochę i będzie taki sam.- podsumował chłopak, pocierając dłonią czoło.
Weszliśmy do zamku i tam nasze drogi
się rozeszły.
Scorpius
Objęcia Morfeusza zapomniały o moim istnieniu; sen nie przychodził. Zrezygnowany postanowiłem wyciągnąć papierosy, których zazwyczaj wystrzegałem się jak ognia. Ale co miałem zrobić, gdy już się sparzyłem?
Usiadłem w wygodnym fotelu w Pokoju Wspólnym. Zanim zdążyłem wyciągnąć różdzkę i wypowiedzieć zaklęcie, dzięki któremu powstałby płomień, usłyszałem ciche kroki bosych stóp.
Zobaczyłem wysoką dziewczynę o
długich, ciemnych włosach. Zakradła się jak cień, wyrwała mi używkę i
wrzuciła do kominka.
-Hej!- jęknąłem, ale ona tylko
wzruszyła ramionami i usiadła na fotelu naprzeciwko.
- Powiedz mi co się dzieje.
-A coś się dzieje?-
odpowiedziałem, unikając tematu.
Spojrzała się na mnie tak, jak zawsze
kiedy wiedziała, że czegoś jej nie mówię.
- Dlaczego oni to robią, co?
Podejmują najgorsze decyzję, jakie tylko się da, a ja patrze na
ich upadki. Utrudniają sobie życie. Zabini? On zaczął się tak zachowywać rok temu.. Olewa
wszystko, do nikogo nie przywiązuje większej wagi. Siostra Ala spotyka się z damskim
bokserem, a ja nie wiem, czy powinienem mu o tym powiedzieć.
Myślisz, że jak ja się czuję? A jak w końcu coś się stanie?
Oparłem głowę na łokciach, nie
powinienem się nad tym zastanawiać, tylko działać, coś robić.
Najgorsze było to, że nie wiedziałem co. Nie znosiłem
bezradności. Kiedy chciałem coś zrobić, by kogoś uszczęśliwić,
ocalić, ale ci ludzie tego nie pragnęli. Naprawdę taki stan rzeczy dawał im
szczęście?
-Tylko nie mów mi o Toby'm.
Scorpiusie, sama tolerowałam jego wybryki...Kochałam go.
Westchnąłem. Nie mogłem o nim
rozmawiać z Nott, bo w ten sposób tylko sprawiałem, że była
smutniejsza, A tego nie chciałem. I tak miała trudno, a
wypominanie jej błędu z przeszłości nie było
zadaniem przyjaciela. Spojrzałem się na nią. Dopiero, gdy
jej twarz oświetliły promienie światła rzucane przez ogień
palący się w kominku, zauważyłem, że jej oczy są zaszklone, a jej cera blada jak porcelana. Tuliła się rękoma, jakby było jej
zimno. Miała na sobie gruby sweter, więc podejrzewałem,
że to nie był prawdziwy powód.
-Evie, czy jest coś o czym mi nie
mówisz?
Jej warga lekko zadrżała, po
usłyszeniu mojego pytania. Odwróciła głowę w stronę ściany,
unikając kontaktu wzrokowego, Złapałem ją delikatnie za brodę i
zmusiłem, by na mnie spojrzała. Po chwili powiedziała ledwo
dosłyszalnym szeptem.
-Latem ktoś się włamał do
mieszkania, kiedy mama na chwilę wyszła do sąsiadki. Zdewastował
wszystko...
Spojrzałem na nią niedowierzającym
wzrokiem.
-I mówisz mi o tym dopiero teraz?-
spytałem, podnosząc głos.
Myślałem, że mi ufa, że zwierza mi
się ze swoich problemów...Przecież byłem dla niej jak brat.
-Stwierdziłam, że to zwykły
przypadek, że trafiło na nasz dom. Tylko, że po szkole zaczynają
chodzić pogłoski, że część byłych Śmierciożerców wciąż
chce obalić Ministerstwo.
Naprawdę nic nie słyszałeś?
Naprawdę nic nie słyszałeś?
Pokręciłem głową. Jak mogło mi to
umknąć? Skąd wiedziała o tym wszystkim?
Nowe informacje zaczynały mnie powoli
przerastać.
Rodzice wiele opowiadali mi o Bitwie i o czasach, w których żyli...Wzdrygnąłem się po raz pierwszy, gdy o tym myślałem. Mały chłopiec, którym kiedyś byłem, wydawał mi się odważniejszy.Przypomniałem sobie, jak matka czytała mi historyjki, kiedy nie mogłem zasnąć. Zawsze wtedy prosiłem, by zawołała tatę, żeby opowiedział mi o swojej młodości skrytej za gęstą mgłą tajemnicy....
Świat magii chyba nigdy nie
będzie całkowicie bezpieczny. Jest piękny,
ale nic nie może być idealne. Nawet w bajkach istnieje zło, a moimi kołysankami zawsze były te prawdziwe historie.
Wiedziony potrzebą czyjejś bliskości, ukląkłem na podłodze
obok fotela Evie. Przytuliłem ją, tak jakbym mógł ją ochronić przed złem tego świata.
Edytowany-11.08.2015
Edytowany-11.08.2015